Daniel Kelly: „Jest taki gość z Polski. Miło byłoby zmierzyć się z nim w Europie”
Australijczyk Daniel Kelly po zwycięstwie z Chrisem Camozzim na gali UFC Fight Night 101 rzuca wyzwanie Krzysztofowi Jotko.
Dołączył do UFC w 2014 roku, mając wówczas na karku już 37 lat. Wydawało się, że podpisano go tylko i wyłącznie z powodu organizacji gali w jego rodzinnej Australii.
Jednak dzisiaj, ponad dwa lata i sześć pojedynków później, okazuje się, że Dan Kelly – bo o nim oczywiście mowa – powoli przedziera się do czołówki kategorii średniej. Czterokrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Judo wygrał bowiem aż pięć z sześciu walk w oktagonie, na gali UFC Fight Night 101 w Melbourne pokonując Chrisa Camozziego.
Nie ma górnej granicy.
– odpowiedział 39-latek, zapytany na konferencji prasowej po gali, jak długo zamierza walczyć.
Niektórzy goście z mediów powtarzając, że „powinien przejść na emeryturę”, zrobić to, zrobić tamto. Nawet po mojej ostatniej walce. Ale nie ma górnej granicy. Idę do przodu, rozwijam się. Moje uderzenia są coraz lepsze, choć zacząłem je trenować późno. Wszystko idzie, jak należy. Mówiłem już wcześniej, że dopóki moje ciało będzie wytrzymywało, idę przed siebie. Teraz jestem na fali trzech wygranych i wszystko jest, jak trzeba. Daję ekscytujące walki. Nie ma górnej granicy.
Do walki z Camozzim doszło, ponieważ Amerykanin wcześniej rzucił Australijczykowi wyzwanie. W oktagonie jednak to Kelly rozdawał karty – nieustannie atakował i choć inkasował sporo uderzeń, a już w pierwszej rundzie rywal zafundował mu potężne rozcięcie na czole, nie zważając na to, szturmował, trafiał własnymi ciosami, a gdy łapał klincz, przewracał przeciwnika na plecy, męcząc go uderzeniami z góry.
Słuchajcie. Jestem stary, mam 39 lat, najwyraźniej poruszam się jak robot, jak ktoś, kto nie umie uderzać.
– stwierdził Australijczyk, który w każdej z sześciu walk dla UFC uchodził za bukmacherskiego underdoga.
Camozzi ma osiem walk w UFC, a czułem się tam równie pewnie jak on. Mam więc nadzieję, że nadal będę mnie lekceważyć i uważać za underdoga. Jeśli będę walczył z coraz mocniejszymi gośćmi, tak będzie się działo.
Przyznał, że chciałby teraz walczyć z kimś sklasyfikowanym w rankingu kategorii średniej i ucieszy go każde nazwisko z miejsc 10-15. Gdy jednak jeden z dziennikarzy wymienił trzy ostatnie nazwiska w rankingu – Tima Boetscha, Uriaha Halla i Thalesa Leitesa – pytając, z którym z nich najbardziej chciałby się zmierzyć, Kelly podał inne nazwisko.
Jest tam też taki polski gość. Byłoby miło zmierzyć się z nim w Europie. Jotko. To także mańkut, a tak naprawdę cieszę się, gdy walczę z mańkutami. Radzę sobie z nimi lepiej niż z ustawionymi klasycznie.
– powiedział Australijczyk, wcześniej dodając, że chętnie wystąpiłby na marcowej gali UFC Fight Night 108 w Londynie.
Thales Leites to kolejny gość, choć nie jestem tak chętny na wyprawę do Brazylii, szczerze mówiąc. I Boetsch. Tak, to kawał silnego gościa, byłoby wiele mocy w oktagonie, gdybyśmy tam wyszli.
Krzysztof Jotko po swoim piątym z kolei zwycięstwie – na gali UFC Fight Night 100 rozmontował Thalesa Leitesa – rzucił wyzwanie Vitorowi Belfortowi, ale ten zdecydowanie bardziej garnie się do walki z Andersonem Silvą.