Przed burzą – UFC FN 37, Gustafsson vs Manuwa
KARTA WSTĘPNA
205 lbs: Ilir Latifi vs Cyrille Diabate
Obaj zawodnicy wracają do oktagonu po długiej przerwie – Ilir Latifi (7-3, 0-1 UFC) nie walczył od 11 miesięcy i porażki z rąk Gegarda Mousasiego, natomiast Cyrille Diabate (19-9-1, 4-3 UFC) miał aż 13-miesięczną przerwę po przegranej z jednym z bohaterów gali Jimi Manuwą. Już sam fakt tak długiego rozbratu z oktagonem nie ułatwia przewidzenia wyniku tej potyczki.
Starcie Szweda z Francuzem to kolejny na tej gali pojedynek grapplera ze strikerem, w którym kluczem do zwycięstwa jednego bądź drugiego będą zapasy.
W stójce bezwzględną przewagę powinien mieć Diabate, który dodatkowo dysponował będzie okrutną przewagą warunków fizycznych – 25 centymetrów przewagi wzrostu i 15 centymetrów przewagi zasięgu ramion. Francuz jest znacznie bardziej poukładanym uderzaczem, który dobrze korzysta zarówno z kombinacji bokserskich, jak i z kopnięć. Szwed, który został rozparcelowany przez dużo mniejszego Mousasiego samym li tylko lewym prostym, w stójce jest chaotyczny i raz za razem rzuca potężne, obszerne sierpy. Szansa, że nimi trafi jest co prawda niewielka, ale jeśli jednak trafi, Diabate będzie miał poważny problem.
Latifi za to powinien mieć wyraźną przewagę zapaśniczą. Nie tylko wywodzi się z zapasów, ale i jego budowa ciała w kontekście mierzącego prawie dwa metry Francuza predestynuje go do obaleń. Problemem będzie tylko przedarcie się przez obronę Francuza, ale… Snake był obalany w każdym z ostatnich sześciu pojedynków! Jego skuteczność obrony przed sprowadzeniami to bardzo przeciętne 59%, a w ostatniej potyczce trzy razy powalał go wybitny zapaśnik w osobie wspomnienego już Jimiego Manuwy. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że Szwed będzie w stanie kłaść na plecy Francuza – wszak w pojedynku z Tomem DeBlassem Diabate przez długi czas wycierał deski plecami, a Amerykanin to słabszy zapaśnik niż Latifi. Szwed jednak w pojedynkach poprzedzających podpisanie kontraktu z UFC nie demonstrował jakiejś szczególnie wybitnej kontroli z góry – a Francuz całkiem nieźle radzi sobie z pleców, umiejętni podnosząc walkę do stójki, więc utrzymanie go tam nie będzie proste.
Jeśli Diabate zawalczy podobnie do Emmanuela Newtona, który swego czasu pokonał Latifiego, utrzymując walkę w stójce, będzie miał spore szanse na odniesienie zwycięstwa. Bez większego przekonania postawię na to, że Snake wykorzysta przewagę kicbokserską i swój zasięg do tego, by ostrzeliwać Latifiego z dystansu. Zapewne w którymś momencie wyląduje na plecach powalony przez silnego Szweda, ale będzie w stanie przetrwać jego natarcia, przenosząc z powrotem walkę do stójki.
Zwycięzca: Cyrille Diabate przez decyzję.
BUKMACHERSKO?
Bukmacherzy każą nam rzucać monetą, wyceniając szanse obu zawodników niemal identycznie – 1.90. Nie jest to kurs, który zachęca do gry, bo pojedynek Latifi vs Diabate, zwłaszcza biorąc pod uwagę długą przerwę w występach obu zawodników, może potoczyć się według różnych scenariuszy. Wydaje mi się, że więcej szans na wygraną ma Francuz, ale nie będę zbierał szczęki z podłogi, jeśli raz po raz obalany będzie przez silnego jak tur Szweda.
Propozycja – no bet.
185 lbs: Luke Barnatt vs Mats Nilsson
Debiutujący w UFC Mats Nilsson (11-2-1, 0-0 UFC) pokonał kiedyś na punkty… Alexandra Gustafssona. Co prawda, było to w 2007 roku na amatorskich zawodach, ale chwała pozostanie na wieki. W starciu z Lukiem Barnattem (7-0, 2-0 UFC) Szwed nie będzie jedna faworytem.
Cała gra stójkow Nilssona kręci się wokół obalenia i pracy z góry – temu podporządkowane jest niemal wszystko, co robi w płaszczyźnie kickbokserskiej. Dzięki świetnemu Judo z klinczu potrafi świetnie obalać, a gdy już walka przenosi się do parteru, Szwed czuje się jak ryba w wodzie, aktywnie pracując z góry, poszukując lepszych pozycji, uderzając i zagrażając poddaniami. Świetnie potrafi wykorzystywać kolana na korpus, za co duży plus.
W starciu z Barnattem czeka go jednak ciężka przeprawa – kolosalny Anglik będzie dysponował ogromną przewagą warunków fizycznych. Może i jego przydomek Bigslow odpowiada rzeczywistym cechom Barnatta, który dynamiką nie grzeszy, ale uważam, że gargantuiczna przewaga wzrostu i zasięgu ramion z nawiązką zrekompensuje szwankującą często koordynację tego wielkoluda. Ciosami prostymi powinien bez większych problemów kontrolować poczynania stójkowe Nilssona – tym bardziej, że rozprawił się w ostatniej walce z Andrew Craigiem, który pod względem umiejętności kickbokserskich przewyższa Szweda. Także w klinczu – jeśli tam przeniesie się walka – Barnatt wcale nie będzie bez szans, zaprzęgając do działania kolana oraz łokcie. Jeśli Szwed położy go na plecach, wtedy, owszem, Anglik znajdzie się w poważnych tarapatach, ale oceniam szanse na taki scenariusz jako niewielkie.
Pomimo tego, że Szwed całkiem nieźle radził sobie dotychczas ze sprowadzaniem do parteru swoich rywali, to w starciu z Barnattem będzie musiał przedrzeć się przez ogromne zasieki w postaci długich kończyn Anglika. Jeśli ten ostatni będzie w stanie utrzymać walkę w stójce – a myślę, że podoła temu zadaniu – zwycięży.
Zwycięzca: Luke Barnatt przez (T)KO.
BUKMACHERSKO?
W ocenie bukmacherów wyraźnym faworytem tego starcia jest Luke Barnatt, na którego wygraną kurs oscyluje w granicach około 1.35 – zwycięstwo Nilssona wyceniane jest natomiast na około 3.30. Gdyby za Anglika płacono w granicach 1.50-1.60, kurs uznałbym za godny rozważenia, ale przy 1.35 gra nie jest warta świeczki, nawet w dublu. Pamiętajmy bowiem, że Barnatt nadal jest relatywnie nieopierzony i jeśli Nilsson znajdzie sposób na położenie go na plecach, jego szanse na wygraną mocno wzrosną – Szwed jest bowiem naprawdę utalentowanym grapplerem.
Propozycja – no bet.
135 lbs: Bradley Scott vs Claudio Henrique da Silva
Bradley Scott (9-2, 1-1 UFC) spróbuje w starciu z debiutującym w UFC Claudio Henrique da Silvą (9-1, 0-0 UFC) zanotować pierwszą serię zwycięstw po tym, jak ostatnio udusił Michaela Kuipera.
W tym starciu wszystko wydaje się relatywnie proste i trudno nie odnieść wrażenia, że brazylijski trener BJJ, którym jest da Silva, został rzucony na pożarcie Anglikowi, coby kibice na hali mieli jeden powód więcej do świętowania. Przede wszystkim da Silva nie walczył od prawie 500 dni!
Owszem, Brazylijczyk to bardzo dobry grappler, czarny pas BJJ i trener w Londo Shootfighters, który jak najbardziej może poddać Anglika, jeśli znajdzie się na górze, ale… parter Anglika w porównaniu z parterem Brazylijczyka jest o niebo lepszy niż stójka Da Silvy w konfrontacji ze stójką Scotta. Innymi słowy, Anglik w płaszczyźnie kickbokserskiej powinien mieć przytłaczającą przewagę – da Silva jest tak surowy w stójce, że aż dziw bierze, iż zaszedł tak daleko w MMA, nie umiejąc w ogóle uderzać. Fatalnie kontroluje dystans, jego obrona przed uderzeniami woła o pomstę do nieba, a szarże są dzikie, szalone i przewidywalne do granic możliwości. Obszerne cepy, które są jego ulubioną techniką w stójce, służą tylko i wyłącznie temu, by skrócić dystans i iść po nogi rywala.
Pamiętajmy, że Scott w swoim debiucie w UFC, będącym finałową walką TUFa toczył w stójce w miarę wyrównaną potyczkę z Robertem Whittakerem – już samo to dobrze świadczy o jego umiejętnościach kickbokserskich. Owszem, najchętniej walczy z góry po uprzednim obaleniu rywala, ale nie sądzę, by poszukiwał sprowadzeń w pojedynku z da Silvą. Po co pchać się do parteru, jeśli w stójce powinien mieć druzgocącą przewagę? Anglik będzie też dysponował wyraźną przewagą warunków fizycznych, co w połączeniu z lubianym przez niego lewym prostym powinno z ogromną nawiązką wystarczyć do stopowania zapędów zapaśniczych Brazylijczyka. Temu ostatniemu nie pomoże nawet to, że walczy z odwrotnej pozycji.
Biorąc pod uwagę, że da Silva zdaje się alergicznie reagować na przyjmowane ciosy, spodziewam się, iż mający na koncie 100% wygranych przed czasem i przygotowujący się do tej walki w MMA Lab (u boku między innymi Bensona Hendersona) Bradley Scott dzięki znacznie lepszej stójce, przewadze warunków fizycznych i kondycji rozstrzygnie ten pojedynek na swoją korzyść przez (techniczny) nokaut.
Zwycięzca: Bradley Scott przez (T)KO.
BUKMACHERSKO?
Kurs na wygraną Scotta wynosi około 1.55 – i uważam, że jest zawyżony. Nie na tyle, by popadać w jakiś huraoptymizm, ale z pewnością na tyle, by jakieś drobne na Anglika postawić. Istnieje ryzyko, że jakimś cudem Brazylijczyk powali Scotta i poskręca go w parterze, ale uważam, że prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest bardzo niskie.
Propozycja – Bradley Scott (1.55)
135 lbs: Roland Delorme vs Davey Grant
Po porażce w finale TUFa Davey Grant (8-2, 0-1 UFC) powraca do oktagonu, by przed własną publicznością zmierzyć się z Kanadyjczykiem Rolandem Delorme (9-2, 1 NC, 3-1, 1 NC UFC).
Anglik nie zaimponował mi w swoim debiucie w UFC przeciwko Chrisowi Holdsworthowi. Jedynie lowkingi stanowiły o drobnych przebłyskach – w pozostałych fragmentach pojedynku Grant toczył wyrównany bój stójkowy z amerykańskim grapplerem, co samo w sobie nie świadczy o nim najlepiej. Raz po raz dawał się też spychać na siatkę szukającemu obalenia Chrisowi i pomimo tego, że jego defensywne zapasy dawały radę przez większość starcia, to pierwsze udane sprowadzenie Amerykanina doprowadziło do porażki Granta, który szybko poległ od broni, którą ochoczo wykorzystywał wcześniej – duszenia zza pleców.
Delorme pod względem ilości walk nie przewyższa może wyraźnie Granta, ale rywale, z którymi się mierzył, to o wiele, wiele wyższa półka niż ci, z którymi w szranki stawał Anglik. Kanadyjczyk nie jest z pewnością wybitnym uderzaczem, ale w dotychczasowej karierze w UFC naruszał już poważnie w stójce Josha Fergusona, Alexa Caceresa czy Nicka Denisa, a jego twarda szczęka i duże serce do walki pomagały mu przetrwać trudne chwile. Ubił go co prawda Francisco Rivera (zmieniono potem na no contest), ale umówmy się, że Cisco ze swoimi ciężkimi rękami jest w stanie uśpić każdego koguciego. Uważam, że w wymianach stójkowych Delorme nie powinien szczególnie odstawać od Anglika.
W parterze natomiast to Kanadyjczyk powinien mieć przewagę. Grant ma co prawda na swoim koncie wiele zwycięstw przez poddanie, ale zdecydowana ich większość została odniesiona z bardzo słabymi przeciwnikami, nijak nie przystającymi do poziomu UFC. Defensywne zapasy Anglika, jak wspomniałem, są całkiem przyzwoite i nie wykluczam, że mogą zdać egzamin przeciwko Delorme, ale fakt, że Grant raz po raz dawał się spychać na siatkę Holdsworthowi, dobrze wróży Kanadyjczykowi, który z klinczu będzie mógł udowodnić, ile jest wart jego czarny pas Judo.
Pewną zagadką pozostaje kondycja obu zawodników. Kanadyjczyk w pojedynku z Alexem Caceresem mocno osłabł w trzeciej rundzie, ale jak mówi, przygotowywał się do tego starcia ledwie kilka tygodni. Teraz jednak będzie walczył na wyjeździe, co może mieć negatywny wpływ na jego wydolność. Brytyjczyk z kolei w całej swojej dotychczasowej karierze jeszcze nigdy nie walczył w trzeciej rundzie, więc…
Uważam, że niewielkim faworytem tego starcia jest Roland Delorme. Davey Grant to niedoświadczony zawodnik, który oblał jedyny poważny test w swojej karierze, ustępując Holdsworthowi i o ile w stójce walka może być wyrównana, a nawet Anglik może mieć tam niewielką przewagę, to Kanadyjczyk dzięki twardej szczęce powinien przetrwać szarże rywala, wykorzystując swoje Judo i BJJ do obalania i kontrolowania Granta w parterze.
Zwycięzca: Roland Delorme przez decyzję.
BUKMACHERSKO?
Bukmacherzy oceniają szanse obu zawodników na bardzo wyrównane, płacąc za zwycięstwa obu około 1.90. Wydaje mi się, że mają rację, bo pojedynek faktycznie zapowiada się na bardzo wyrównany, wobec czego wystawione kursy nie wyglądają szczególnie zachęcająco.
Propozycja – no bet.
170 lbs: Danny Mitchell vs Igor Araujo
W swoim debiucie w UFC Anglik Danny Mitchell (14-4-1, 0-0 UFC) zostanie powitany przez doświadczonego obieżyświata, Brazylijczyka Igora Araujo (24-6, 1NC, 1-0 UFC).
Mitchell to czarny pas Kickboxingu, Taekwondo i BJJ, ale niech to nikogo nie zmyli. Żadnych szalonych kopnięć w jego wydaniu raczej nie uświadczymy, za to ekwilibrystyczne próby poddań – jak najbardziej! Mający na koncie wygrane nad m.in. solidnym i zwycięskim jak dotychczas w UFC Nicholasem Musoke i byłym fighterem Zuffy Besamem Yousefem Anglik aktywnie poszukuje klinczu i stamtąd próbuje razić rywali łokciami i kolanami lub obalać. W parterze mający w swoim CV zwycięstwa przez latający trójkąt czy twistera Mitchell nieustannie poszukuje poddania.
W konfrontacji z Araujo czeka go jednak ciężka przeprawa – po pierwsze dlatego, że Brazylijczyk dysponuje lepszymi zapasami i to prawdopodobnie on decydował będzie o tym, gdzie toczyć będzie się pojedynek. Po drugie natomiast – Araujo nie jest ułomkiem w parterze, a jego metodyczny styl może okazać się doskonałym antidotum na szaleństwa Anglika. Pamiętajmy, że skreślany przez ekspertów większych i mniejszych w swoim debiutanckim starciu w UFC Igor Araujo zasłużenie wypunktował wówczas Ildemara Alcantarę.
Obaj zawodnicy mają relatywnie podobne umiejętności. Nie grzeszą umiejętnościami kickbokserskimi, a najlepiej czują się w parterze. Myślę, że przewaga zapaśnicza Brazylijczyka i ostrożna, ale momentami błyskotliwa – czego przykładem przetoczenia czy próby omoplaty i gogoplaty w walce z Alcantarą – gra parterowa okażą się decydujące, umożliwiając mu dowiezienie zwycięstwa na punkty do końcowej syreny.
Zwycięzca: Igor Araujo przez decyzję.
BUKMACHERSKO?
Biorąc pod uwagę, że oceniam szanse na zwycięstwo obu zawodników podobnie, ciekawszym wydaje się kurs na underdoga, którym w ocenie bukmacherów jest Danny Mitchell. Kurs na jego wygraną wynosi około 2.45. Fani agresywnej i kreatywnej gry parterowej mogą się skusić, ale ja nie jestem w stanie zaufać zawodnikowi, który nieco ponad pól roku temu przegrał przez nokaut z Kendallem Grove, a teraz mierzył się będzie z innym czarnym pasem BJJ w osobie Igora Araujo, który na dodatek trenuje pod okiem Grega Jacksona.
Propozycja – no bet.
125 lbs: Louis Gaudinot vs Phil Harris
Louis Gaudinot (6-3, 1-2 UFC) oraz Phil Harris (22-11, 1-2 UFC), których walka otworzy galę, znajdują się w bliźniaczo podobnej sytuacji. Obaj przegrali w swoich debiutach w UFC, następnie zanotowali zwycięstwo, by w ostatniej walce ponownie przegrać. Ten, który opuści w sobotę oktagon na tarczy, straci prawdopodobnie także kontrakt z największą organizacją MMA na świecie.
Starcie zapowiada się jako klasyczny pojedynek grapplera z uderzaczem. W rolę tego pierwszego wcieli się Anglik, strikerem będzie Amerykanin. Gaudinot w stójce porusza się całkiem nieźle, uderza szybkimi bokserskimi kombinacjami i na pewno jest dynamiczniejszy od Harrisa. Jest też zawodnikiem bardzo trudnym do skończenia. Od strony parterowej jego jedyną w zasadzie sztuczką jest gilotyna, ale nie sądzę, by akurat przeciwko Harrisowi był w stanie skutecznie zaprzęgnąć tą technikę do boju.
Anglik stójkowo ustępuje Gaudinotowi, a wszelka jego ofensywa w tej płaszczyźnie ma za cel skrócenie dystansu i położenie przeciwnika na plecach. Kluczowe zatem pytanie brzmi – czy Harris będzie w stanie obalać zielonowłosego rywala? Gaudinot wycierał już deski plecami w starciach z Johnym Bedfordem i Timem Elliottem, ale po pierwsze – obaj to lepsi zapaśnicy niż Anglik, po drugie – obaj są znacznie więksi od Harrisa. Spodziewam się, że obalanie szybszego Gaudinota będzie sprawiało Billy’emu spory problem, a jeśli nawet uda mu się powalić Amerykanina na plecy, to poddanie go będzie trudnym zadaniem.
Pamiętajmy, że obaj mierzyli się z Johnem Linekerem i pomimo tego, że pojedynki te dzieliło prawie 1,5 roku, to trudno zignorować fakt, że Gaudinot po szalonym boju rozprawił się z ciężkorękim Brazylijczykiem, podczas gdy Anglik szybko przegrał w pierwszej rundzie. Mam wrażenie ponadto, że Harris w UFC znajduje się głównie z dwóch powodów – dlatego, że kategoria musza jest bardzo nieliczna i dlatego, że jest Anglikiem, a znamy przecież plany podboju Starego Kontynentu przez UFC.
Myślę, że w Gaudinot będzie w stanie utrzymać walkę w stójce przez większość czasu, a nawet jeśli znajdzie się na plecach, to nie zostanie w tej pozycji zbyt długo. Z uwagi na to, że nie bije szczególnie mocno – podobnie zresztą jak Harris – spodziewam się, że to sędziowie punktowi zdecydują o jego wiktorii.
Zwycięzca: Louis Gaudinot przez decyzję.
BUKMACHERSKO?
Za zwycięstwo Gaudinota bukmacherzy płacą około 1.60. To całkiem interesujący kurs, choć trzeba wziąć pod uwagę, że jego forma po przebytych kontuzjach i problemach osobistych może być pewną zagadką. Do tego nie walczył od 6 miesięcy i będzie bił się na wrogim sobie terenie. Będzie też odrobinę ustępował Harrisowi pod względem warunków fizycznych i bardzo mocno pod względem doświadczenia. Nie ukrywam, że kurs kusi, ale wstrzymam się z decyzją do ważenia. Póki co zatem…
Propozycja – no bet.
Mitchell 2.45 i kciuk w dół, wcześniej byś dał silny sygnał bukmacherski, to jak to jest teraz? Na betsafe jest nawet po 2.75 Mitchell, nie znam zawodników, ale może warto zaryzykować po 2.75, gdy inne buki dają 2,5 max?
Prawda, że w tamtym systemie to by oznaczało sygnał bukmacherski i to nawet silny, jeśli jeden z nich byłby po 2.50 lub wyżej, ale na podstawie tych kilku zapowiedzi, w których zastosowałem ten system, stwierdzam, że niewystarczająco zaostrzyłem progi tzn. sygnał był generowany nawet wtedy, gdy wcale nie byłem przekonany, żeby postawić. Innymi słowy, teraz progi bym nieco podniósł i w rezultacie tutaj byłby średni sygnał.
Co do Mitchella, raczej na niego nie postawię, bo jest mocno nieprzewidywalny, ale jeśli na Betsafe jest aż za 2.75, to… kto wie!
To może akurat w tym przypadku lepszy byłby ten drugi kciuk? Swoją drogą uważam, że lepiej by wyglądało, żebyś nie pisał propozycji no bet, tylko propozycje te, co polecasz.
Krótko piszę o każdym kursie, bo każdy przemyka mi przez głowę podczas obstawiania i na temat każdego mam jakąś opinię. Gdybym odnosił się tylko do tych, które zagram, to pewnie byłoby tego 2-3, w porywach 4.
Jeśli chodzi o kciuka, to bardziej skłaniałbym się nie w kierunku innego kciuka, ale – tak, jak pisałem – podniesienia progów. I wtedy ten kurs wygenerowałby już tylko średni sygnał bukmacherski a nie mocny. A średnie w poprzednim systemie grałem tylko sporadycznie.
Czekałem na analizę pojedynku Diabate z Latifim i chętnie się do niej odniosę.
W pierwszej chwili, chciałem postawić na Francuza, a powody tego zostały przytoczone przez Ciebie. Szwed nie zrobił dobrego wrażenia w walce z Mousasim, do tego przewaga warunków u Diabate powinna zrobić swoje.
Z drugiej strony, Latifi trenował na pełnych obrotach z nieco niższym od „Snake” Gustafssonem i na pewno będzie lepiej przygotowany ,niż ostatnio. Pozostaje również luka zapaśnicza, która u Francuza istnieje i Ilir może ją wykorzystać. Dlatego, gdybym miał typować, postawiłbym ostatecznie na Szweda.
Dalej nie zmienia to jednak faktu, że ten pojedynek to loteria i zwycięstwo żadnego z nich nie zdziwi mnie.
Zasiadałem do tej analizy, widząc dość wyraźnie Francuza jako zwycięzcę (kciuk w połowie) i zastanawiając się, czy na niego nie postawić, ale im bardziej wgryzałem się w poszczególne elementy, tym bardziej moje przekonanie do Diabate słabło. Ostatecznie stawiam na Francuza, ale Latifi to prawdziwy goryl, no i teraz miał pełny obóz za sobą. Na jego korzyść przemawia też wiek, ale warunki fizyczne? Przy takiej różnicy ci z lepszymi wygrywają około 70% walk…
Po prostu ilekroć przypominam sobie walki wszystkich Francuzów (to u nich „rodzinne”), tym tylekroć widzę, jak oni słabo wykorzystują swoje warunki fizyczne. Dlatego staram się na to aż tak bardzo nie patrzeć, chociaż tutaj różnica jest bardziej wyraźna, niż np. przy Kongo i Patem Barry (słynny bój i „Comeback of The Year” w wykonaniu Kongo).
Analiza Nelson vs Akhmedov dodana.
Diabate powiedział, że kończy karierę po walce z Latifim. Grać Szweda póki kurs wysoki!
Piknie… Teoretycznie może to wpłynąć na większą determinację Francuza, ale… obawiam się, że będzie dokładnie odwrotnie, ostatnia walka, szkoda ryzykować kontuzję, trzeba zacząć nowy etap w życiu… Chyba się pochylę nad tym kursem.
Mi się podoba Latifi dec za 3.85.
Przespałem się z tym i ostatecznie tą walkę sobie odpuszczę. Za dużo znaków zapytania.
Za to do singla na Scotta i za drobne na Manuwę (to poszło już dawno temu) dorzuciłem też rodzaj rozstrzygnięcia w walce wieczoru – przez (T)KO – 1.87. Jeśli wygra Manuwa, tylko przez (T)KO. Jeśli zwycięży Szwed, to (T)KO albo poddanie. Decyzji nie biorę w tej 5-rundowej walce pod uwagę. Gdy oczami wyobraźni widzę ledwie żywego w drugiej lub trzeciej rundzie Manuwę i będącego nad nim Szweda, to raczej ten ostatni będzie kończył ciosami, na co liczę. A jeśli Manuwa zaszokuje świat i znokautuje Szweda – też dobrze :)
Ja z początku miałem zagrać Diabate vs Latifi ale odpuszczam, zbyt trudna walka do przewidzenia. Bardzo bardzo ciekawi mnie co-main event gali, moim zdaniem Michael Johnson ma więcej narzędzi do wygrania tej walki. Obecnie kursy są na poziomie 1,8 na Johnsona i 2,0 na Guillarda ale np. 2 dni temu było na odwrót.
Wszystkie analizy i typowania dodane.
Moje zakłady na teraz:
– singiel na Manuwę (drobniaki)
– (T)KO jako rozstrzygnięcie w walce wieczoru
– singiel na Guillarda (Johnson nie walczył ze strikerami, Guillard wydoroślał, walczy rozważniej)
– singiel na Scotta
Zastanawiam się jeszcze nad jakimś dublem, ale możliwe, że pozostanę z tym, co powyżej, przynajmniej do czasu aż nadrobię ważenie.
Dobra robota! Masa pracy włożona… Mój jedyny typ gali to trójkąt Nelson + Pickett + Mauler. Dwaj ostatni do podbicia Nelsona.
Rory/Maia + Gustafsson/Manuwa 1.795
Johnson/Guillard 2.17
Mitchell/Arauio 2.75
Scott/Silva 1.562
Latifi/Diabate 3.85
Barnatt/Nilsson + Pickett/Seery + Gustafsson/Manuwa + Nelson/Akhmedov 2.67
Gustafsson/Manuwa walka kończy się tko 1.87
i taśma o kursie 10,52 którą zamyka Alexander.
Żałuję Nelsona, bo czuję, że zawali mi kupon. I tego Johnsona postawiłem trochę wbrew sobie, bo faworyzuję Guillarda. Po prostu wiedziałem, że kurs spadnie (67% dla Johnsona na tapology) i zastanawiam się nad kontrą. Hym. Ogólnie to zaszalałem.
Latifi decyzja po 3.85 miało być
Hajs się zgadza :) Jak mi trzy pierwsze kupony nie weszły, to było gorąco, ale wszystko dobrze się skończyło. 81 zł zainwestowane, 33,66 zł na plusie. Symboliczna złotówka na taśmę Barao + MacDonald + Overeem + Silvero + Aldo + Rockhold + Jacare + Gustafsson po kursie 10.44. Jestem z siebie dumny. Do tego Alexander zamknął mi dubla z Rorym po 1.79.
Graty, ja na minusie po porażkach Scotta, Guillarda i Manuwy, ale (T)KO Maulera ratuje mnie przed większymi stratami.
Widzę, Puczi, że zaszalałeś z ilością zakładów :) Ja ostatecznie zostaję przy tym, co wymieniłem wyżej, choć gdybym miał coś dorzucić, to byłby to singiel na Latifiego.
Dałem się skusić na lokaut w walce wieczoru. Też uważam, że jeśli Manuwa wyjdzie do rund mistrzowskich to możemy zobaczyć pierwszą śmierć w oktagonie – z wycieńczenia. Do tego dorzucam pojedynczy na Scotta i na Diabate. Myślę, że Francuz ma za dobrą kondycję i jest za duży żeby mógł mu zagrozić Latifi. Spodziewam się kolana przy próbie wejścia w nogi :)
Zajebista strona poza tym!