Były trener Lawlera: „Na początku był dziki”
Matt Pena opowiada o ewolucji swojego byłego podopiecznego.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że za karierą Robbiego Lawlera w dużej mierze stał Matt Pena. Ten trener stójki po walce swojego ucznia z Rorym MacDonaldem zdecydował się przejść na zasłużoną emeryturę. Z tej okazji podzielił się na stronie UFC swoimi spostrzeżeniami – ma ich całkiem sporo, bo był przy Lawlerze aż przy jego 26 zawodowych pojedynkach.
Był dziki, gdy zaczynałem go trenować. Chciał wyjść i się naparzać, aż ktoś się złamie. Na początku to działało i było strasznie ekscytujące przy pierwszych walkach. Ludzie się go bali. Byli wtedy zawodnikami światowej klasy, a on jeszcze dzieciakiem. Byłem pewny, że nauczę go dobrze rozgrywać całe walki, ale już wtedy miał do tego talent. Uczyliśmy go technik, używania kątów, rytmu i tego, by łamał ludzi, zamiast w nich wbiegać. Widzieliście, jakie to przyniosło wspaniałe rezultaty.
Co stanowi szczególny atut w repertuarze mistrza?
Zawsze używaliśmy „mentalnej” presji. To sposób, w jaki stajesz przed przeciwnikiem. Gdy ty i ja zajmujemy pozycję, a ty wiesz, że jestem zagrożeniem w stójce, to nie możesz odpocząć, odetchnąć, zregenerować się. Gdy już nauczył się, jak wywierać presję na rywalu… Dlatego ciągle podąża, nie pozwala odetchnąć i poczekać na przypływ sił. Nie naciskać, ale działać w tym okresie, gdy można zagrozić – to wysysa z ludzi energię. To było coś, gdy w końcu naprawdę to zrozumiał. Nawet gdy ty atakujesz, to jesteś zdenerwowany. Widzisz, gdy ludzie go atakują, a go to nie rusza, bo wie, że jesteś zdenerwowany, otwierając się z atakiem. Sekunda, gdy chcesz przerwy, to właśnie ten moment, gdy on wyjdzie do ciebie i ci odda.