Conor McGregor: „Wiodę wspaniałe życie”
Conor McGregor podsumowuje 2016 rok, w którym zapisał się na kartach historii UFC.
Koniec roku to tradycyjnie czas podsumowań. Dwa słowa na temat bojów, jakie stoczył w 2016 roku, zabrał też największy gwiazdor MMA Conor McGregor.
Nadal pracuję. Nadal haruję. Nadal haruję każdego dnia – jakbym nie był sobą, jakbym nie był w miejscu, w którym jestem.
– powiedział w rozmowie z RTE Irlandczyk.
Dobrze być na szczycie, dobrze być mistrzem dwóch dywizji. To był niesamowity rok. Rok nauki. Sytuacja często się zmieniała, raz byłem na dole, raz na górze, ale teraz jestem szczęśliwy. Wyszedłem z tego obronną ręką.
28-letni zawodnik nie ukrywa, że za swój najlepszy moment w 2016 roku uznaje triumf nad Eddiem Alvarezem podczas nowojorskiej gali UFC 205. Ubijając Amerykanina i odbierając mu pas mistrzowski kategorii lekkiej, został pierwszym w historii zawodnikiem, który miał w posiadaniu jednocześnie dwa tytuły UFC.
To był wynik 28 lat ciężkiej pracy. Ta noc to wynik pracy całego mojego życia – każdej pojedynczej sesji treningowej, każdej godziny, którą w to włożyłem – właśnie po to.
– ocenił McGregor.
To był nieprawdopodobny moment dla mnie, dla mojego zespołu, dla wszystkich, którzy są przy mnie w tej podróży. Dla fanów, którzy jeździli ze mną po całym świecie. To była niesamowita noc dla nas wszystkich. Jestem bardzo wdzięczny i bardzo dumny.
Wcześniej nie było jednak tak różowo. Dwie pierwsze walki w 2016 roku McGregor stoczył z Natem Diazem w jednej z najlepszych, najbardziej kasowych i najbardziej medialnych rywalizacji w historii amerykańskiego giganta.
Na marcowej gali UFC 196 Irlandczyk niespodziewanie przegrał z Amerykaninem, który wziął walkę w zastępstwie za kontuzjowanego Rafaela dos Anjosa, odklepując w drugiej rundzie i tym samym zaznając swojej pierwszej porażki w oktagonie.
To była dla mnie krzywa uczenia się. Przed walką było wiele problemów, o których nie mówiłem.
– wspomina McGregor.
Dopiero po drugiej walce o tym powiedziałem. Nie chciałem być tą osobą, która stoi w oktagonie po porażce i robi wymówki, wskazuje winnych. Nie chciałem być tą osobą. Widziałem to wielokrotnie i uważam, że znamionuje to słabość charakteru. Zaakceptowałem, że to ja, to była moja wina. Bez względu na to, jaki był mój nastrój, jakie błędy popełniono podczas obozu, nie wspominałem o tym. Przyjąłem porażkę jak mężczyzna, tak, jak robią to mistrzowie.
Irlandczyk nie mógł pogodzić się z porażką i dążył do rewanżu u z Diazem. I w końcu dopiął swego – obaj spotkali się ponownie pięć miesięcy później na gali UFC 202.
Tym razem McGregor zaprezentował zupełnie inne podejście do walki (analiza rewanżu tutaj) i ostatecznie – pomimo chwilowych problemów – większościową decyzją wypunktował stocktońskego badboy’a.
That sequence of striking ?? @rowdyowenroddy @John_Kavanagh @TheNotoriousMMA #UFC202 pic.twitter.com/GJuXmDxWmo
— Karl (@karlt187) August 22, 2016
Przegrupowałem się, powróciłem lepiej przygotowany i odzyskałem tę walkę.
– powiedział Notorious.
Taka jest moja kariera – cały czas we mnie wątpiono, cały czas nie dawano mi szans. Pamiętam czasy, zanim zdobyłem pas mistrzowski w Cage Warriors. Na irlandzkiej scenie MMA sądzono, że żaden Irlandczyk nie zdobędzie pasa w Cage Warriors – a to było bardziej lokalne, regionalne, maksymalnie: europejskie. A co dopiero pas UFC! Nie ma opcji! Nie możemy nawet rywalizować z tymi ludźmi, są za mocni, zbyt doświadczeni, mają za wysokie umiejętności! Wyszedłem tam i zrobiłem to ze swoim zespołem i trenerem Johnem – fantastycznymi ludźmi, którzy mnie otaczają. Dokonaliśmy tego, pokonaliśmy przeszkody. I za każdym razem wspinamy się wyżej. Podnosimy poprzeczkę i za każdym razem idziemy jeszcze wyżej. To dodaje mi energii. Wiodę wspaniałe życie.