Cerrone: „Jestem wymierającym gatunkiem”
Donald Cerrone chciałby zostać mistrzem UFC, ale nie jest to główny cel w jego karierze.
Donald Cerrone od dawna uchodzi za zawodnika, który może się bić kiedykolwiek i z kimkolwiek. Raz za razem bierze walki w zastępstwie, a po wyjściu z oktagonu od razu garnie się do kolejnego pojedynku.
Nie może doczekać się walki o pas mistrzowski z Rafaelem dos Anjosem, a wobec pogłosek, że dojdzie do niej nie wcześniej niż w lutym, zapewnia, że nie ma zamiaru czekać tak długo.
“@DStandridge92: Looks like u probably won't fight until February. !”
I will not wait that long. Need something soon or I'm going to 170
— Cowboy Cerrone (@Cowboycerrone) August 11, 2015
W rozmowie z Fighters Only Kowboj opowiedział o najważniejszych powodach, dla których walczy. Wbrew pozorom – a może zgodnie z oczekiwaniami? – nie chodzi tylko o tytuł mistrzowski.
Jestem bardzo zadowolony. Oczywiście, że chcę więcej. Chcę zdobyć ten pas mistrzowski i udowodnić, że ciężka praca była tego warta. Chcę upolować to mistrzostwo. Ale w długiej perspektywie chcę, aby moje dziedzictwo było zabezpieczone przez szacunek.
Nie chcę, żeby ludzie wiele lat później mówili: „O, ten Kowboj, był tylko OK”. Chcę, żeby byli w stylu: „Człowieku, Kowboj się nie pierd***i, bez względu na to, z kim walczy. Bije się z każdym, kiedykolwiek, gdziekolwiek. Wychodzi i po prostu zapiernicza”. Tego chcę. Chcę, żeby ludzie, będąc w trasie, musieli się zatrzymać, bo jest siódma wieczorem i zdali sobie sprawę, że walczę. Muszą dostać się przed telewizor i zobaczyć walkę Kowboja.
W czasach, gdy zdecydowana większość zawodników nieustannie kalkuluje nie tylko w oktagonie, ale także poza nim, ważąc, co im się opłaca, a co nie, Kowboj pozostaje prawdziwym ewenementem. I doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Mój gatunek zawodników wymiera, to pewne jak cholera. Nie ma ich w okolicy. Ja nie kończę. Nie ma we mnie chęci skończenia, całe czas prę do przodu. Musisz mnie zabić.
To wymierający gatunek. Nie ma już w sporcie zawodników, którzy byli prawdziwymi wojownikami. Teraz mamy sportowców, którzy stają się zawodnikami. Nawet nie oglądam walk teraz. Obejrzę Cuba Swansona i kilku innych. To są goście, których walki mnie interesują na tyle, by obejrzeć je na żywo. Poza tym nie oglądam nic innego. W moim życiu dzieje się tak wiele, że nie muszą się martwić o to, co robią inni. Myślę, że najlepiej po prostu pozwolić Kowbojowi być Kowbojem. Nigdy nie mam gameplanów. Po prosty wychodzę i niech się, kur*a, dzieje.