„Czegoś się obawiał” – Francis Ngannou zdradza, co zaskoczyło go w występie Jona Jonesa na UFC 285
Były mistrz wagi ciężkiej UFC Francis Ngannou podsumował zwycięstwo Jona Jonesa z Cirylem Gane na UFC 285, wyjaśniając, dlaczego występ ten Amerykanina nie odpowiedział na wszystkie pytania dotyczące jego formy w 265 funtach.
Pierwotnie to Francis Ngannou miał przywitać Jona Jonesa w kategorii ciężkiej UFC. Kameruńczyk nie doszedł jednak do porozumienia z Daną Whitem i spółką, rozstając się z organizacją. W rezultacie w walce wieczoru sobotniej gali, na szali której znalazł się opuszczony przez Predatora tron wagi ciężkiej, z Bonesem skonfrontował się Ciryl Gane.
Walki tej Francuz miło wspominał jednak nie będzie. Jon Jones poddał go bowiem w ledwie 124 sekundy, rozsiadając się na mistrzowskim tronie 265 funtów.
Jak pojedynek ten ocenia Francis Ngannou?
– Wiedziałem, że jeśli Jon Jones będzie w dobrej formie mentalnej – nie tak jak w ostatnich dwóch walkach – wygra to starcie – powiedział Kameruńczyk w najnowszym nagraniu, jakie zostało opublikowane na jego YT. – Nie spodziewałem się jednak, że to będzie taka krótka walka. Wydaje mi się, że mogła być dłuższa.
– Byłem jednak zaskoczony. Byłem zaskoczony zakończeniem. Nawet widząc reakcję Ciryla, uważam, że sam był też zaskoczony, bo nawet się nie bronił. Nie spodziewał się, że z takiej pozycji może zostać poddany.
Dla powracającego po 3-letnim rozbracie z oktagonem Jonesa sobotnie starcie było pierwszym w kategorii ciężkiej. Kameruńczyk nie ma jednak wątpliwości – występem tym, pomimo iż był dominujący, Bones nie odpowiedział na wszystkie pytania.
– To była imponująca walka w wykonaniu Jonesa – ocenił. – Nie było to jakoś szczególnie zaskakujące, bo wiedziałem, że skoro ja mogłem porobić Ciryla zapaśniczo, to z Jonem będzie jeszcze gorzej. Czekałby go ciężki wieczór, gdyby Jon przyszpilił go na dole.
– Zauważyłem jednak jedną rzecz – Jon się spieszył. Jon nie chciał dać mu miejsca, bo moim zdaniem czegoś się obawiał. Może w pewnym momencie byłby już wycieńczony i nie byłby w stanie go złapać. Dlatego od pierwszej minuty ganiał go i próbował go złapać.
– Wyszło oczywiście całkiem nieźle, ale to sugeruje, że nie był zbyt pewny siebie. Był tam widoczny pośpiech, co wyszło dla niego dobrze.
Po gali UFC 285 obaj zawodnicy – Ngannou i Jones – wymienili się medialnymi uprzejmościami. Nic nie wskazuje natomiast na to, aby kiedykolwiek słowa w przestrzeni medialnej zamienili na czyny w oktagonie. Sternik UFC Dana White przed sobotnią galą oraz po niej jak mantrę powtarzał, że zestawienie amerykańsko-kameruńskiego boju nie jest już możliwe. Zapewnił, że zrobił, co mógł, aby przekonać Predatora do tejże walki, ale Kameruńczyk wybrał inną drogę.
– To byłaby dobra walka, którą chciałbym stoczyć, ale niestety nici z tego – powiedział Ngannou. – Do tej walki nie doszło i prawdopodobnie nigdy nie dojdzie, bo Jones ma długi kontrakt z UFC. Tej walki już więc nie będzie.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Akurat Ngannou i jego zwięrzęca moc to byłoby piekelnie wyzwanie dla Bonesa. W rewanżu z Miociciem wyglądał naprawdę okrutnie Kamerunczyk. Myślę, że pierwsze 7 minut dla JBJ to byłoby igranie z ogniem i zapaśniczo nie zdziwiłoby mnie, gdyby nim w tym okresie rzucił jak workiem Franciszek. Natomiast jak wiemy, po tym 1,5 rundy mocno zwalnia Franek i tu byłaby powoli gra do jednej bramki.
Ja doskonale wiem czego się obawiał, wchodził do klatki ze złamanym palcem, ochrona kazała mu jeszcze zdjąć taśmy trzymające jego palec w całości, palec wyglądał jak do amputacji. Warto się przyjrzeć jak przed wejściem do klatki zdejmowali mu opatrunek w taśmach ufc dla niepoznaki. Bał się że w trakcie pracy na nogach po prostu urwie mu palec więc długa walka pełna kroków mogła by spowodować przerwanie lekarskie i przegraną Jona Jonesa, nie wiem też czy to nie był ten sam nieszczęśliwy palec który złamał w walce z Chaelem Sonnenem który gdyby tylko wytrzymał 1 rundę z Jonesem na 100% zostałby niekwestionowanym mistrzem świata wagi półciężkiej ponieważ kość jak dobrze pamiętam opuściła palec w trakcie złamania, jedno z paskudniejszych złamań jakie widziałem.