Daniel Cormier stanowczo o zakończeniu kariery i potencjalnych walkach z Jonesem i Gustafssonem
Zasiadający na tronie kategorii półciężkiej UFC Daniel Cormier wskazał konkretną datę zakończenia swojej sportowej kariery.
Mistrz kategorii półciężkiej Daniel Cormier już od jakiegoś czasu przebąkuje o emeryturze, a niedawno stwierdził nawet, że 2018 rok będzie dla niego prawdopodobnie ostatnim w zawodowej karierze.
Jak się jednak okazuje, sprawy mają się odrobinę inaczej – Amerykanin zamierza bowiem walczyć dokładnie do swoich 40. urodzin – i ani dnia dłużej.
W marcu pozostanie mi maksymalnie 12 miesięcy kariery.
– powiedział w programie The MMA Hour (za MMAFighting.com).
Po 20 marca 2019 roku nie będę już więcej walczył. To będzie koniec. W wieku 40 lat kończę. I nie wrócę. Nie będę rozmyślał nad tym albo opowiadał, że „wrócę, jeśli pojawi się odpowiednia walka”. To będzie koniec. Nie będę się już tym zajmował.
Mówiłem to już wielokrotnie – to było wspaniałe doświadczenie. Kocham każdą chwilę. Moja rodzina obracała się wokół sportu. Nie tylko moja rodzina – (żona) Selena i dzieci – ale też moja mama i mój tata. Byłem centrum sportowego świata dla mojej rodziny od bardzo, bardzo długiego czasu i najwyższa pora, aby stali się nim mały Daniel i Marquita. Pora, aby oni znaleźli się w centrum. Chcę być jednym z tych szalonych ojców, którzy krzyczą zza linii bocznej, szaleją i chwalą się swoimi dziećmi.
Po tym, jak w sobotę w Bostonie Daniel Cormier rozmontował i w drugiej rundzie ubił Volkana Oezdemira w co-main evencie gali UFC 220, sternik amerykańskiego giganta Dana White postawił sprawę jasno – chciałby, aby DC wrócił do kategorii ciężkiej i stanął w szranki z mistrzem Stipe Miocicem.
O ile temu ostatniemu tradycyjnie wszystko jedno, to Cormier nie jest takim scenariuszem zainteresowany.
Mówiłem o tym wielokrotnie, ale ludzie ciągle dopytują. Popatrzcie na różnice w gabarytach między mną i tymi gośćmi.
– powiedział.
Chcą po prostu zobaczyć mnie w walce z tymi wielkimi kolesiami. Nie znajdują się oni jednak w kręgu moich zainteresowań. Muszę sprawdzić, co jest z moją ręką i wtedy zobaczymy, co dalej.
Nie jest też przecież tak, że biję się z małymi gośćmi. Alexander Gustafsson mógłby się bić w kategorii ciężkiej, więc nie tylko w kategorii ciężkiej biłbym się z dużymi gośćmi. Gus to kawał chłopa. Teraz więc zamierzam się zrelaksować i zobaczymy, co przyniesie przyszłość, kto będzie stanowił kolejne wyzwanie.
W swojej zawodowej karierze MMA, którą rozpoczął bardzo późno, bo dopiero w wieku 30 lat, Cormier tylko dwa razy wychodził z klatki pokonany – jego jedynym oprawcą był Jon Jones, choć oficjalnie ich rewanż uznany jest za no-contest z powodu wpadki dopingowej Bonesa.
Daniel nigdy nie ukrywał, że marzy o kolejnej walce, ale na tym etapie swojej kariery nie zamierza już zaprzątać sobie głowy Jonesem.
Nie mam jakiegoś idealnego scenariusza na zakończenie (kariery). Jeśli bowiem zacząłbym myśleć, że: „Byłoby świetnie pokonać Gustafssona w lipcu, a potem Jonesa w grudniu”, to już będę się skupiał na nich. A już nie chodzi o nich. Chodzi o mnie. To moja historia.
– powiedział.
Nie dbam o to, z kim przyjdzie mi walczyć w tych ostatnich 14 miesiącach. Będzie ten, kto na to zasłuży. Moje dziedzictwa, moja kariera nie zależą od tego, aby pokonać teraz Gustafssona jeszcze wyraźniej czy w końcu pokonać Jonesa. To już nie ma dla mnie znaczenia. Chodzi o mnie i to, co robię. Jestem zadowolony ze swojej kariery i będzie tak bez względu na to, czy pokonam Jonesa lub Gustafssona – albo czy już nigdy się z nimi nie zmierzę. Jestem ze wszystkim pogodzony.
*****