Corey Anderson ma na oku kolejnego rywala po pokonaniu Patricka Cumminsa
Przerwawszy serię dwóch porażek, Corey Anderson wskazuje rywala z kategorii półciężkiej, z którym najchętniej stanąłby do walki w kolejnym występie.
Starcie z Patrickiem Cumminsem podczas gali UFC Fight Night 128 w Atlantic City było dla Coreya Andersona piekielnie istotne. Overtime przegrał bowiem dwa poprzednie pojedynki, padając pod ciosami i kopnięciami Jimiego Manuwy oraz Ovince’a St. Preuxa, i nie było żadnym sekretem, że ewentualna trzecia z rzędu porażka może wyrzucić go poza UFC.
Nic takiego jednak się nie stało, bo Anderson przez piętnaście minut maltretował Cumminsa w stójce i parterze, zwyciężając dominującą decyzją sędziowską.
Jak się też okazało, sklasyfikowany na 10. miejscu w rankingu kategorii półciężkiej zawodnik ma już na oku kolejnego przeciwnika.
Wychodząc z klatki, zobaczyłem Mishę Cirkunova czy jakkolwiek się gość, kurwa, nazywa.
– powiedział w rozmowie z dziennikarzami Anderson.
Siedział tam i patrzył na mnie w stylu: „Dalibyśmy dobrą walkę”. Spojrzałem na niego i wskazałem go palcem. Jeśli tego chcesz, możesz to dostać. Jeśli Dana White i reszta powie: „Ty i Misha”. Może być 7 lipca (UFC 226) albo jakakolwiek inna data, wybieraj. Nie odrzucam żadnych walk.
Okupujący 9. lokatę w rankingu Misha Cirkunov nie będzie miło wspominał ostatnich dwóch walk – przegrał je bowiem przez nokauty w pierwszej rundzie z Volkanem Oezdemirem i Gloverem Teixeirą.
*****
„Kryptonit Khabiba”, szalony Barboza, starcy i wariaci – czyli sześć wniosków z UFC FN 128