Weidman: „Nie odejdę, dopóki nie zmierzę się z Jonesem”
Chris Weidman marzy o starciu z Jonem Jonesem, zapowiadają, że nie odejdzie ze sportu, dopóki się z nim nie zmierzy.
W swojej czwartej obronie pasa mistrzowskiego kategorii średniej Chris Weidman zmierzy się z Lukiem Rockholdem na UFC 194. Niedawno podopieczny Matta Serry i Ray’a Longo zapowiedział, że jego plany się zmieniły i po wyczyszczeniu dywizji średniej zamierza podbić też półciężką. Jego głównym celem nadal pozostaje Jon Jones, o czym Weidman opowiedział w programie The MMA Hour.
To pewne, że nie opuszczę tego sportu, dopóki nie zmierzę się z Jonem. Chyba, że w ogóle nie powróci. Ale jeśli się pojawi, ja nadal tu będę, ludzie będą chcieli, żeby doszło do tej walki. I ja też tego chcę.
Jak swego czasu ujawnił Dana White, Weidman i Jones wstępnie zgodzili się kilka miesięcy temu na walkę w Nowym Jorku pod koniec roku, ale podtrzymanie zakazu organizacji gal MMA w tym stanie oraz oczywiście sytuacja Bonesa pokrzyżowały te plany.
Nie mam nic przeciwko Jonowi. Po prostu lubię rywalizację. Chcę walczyć z najlepszymi możliwymi przeciwnikami. Chcę jak największych wyzwań, które mogę podbić.
Dlatego chciałem walczyć z Andersonem Silvą, podczas gdy nikt inny nie chciał tej walki. Chcę największych wyzwań. Chcę pokonywać ludzi, których w opinii innych nie mogę pokonać. I Jon zdecydowanie jest jednym z takich gości.
Jest fantastycznym sportowcem i osiągnął bardzo wiele. Mam więc nadzieję, że się pozbiera i powróci.
Zanim ewentualny pojedynek Weidmana z Jonesem nabierze bardziej realnych kształtów, mistrz musi najpierw uporać się z Rockholdem. Później natomiast skrzyżuje rękawice z Ronaldo Jacare Souzą lub Yoelem Romero, którzy zmierzą się najprawdopodobniej w grudniu. Sytuacja Jonesa jest znacznie bardziej skomplikowana, bo pomimo tego, że intensywnie trenuje, nadal nie wiadomo, czy (kiedy) powróci do oktagonu po wypadku, który spowodował w kwietniu tego roku.
Jeśli jednak do takiej walki dojdzie, komu dawalibyście więcej szans?