Colby Covington nie zgadza się werdyktem, chce Stephena Thompsona i wyjaśnia, dlaczego Shavkat Rakhmonov nie ma sensu
Colby Covington nie ma wątpliwości, że to jego ręka powinna była powędrować w górę w walce z Leonem Edwardsem na UFC 296.
Nic nie wyszło z szumnych zapowiedzi Colby’ego Covingtona przed galą UFC 296, w walce wieczoru której zmierzył się w Las Vegas z mistrzem wagi półśredniej Leonem Edwardsem.
Powracający po 21-miesięcznej przerwie Chaos dał bardzo słaby, letargiczny występ. Jego aktywność wołała o pomstę do nieba. Przebudził się nieco dopiero w ostatniej rundzie, ale było już za późno i ostatecznie przegrał z Jamajczykiem jednogłośną decyzją sędziowską w stosunku 3 x 49-46.
Amerykanin nie był zadowolony ze swojego występu, ale i tak uważa, że sędziowie popełnili błąd, punktując dla Rocky’ego. Nie pozostawił co do tego wątpliwości podczas konferencji prasowej po gali.
– Oceniam swoją dyspozycję na 5/10 – przyznał. – Mógłbym tu siedzieć i opowiadać o różnych wymówkach. Mogłem zrobić zyg zamiast zag. Ale to była kwestia wyczucia czasu i dystansu. Nie byłem sobą. Jestem jednak ulepiony z takiej gliny, że nie będę robił wymówek.
– Uważam, że rundy trzecia, czwarta i piąta należały do mnie. Piąta z łatwością. Nie zadał mi żadnych obrażeń. Trafił kilkoma lowkickami, ale potem zacząłem je blokować. Sądziłem więc, że zwycięstwo jest moje, że zrobiłem wystarczająco dużo. Sędziowie nigdy jednak nie dają mi zwycięstw. Nienawidzą mnie, bo wspieram Trumpa, a wszyscy tutaj Trumpa nienawidzą. Jest, jak jest, życie toczy się dalej.
Chaos stwierdził, że jego rozczarowanie wynika też z faktu, że nie zrealizował planu, jaki nakreślił dla niego na tę walkę… Donald Trump.
– Powiedział, żebym się rzucił na niego od razu – zdradził. – Powiedział, żebym go męczył kondycyjnie, że mogę go przewracać, kiedy zechcę.
– Potrzebowałem jednak trochę czasu, żeby się rozkręcić. Brakowało mi na początku wyczucia czasu. Zmieniał często ustawienie na klasyczne, czego się w takim stopniu nie spodziewałem. Trochę więc zmieniłem plan na walkę.
– Przygotowywałem się, żeby obalać go zejściem do prawej nogi, a on miał lewą nogę z przodu, co trochę wybijało mnie z rytmu. To była bardziej kwestia timingu, ale nadal uważam, że zrobiłem wystarczająco, aby wygrać.
– Za długo czekałem w tej walce. Nawet nie czuję, że stoczyłem jakąś walkę. Miałem wrażenie, że to jakiś sparing. Jestem o wiele lepszy, niż pokazałem. Nadal mam tylko 35 lat i wszystko, co najlepsze, jest przede mną.
Colby Covington ma już konkretny pomysł na swoją kolejną walkę – tj. rywala. Łypie mianowicie w kierunku Stephena Thompsona.
– Jest koleś, który opowiadał wiele bzdur w mediach: Stephen Wonderboy Thompson – powiedział Colby. – Wszystkim wydaje się, że to miły gość, ale miał wiele do powiedzenia o mnie, więc zobaczmy, czy tyle samo będzie gadał w oktagonie.
– Opowiadał różne rzeczy przed walką. Mówił, że skończę ze złamaną szczęką i takie tam. Zawsze plecie bzdury, rzuca oskarżenia. Marzy mi się więc, aby powiedział mi to prosto w twarz. Gdy z wami rozmawia, zawsze jest wygadany, ale nigdy nie podszedł, żeby powiedzieć mi to w twarz.
Wonderboy podczas tej samej gali w Las Vegas przegrał przez poddanie w drugiej rundzie z Shavkatem Rakhmonovem. Czy zatem Chaos nie wolałby zmierzyć się w kolejnej walce właśnie z Kazachem?
– Nie ma to tak naprawdę sensu – odparł w temacie potencjalnego boju z Nomadem. – Wonderboy to większe nazwisko, większa walka, lepszy biznes dla UFC. Jestem lojalny wobec firmy. Czegokolwiek zechce UFC.
– Walczyłem teraz z gościem z 4. miejsca w rankingu P4P, a mam wrażenie, że to nawet nie była walka. To pokazuje, jak mocny jestem i do czego jestem zdolny. Z kimkolwiek UFC mnie zestawi…
– Patrzę jednak w kierunku Wonderboya. Powiedział pewne rzeczy i pozostawił zły smak w moich ustach. Chcę więc załatwić ten konflikt w oktagonie.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Typ jest niezły. Dostał z dupy walkę o pas. Powiedzieć, że się słabo zaprezentował to nic nie powiedzieć. Oczywiście wg niego wygrał, no ale „bo Trump”. A na propozycję walki z mocnym chłopem woli tego co przegrał, „bo to mocne nazwisko”. :) WIdać, ze już marzenia o kolejnej próbie zdobycia pasa chyba odłożone na półkę.
Moim zdaniem musi już do końca kariery lecieć tym skryptem, nawet jeśli brzmi to paradnie, z czego pewnie zdaje sobie sprawę. Nie podmywasz swoich fundamentów.