Derrick Lewis wraca z emerytury: „Liczę na walkę jeszcze przed końcem roku”
Derrick Lewis ogłosił oficjalnie powrót z krótkiej sportowej emerytury, celując w kolejną walkę jeszcze w tym roku.
17 dni trwała emerytura Derricka Lewisa, co mimo wszystko wcale nie jest tak krótkim okresem, jeśli wziąć pod uwagę, że była siedemnaście razy dłuższa od zeszłorocznej Conora McGregora. Czarna Bestia ogłosiła bowiem w programie The MMA Hour, że od czasu porażki z Markiem Huntem podczas nowozelandzkiej gali UFC Fight Night 110 – wtedy to właśnie Lewis zapowiedział plany emerytalne – nieco się pozmieniało i jednak: nie, emerytura to już melodia przeszłości.
Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał poddać się operacji pleców. Trochę o tym wszystkim myślałem i to jednak nie była moja ostatnia walka.
– powiedział.
Postaram się wrócić tak szybko, jak tylko będę mógł. Przekonamy się w środę, wtedy dowiem się, na ile poważna jest kontuzja. Mam nadzieję, że wrócę do walki jeszcze przed końcem roku.
Lewis przyznał, że jeszcze przed walką z Huntem odnowiła mu się kontuzja pleców, której nabawił się w 2011 roku i nawet poinformował swoją obecnie już małżonkę, że to jego ostatnie starcie w karierze. Nie tylko z powodów zdrowotnych, ale także rodzinnych – Derrick nie ukrywa bowiem, że od momentu, gdy ma podpisany kontrakt na kolejną walkę, cały czas myśli o swoim rywalu, doprowadzając do toksycznej atmosfery w domu.
A co przekonało go do powrotu? Przytyki ze strony Francisa Ngannou i – w mniejszym stopniu – Travisa Browne’a, którzy nie omieszkali wykorzystać jego porażki z Samoańczykiem do wysłania w jego kierunku kilku medialnych razów.
(Zdecydowałem się wrócić), gdy tylko ten świntuch zaczął pieprzyć bzdury, a Travis Browne powrócił z zaświatów. I jeśli ten świntuch będzie dalej opowiadał swoje dyrdymały, mój człowiek go załatwi.
– powiedział Lewis, zakładając czapeczkę z wizerunkiem prezydenta Donalda Trumpa i szelmowsko się uśmiechając.
Nie wydaje mi się, żeby jego wiza nie będzie już zbyt długo ważna. Wyrzucimy go stąd, bo słyszałem, że mieszka teraz w Vegas.
Sklasyfikowany na 7. miejscu w rankingu kategorii ciężkiej Amerykanin przyznał jednak, że nie robi mu najmniejszej różnicy, z kim pójdzie w kolejne oktagonowe tany – choć nie ukrywa, że Predator byłby dla niego dobrym wyborem.
*****
Pierwsza reakcja Conora McGregora na wielki mural w nowym klubie – video