Conor, Floyd, pie*dolone dresy, 100-milionowe czeki, dyrdymały i makagigi
Podsumowanie pierwszej konferencji prasowej z udziałem Floyda Mayweathera Juniora i Conora McGregora.
Premierowa konferencja prasowa z udziałem Conora McGregora i Floyda Mayweathera Juniora okazała się obscenicznie karykaturalna.
Obaj zawodnicy nie stronili od absurdów, brnąc w nie przeokrutnie i jawnie sobie kpiąc z inteligencji słuchających i oglądających – a wszystko to w scenerii i realizacji rodem z PLMMA za czasów gal w nieboszczce Orange Sport. Wiem, że fani boksu są przyzwyczajeni do tego rodzaju błazenad podczas konferencji prasowych, ale amatorszczyzna wyzierająca z każdego elementu produkcyjnego tej pożal się, Boże, konferencji prasowej, wołała o pomstę do nieba.
Po 30 minutach przekrzykiwania się przez Mauro Ranallo, Brendana Schauba i Paula Malignaggiego w studio Showtime w końcu, ni stąd ni zowąd, na ekranie pojawił się Conor McGregor, którzy musiał niepostrzeżenie – niepostrzeżenie dla operatorów kamer – pojawić się na scenie.
The Champ is here! @TheNotoriousMMA arrives for #MayMacWorldTour pic.twitter.com/BzgGcZDTS3
— UFC Europe (@UFCEurope) July 11, 2017
Patrzę i myślę – czy to już? Już, już – konkluduję pięć minut później, widząc Irlandczyka brykającego po scenie bez celu w oczekiwaniu na Floyda. No, chociaż raz musiał czekać – choć oczywistym jest, że takie po prostu były ustalenia kontraktowe.
W końcu na scenę zawitał i Mayweather – tym razem operatorzy nie zaspali i uchwycili jego marsz w gronie całej świty – ochroniarzy, biznesmenów, dzieci i kobiet, nokauty na których gdyby zliczyć, to jego rekord byłby już lepszy niż Rocky’ego Marciano.
Stanęli twarzą w twarz i zabawa się zaczęła. Stali tak, stali… I stali. Irlandczyk, nieprzyzwyczajony być może do tego rodzaju staredownów, zaczął w końcu gibać się na lewo i prawo, żując gumę, jakby miała wielkość piłki do tenisa i pokrzykując coś do nieruchomego Floyda – Bóg jeden wie, co tam krzyczał, bo oczywiście nikt nie był w stanie tego dosłyszeć, a już na pewno nie specjaliści od dźwięku.
The first face-off. pic.twitter.com/PTY9BEG1q9
— Ariel Helwani (@arielhelwani) July 11, 2017
W końcu panowie zasiedli na swoich miejscach, ale zanim udostępniono im mikrofony, starym bokserskim zwyczajem 11 tys. ludzi zebranych w Staples Center uraczono pogrzebowymi przemowami zebranych wokół zawodników oficjeli mniejszych i większych. W pewnej chwili, podczas przemówienia niejakiego Richarda Sturma, na które od kilku tygodni z utęsknieniem czekali fani Conora i Floyda, na trybunach podniosła się wrzawa. Ki diabeł – zastanawiam się. A tymczasem to Conor uniósł pięść w górę, a jako że publikę miał zdecydowanie po swojej stronie, to i reakcja była natychmiastowa.
Stypę przerwał dopiero Dana White, który, rycząc wniebogłosy, zapowiedział wystąpienie swojego mistrza kategorii lekkiej, co to może z kimkolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek.
Dana White's introduction of Conor McGregor was passionate to say the least. H/T @redditmma pic.twitter.com/DHOZHB7wbH
— Chamatkar Sandhu (@SandhuMMA) July 11, 2017
Wyraźnie widać było, że Irlandczyk nie do końca przygotował się na przemówienie, wobec czego musiał mocno improwizować. Przyznał, że nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju konferencji prasowych, dając jasno do zrozumienia, że nie jest też pod wrażeniem tego, co tu się… wyprawia.
– Siedzi tam w jebanym dresie – zwrócił się następnie do Floyda, rozpoczynając szermierkę słowną. – Nie stać go już nawet na pierdolony garnitur. Ma przejebane. Ubiję go w cztery rundy. Zapamiętajcie te słowa.
You might say Conor McGregor is confident. pic.twitter.com/N2X5fIXvgI
— SportsCenter (@SportsCenter) July 11, 2017
Irlandczyk nie omieszkał też pochwalić się, że wspólnie ze swoją promocją jest współorganizatorem walki, przypominając, że zapowiadał to od dawna. Zwrócił też uwagę na swój unikalny garnitur, który oczywiście niebawem zamierza spieniężyć.
The suit pic.twitter.com/jSqV9m2eNK
— Brett Okamoto (@bokamotoESPN) July 11, 2017
Garnitur Conora McGregora z „Fuck You” w kształcie prążków
– Cztery rundy i będzie nieprzytomny – kontynuował McGregor. – Walczył z gośćmi, którzy podchodzili do niego z nadmiernym szacunkiem. To ograniczona formuła walk. To połowa walki, 1/4 walki. W prawdziwej walce nie trwałoby to nawet rundę.
Irlandczyk podkreślił, że zgodził się na warunki Floyda dotyczące wielkości rękawic, ich producentów i innych aspektów walki.
– Mam na to wyjebane – stwierdził. – Mam na to wszystko wyjebane.
Fox Sports had a funny glitch mid-press conference and it involved a bathrobe. pic.twitter.com/d9U0IfjnPx
— Cork Gaines (@CorkGaines) July 11, 2017
Transmisja na FOX Sports również nie ustrzegła się kilku „wpadek”
Później powiało emocjami – tymi jakby prawdziwszymi – gdy McGregor zaczął opowiadać o dodatkowej motywacji, jaką daje mu jego syn.
Wspomniał także walkę Muhammada Aliego z Antonio Inokim oraz starcie Jamesa Toney’a w UFC, jednocześnie kpiąc przy tej okazji z Floyda.
– James Toney miał podobne problemy jak Floyd, ale Floyd nie chce do UFC, chce mnie. I nie ma problemu.
I śmieszno i straszni zrobiło się jednak dopiero wtedy, gdy za mikrofonem pojawił się Floyd Mayweather Junior. Amerykański bokser lawirował między stylem promocyjnym rodem z PLMMA, KSW i tym wywodzącym się z jakichś lokalnych gal wrestlingu gdzieś w zabitej dechami mieścinie w Stanach Zjednoczonych.
Zanim przemówił, rozpoczął od dynamicznej rozgrzewki – wymachy do przodu, do tyłu…
– Hard work!!! Hard work!!! – zaczął skandować Mayweather.
Nie zabrakło oczywiście standardowych przechwałek odnośnie zasobności portfela.
– Wygląda dobrze jak na zawodnika 8-cyfrowego, ale ja jestem zawodnikiem 9-cyfrowym – stwierdził Floyd.
To nie wszystko jednak, bo na okoliczność konferencji prasowej przygotował nawet specjalny gadżet…
– Dawać tu mój plecak! – krzyknął Floyd, unosząc brew na twarzy Demiana Mai.
Następnie wyjął z niego jakiś pomięty świstek papieru, obwieszczając, że oto $100-milionowy czek, coby nikt nie miał wątpliwości, że na chleb mu nie brakuje. Conor nie omieszkał wówczas dopytać, czy chodzi o niezapłacone podatki, na co w odpowiedzi Floyd miał już przygotowaną rymowankę: „I’m IRS and I’ll beat your ass”.
Nie będę ukrywał – to był naprawdę mocny moment podczas tej konferencji. Emanacja kiczu, przaśności i ograbionego z tradycji folkloru przyodzianego zamiast tego w barwy odpustowo-folwarczne.
Zawstydził Conora. Zawstydził okrutnie. Przyznam szczerze – od tej pory naprawdę zmuszony jestem patrzeć na trashtalk Irlandczyka z innej perspektywy. Myślę, że nie ja jeden.
– Mam wyjebane na to, czy to ring czy oktagon – wypalił potem Mayweather, ciężko nokautując Conorowe „Znokautuję cię w cztery rundy”.
– Nie masz wyjebane na to, czy to oktagon! – wykrzyczał w odpowiedzi McGregor.
Amerykanin niewiele sobie jednak z tego robił, przekonując później, że jak najbardziej może bić się w 4-uncjowych rękawicach.
Następnie Floyd zaczął bujać się po oktagonie, walcząc bodajże z cieniem i dodając temu całemu spektaklowi jeszcze więcej elementów groteskowych. Irlandczyk szybko przywołał go jednak do porządku.
– Tańcz dla mnie! Tańcz, chłopcze! – krzyczał do swojego mikrofonu McGregor – Tańcz, synu!
Okazało się jednak, że Showtime i spółka uznali, iż Irlandczyk poszedł o jeden krok za daleko, bo chwilę potem najzwyczajniej w świecie wyłączono mu mikrofon, podczas gdy przy głównym – doskonale słyszalnym – nadal paradował Floyd.
W sukurs swojemu zawodnikowi przyszedł Dana White, oddając mu swój mikrofon, ale i ten chwilę potem wyłączono.
Bardzo przebiegle ze strony producentów konferencji! Trzeba im to oddać! W końcu w tym pojedynku nie chodzi o żadną szermierkę słowną – a o sportową walkę. Więc wzięli i wyłączyli jednemu mikrofon. A przy okazji taktownie wyciszali też gwizdy, jakie towarzyszyły wybrykom Floyda.
– Wszyscy wiemy, że Pan Tapout lubi się poddawać – stwierdził Mayweather, dopytując następnie McGregora, czy chce skończyć na brzuchu czy na plecach.
W końcu lichy ten miks cyrku i odpustu dobiegł końca – ale zanim to nastąpiło, nabuzowany Floyd wywołał nabuzowanego Conora do staredownu. Obaj nos w nos jęli raczyć się słownymi uprzejmościami. Do żadnego rękoczynu nie doszło, bo oczywiście show to show, ale kontraktowe zapisy to kontraktowe zapisy.
Sh*t got real when @FloydMayweather and @TheNotoriousMMA came face to face for the first time in Los Angeles #MayMacWorldTour pic.twitter.com/YezDm7xK4c
— MMAjunkie (@MMAjunkie) July 11, 2017
I to wszystko. Żadnych pytań od dziennikarzy, o jakichkolwiek pytaniach od fanów nie wspominając. To nie UFC. To boks. Wieloletnie tradycje. I atmosfera tak gęsta od kiczu, że można by ją kroić na kawałki.
Weselej zrobiło się dopiero podczas indywidualnych konferencji prasowych – a szczególnie w momencie, gdy Floyd Mayweather Senior zawitał na tę McGregora akurat wtedy, gdy Irlandczyk opowiadał o tym, że nie rozróżnia Seniora i Juniora.
Conor talks about seeing Floyd and his father…
…then his father shows up. "Your boy's in trouble senior!" https://t.co/9y9ZcsiluO
— FOX Sports: UFC (@UFCONFOX) July 11, 2017
– Będziesz miał swoją szansę 26 sierpnia, Junior! – krzyczał do Seniora McGregor, śmiejąc się do rozpuku – Wyluzuj, Junior, będziemy się bić 26 sierpnia! Nie chcę teraz żadnych problemów, Junior!
Cała konferencja poniżej:
Kontynuacja – już dziś wieczorem…
*****