„Było dwóch kandydatów na moje miejsce, można było walczyć” – „Juras” obszernie o zarzutach ze strony Kołeckiego, Oknińskiego i fanów
Łukasz Jurkowski opowiedział obszernie o kulisach odwołania wali z Szymonem Kołeckim, odpowiadając też na lawiną krytyki, jaka na niego spadła.
Kilka dni temu nieukrywający rozczarowania i rozgoryczenia Szymon Kołecki ujawnił, że jego szykowane na sierpień starcie z Łukaszem Jurkowskim, które miało uświetnić galę KSW 54, nie odbędzie się. Juras miał wycofać się z niego na dzień przed oficjalnym ogłoszeniem.
W najnowszej odsłonie Jurasówki w Newonce Radio Łukasz Jurkowski obszernie odniósł się do wszystkich stawianych mu zarzutów w związku z odwołaniem walki – tych ze strony Szymona Kołeckiego, jego trenera Mirosława Oknińskiego oraz fanów.
– Kontuzja, którą zgłosiłem KSW – powiedział. – Tak, to jest prawda. Na dzień przed tym, jak pojedynek miał być ogłaszany, bo w zasadzie do ostatniej chwili walczyliśmy o to, aby udało się w jakikolwiek sposób przynajmniej móc trenować na, nie wiem, 60-70%. Ale w związku z tym, że od w zasadzie 12 lat borykam się z przepuklinami w kręgosłupie – łącznie już czterema – to już po starcie przygotowań, po raptem trzech tygodniach nie byłem w stanie robić już większości rzeczy, które powinienem robić, szykując się do starcia, które jest wymagające i ma być też moim ostatnim starciem.
– Nie mam ambicji, aby wychodzić tylko i wyłącznie po pieniądze albo żeby mnie pokazały kamery, bo po prostu nie mam takich ambicji. Traktuję ten sport zupełnie inaczej.
– Walczyliśmy na środkach przeciwbólowych. Staraliśmy się to zaleczyć, aby można było robić cokolwiek. Doszło do tego, że jedyną rzeczą, którą mógłbym robić, aby nie drętwiały mi nogi czy drętwiały mi ręce, to była jazda na rowerze. Chociaż potem i tak musiałem odleżeć swoje na kanapie, aby można było w ogóle egzystować.
– Na środkach przeciwbólowych nie da się na dłuższy czas funkcjonować, bo bardzo mocno otępiają. A w związku z tym, że oczywiście teraz – tak, przyznaję – jestem gościem, który przede wszystkim jest teraz panem z telewizji, z radia – nie sportowcem – więc głównie potrzebuję sprawnego umysłu, a nie sprawnego ciała do mojej pracy. Pracuję teraz bardziej już wizerunkiem niż pięściami czy nogami.
– Absolutnie za ten fakt mogę przeprosić – że tyle to trwało. Ale liczyliśmy, że będziemy w stanie cokolwiek zrobić, aby finalnie wyjść do klatki. Nie udało się. Skoro nie mogę trenować, nie będę wychodził kontuzjowany do tak ważnego pojedynku.
Juras zaznaczył, że wycofał się z występu przede wszystkim z uwagi na sugestie ze swojej drużyny oraz bliskiego otoczenia. Oni mieli bardziej trzeźwe spojrzenie.
Zwrócił uwagę, że spadła na niego fala krytyki, gdy wyszedł z kontuzją do walki z Martinem Zawadą – a teraz sytuacja powtarza się, choć zdecydował się postąpić dokładnie odwrotnie – tj. nie wychodzić do walki z powodu kontuzji. Zaznaczył, że po raz pierwszy w karierze wycofał się z pojedynku.
– Wychodzę do walki z kontuzją – jest źle, nie szanuję fanów. Jak odwołuję walkę, bo mam kontuzję i nie chcę ponownie wychodzić z kontuzją do walki, to też nie szanuję fanów, nie szanuję Federacji, nie szanuję rywala. Mam wrażenie, że co bym nie zrobił, to i tak będę winny. Brakuje tylko, żeby mi przyklepać zatonięcie Titanica czy opóźnioną premierę Cyberpunka.
– Wiem, że ludzi bardzo ponosi. Wiem, że ci, którzy mają najwięcej zarzutów, to mają akurat teraz kolonie, wakacje. Z racji tego, że jest pandemia, prawdopodobnie siedzą w domu i mają troszeczkę więcej czasu, aby się ponudzić. Ale będziemy sobie to dementować.
Łukasz podkreślił, że jego wycofanie się z walki nie miało żadnego związku z limitem wagowym. Starcie miało odbyć się w wadze ciężkiej, choć podjęto dżentelmeńską umowę o nieco niższym limicie. Juras zagwarantował jednak, że wywiązałby się z niej bez problemów.
Jurkowski stwierdził, że nie rozumie szykan ze swojej sylwetki. Wie, że jest „ulany”, ale w niczym mu to nie przeszkadza. Nie trenuje codziennie, a sport traktuje w charakterze hobbystycznym. Na co dzień zajmuje się innymi sprawami. Teraz bawi się MMA.
Juras odniósł się też do zapewnień Kołeckiego, który stwierdził, że dostarczy mu leki, które pozwolą mu w dwa dni uporać się z urazem.
– Dwanaście lat się nie udało, na pewno w dwa dni leki pomogłyby mi zaleczyć kontuzję – powiedział warszawiak. – Ja wiem, że Szymon Kołecki na pewno ma dostęp do wyspecjalizowanych wszelakich suplementów i leków, ale bądźmy troszeczkę poważni. Nie wiem nawet za bardzo, jak mam na to odpowiedzieć. Brakuje jeszcze, aby mój rywal rozpisał mi dietę, suplementację, przytrzymał mi tarcze, a po treningu najlepiej wymasował mi plecy. Ludzie, bądźmy poważni z takim zarzutem.
– Dogadując walkę, mieliśmy już wcześniej termin zdjęć do Ninja Warrior – powiedział. – W zasadzie to było najbardziej istotne przy dogadywaniu terminu. Planowana gala miała być w połowie sierpnia i nie udało się jej przesunąć tak, abym miał troszeczkę więcej czasu na odpoczynek po zdjęciach.
– Przejdźmy do zarzutów, że kilka razy przekładałem ten pojedynek, co jest największym absurdem. I śmiało mogę powiedzieć, ze największą bzdurą, jaka pojawiła się w tej całej dyskusji. Wrzucałem zdjęcia na Instagrama 26 maja ze spotkania z Maćkiem Kawulskim. I to było spotkanie numer jeden – i w zasadzie też ostatnie, bo w połowie czerwca dopiero mój menadżer dogadał oficjalnie termin i warunki tego pojedynku. Nie wiem, skąd o kilkukrotnym przekładaniu tego pojedynku. Jest to łatwe do weryfikacji. Proszę pytać Maćka Kawulskiego, Wojsława Rysiewskiego.
Łukasz stanowczo zaprzeczył też, jakoby gala KSW 54 została odwołana – czy też przesunięta – z jego powodu.
– Kolejna bzdura, którą muszę zdementować – powiedział. – Trzy tygodnie przed walką Szymon dostał propozycję z KSW – po raz kolejny proszę weryfikować u Maćka Kawulskiego jako jednego z właścicieli organizacji – że ja wypadam i teraz decyzja należy do Szymona. Nie do mnie absolutnie – ja wypadłem z gry.
– Dwa dni później – w piątek my się spotkaliśmy, w poniedziałek była rozmowa Maćka Kawulskiego i Wojsława Rysiewskiego z Szymonem Kołeckim o tym, czy chce walczyć 8 sierpnia. A z tego, co wiem, to nawet dwóch rywali było w blokach, gotowych, aby zastąpić mnie w walce wieczoru tej gali.
– Finalnie Szymon nie zdecydował się walczyć 8 sierpnia. Zdecydował, że poczeka na mnie i będziemy walczyć wczesną jesienią. Pomysł, że położyłem galę, jest troszeczkę kierowany w złą stronę i do złej osoby, bo to nie ja byłem przygotowany, żeby wejść do klatki – gotowy był Szymon.
– Było dwóch kandydatów na to miejsce, można było walczyć. Oczywiście powód rywalizacji ze mną i czekanie są oczywiste, bo co by nie mówić, bardziej się to medialnie i finansowo spina niż walka z jakimkolwiek innym rywalem na tę chwilę.
– Że jestem regresem dla Szymona, jeżeli chodzi o sportowe osiągnięcia? Prawdopodobnie tak, bo i Pudzianowski, i Janikowski są zawodnikami, którzy pracują na pełen etat. Ja tego nie robię. Ja przygotowuję się od walki do walki i tutaj się w pełni z wami zgadzam – tylko, że ja nigdy temu nie zaprzeczałem, że jest inaczej.
Jurkowski potwierdził, że walka z Kołeckim – ma się odbyć na początku października – będzie jego ostatnią. Gdy wróci z kręcenia zdjęć do Ninja Warriors, zblokuje kręgosłup, aby móc trenować.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
„Pie*doliłem trzy po trzy” – Marcin Wrzosek kaja się za swoje słowa, przeprasza Borysa Mańkowskiego