Ciryl Gane szczerze o kluczowych wnioskach z porażki z Jonem Jonesem! Przyznał, że ciąży na nim spora presja przed starciem z Sergeyem Spivakiem!
Na kilka dni przed walką z Sergeyem Spivakiem były tymczasowy mistrz wagi ciężkiej UFC Ciryl Gane zdradził, jakie wnioski wyciągnął z porażki z Jonem Jonesem.
Ciryl Gane nie był widziany w akcji od marca, gdy skrzyżował rękawice z uznawanym przez wielu za najlepszego zawodnika w historii MMA, Jonem Jonesem.
Na przygotowania do walki miał co prawda tylko półtora miesiąca, ale jak zapewnił w najnowszym wywiadzie udzielonym UFC, nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Natychmiast rozpoczął przygotowania, z których był bardzo zadowolony.
Zadowolony nie był natomiast z wyniku walki. Jon Jones potrzebował bowiem ledwie 124 sekund, aby poddać go gilotyną.
– Byliśmy pewnie siebie – powiedział Ciryl. – W pełni zaakceptowaliśmy tę sytuację. Jon Jones jest GOAT-em? Ok. Konferencja prasowa? Stanęliśmy naprzeciwko siebie, spojrzałem mu w oczy. Byłem w pełni obecny. Cieszyłem się, że tam jestem, że mogę walczyć.
– I boom! Trzy minuty i po wszystkim. To były złe chwile. Naprawdę złe. Pamiętam, że gdy (Jones) to zrobił, siedziałem tam w klatce i myślałem: czy to koszmar? To nie może być prawda.
– Fernand Lopez podbiegł od razu i pyta mnie, czy wszystko gra. Wsparł mnie dobrym słowem. „Tak bywa. Czasami jest dobrze, czasami źle, co zrobisz. Wracamy na matę. Patrz w przyszłość. Zapomnij o tym, co się właśnie wydarzyło. Wracaj na matę”.
– Zanim jednak do tego dojdzie, musisz zmierzyć się z mediami społecznościowymi. Walkę wcześniej byłem (bohaterem)… Ale rozumiem. Ludzie byli po prostu bardzo rozczarowani. Myślę, że o to chodziło.
– Ludzie liczyli na wojnę. Spodziewali się wojny. Może spodziewali się, że sprawię niespodziankę. A tu boom. Trzy minuty. Nie tego oczekiwali. Ja zresztą też. Ludzie byli więc rozczarowani, ja byłem rozczarowany, ludzie w mediach społecznościowych byli rozczarowani. Byli bardzo wściekli, chociaż to generalizowanie. Ludzie kompletnie zapomnieli o moich wcześniejszych dokonaniach. Jak wspomniałem w wywiadzie, MMA zacząłem dopiero wczoraj.
Początkiem końca Gane był prawy krzyżowy ze skróceniem dystansu, na jaki się połakomił na początku walki – Jones świetnie przepuścił cios, chwytając Francuza i przenosząc akcję do parteru. Tam zdecydowanie rozdawał karty.
– Plan polegał na tym, aby nie wyprowadzać uderzeń prawą ręką, tylną ręką – powiedział Bon Gamin. – A to właśnie zrobiłem. Miałem korzystać tylko z lewego prostego. W starciu z gościem, który liczył na zapasy, liczył na parter, nie powinieneś całego ciężaru ciała wkładać w cios tylną ręką. Trzeba było stosować jab, trzymać dystans, zarządzać przestrzenią.
– Popełniłem błąd. Nie wiem dlaczego, ale nie było mnie w tej walce. Moi trenerzy, moja drużyna powiedzieli mi, że to było dziwaczne, bo zawsze dobrze kontroluję dystans. W tym tkwi moja siła. Gdy jestem skupiony, potrafię kontrolować dystans w starciu z każdym rywalem. A tutaj wszystko było dziwaczne. Zresztą nie tylko w moim przypadku, to samo było z Jonem Jonesem. Też był dziwaczny i dlatego zapomniałem o całym tym planie na walkę i wyprowadziłem prawicę. Błąd.
Francuz stwierdził, że pierwsza próba duszenia ze strony Amerykanina nie była mocna. Spróbował zatem wrócić na nogi – ale wtedy właśnie Jones złapał gilotynę raz jeszcze, tym razem bardzo ciasno.
Porażka z Bonesem uzmysłowiła francuskiemu zawodnikowi, że wszystko może zmienić się w jednej sekundzie – jedna porażka prowadzi do dużych zmian w życiu, karierze, otoczeniu, podejściu sponsorów i mediów.
Dlatego od kilku miesięcy Ciryl skupia się wyłącznie na sobie i swoim sportowym rozwoju. Odstawił na boczny tor wszystkie biznesowe i medialne okazje, z których korzystał wcześniej. Jego życie to zamknięty cykl – trening, regeneracja, rodzina. I tak w kółko.
Do akcji Ciryl Gane powróci już w sobotę, w walce wieczoru paryskiej gali UFC Fight Night stając w szranki z idącym jak burza Sergeyem Spivakiem.
– Zawsze jest presja – powiedział o walce Gane. – Może przy okazji tej walki jest nawet większa, bo przegrałem ostatnio w parterze, w zapasach, a mój rywal jest mocny w parterze. Tak, to podnosi presję.
– Ale w porządku. Jesteśmy w czołówce, wiec tutaj już tak jest. Musisz być obecne w walce. Jestem pogodzony z presją.
Ciryl Gane przygodę ze sportami walki rozpoczął w wieku 25 lat, wcześniej nie mając z nimi absolutnie nic wspólnego. Przez trzy lata trenował Muay Thai, by w wieku 28 lat rozpocząć treningi MMA. Rok po debiutanckim występie w nowej formule zasilił szeregi UFC.
– Po ostatniej walce mocno mi się oberwało – powiedział. – Ludzie wokół mnie mówią teraz, że „pokażemy im”… Nie, nie, nie. Nie chcę nikomu niczego udowadniać. Chcę coś udowodnić samemu sobie.
– Jak to się mówi, sam jesteś swoim największym wrogiem. Jeśli chcę coś zmienić, to nie dla ludzi z zewnątrz ale dla siebie. Trzeba się na tym skupić. Muszę sam sobie udowodnić pewne rzeczy. Stać się lepszą wersją samego siebie.
– Moja kariera dopiero się zaczęła. Wszystko toczyło się bardzo szybko. Teraz nie chcę się już spieszyć. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy, to jestem dopiero na początku swojej kariery. Mogę nadal mocno się rozwinąć.
– Skupiam się więc na sobie. Chcę sobie samemu udowodnić, że mogę być jeszcze lepszy. To jest teraz mój cel. I oczywiście chcę wrócić do pasa.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.