Damian Grabowski w UFC – kto na debiut?
Z kim w swojej debiutanckiej walce w UFC może zmierzyć się czołowy polski ciężki, Damian Grabowski?
Damian Grabowski podpisał kontrakt z największą na świecie organizacją, UFC. Korzystając z okazji, powrócę do cyklu, w którym staram się przewidzieć kolejnych rywali dla Polaków walczących w oktagonie – cyklu, którego największym sukcesem, że pozwolę sobie przypomnieć, było nie tylko wytypowanie Magnusa Cedenblada jako drugiego rywala dla Krzysztofa Jotko spośród 55 kandydatów, ale też położenie fundamentów pod ten pojedynek.
Kończąc autopromocję, przejdźmy do konkretów. Z kim w swoim debiucie w kategorii ciężkiej może skrzyżować rękawice Damian Grabowski?
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, musimy przyjąć kilka założeń. Pierwsze z nich jest następujące – Polski Pitbull po raz pierwszy przekroczy progi oktagonu jeszcze w tym roku, najpóźniej w styczniu 2016. Myślę, że w przeciwnym wypadku – gdyby jeszcze żadne rozmowy o potencjalnej gali czy potencjalnych rywalach się nie odbywały – angaż Grabowskiego nie byłby tak szybko ogłoszony. Poza tym Polak nie walczył od prawie 12 miesięcy i nie sądzę, aby chciał czekać jeszcze pół roku na swój debiut.
A zatem, przyjmując, że wejdzie on do oktagonu w ciągu trzech, czterech miesięcy, pójdźmy dalej.
Zawodnicy z zaplanowanymi walkami
W kategorii ciężkiej obecnie zakontraktowanych jest 37 zawodników, a zatem teoretycznie Damian ma 36 potencjalnych rywali, z którymi może po raz pierwszy wejść w oktagonowe tany.
W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się wszystkim zestawieniom w wadze ciężkiej, które już zostały ogłoszone (chronologicznie):
Roy Nelson vs Josh Barnett – UFC Fight Night 75, 26 września
Shawn Jordan vs Ruslan Magomedov – UFC 192, 3 października
Derrick Lewis vs Viktor Pesta – UFC 192, 3 października
Stipe Miocic vs Ben Rothwell – UFC Fight Night 76, 24 października
Antonio Silva vs Mark Hunt – UFC 193, 14 listopada
Stefan Struve vs Jared Rosholt – UFC 193, 14 listopada
Mirko Filipovic vs Anthony Hamilton – UFC Fight Night 79, 28 listopada
Gabriel Gonzaga vs Konstantin Erokhin – TUF 22 Finale, 11 grudnia
Junior dos Santos vs Alistair Overeem – UFC on FOX 17, 19 grudnia
Luiz Henrique vs Francis Zavier Nhannou – UFC on FOX 17, 19 grudnia
Fabricio Werdum vs Cain Velasquez – bliżej nieokreślona data.
A zatem aż jedenaście zestawień! Oczywiście, może się wydarzyć tak, że któryś z zawodników walczących niebawem, na przykład na gali UFC 192, wyjdzie z pojedynku bez szwanku i będzie gotowy do szybkiego powrotu, właśnie np. z Grabowskim, ale… zostawmy to, szanse na taki scenariusz są niewielkie i nie ma sensu tego dalej roztrząsać.
Pro forma odnotujmy też, iż któryś z wyżej wymienionych zawodników może nabawić się kontuzji, robiąc miejsce dla Polaka, ale tego również nie sposób przewidzieć, więc nie drążymy tego tematu dalej.
Tym samym z 36 potencjalnych rywali Damian Grabowskiego odrzucamy 22 i zostaje nam 14 kandydatur.
Zawodnicy wykluczeni przez inne okoliczności
Oto rzeczona czternastka: Frank Mir, Andrei Arlovski, Matt Mitrione, Travis Browne, Brendan Schaub, Soa Palelei, Todd Duffee, Walt Harris, Aleksiej Olejnik, Timothy Johnson, Shamil Abdurakhimov, Chris De La Rocha, Daniel Omielańczuk, Bilyal Makhov.
Jako, że na obecnym etapie pozostało nam już tylko 14 fighterów, darujemy sobie dalsze podziały (ranking, po zwycięstwie, porażce) i przyjrzymy się szybko każdemu z nich – w pierwszej kolejności eliminując tych, którzy tylko jakimś cudem mogliby powitać Grabowskiego w oktagonie.
A zatem…
Brendan Schaub niedawno twierdził, że nie wie, czy wróci, a jeśli tak, to raczej na ostatnią pożegnalna walkę, i to raczej w kategorii półciężkiej niż ciężkiej, więc… Adios.
Rosyjski zapaśnik Bilyal Makhov zadebiutuje w UFC najprawdopodobniej dopiero po Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku, więc również się z nim żegnamy.
Zostało nam 12 chłopa. Pozbądźmy się jeszcze dwóch, żeby mieć czołową dziesiątkę.
Daniel Omielańczuk. Daniel Omielańczuk? Konfrontowanie dwóch Polaków nie miałoby większego sensu. Oczywiście, jakiegoś można się doszukać, bo jeśliby zestawić ich razem, to matchmaker UFC Joe Silva ma przynajmniej pewność, że Polak wygra (co ma pewne zalety), ale… Zostawmy to!
Wyeliminujmy jeszcze jednego…
Andrei Arlovski! Białorusin jest o krok od walki o pas mistrzowski, więc zestawienie go z debiutantem nie miałoby na tym etapie najmniejszego sensu – ani sportowego, ani marketingowego.
Tym samym zostało nam 10 potencjalnych rywali dla Damiana Grabowskiego.
Czołowa dziesiątka!
Oto rzeczona dziesiątka: Frank Mir, Matt Mitrione, Travis Browne, Soa Palelei, Todd Duffee, Walt Harris, Aleksiej Olejnik, Timothy Johnson, Shamil Abdurakhimov, Chris De La Rocha.
Teraz robi się już naprawdę ciasno! Ale, spokojna głowa, damy radę jeszcze kilku odstrzelić, mając do tego solidne podstawy.
Na pierwszy ogień pójdzie Aleksiej Olejnik. Ukrainiec boryka się z bardzo poważną kontuzją kolana i przeszedł kilka dni temu kolejną (pierwsza była nieudana) operację – nie ma szans, aby powrócił w ciągu 3-4 miesięcy. Żegnamy go, życząc szybkiego powrotu do zdrowia.
Frank Mir kiedyś – po serii kilku porażek – opowiadał, że największym koszmarem byłaby dla niego walka z jakimś zupełnie nieznanym rywalem na jakiejś karcie wstępnej. Amerykanin niedawno powrócił po rocznej przerwie, demolując Antonio Silvę i Todda Duffeego, ostatnio ulegając po bardzo wyrównanej walce Andreiowi Arlovskiemu. Abstrahując od tego, że jeszcze przed walką z Białorusinem chciał zrobić sobie przerwę – co stanowi kolejny argument przemawiający za tym, że nie powita Polaka w UFC – to czy sądzicie, że Joe Silva za wszystko, co Mir uczynił dla organizacji, dałby mu takiego właśnie nieznanego zawodnika, jakim w ogólnym rozrachunku dzisiaj jest jeszcze Grabowski? Na odbudowanie? Urzeczywistniając największy koszmar Mira? Nie sądzę.
Walter Harris stoczył dotychczas trzy pojedynki pod banderą UFC – przegrał wszystkie. Po dwóch pierwszych został zwolniony, potem wygrał z DJ-em Lindermanem na gali Titan i ponownie trafił do UFC, zastępując naszego Daniela Omielańczuka w starciu z Soą Paleleiem – i znów przegrał. Nie zwolniono go tylko dlatego, że wziął tę walkę w zastępstwie, co nie zmienia faktu, że znajduje się na samym dnie kategorii ciężkiej, a pod nim nawet stukania nie słychać. Czy Joe Silva zestawiłby go teraz z Danielem Grabowskim? Co stałoby się, gdyby Polak przegrał? Zająłby pozycję outsidera dywizji. A gdyby wygrał? Nic by to nie zmieniło. Harris dostanie najprawdopodobniej kogoś po porażce (porażkach) w pojedynku, którego stawką będzie utrzymanie się w UFC. Tym kimś nie będzie Damian.
Pójdźmy dalej. W pozostałej siódemce mamy dwóch zawodników z czołowej dziesiątki.
Travis Browne notowany jest aktualnie na piątym miejscu w kategorii ciężkiej. Jego ewentualne pokonanie katapultowałoby Grabowskiego niemal od razu w pobliże rozgrywki o pas mistrzowski. Hapa został ostatnio przywrócony do łask UFC po problemach osobistych (przemoc domowa) i jest gotowy do powrotu – dla niego jednak na ten moment pojedynek z Polakiem stanowiłby ogromny marketingowy krok w tył. Sądzę, że raczej dostanie innego rywala z czołowej piętnastki, a nie debiutanta. Odpada.
Chris de la Rocha został ściągnięty do UFC w trybie awaryjnym dla Daniela Omielańczuka, któremu przed galą w Szkocji wypadł rywal (Konstantin Erokhin). Polak był wówczas po dwóch porażkach. Czy Grabowski w swoim debiucie może otrzymać rywala, który stoczył dotychczas jeden pojedynek pod banderą UFC, przegrywając go z zawodnikiem będącym po dwóch porażkach, a na koncie ma obecnie ledwie 5 walk (rekord 4-1). Oczywiście, że może! Co Polskiemu Pitbullowi dałoby zwycięstwo nad de la Rochą? Nic. A zatem będący w totalnych nizinach dywizji Amerykanin odpada, a jego rywalem powinien być teraz raczej wspomniany wcześniej Walter Harris.
Odrzuciliśmy pięciu kolejnych kandydatów i na tym etapie pozostało nam już tylko czołowa piątka!
TOP 5!
Oto pięciu szczęśliwców: Matt Mitrione, Soa Palelei, Todd Duffee, Timothy Johnson, Shamil Abdurakhimov.
Nie ukrywam, że teraz robi się już naprawdę ciasno, bo każdy z wyżej wymienionych zawodników nadawałby się na rywala dla Damiana Grabowskiego.
Aby spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, „kto dla Graby?”, spróbujmy prześledzić, z kim ostatnio w wadze ciężkiej mierzyli się debiutanci.
Czego się dowiadujemy?
Shamil Abdurahimov debiutował przeciwko Timothy’emu Johnsonowi, dla którego… również był to debiut w UFC. Ruslan Magomedov debiutował przeciwko Viktorowi Peście, który wówczas oczywiście także był debiutantem. Nasz Daniel Omielańczuk również zaliczał pierwszy występ przeciwko innemu debiutantowi – Nandorowi Guelmino. Przeciwko sobie jako debiutanci walczyli też Aleksiej Olejnik oraz Anthony Hamilton.
Spójrzmy zatem w przyszłość, na już zaplanowane walki. I co? Kolejni debiutanci naprzeciwko siebie: Luiz Henrique vs Francis Zavier Nhannou.
Niewiele nam to zatem daje, bo cała piątka zawodników, która nam pozostała jako potencjalni rywale dla Grabowskiego, debiuty ma już za sobą.
Drobnym odstępstwem od reguły był natomiast Konstantin Erokhin, który w debiucie zmierzył się z Viktorem Pestą – a ten miał już wówczas na koncie jedną porażkę w oktagonie.
Generalna konkluzja zatem jest taka, że zawodnicy wagi ciężkiej, którzy nie nazywają się Alistair Overeem, na ogół dostają na początku debiutantów lub rywali z niewielką liczbą walk pod banderą UFC.
Mając to na uwadze, przyjrzyjmy się jeszcze raz naszej piątce: Matt Mitrione, Soa Palelei, Todd Duffee, Timothy Johnson, Shamil Abdurakhimov. Jak możemy ich podzielić pod względem rozpoznawalności?
Otóż w najbardziej rozpoznawalnej grupie znajdą się Matt Mitrione (jedyny fighter z TOP 15), Todd Duffee i Soa Palelei. W grupie zawodników, którzy komuś gdzieś obili się o uszy, znajdzie się Timothy Johnson, bo ma już dwa występy w oktagonie, a do tego ma charakterystyczny wygląd. Nadal kompletnie nieznanym zawodnikiem pozostaje natomiast Shamil Abdurakhimov, który walczył tylko raz, przegrał i nikomu w pamięć nie zapadł.
Kim natomiast jest dla UFC i Joe Silvy Damian Grabowski? Czy jest zawodnikiem, któremu pokonanie Shamila Abdurakhimova może coś dawać? Z jednej strony przykład Konstantina Erokhina, który przed walką w UFC cieszył się pewną estymą wśród ekspertów większych i mniejszych – do której to grupy bez wątpienia zalicza się matchmaker UFC – a mimo to na debiut dostał znajdującego się po porażce w oktagonie Viktora Pestę, nad którym zwycięstwo teoretycznie niewiele mu dawało. Można zatem pójść podobnym tropem w przypadku Grabowskiego – dysponuje rekordem 20-2, ma na rozkładzie kilku weteranów, więc możemy przyjąć, że cieszy się już jakimś uznaniem – być może dostanie Abdurakhimova na tej samej zasadzie, na jakiej Erokhinowi sprezentowano Pestę, ale… Myślę, że jednak Polaka cenią odrobinę wyżej, wobec czego nie będzie w debiucie walczył z rywalem, pod którym są tylko Chris de la Rocha i Walter Harris. Abdurakhimov odpada – oczywiście z zastrzeżeniem, że jak najbardziej może być tym, który powita Polaka w oktagonie i taki wybór w ogóle mnie nie zdziwi.
Teraz pozostaje nam już tylko czterech zawodników: Matt Mitrione, Todd Duffee, Soa Palelei oraz Timothy Johnson.
Sytuacja Matta Mitrione jest mocno skomplikowana, bo jak wieść gminna niesie, jest to jego ostatnia walka w kontrakcie z UFC, a sam zawodnik chętnie wysłuchałby ofert od innych organizacji. Matt od dawna zabiegał też na Twitterze o pojedynek z Travisem Brownem – całkiem logiczny ze sportowego punktu widzenia, choć nieco zagmatwany z punku widzenia UFC, jeśli wziąć pod uwagę, że Matt po ewentualnym ubiciu Browne’a mógłby przejść do innej organizacji. Pomimo tego jeśli przyjrzymy się sprawie bliżej, to kilka dni temu…
Nah, no training. I'm out here living the dream. Met with @lorenzofertitta for contract talks & GOT A BIG FIGHT!! https://t.co/hs9XyJXcdt
— Matt Mitrione (@mattmitrione) September 17, 2015
Co potem jeszcze potwierdził:
Ha, I appreciate it but I'm dry. I've got a fight scheduled! https://t.co/zzXnufqQuf
— Matt Mitrione (@mattmitrione) September 18, 2015
A zatem BIG FIGHT? Czy Meathead napisałby tak, gdyby chodziło o Damiana Grabowskiego? Nie żartujmy! Jeśli celujesz w gościa z piątego miejsca w rankingu (Travis Browne), a dostajesz niezbyt znanego debiutanta, to nie piszesz o BIG FIGHT, prawda? Mitrione odpada.
Pozostało nam już tylko 3 kandydatów do walki z Damianem.
Trzech Wspaniałych!
Todd Duffee, Soa Palelei i Timothy Johnson. Czy muszę dodawać, że każdy z nich nadaje się bardzo dobrze na rywala dla Polskiego Pitbulla?
No, ale jeśli trzeba, to trzeba…
Odstrzeliwujemy… Todda Duffeego! Amerykanin przegrał ostatnio z Frankiem Mirem, wcześniej szybko rozbijając Philipe De Friesa i Anthony’ego Hamiltona. Wydaje się, że jest zdrowy i gotowy do walki, ale nie sądzę, aby po porażce z legendarnym, co by nie mówić, Mirem dostał walkę przeciwko debiutującemu i nieznanemu szerzej rywalowi z drugiego końca świata. Adios!
A więc Palelei czy Johnson?
Obaj zawodnicy wydają się zdrowi. Przegrywali ostatnio – Soa Palelei z Antonio Silvą, a Timothy Johnson z Jaredem Rosholtem – ale wychodzili z tych walk bez większych obrażeń. Obaj są w treningu.
Johnson ma 30 lat, Palelei 37. Australijczyk w swoich walkach po powrocie do UFC mierzył się z Nikitą Krylovem (debiutował), Patem Barrym (wówczas rekord 5-6), Ruanem Pottsem (debiutował), Jaredem Rosholtem (2-0), Waltem Harrisem (0-2), który zastąpił Daniela Omielańczuka (1-1) oraz Antonio Silvą (2-4-1). Z kolei Timothy Johnson walczył z Shamilem Abdurakhimovem (debiut) oraz Jaredem Rosholtem (4-1).
Te informacje mogą sugerować, że to Palelei jest bardziej prawdopodobnym rywalem, ponieważ walczył już z dwoma debiutantami, podczas gdy Johnson już w drugiej walce w UFC został rzucony mocnemu Rosholtowi. Intuicja podpowiada mi, że szefostwu UFC byłoby na rękę, gdyby wówczas znacznie efektowniejszy Johnson (wszystko w karierze wygrywał przed czasem) ubił nudnego Rosholta. Prowadzi mnie to do wniosku, że UFC ma jeszcze jakieś nadzieje związane z Amerykaninem, który, jak wspominałem, może się też pochwalić charakterystycznym wyglądem.
Sprawa z Soą Paleleiem ma się nieco inaczej. Nie dość, że ma już 37 lat, to porażki Jaredem Rosholtem i szczególnie będącym cieniem samego siebie Antoni Silvą sugerują, że pewnego poziomu już nie przeskoczy.
Zatrudnienie Grabowskiego wskazuje natomiast na to, że jakieś – większe bądź mniejsze – nadzieje Joe Silva z Polakiem wiąże, a więc… nie zestawiasz ze sobą raczej dwóch zawodników, wobec których masz pewne oczekiwania. Po co już teraz grzebać Grabowskiego lub Johnsona (porażka dla jednego bądź drugiego tym właśnie by była).
Wobec powyższego stawiam na to, że to jednak Soa Palelei powita w oktagonie Damiana Grabowskiego. Pokonanie Hulka dałoby naszemu zawodnikowi od razu awans na przedpole czołowej piętnastki z perspektywą wdarcia się do niej po kolejnej wiktorii. Natomiast jeśli to Palelei wyszedłby z takiego pojedynku obronną ręką, to… cóż, prędzej czy później UFC z powrotem zawita do Australii, a tam Soa nadałby się idealnie. Również Polakowi ewentualna porażka z Paleleiem wstydu nie przyniesie.
Oto zatem ostateczna kolejność, którą pozwalam sobie przedstawić.
1. Soa Palelei
2. Timothy Johnson
3. Todd Duffee
4. Matt Mitrione
5. Shamil Abdurakhimov
A jak Wy to widzicie?