Conor McGregor: „Mam więcej umiejętności, ale to kawał twardego skurwiela”
Conor McGregor opowiada szczegółowo o zwycięstwie z Natem Diazem oraz swoich planach na przyszłość.
Po tym, jak w szalonej walce wieczoru gali UFC 202 Conor McGregor większościową decyzją wypunktował Nate’a Diaza, wziął udział w spotkaniach z dziennikarzami, opowiadając szczegółowo o wszystkich aspektach pojedynku.
Zaraz po walce pojawiły się doniesienia, wedle których Irlandczyk złamał kości w stopie, ale okazuje się, że nic takiego się nie stało.
Mój goleń. Kopnąłem go w kolano ze czterdzieści razy. I boli. Ale to tylko goleń, reszta jest w porządku.
– powiedział McGregor.
Moja kostka była trochę porozbijana przed walką, trenowaliśmy niskie kopnięcia podczas obozu, więc była trochę spuchnięta przed walką. Ale boli mnie tylko goleń. Kopnąłem go czysto w kolano, było to chyba w pierwszej rundzie. A potem po prostu dalej kopałem, więc czuję to teraz. Ale poza tym jestem w perfekcyjnym stanie.
Irlandczyk, który nigdy nie słynął z zamiłowania do lowkingów, przyznał, że tym razem była to konieczność.
Jebać niskie kopnięcia. Moja noga jest w kawałkach o nich. Nigdy tak naprawdę nie kopię lowkingów, w całej karierze może uderzyłem ze trzy wewnętrzne, gdy walczę z klasycznie ustawionymi rywalami.
Ale teraz musiałem je kopać, trenowaliśmy je. I muszę przyznać, że jest niezły w ich blokowaniu. Nie jest taki, jak wcześniej. Teraz potrafi sobie z nimi radzić. Ale po prostu kontynuowałem kopanie. Jestem pewien, że przygotowało to niektóre z moich ciosów, pochłaniało jego uwagę. Nie polowałem tylko na głowę, trafiałem w nogi, w korpus. Nie ładowałem ciosów.
W powszechnej opinii rewanż z Diazem był dla Irlandczyka kluczową walką w karierze. I za taką uważa ją główny zainteresowany.
To była piekielnie ważna walka dla mnie. Wszyscy – media, zawodnicy – skreślali mnie. Próbowali powiedzieć, że jeśli przegram teraz, będę skończony, próbowali zdyskredytować fakt, że idę z wagą w górę. Był 25-30 funtów cięższy ode mnie i nie interesuje mnie, co mówią inni. Był wielkim chłopakiem, miał 190 funtów – lekko! A ja miałem 167. Powtarzałem sobie, że powinienem jeść, żeby wnieść chociaż ponad 170 funtów. Nie mam wątpliwości, że ważył jakieś 190 funtów.
To był kawał walki. Mam więcej umiejętności, ale to kawał twardego skurwiela. Szedł do przodu cały czas. Powaliłem go kilka razy, a on dalej napierał. Jego twarz była całą pootwierana, a on nadal szedł przed siebie. Ale wyciągnąłem wnioski z poprzedniej walki – byłem opanowany, wyprowadzałem luźne ciosy, pozostawałem zwarty w półdystansie. Wiedziałem, że dojdzie do tego momentu, że będzie na mnie siedział, unieruchamiając moją szczękę głową i bijąc cios za ciosem. Więc unikałem ciosów, a potem trafiłem go kilka razy na korpus i z powrotem przechyliłem szalę zwycięstwa na swoją stronę.
To był kawał walki, kawał rywala. Wszystko to wyciągnęło ze mnie to, co najlepsze i zmusiło mnie, żebym spojrzał na siebie prawdziwie. Jestem za to wdzięczny.
Nie było łatwo, to była wojna i cieszę się, że tak się to potoczyło, bo musiałem pokazać swoje serce.
McGregor wskazał też kluczowe różnice między pierwszą potyczką i rewanżem.
Jednym z błędów, jakie popełniłem w pierwszej walce, było to, że wpadałem w niego – trafiałem go i przesadzałem z wbieganiem w niego. Trafiłem go soczyście w tej pierwszej walce, ale za bardzo dążyłem do skończenia, więc tym razem byłem o wiele bardziej opanowany. Sądzę, że pierwsza runda to było 10-8 – rozbijałem go i powaliłem na deski. Później do gry weszła jego odporność i jego gabaryty. Ja ważyłem 167 funtów, byłem nawet lżejszy niż podczas ważenia, więc miał nade mną dobre 25 funtów. Jest piekielnie twardy – porozbijałem go, z jego twarzy ciekło, a on nadal siedział na mnie. Jest bardzo dobry na siatce, wbija głowę i atakuje korpus. Wiedziałem, że będę w takich sytuacjach, spodziewałem się tego, więc pociąłem go kilkoma łokciami, Jednym albo dwoma trafiłem też w korpus, co na pewno było z korzyścią dla mnie. Ale to był kawał walki.
Trzecia runda była zdecydowania najtrudniejsza dla McGregora, który wyraźnie opadł z sił, inkasując w niej masę uderzeń. Zdołał jednak przetrwać
Po prostu byłem cierpliwy, po prostu zaakceptowałem to. Nawet w pierwszej walce, gdy trafił mnie tą lewą ręką, broniłem się przed dalszymi ciosami, ale spanikowałem i poszedłem po obalenie, pospieszyłem się. Tym razem przyjąłem kilka strzałów, zainkasowałem kilka uderzeń. Czasami musisz je przyjąć w tym biznesie, szczególnie, gdy musisz sobie radzić z tak dużą aktywnością rywala. Tym zasięgiem, tymi gabarytami. Musisz przyjąć swoje, więc spodziewałem się, że znajdę się w takich sytuacjach. Pozostawałem spokojny. Powaliłem go też w tej trzeciej rundzie, ale powrócił – pozostałem spokojny i opanowany, przyjąłem, co miałem przyjąć i zresetowałem się przed czwartą rundą.
Teraz przewidywałem taki scenariusz, spodziewałem się go – a poprzednio nie. Powiedziałem sobie teraz, że gość będzie w grze bez względu na to, jak bardzo porozbijana będzie jego twarz, bez względu na to, ile razy go trzepnę, cały czas będzie napierał.
Zapytany o ewentualne kolejne walki w kategorii półśredniej, McGregor pozostał zdystansowany.
Ma szczękę ze skały. Ten chłopak me szczękę ze skały. I to wielki chłopak. Ludzie mogą mówić, że to lekki – i był lekkim, ale teraz był daleko od lekkiego. W tych pięciu czy sześciu miesiącach bardzo urósł i był nawet większy niż Nick (Diaz), większy niż Jake (Shields), a oni obaj walczyli w kategorii średniej, więc z całą pewnością był to kawał chłopa, kawał półśredniego, z jakim się mierzyłem. Nigdy jednak nie uciekam przed wyzwanami. Jeśli będzie to miało sens, to zobaczymy, choć to zupełnie inne realia. Nigdy nie mówię jednak nigdy.
W wywiadach po walce Nate Diaz był bardzo niepocieszony nie tylko wynikiem, ale też kilkoma fragmentami, gdy McGregor odwracał się i oddalał.
No cóż, to duży chłopak, bardzo aktywny z ciosami, musiałem się oddalić, zwolnić obroty i złapać ponownie rytm. Byłem na nogach cały czas, nie byłem zamroczony ani nic z tych rzeczy. Zarzucił mnie masą ciosów, wyszedł tam i walczył ostro, szacunek dla niego – chociaż też był powalany.
Łącznie Irlandczyk posłał Amerykanina na deski trzy razy, ale ani razu nie rzucił się na niego do parteru, ani też nie przyspieszył w stójce.
Mogłem nacisnąć, ale musiałem być cierpliwy. Wyciągnąłem wnioski. (W pierwszej walce) wykorzystywał swój zasięg, mocno odchylając się, gdy atakowałem, a potem, gdy walka toczyła się dalej, zamiast odchylać się, wchodził w dystans – więc gdy spodziewałem się, że będzie daleko, on wpadał prosto na mnie. To jedna z rzeczy, które wytrącały mnie z rytmu w pierwszej walce, bo spodziewałem się, że będzie daleko, a nagle był tuż przede mną. Teraz więc lepiej się na to przygotowałem, uderzałem luźniej. Musiałem być cierpliwszy, nie wpadać z ciosami, nie śpieszyć się. Spodziewałem się, że będzie tam ze mną pięć rund – i był tam pięć rund.
Przed walką Dana White zapewniał, że bez względu na jej wynik McGregor w kolejnym starciu będzie bronił pasa mistrzowskiego kategorii piórkowej, mierząc się z Jose Aldo. Irlandczyk nie wydaje się jednak szczególnie zainteresowany takim scenariuszem.
Ile to wszystko trwało? Budowali tę walkę ze dwa lata. Wycofał się w ostatniej chwili. Walczyłem z innym, potem to przełożyliśmy. Dwa lata z nim, latając po całym świecie. Potem wyszedł i ubiłem go w 13 sekund. Trudno mi ekscytować się tą walką, szczególnie po jego ostatnim występie. To była decyzja, nie wyszedł tam, naprawdę o to walcząc, jak chciałem, żeby walczył. Nie wiem. Zobaczymy. Jestem mistrzem kategorii piórkowej, a tymczasowym mistrzem kategorii piórkowej jest człowiek, którego znokautowałem w 13 sekund. Muszę pomyśleć o tym, co dalej, ale obecnie tego nie wiem. Jest wiele rzeczy na rozkładzie, więc trzymajcie się mocno.
Komentarze: 1