„Czuję się g*wnianie” – Jan Błachowicz zabrał głos po UFC 267, ma już na oku termin powrotu
Nie musiał, ale Jan Błachowicz pojawił się na konferencji prasowej po gali UFC 267 w Abu Zabi.
Nie schował głowy w piasek były już mistrz kategorii półciężkiej UFC Jan Błachowicz po utracie tronu w starciu wieńczącym galę UFC 267 w Abu Zabi.
Cieszyński Książę zmuszony był uznać wyższość świetnie dysponowanego Glovera Teixeiry, poddając walkę w drugiej rundzie z powodu duszenia zza pleców.
Po gali Polak zawitał na konferencję prasową, odpowiadając na pytania dziennikarzy.
– Wydaje mi się, że formę zostawiłem w pokoju hotelowym – powiedział. – Nie wiem. Dzisiaj nie byłem mistrzem. On nim był. Jest nim.
Cieszynianin stwierdził, że nie zna przyczyn fatalnego występu. Potrzebuje nieco czasu, aby wszystko poukładać sobie w głowie i przemyśleć.
– Na pewno jednak coś było nie tak – zapewnił. – Nie byłem sobą. Ale nie chcę się tłumaczyć. Zlał mnie. Wszyscy to widzieliście. Jest, jak jest.
Błachowicz zaprzeczył, jakoby jakieś kontuzji na skutek obalenia w wykonaniu Teixeiry z pierwszej odsłony walki.
– W pierwszej rundzie mnie przewrócił – powiedział. – Nie czułem się jednak źle w tej pozycji. Na zasadzie, że w porządku, ta runda jest dla niego, a w kolejnej zabieram się do roboty. Ale nie pozwolił mi. Obalił mnie ponownie i poddał.
– Co więcej mogę powiedzieć? Czuję się gównianie i tyle.
Zapytany o lewy sierpowy, którym zachwiał nim w drugiej odsłonie Brazylijczyk, Polak zaprzeczył, jakoby znalazł się w jakichś większych tarapatach.
– To był mocny cios, ale czułem się dobrze – powiedział. – Ale to był dobre uderzenie.
Cieszyński Książę utrzymał się na mistrzowskim tronie przez 13 miesięcy. Zdobył go, nokautując we wrześniu zeszłego roku Dominicka Reyesa, by w marcu obronić go przed zakusami Israela Adesanyi, któremu zadał pierwszą w karierze porażkę.
Po utracie tytułu Polak nie pozostawił najmniejszych wątpliwości, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w UFC. Co ciekawe, użył dokładnie tych samych słów, jakimi w drodze do gali potraktował podskubującego go Coreya Andersona…
– To nie koniec – zagwarantował Jan. – Nie jestem mięczakiem. Nigdzie indziej się nie wybieram. Na pewno wrócę.
– Muszę odpocząć, trochę to przemyśleć. Na pewno jednak wrócę. Nie jestem mięczakiem i tchórzem. Nie ucieknę. Zobaczycie mnie jeszcze w oktagonie ponownie.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
W drodze do walki między Błachowiczem i Teixeirą utrzymywała się przyjacielska atmosfera. Podobnie było też, gdy opadł już bitewny kurz.
– Powiedziałem mu, żeby zapamiętał te chwile na całe życie, żeby się nimi cieszył jak ja rok temu – zdradził Polak. – Pogratulowałem mu.
– Przegrałem z nim, a jest starszy trzy lata ode mnie – kontynuował. – Mam więc nadal czas, żeby odzyskać ten pas. I to chcę zrobić w przyszłości.
Cieszynianin zapowiedział, że do oktagonu chciałby powrócić w marcu. Nie miałby nic przeciwko rewanżowi z Teixeirą, ale zdaje sobie doskonale sprawę, że póki co jest to nierealne.
– Teraz nie mam szans na rewanż – przyznał. – Teraz muszę udowodnić, że… Muszę wrócić i wygrać kilka walk.
Cała konferencja prasowa poniżej.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Zaskakujący jest dla mnie jednak styl tej porażki. Trochę to wyglądało tak, jakby mentalnie Janek się załamał i brakło woli walki. To poddanie bardzo szybko Gloverowi przyszło.
Walka walce nierówna, ale taki Smith, dosłownie wypluł zęby i padł dopiero w 5 rundzie. Krylov dociągnął 3-rundową walkę do splita. To nie są jacyś wybitni zawodnicy. Mogliśmy oczekiwać nieco więcej od mistrza…
Z perspektywy kanapowego fachowca, to wydaje mi się, że przygotowania Janka szły w tym kierunku, aby nie unikał za wszelką cenę parteru. Chyba zakładano, że jest w stanie trochę tam powalczyć i nie da sobie zrobić za dużej krzywdy. Natomiast pierwsza runda spędzona pod Gloverem, chyba dała Jankowi do myślenia, że jednak jest licho w tej płaszczyźnie i może stąd to podłamanie psychiczne.
Oceniając po R1, to mam raczej wrażenie, że taktyka na parter była taka: przetrwać za wszelką cenę, nic sobie nie dać zrobić, postawić na ultra-defensywę, dopadniemy go w stójce w następnej rundzie.
Bardzo możliwe. Tylko wydaje się, że pierwsza runda zweryfikowała te założenia. Widocznie Janek stracił tam wiele sił.
Tu nie chodzi o to, że przeciwnik nie był w zasięgu Janka, bo z całym szacunkiem do Glovera to totalnie był.
Może po prostu to nie był Janka dzień i tyle. Podobno czasem tak jest, że do walki wszystko „gra i buczy”, a potem wchodzisz do klatki/ringu jest spina i pozamiatane.
Co do zakończenia to rzeczywiście przyszło Gloverowi zbyt łatwo. Nie chodzi mi nawet o samo poddanie, bo duszenie było ciasne, a Brazylijczyk takich sytuacji nie marnuje. Jednakże samo obalenie, potem oddanie dosiadu, następnie pleców… no słabo to wyglądało.
MMA to bezlitosny sport. Raz jesteś na szczycie, a za chwilę…
Tak czy siak wieczny szacunek dla Janka. Jest to prawdziwy mistrz i legenda.