„Dlatego nie lubię zwycięstw” – Khabib Nurmagomedov o czarnych stronach ciągłego zwyciężania
Nieznający smaku zawodowej porażki Khabib Nurmagomedov przyznał, że nie czerpie już takiej przyjemności ze zwyciężania jak kiedyś.
Mistrz kategorii lekkiej Khabib Nurmagomedov nie ukrywa w drodze do unifikacyjnej walki z Dustinem Poirierem, do której dojdzie we wrześniu w Abu Zabi w ramach gali UFC 242, że musi odnaleźć w sobie dodatkowe pokłady motywacji, aby się dobrze przygotować.
Poprzednie starcie – to z Conorem McGregorem – nafaszerowane było bowiem złą krwią, cieszą się gargantuicznym zainteresowaniem ze strony mediów. Tym razem atmosfera i droga do walki są o wiele spokojniejsze.
Zobacz także: Daniel Cormier w szoku po skandalu w walce Głowacki vs. Briedis
To jednak nie wszystko, bo Dagestański Orzeł przyznaje też, że zwyciężanie nie sprawia mu już takiej satysfakcji jak onegdaj.
Uwielbiam rywalizację. Nadal kocham rywalizację. Sparingi, grappling. Kocham rywalizować.
– powiedział w rozmowie z BT Sport.
Jeśli natomiast chodzi o radość, jaką przynosi zwycięstwo, to jest inaczej. Dla mnie zwycięstwo to zwycięstwo. Nie cieszy mnie to tak bardzo jak kiedyś. Wygrywam, to wygrywam. Tyle.
Martwię się tym, że po każdej walce staję się coraz bardziej i bardziej sławny. Jeśli chcę przejść się ulicą, nie mogę tego zrobić. Wielu ludzi podchodzi, chce zdjęcia, chce porozmawiać. Nie lubię takich rzeczy. Trochę jestem tym zmęczony. Dlatego nie lubię zwycięstw – bo wiem, że wraz ze zwycięstwami pojawiają się pieniądze, zainteresowanie, sława i reszta tych bzdur.
Nie znaczy to jednak, że Dagestańczyk lekceważy Amerykanina czy nie przykłada się do treningów. Pomimo iż prowadzi też inne interesy poza MMA, jak zapewnia, zdaje sobie doskonale sprawę, że ne może zwalniać obrotów podczas przygotowań.
Już teraz zajmuję się różnymi biznesami, ale nie jakoś szczególnie mocno. Otrzymuję wiele ofert. Wiele firm się zgłasza. Próbowałem jednak trzymać się z dala od wielu rzeczy, bo moją rolą jako mistrza UFC jest obrona tytułu. To jest zadanie numer jeden. Abym mógł bronić tytułu, muszę codziennie spędzać pięć godzin na sali treningowej.
– powiedział.
Wszystko się łączy. Jeśli coś tracisz, wszystko idzie w dół. Dlatego próbuję kontrolować wszystko. Znam historię MMA, znam historie mistrzów. Gdy zostają mistrzami, zmieniają się. Wygrywają i zmieniają się. Jak Ronda Rousey. I nie znaczy to, że są złymi ludźmi – po prostu czasami nie możesz wszystkiego kontrolować.
Jeśli zanim zostałeś mistrzem, trenowałeś codziennie po dwa razy, to potem gdy zostajesz mistrzem, trenujesz tylko raz. Pobiegasz trochę i wydaje ci się, że już zaliczyłeś trening, ale gdy wchodzisz do klatki, nie potrzeba ci biegania, ale sparingów, grapplingu, zapasów, ciężkiej pracy. Zanim stałeś się mistrzem, pracowałeś, bo byłeś głodny, potrzebowałeś tego, miałeś dużą motywację. A gdy zostajesz mistrzem, tracisz trochę motywacji. Zapominasz o innych gościach, którzy nadchodzą. Ciężko trenują, są bardzo głodni. Musisz mieć tego świadomość.
Ja to wiem – dlatego trenuję i ciężko pracuję.
*****
Jestem ciekaw czy Khabib naprawdę taki jest, bo brzmi autentycznie. Ciekawy koleś. Nie przepadam osobiście, kibicuje w najbliższej walce Dustinowi, ale nie sposób tgo nie szanować np w porównaniu z tym ryżym ćwokiem.