Cain Velasquez: „Częste sparingi nie są dla mnie korzystne”
Cain Velasquez zapowiada mocne zmiany w podejściu do treningu przed walką z Travisem Browne na gali UFC 200.
Żadnej walki w 2014 roku, jedna walka w 2015 roku, żadnej jak dotychczas w 2016 roku. Oktagonowy grafik byłego mistrza kategorii ciężkiej, Caina Velasqueza, od dawna nie jest napięty. Zupełnie inaczej przedstawia się jego grafik szpitalny. Amerykanin z meksykańskimi korzeniami od dawna zmaga się z pojawiającymi się raz po raz urazami, a ostatni – ucierpiały jego plecy – kosztował go walkę mistrzowską z Fabricio Werdumem.
Priorytetem jest teraz dojść do walki bez kontuzji.
– przyznał w rozmowie z mediami Velasquez, który 9 lipca na gali UFC 200 stanie naprzeciwko Travisa Browne’a.
Po prostu słucham swojego ciała. Nie chcę wypaść, chcę być aktywny, walczyć. To moja praca i chcę ją wykonywać.
Americak Kickboxing Academy, gdzie Amerykanin trenuje, słynie z katorżniczych treningów, za co kilkukrotnie w przeszłości Dana White rzucał na klub gromy, przekonując, że tamtejsze metody treningowe pochodzą z epoki kamienia łupanego.
Robimy mocne treningi, które odbijają się na twoim ciele, ale to pomaga w walce.
– stwierdził 33-letni zawodnik.
Więc są dobre i złe strony.
Zapowiada jednak spore zmiany w sposobie przygotowań do walki – a konkretniej w najbardziej morderczym ich elemencie, czyli sparingach, które w AKA niewiele różnią się od faktycznej walki.
Sparowanie trzy razy w tygodniu nie jest dla dla mnie tak korzystne, jak dla, powiedzmy, gościa, który dopiero wchodzi w sport. Myślę, że ograniczę sparingi do dwóch dni w tygodniu a może nawet jednego.
Amerykanin przekonuje, że na tym etapie jego kariery rzadsza sparingi nie odbiją się na nim negatywnie.
Dopóki mam dobrą kondycję i jestem ostry, więcej nie trzeba. Mam doświadczenie z praktyki i tyle mi wystarczy.