„Chciałem go porozbijać z dystansu, ale…” – Nate Diaz o wiktorii z Anthonym Pettisem
Nate Diaz podsumował zwycięski pojedynek z Anthonym Pettisem w co-main evencie gali UFC 241.
W szlagierowo zapowiadającym się pojedynku – najbardziej wyczekiwanym z całej rozpiski gali UFC 241 w Anaheim – Nate Diaz nie dał żadnych szans Anthony’emu Pettisowi, rozbijając byłego mistrza wagi lekkiej na pełnym dystansie.
Zobacz także: Nate Diaz zaprosił w oktagonowe tany Jorge Masvidala
Mam w swoim klubie trzech albo czterech zapaśników z D1, ale nie wiedziałem o tym, bo nawet nie wiem, co to oznacza.
– stwierdził podczas rozmowy w studio ESPN pochwalony za zapasy Diaz, a dopytany o słabnącego z minuty na minutę Pettisa, dodał:
Czułem, że są u niego pewne wahania. Miał jednak swoje małe powroty. Chciałem go porozbijać z dystansu, ale jednocześnie czułem, że piętnaście minut to za mało czasu na to. Trzeba było ostro. Gdy zaczął się powoli łamać, po prostu trzymałem tempo i nie przestawałem ani na chwilę.
Chciałem trochę stonować, przyjrzeć się tematowi, żeby podkręcić tempo, gdy będzie pora, ale chciałem też pokazać mu, że nie mam na taki rzeczy czasu. O ile ma sens, co mówię?
W drodze do walki między oboma zawodnikami wyczuwalne było pewnego rodzaju napięcie, chociaż obaj odnosili się do siebie z dużym szacunkiem. Pettis twierdził jednak, że Diaz był zazdrosny o jego sukcesy sprzed lat w wadze lekkiej, podczas gdy stocktończyk przekonywał, że chodzi wyłącznie o preferencyjne jakoby wówczas traktowanie Showtime’a.
Po zakończeniu pojedynku obaj wymienili kilka słów w oktagonie i o żadnej wrogości nie było mowy.
Szczególnie po takim tygodniu jak ten oraz kilku ostatnich latach napięcia to dla mnie oznacza koniec. Jest więc, kurwa, miłość. Wszystko skończone.
– powiedział Nate.
Z mojej strony nie było żadnych negatywnych uczuć. Pełen szacunek. W końcu sam wybrałem tę walkę, bo to była niebezpieczna walka. Prawdziwa walka. A w takich walkach chcę brać udział. W prawdziwych walkach. Jestem prawdziwym zawodnikiem MMA, więc chcę prawdziwych zawodników MMA, którzy są już w tej grze od dawna i potrafią ją zrozumieć. Trzeba to docenić, bo doświadczasz wzlotów i upadków, wzlotów i upadków, a nadal jesteś w czubie tej gry po tych wszystkich latach. Ja jestem tu od dawna i widziałem gości, którzy przychodzili, zdobywali mistrzostwo. Jestem tu od zawsze. Pamiętam, jak Jon Jones tu przychodził. Miałem upadki, wzloty, ale nadal tu jestem i cholera wie, jak długo jeszcze będę. Może jeszcze i z dziesięć lat.
Jak zdradził zwycięzca, jego brat Nick Diaz był obecny na trybunach Honda Center.
Nick jest najlepszym zawodnikiem na świecie, a nie ma tu dla niego szacunku. Tak samo od zawodników. Nikt tego nie dostrzega.
– powiedział młodszy ze stocktońskich braci, nawiązując następnie do wyzwania, jakie rzucił po walce Jorge Masvidalowi.
To tak jak z Masvidalem. Wiem, że jest w tej grze nawet dłużej ode mnie i potrafię to docenić – chociaż go nie znam. Skurwiel walczył ze wszystkimi i nadal tu jest, na szczycie gry. A nie jakiś zielony mistrz, który pojawił się tu dwa lata temu. Zobaczymy, gdzie ci wszyscy mistrzowie będą za trzy lata. Idę o zakład, że ja tu nadal będę, a oni znikną.
Zapytany natomiast o to, czy chciałby powrócić do oktagonu raz jeszcze w tym roku, Diaz nie udzielił konkretnej odpowiedzi.
Nawet nie wiem, jaki mamy teraz miesiąc. Ale, tak, jasne. Ani nie śpieszę się z powrotem, ani nie zamierzam przesiadywać na uboczu, więc wstanę jutro rano i zobaczymy, co będzie.
*****
Bartek, ale kocopoły opowiadasz:
„W szlagierowo zapowiadającym się pojedynku – najbardziej wyczekiwanym z całej rozpiski gali UFC 241 w Anaheim – Nate Diaz nie dał żadnych szans Anthony’emu Pettisowi”
A więc twoim zdaniem walka 7-qo rankingu Pettisa, z nieobecnym od 3 lat w oktagonie Diazem była bardziej wyczekiwana, niż walka podwójnego mistrza oraz lidera rankingu P4P, z rekordzistą ilości obron pasa w królewskiej kategorii ciężkiej?
Chyba kpisz!
Jasne że była.
Gościu ale pieprzysz, pieprzysz totalne bzdury, zupełnie jak byś nie czuł klimatu UFC. Stipe to świetny wojownik, a spaślak może być liderem nawet w rankingu McDonalda, ale ludzie kupowali PPV dla Diaza i Petisa dwójki charyzmatycznych, wręcz legendarnych zawodników. Stockton motherfucker!
Najwięcej fanów oglądało materiały video z Diazem, zapowiedzi walki Diaza, miał największą owację, najlepsze wyniki w wyszukiwarkach i tak można wymieniać. Tak, świat czekał najbardziej na to starcie.