Dagestański Orzeł z kolejnym łupem – cztery wnioski po UFC 242
W sobotę w Abu Zabi odbyła się gala UFC 242, którą uświetniło starcie na szczycie wagi lekkiej pomiędzy Khabibem Nurmagomedovem i Dustinem Poirierem.
Tylko jeden zawodnik może zatrzymać Khabiba – ale nigdy tego nie zrobi
Nikt wcześniej nie sprawił w oktagonie tak wielu – konkretnie: dwóch – problemów Khabibowi Nurmagomedovowi, jak Dustin Poirier w walce wieczoru gali UFC 242 w Abu Zabi.
O ile od soczystego prawego po zmianie pozycji w drugiej rundzie, którym zachwiał na moment salwującym się chaotyczną ucieczką Dagestańczykiem, do skończenia walki przez nokaut droga była jeszcze daleka, to gdy w trzeciej odsłonie w akcie desperacji złapał go w ciasną gilotyną, świat MMA zatrząsł się w posadach. Na krótko jednak, bo szybko wszystko wróciło do normy = Dagestański Orzeł uwolnił się, poddając umordowanego i prawdopodobnie na tym etapie walki nieszczególnie wierzącego już w zwycięstwo Poiriera duszeniem zza pleców.
Z której jednak strony by nie spojrzeć, nikt wcześniej nie był tak bliski zadania Dagestańczykowi pierwszej w karierze porażki. Jednocześnie jednak nie znaczy to, że walka była wyrównana – nie była.
Zobacz także: Khabib Nurmagomedov i Dana White wesprą działalność charytatywną Dustina Poiriera
W nielicznych fragmentach stójkowych Amerykanin nie potrafił odnaleźć rytmu, w wywiadach po gali potwierdzając, że stójka Dagestańskiego Orła jest dziwaczna i skuteczna. Podobnie, przypominam, wyrażał się o nim swego czasu Al Iaquinta. To samo mógłby powiedzieć pewnie Conor McGregor, ale temu nie pozwoliła na to duma, choć jako jedyny z tej trójki zaliczył w potyczce z Dagestańczykiem deski.
Poirier nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na zapasy i parter Nurmagomedova, co nikogo szczególnie oczywiście nie zdziwiło. Podejmowanie ryzyka w walce na chwyty z Khabibem – a tak podchodził do walki Amerykanin, zapowiadając liczne kotły, niepogodzenie się z niedogodną pozycją i próby poddań – nigdy nie popłaca. O ile Irlandczyk w starciu z Dagestańczykiem skupiał się na dole na tym, aby utrzymać niedogodną pozycję – czyli nie oddać gorszej – to Amerykanin wił się jak zły, aby poprawić swoją pozycję – a kończył w znacznie gorszej.
To samo czeka Tony’ego Fergusona, jeśli dojdzie do jego walki z Khabibem Nurmagomedovem i trafi ona do parteru. O tym zresztą, że solidni zapaśnicy nie dadzą się nabrać na jego szalone freestyle jiu-jitsu El Cucuy przekonał się już w starciach z Dannym Castillo, który przed laty skontrolował go z góry, oraz Kevinem Lee, który porozbijał go w pierwszej rundzie. Khabib Nurmagomedov to grappler o dwie klasy lepszy – pod każdym względem! – od tej dwójki, więc…
Ciekawym zestawieniem dla Dagestańskiego Orła byłby na pewno Justin Gaethje, który posiada mocne zapasy i morderczą stójkę, ale gdyby Amerykanin nie skończył mistrza w pierwszej czy drugiej rundzie – jednocześnie broniąc się udanie przed jego zapędami zapaśniczymi – nie wróżyłbym mu większych sukcesów.
Najtrudniejszym rywalem dla Khabiba Nurmagomedova byłby oczywiście ten, który zna go zdecydowanie najlepiej z całej kategorii lekkiej UFC – czyli Islam Makhachev. Jako jednak, że do walki tej nigdy nie dojdzie, zostawmy temat. Miejmy po prostu nadzieję, że Tony Ferguson dostanie szansę, na którą zapracował jak nikt inny.
Last but not least – atmosfera pełna szacunku przed, w trakcie i po walce Khabiba z Dustinem budzi nadzieję, że w ten sposób też da się sprzedawać walki. Niby wszyscy zachłysnęli się w ostatnich latach medialnymi wybrykami Conora McGregora, takie podejście uznając za najskuteczniejsze, ale nie zapominajmy, że lata temu cały świat z zapartym tchem oglądał walki Georgesa Saint-Pierre’a. Nie wszystko stracone!
Felder wygrywa kontrowersyjną (?) decyzją z Barbozą
Gdy wszystkie trzy rundy są bardzo wyrównane, punktacja 30-27 oraz 27-30 nie powinna nikogo szczególnie dziwić. Wszak każdą rundę punktujemy osobno.
Ta zasada nie działa jednak w przypadku rewanżowego starcia Edsona Barbozy z Paulem Felderem. Trzecia runda tego starcia powinna bowiem bezwzględnie pójść na konto Amerykanina – czyli wyrównana nie była. A tym samym 30-27 i 27-30 – a tak punktowała walkę dwójka sędziów – stoi w sprzeczności z elementarną przyzwoitością.
Osobiście punktowałem ten pojedynek dla Paula Feldera, oceniając na żywo, że w drugiej rundzie zrobił jednak minimalnie więcej. O ile zatem jego zwycięstwo skandalicznym nazwać trudno, to już punktację 30-27 i 27-30 przy jednej wyraźnie wygranej przez Amerykanina rundzie jak najbardziej można.
Drużyna Brazylijczyka złoży zresztą protest na decyzję sędziów, która zapewniła wiktorię Irlandzkiemu Smokowi – ostatni sędzia punktował dla niego 29-28 – ale dobrze wiemy, że jego szanse powodzenia są bliskie zeru.
Jeśli zaś chodzi o sam przebieg pojedynku, trzeba oddać Amerykaninowi, że odrobił pracę domową z pierwszej walki. Tym razem był znacznie agresywniejszy, zostawiał Barbozie znacznie mniej miejsca, dopadał go w klinczu.
Jednocześnie przyznam szczerze, że delikatnie uniosłem brew, gdy po walce rzucił wyzwanie czołowej piątce, twierdząc, że w przeciwnym razie skupi się na roli komentatora. Niby właśnie Top 5 powinien wyzwać, pokonując rywala sklasyfikowanego na 7. pozycji, ale 35-letni Paul Felder i walka z elitą wagi lekkiej? Nie do końca mi to gra i koliduje.
Curtis Blaydes nabiera rozpędu
Curtis Blaydes był co prawda największym bukmacherskim faworytem gali, więc jego psim obowiązkiem było pokonanie Shamila Abdurakhimova, ale… Ogląda się go naprawdę przyjemnie.
Niby wiadomo, co będzie robił w oktagonie, ale w swoich poczynaniach jest tak skuteczny, że trzeba wiele złej woli albo kompletnej grapplerskiej ignorancji, aby nie pokiwać z uznaniem głową, gdy turbuje kolejnych przeciwników, chwilami niemal ich upokarzając. Jak za starych dobrych lat ojciec przekładający syna przez kolano i lejący go po tyłku. „Dialog? Jak dorośniesz.”
Warto zaznaczyć też, że mając 28 lat na karku, Razor jest trzecim najmłodszym zawodnikiem w czołowej piętnastce wagi ciężkiej – po 26-letnim Taiu Tuivasie i 27-letnim Augusto Sakaim, którzy nie rokują oczywiście tak dobrze jak Amerykanin. W kategorii ciężkiej – nafaszerowanej zawodnikami powoli sposobiącymi się do emerytury lub mającymi już lata świetności dawno za sobą – czas gra na korzyść Curtisa Blaydesa.
Carlos Diego Ferreira pokazuje miejsce w szeregu Mairbekowi Taisumovowi
Carlos Diego Ferreira to jeden z nielicznych zawodników, który powróciwszy do akcji na początku 2018 roku po zawieszeniu dopingowym, prezentuje się znacznie lepiej niż wcześniej. W Abu Zabi odniósł już piąte z rzędu zwycięstwo, pukając do czołowej piętnastki kategorii lekkiej.
Nie ukrywam, że pomimo iż minimalnie faworyzowałem Mairbeka Taisumova, zawsze podchodziłem z pewnym dystansem do jego oktagonowego potencjału. Ot, Edson Barboza dla ubogich. Szybki i dynamiczny, ale do szpiku kości przewidywalny.
Kurs bukmacherski tak wyraźnie faworyzujący go w konfrontacji z agresywnym i przyzwoicie poukładanym boksersko Diego Ferreirą, który posiada też przecież rewelacyjny parter, był oderwany od rzeczywistości, o czym zresztą wspominałem przed galą.
Taisumov wraca więc, gdzie jego miejsce, czyli w okolice przedsionka Top 15, podczas gdy Carlos Diego Ferreira – grappler przebranżowiony na agresywnego boksera – potwierdza, że jego świetna ostatnimi czasy forma nie jest przypadkiem. Byle tylko nie uwierzył, że pokona w stójce każdego rywala…
Jednym zdaniem
- Islam Makhachv zrobił, co zrobić powinien – przeważał w stójce, w ostatniej rundzie udowadniając, że mocne zapasy górują nad światowej klasy jiu-jitsu
- Lerone Murphy zaprezentował się bardzo dobrze – błyskotliwa stójka, charakter, kondycja – będą z niego ludzie
- Don Madge podszedł do walki taktycznie, ale jego indolencja zapaśnicza w starciu z młodziutkim kickbokserem rodzi kilka pytań
- Ottman Azaiter cepownikiem jest i basta – pierwszy lepiej poukładany technicznie stójkowicz i cały zgiełk medialny pójdzie z dymem
*****
Czyli na Khabiba nie ma żadnej nadziei , prócz jakiegoś farta. Styl tak skuteczny , że nie do przejścia ale patrzeć mi na to ciężko.
Właśnie bardzo fajnie się na to patrzy, bo Khabib w parterze jest bardzo aktywny – to nie jest żadne zamulanie w stylu Covingtona czy Usmana, tylko ciągła zamiana pozycji, przechodzenie gardy, gnp, szukanie poddań. Daj boże, żeby każdy grappler/zapaśnik tak walczył na glebie.
Zgadzam się. Pomimo iż człowiek zakochany w stójce, to magię parterową Khabiba ogląda się wybornie.
Uważam, że Tony będzie najgroźniejszy, jeśli utrzyma walkę na nogach, ale o to nie będzie łatwo.
Walka z Lee rozwiewa mi nadzieję. Magię parterową szanuję i doceniam ale jego styl to 90% walki parterowej w pozycji dwóch kopulujących psów. Dla mnie rozpacz.
Mnie on bardziej przypomina jakieś węża zaciskającego się na ciele ofiary, no ale co kto lubi. :P