Conor tańczy, jak mu Khabib zagra
Dana White i Khabib Nurmagomedov nie zasypiali w ostanich dniach gruszek w popiele, dbając o to, aby debiut UFC na ABC wypadł okazale, a gala UFC 257 nabrała rumieńców.
Meandry marketingu i promocji szefowi UFC Danie White’owi nigdy obce nie były, co kilka dni temu udowodnił po raz kolejny, ze spotkania z mistrzem wagi lekkiej Khabibem Nurmagomedovem – zapowiadanego od wielu tygodni – czyniąc temat numer jeden przed pierwszą tegoroczną galą UFC Fight Night, która odbyła się w sobotę w Abu Zabi.
Dagestańczyk chętnie zaproszenie do medialnej gry przyjął. Co prawda od czasu ogłoszenia emerytury po walce z Justinem Gaethje w październiku ubiegłego roku jak mantrę powtarzał w rozmowach z rosyjskimi mediami, że szanse na jego powrót są niewielkie, by nie rzec: iluzoryczne, bo pokonał już wszystkich i brakuje mu sportowej motywacji, ale… Sam w drodze do piątkowego spotkania z bossmanem chętnie podgrzewał atmosferę, publikując chociażby poniższe nagrania.
Okay Khabib’s vid is better😂 pic.twitter.com/JtiWt0ogo5
— Connoisseur of Combat (@ConOfCombat) January 15, 2021
Do ogłoszenia decyzji Dagestańczyka, będącej jakoby rezultatem piątkowego spotkania, miało dojść przed kartą główną sobotniej gali w Abu Zabi. Taktycznie jednak – aby dać widzom czas na zgromadzenie się przed telewizorami nastawionymi na stację ABC – zdecydowano o delikatnym poślizgu. Po pierwszej walce karty głównej Dana White w końcu obwieścił, co następuje.
Otóż, Khabib ani nie powiedział „tak”, ani nie powiedział „nie”. Powiedział: „może”. Saga trwa więc nadal, ale White umiejętnie wykorzystał ją do promocji sobotniej gali UFC 257.
Wcielając się bowiem w rzecznika Dagestańczyka, zawiadomił, iż zawodnik z par Conor McGregor i Dustin Poirier oraz Michael Chandler i Dan Hooker, który dokona czegoś spektakularnego, być może dostąpi honoru skrzyżowania rękawic z Khabibem Nurmagomedovem. W odwodzie pozostał natomiast rozpędzony serią ośmiu zwycięstw Charles Oliveira, który zdaniem Dagestańczyka już zasłużył na walkę o złoto.
Innymi słowy, stawka walki wieczoru i co-main eventu sobotniej numerowanej gali mocno wzrosła. Będą tańczyć dla Khabiba, który surowym okiem oceni ich występy.
Nie miejmy jednak złudzeń. Spośród pięciu zawodników wskazanych przez Khabiba, tylko dwóch ma realne szanse na to, aby stanąć z nim w szranki. Doliczyć możemy do tego jeszcze jednego spoza tej układanki.
Na jubileuszową, wymarzoną przez jego zmarłego ojca 30. walkę Khabib Nurmagomedov miałby wyjść do Daniela Hookera, jeśli ten efektownie rozprawi się z Michaelem Chandlerem? Tego samego Daniela Hookera, który przegrał w zeszłym roku z Dustinem Poirierem, a wcześniej został zmasakrowany przez Edsona Barbozę, a więc zawodników spacyfikowanych swego czasu przez Dagestańczyka? Miejmy odrobinę elementarnej przyzwoitości!
Michael Chandler? Jeśli rozparceluje Nowozelandczyka, Dagestański Orzeł spojrzy na niego łaskawszym okiem? Łaskawszym niż wówczas, gdy były mistrz Bellatora stwierdził, że nie zna Islama Makhacheva?
– Powiedział, że go nie zna, ale… – skomentował wówczas, tj. w październiku zeszłego roku, słowa Chandlera Nurmagomedov. – Kim ty jesteś? Kim jesteś? Dwie walki temu znokautował cię piórkowy. Zostałeś znokautowany przez piórkowego. Potem skończył ci się kontrakt i miałeś wyjątkowe szczęście, bo Dana dał ci kontrakt. I teraz opowiadasz, że nie znasz gościa, który wygrał sześć walk z rzędu w kategorii lekkiej UFC?
Dagestańczyk nawiązał wówczas oczywiście do nokautu, jaki w maju 2019 roku Michaelowi Chandlerowi zafundował mistrz kategorii piórkowej Bellatora Patricio Freire, na wszystko potrzebując ledwie 61 sekund.
A zatem Dagestański Orzeł miałby teraz stanąć w szranki z tymże właśnie Michaelem Chandlerem, jeśli ten pokona Dana Hookera, który przegrywał z…
Czy na rewanż z Khabibem może natomiast liczyć Dustin, jeśli w sobotę zrewanżuje się Conorowi? Otóż… Przypomnę, że Dagestańczyk nie ukrywał nigdy, że miał problemy z motywacją przed pierwszym starciem z Amerykaninem, którego ostatecznie bez problemu poturbował i udusił. Potencjalna wygrana Diamentu z Irlandczykiem miałaby to zmienić? Szczerze wątpię!
Conor McGregor? Tak. Notorious ma rzeczywiście dla kogo tańczyć w sobotę. Jeśli bowiem efektownie rozprawisię z Amerykaninem, później rzucając jakieś zapadające w pamięć wyzwanie Khabibowi, cały świat MMA zapragnie rewanżu. Narracja, wedle której w pierwszej walce w 2018 roku Irlandczyk nie był sobą, nabierze mocy, stając się dominującą.
Kilka miesięcy temu Dagestańczyk zostawił sobie zresztą otwartą furtkę do potencjalnego rewanżu z Notoriousem. Przypomnę bowiem, że pytany w drodze do walki z Justinem Gaethje o to, kto powinien być następny – jeśli upora się z Highlightem – stwierdził, że ten zawodnik, który pokona Dustina Poiriera. Bystry Irlandczyk okazji nie zmarnował, niedługo potem tańcząc w rytm muzyki wygrywanej przez Dagestańczyka – i doprowadził do zestawienia rewanżu z Diamentem.
Co prawda swoim zwyczajem Conor dążył do tego, aby starcie to odbyło się w limicie 170 funtów, ale hola, hola – Khabib pogroził mu palcem, dając jasno do zrozumienia, że walka w wadze półśredniej nie może liczyć się w rozgrywce o złoto 155 funtów. W rezultacie McGregor znów odtańczył dagestańskie pląsy – limit rewanżu ustalono na 155 funtów.
A zatem, owszem, Notorious rzeczywiście jest w grze. W rajdzie bierze też – już biernie – udział wspomniany Charles Oliveira. Możemy sobie wyobrazić, że jeżeli w starciu Chandlera z Hoo… Wróć, to się nie liczy. Otóż, jeżeli McGregor nie rozprawi się efektownie z Poirierem, to być może Dagestańczyk rzeczywiście zaprosi w oktagonowe tany brazylijskiego wirtuoza parteru i nie tylko. Brazylijczyk ma po swojej stronie nie tylko kapitalną serię zwycięstw i dominujący występ z Tonym Fergusonem, ale także działalność charytatywną – a tę Dagestańczyk bardzo sobie zawsze chwali.
Ostatnim kandydatem – poza Notoriousem i Do Bronxem – jest oczywiście Georges Saint-Pierre. Od pewnego czasu wydawało się co prawda, że pojedynek ten – wymarzony przez ojca Khabiba – jest nierealny, ale… Wszystko zmieniło się podczas konferencji prasowej po sobotniej gali UFC Fight Night w Abu Zabi. Tamże właśnie Dana White tonem stanowczym i surowym obwieścił bowiem, że starcie Khabiba Nurmagomedova z Georgesem Saint-Pierrem jest wykluczone, bo żaden z nich go nie chce. A zatem… Kto wie, kto wie!
Warto na koniec wspomnieć, że ogłaszając emeryturę kilka miesięcy temu, Khabib decyzję tę uzasadnił wolą matki, która nie chce, aby nadal rywalizował, nie mając u boku ojca. Kobieta jednak zmienną jest, a i marzenia zmarłego ojca stoją w jawnej sprzeczności z jej życzeniem.
Potencjalny powrót Dagestańczyka – wydaje się, że wysoce prawdopodobny po medialnym teatrze ostatnich dni – oznaczałby dla niego nie tylko furę pieniędzy, które mógłby przeznaczyć na cieplarnie, wypas owiec czy kluby sportowe, ale także współpracę na linii UFC – EFC oraz szerokie sportowe perspektywy dla jego kompanów.
*****
Ależ to by była piękna zagrywka, gdyby Khabib wiedział na 10000%, że nie wróci do mma i tylko tak przedłuża aby Conor nie dostał z Poirierem walki o pas