Diego Sanchez: „Wychodzę tam, żeby zabić albo zostać zabitym”
Diego Sanchez wyjaśnia, dlaczego walka z Alem Iaquintą na UFC Fight Night 108 stanowi dla niego wielką szansę.
Ostatni raz dwa zwycięstwa z rzędu Diego Sanchez odniósł w latach 2010-2011, pokonując kolejno Paulo Thiago i – bardzo kontrowersyjnie – Martina Kampmanna. Później wiodło mu się już ze zmiennym szczęściem, ale w sobotę w co-main evencie gai UFC Fight Night 108 w Nashville stanie przed szansą nie tylko odniesienia drugiej wiktorii z rzędu – po tym jak ostatnio wypunktował Marcina Helda – ale też przedarcia się do czołowej piętnastki kategorii lekkiej. Stanie bowiem w szranki ze sklasyfikowanym na 14. pozycji w rankingu Alem Iaqintą.
To dla mnie wielka szansa, bo biję się z gościem, który wygrał cztery walki z rzędu.
– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com Sanchez.
Ma za sobą dobrą serię pomimo tego, że wraca po 2-letniej przerwie. Jest w gazie. O ile się nie mylę, ma trzecią najlepszą serię zwycięstw w kategorii lekkiej – więc dla mnie to perfekcyjna walka, aby przeskoczyć w górę – po to tutaj jestem. Chcę przeskoczyć wyżej. Nie próbuję się wdrapywać, ale próbuję wskoczyć wyżej.
Przez wiele lat swojej kariery Sanchez słynął z bezkompromisowego stylu walki, nieustannie atakując i chętnie wdając się w szalone wymiany, w których pięści świszczały na lewo i prawo. I zapowiada, że z Iaquintą nie będzie inaczej.
Podchodzę do tej walki z takimi samymi uczuciami jak zawsze: walczyć tak, jakby była to moja ostatnia walka.
– powiedział 35-letni zawodnik.
To najlepsza recepta na moje sukcesy i długą karierę w UFC. Bić się tak, jakby to była ostatnia walka. Kilka razy w przeszłości schrzaniłem i nie zrobiłem tego. Teraz wychodzę tam, żeby zabić albo zostać zabitym.
*****