Podsumowanie – UFC 172, kto dla zwycięzców?
Na gali UFC 172 powróciły piękne nokauty i rewelacyjne poddania, a cała gala była w mojej ocenie najlepszą od dłuższego czasu.
Jon Jones > Glover Teixeira
Dominator kategorii półciężkiej Jon Jones nie miał najmniejszych problemów z rozmontowaniem brazylijskiego pretendenta Glovera Teixeiry. Bones miał przewagę w każdym elemencie – w płaszczyźnie kickbokserskiej utrzymywał rywala na dystans pojedynczymi prostymi i kopnięciami, nieustannie też kontrolując jego poczynania daleko wyciągniętą lewą ręką, za pomocą której w zarodku dusił wszelkie ofensywne – choć nie tak częste, jak oczekiwałem – zapędy Teixeiry. Brazylijczyk potrzebował półdystansu, ale dostanie się tam utrudniała mu nie tylko lewica mistrza, ale także kopnięcia na kolano, którymi Jones raz po raz raził pretendenta, zmuszając go do przemyślenia każdej próby skrócenia dystansu i przeniesienia ciężaru ciała na wykroczną nogę.
Jones potwierdził, że jest zawodnikiem piekielnie kreatywnym, oglądaniu którego zawsze towarzyszy ciekawość odnośnie tego, co wymyśli teraz. Jego ofensywny arsenał jest przebogaty – ciosy proste, łokcie, obrotowe łokcie, łokcie z doły, kopnięcia na głowę, na kolano, obrotkówki na korpus, axe kicki, latające kolana… Ilość narzędzi, za pomocą których mistrz może zranić swoje ofiary – bo poza Alexandrem Gustafssonem każdego dotychczasowego można określić takim właśnie mianem – powoduje, że jest on piekielnie nieprzewidywalny, zmuszając przeciwników do koncentrowania się na tym, z której strony zaatakuje teraz Jones, zamiast na tym, w jaki sposób wyprowadzić własny atak.
Glover Teixeira marnuje najlepszą okazję na ubicie Jona Jonesa – po mocnym lewym rzuca się z furią na mistrza, trafiając go jeszcze kilkukrotnie pod siatką, ale potem… zaprzestaje ataku. Nie będę ukrywał, że miałem nadzieję, iż w tym momencie Glover zaprzęgnie cały swój arsenał do boju i postawi wszystko na jedną kartę, ale Brazylijczyk nie zdecydował się na taki ruch, co ostatecznie nie skończyło się dlań dobrze.
Na uwagę zasługuje też rewelacyjna praca mistrza w klinczu, gdzie niemiłosiernie obijał Glovera łokciami. Owszem, Jones przyjął tam kilka mocnych podbródkowych – podobnie jak i przyjął kilka sierpów Brazylijczyka, gdy walka toczyła się na środku oktagonu – ale w 5-rundowym boju nie sposób uniknąć wszystkich ciosów. Fakt, że Amerykanin bardzo dobrze zniósł ciężkie w końcu ręce Brazylijczyka, świadczy o nim jak najlepiej.
Teixeira miał, jak wspominałem, ogromny problem z pokonaniem zasieków obronnych mistrza w postaci lewej ręki i kopnięć na kolano – tym jednak bardziej rozczarowujący był brak prób jakichkolwiek lowkingów w jego wykonaniu. Toż to jeden z najskuteczniejszych sposobów na skracanie dystansu, o czym tej samej nocy mogliśmy się przekonać w niesmacznej walce pań, w której Brazylijka właśnie dzięki kopnięciom na nogi była w stanie niwelować niedostatki swojego zasięgu. Wiem, że porównanie walki niewiast do boju mistrzowskiego mężczyzn może nie przystawać, ale chodzi o sam mechanizm – nie możesz dosięgnąć głowy rywala, skorzystaj z lowkingów, nawet jeśli ryzyko tego, że wylądujesz wówczas na plecach, wzrasta. Gdy bowiem nie podejmujesz tego ryzyka, kończysz jak Glover Teixeira, który przetrwał, ale w opłakanym stanie.
Jones kłania się/prowokuje Teixeirze/Teixeirę, czym powoduje, że Brazylijczyk, obawiając się ciosu na korpus lub sprowadzenia, opuszcza gardę – w tym momencie z pięknym lewym sierpowym z doskokiem trafia go Amerykanin. Majstersztyk!
Mistrzowi zabrakło tylko (aż?) kropki nad i w postaci skończenia walki przed czasem. Nie słynący przecież z tytanowej szczęki Glover Teixeira dzielnie przyjmował na twarz najmocniejsze nawet uderzenia Amerykanina, za nic w świecie nie chcąc paść na deski. Bones kilkukrotnie bardzo ostro przyspieszył przy siatce, dążąc do wygranej przed czasem, ale nie był w stanie tego dokonać, w ostatniej rundzie walcząc już bezpieczniej, by dowieźć wiktorię do końcowej syreny.
Przykład doskonałej pracy w klinczu w wykonaniu championa, który okłada tam Teixeirę ciosami na korpus, krótkimi sierpami i podbródkowymi oraz łokciami. Czy to zapowiedź taktyki Bonesa na walkę z Alexandrem Gustafssonem? Myślę, że są na to spore szanse, wszak nie sądzę, by Amerykanin miał ochotę wymieniać ciosy ze Szwedem na dystansie bokserskim.
Następny rywal
Dana White ogłosił już to, czego wszyscy się spodziewaliśmy – Jon Jones w kolejnej obronie pasa mistrzowskiego zmierzy się w rewanżowym starciu z Alexandrem Gustafssonem. Chyba wszyscy bez wyjątku zgodzimy się, że jest to najlogiczniejsze zestawienie. Pomimo tego, że amerykańscy dziennikarze opowiadali przed UFC 172 (i wcześniej), że obóz przygotowawczy Bonesa do pierwszej walki z Maulerem nie należał do najcięższych, to jestem zdania, że czeka nas szalenie wyrównany pojedynek – nawet jeśli mistrz będzie wylewał siódme poty, trenując teraz pod Szweda. Na podstawie przebiegu ich pierwszej walki, kolejnych (Gustafssona z Jimi Manuwą i wczorajszej Bonesa) oraz tego, co mówią w wywiadach (tak, wiem…), wydaje mi się, że to Szwed wejdzie do oktagonu z mocniejszą psychiką.
Anthony Johnson > Phil Davis
Anthony Johnson kapitalnie powrócił do UFC, nie tylko robiąc w końcu wagę, ale też pewnie rozbijając wyraźnie faworyzowanego Phila Davisa, jednocześnie czyniąc go zupełnie bezradnym na przestrzeni trzech rund. Mr. Wonderful nie był w stanie położyć na plecach Rumble’a, co spowodowało, że musiał wdawać się w szermierkę na pięści i kopnięcia, a w tym aspekcie nie mógł sprostać przeciwnikowi. Trenujący w Blackzilians Anthony nie tylko rewelacyjnie bronił desperackich momentami prób obaleń w wykonaniu Davisa, ale przede wszystkim doskonale pracował w stójce, blokując lub unikając zdecydowanej większości nieco chaotycznych ataków Davisa – sam przy tym częściej i mocniej trafiał. Nie był jednak w stanie ubić swojego rywala, który wrzucał bieg wsteczny przy każdej niemal szarży Johnsona, amortyzując w ten sposób wiele uderzeń. Kilku z nich nie był jednak w stanie uniknąć, dzięki czemu przekonaliśmy się, że szczęka Davisa znieść może wiele.
Powyżej kilka mocnych ciosów i kopnięć, które przetrwał Phil Davis, nie będąc jednak w stanie znaleźć recepty na stójkę Johnsona.
Następny rywal
Pokonując będącego na fali trzech kolejnych zwycięstw Phila Davisa, Anthony Johnson z automatu wskoczył do grupy zawodników, którzy będą wkrótce bić się o najwyższe cele. Niektórzy dziennikarze proponują zwycięzcę walki Ryan Bader vs Rafael Cavalcante na kolejnego rywala dla Rumble’a, ale przyznam szczerze, iż chętniej silnego jak tur Amerykanina – który niedawno walczył w kategorii półśredniej… – zobaczyłbym od razu w eliminatorze do walki o pas z Danielem… wróć – ze zwycięzcą starcia Daniel Cormier vs Dan Henderson. Po pokonaniu czwartego zawodnika z Rankingu UFC w osobie Davisa Johnson powinien znajdować się o jedno zwycięstwo od walki o pas mistrzowski.
Luke Rockhold > Tim Boetsch
Luke Rockhold zrobił to, czego od niego oczekiwano, w efektownym stylu rozprawiając się z Timem Boetschem. Były mistrz Strikeforce przypomniał sobie o swoich grapplerskich korzeniach i rewelacyjnie broniąc próby obalenia w wykonaniu Boetscha, chwilę potem zapiął odwrotny trójkąt nogami, z którego po kilku korektach zapiął kimurę, zmuszając twardego Tima do odklepania, czym prawdopodobnie przypieczętował zwolnienie swojego przeciwnika z UFC.
Luke Rockhold poddaje kimurą unieruchomionego Tima Boetscha.
Następny rywal
Rockhold świetnie odbił się po porażce z Vitorem Belfortem w swoim debiucie w UFC, notujac drugie kolejne zwycięstwo i tym samym potwierdzając, że jest zawodnikiem ze ścisłej czołówki kategorii średniej. Amerykanin dąży teraz do walki ze swoim ostatnim pogromcą, ale uważam, że nie byłoby to uczciwe względem Brazylijczyka, który po swojej passie trzech zjawiskowych zwycięstw zasłużył na walkę o pas. Z drugiej strony, pojedynek Luke’a z szybko starzejącym się Michaelem Bispingiem również nie doprowadziłby chyba nikogo – a na pewno nie mnie! – od palpitacji serca. Z Ronaldo Souzą już się bił, więc… Luke Rockhold vs Yoel Romero? To byłoby coś!
Jim Miller > Yancy Medeiros
Jim Miller nie pozostawił najmniejszych wątpliwości, że jest lepszym zawodnikiem MMA niż Yancy Medeiros, wprawiając w rozpacz wielu fanów zakładów bukmacherskich wieszczących zwycięstwo Hawajczyka, w tym mnie. Owszem, trafił kilkukrotnie Millera w stójce i mogło się nawet wydawać, że przejmuje inicjatywę, ale szybko został sprowadzony do parteru – dosłownie i w przenośni – najpierw bowiem przyjął potężną bombę na korpus, a chwilę potem Jim błyskawicznie zapiął gilotynę, dusząc bezradnego Medeirosa.
Przyznam szczerze, Miller zupełnie mnie nie przekonuje, drugi raz z rzędu zwyciężając dzięki kapitalnemu BJJ i niezbyt dobrze prezentując się w stójce. Medeiros natomiast prawdopodobnie pożegna się z UFC po tym, jak w trzech walkach zanotował dwie porażki i jedno no contest. Trochę szkoda, bo wydaje mi się, że ten 25-latek ma potencjał na to, by mierzyć się z szeroką czołówką kategorii lekkiej UFC.
Jim Miller zapina ciasną gilotynę, pokonując Yancy Medeirosa.
Następny rywal
Widzę dwóch potencjalnych rywali dla Jima Millera i w starciu z oboma wyraźnie faworyzuję właśnie ich – Donald Cerrone w formie rozbija Millera w stójce lub poddaje w parterze, Michael Johnson robi to pierwsze, nie dając się sprowadzić do parteru. Ewentualna walka z Khabibem Nurmagomedovem, która została poruszona na konferencji po walce? W skrócie – daj, pan, spokój…
Max Holloway > Andre Fili
Max Holloway zanotował najcenniejsze zwycięstwo w karierze, demonstrując swoją wyższość kickbokserską nad Andre Filim i ostatecznie dusząc go w trzeciej rundzie. W stójce pojedynek był mocno wyrównany, ale lepsza technika Hawajczyka zadecydowała – może nie uderzał z taką mocą jak jego rywal, ale jego ciosy były precyzyjniejsze i kosztowały go znacznie mniej energii. Bardzo często korzystał z uderzeń na korpus i jedno z nich w drugiej rundzie spowodowało, że Fili bardzo mocno zwolnił, szukając raz po raz obalenia. Ostatecznie Holloway skończył rywala w trzeciej rundzie, dusząc go gilotyną po wcześniejszej pięknej kombinacji pod siatką, która zmusiła Filiego właśnie do pójścia po sprowadzenie – czym przypłacił swój los.
Max Holloway świetną kombinacją narusza Andre Filiego, by potem poddać go gilotyną.
Następny rywal
Holloway zasługuje na kogoś dobijającego się powoli do szerokiej czołówki. Chętnie obejrzałbym go ze zwycięzcą walki Robbie Peralta vs Rony Jason. Myślę, że pojedynek Hawajczyka z jednym z nich nadawałby się jako przepustka do walki z kimś z czołowej piętnastki.
Karta wstępna
Joseph Benavidez po masie problemów, które sprawił mu na początku Tim Elliott, w spektakularny sposób dusi go gilotyną – Elliott odklepuje… nogami! Kandydat do poddania roku?
Daniel Castillo miał sporo problemów z zapasami Charliego Brennemana w pierwszej rundzie, ale w drugiej pozbawił go przytomności potężnym prawym sierpowym, notując tym samym najefektowniejszy nokaut w swojej karierze.
Chris Beal przepięknym latającym kolanem nokautuje chaotycznego Patricka Williamsa. Jak dotychczas to chyba najlepszy nokaut w UFC w 2014 roku, prawda?
———
A Wy jak oceniacie galę i z kim zobaczylibyście zwycięzców karty głównej?
wszystkie gify – ZombieProphet / Twitter
Danka zapowiedział, że nikt nie zostanie zwolniony.
Patrick dostanie jeszcze jedno KO i się kończy jego przygoda z UFC, Bael może dojść do szeroko rozumianej czołówki. Może walka z Vianą, jeśli ten wygra swoją walkę?
Castillo z Lauzonem mógłby zawalczyć, choć przy jego stójce i zapasach prawdopodobnie Joe miałby bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Charliemu dać Dunhama/Tibau – obaj są po dwóch porażkach, przy czym dzieli ich oczywiście różnica klas, no ale…
Benavidez pewnie będzie sobie rozbijał dalej wszystkich poza mistrzem, także to bez znaczenia. Lineker, o ile nie wyleciał dla Elliota.
Holloway faktycznie mógłby ze zwycięzcą z wspomnianej dwójki zawalczyć. Fili z Akirą C. dałby dobrą walkę. Nawiasem mówiąc dla mnie walka gali.
Medeiros niech dostanie jakiegoś noł nejma, Miller z Johnsonem/Greenem/Cerrone.
Boetsch z Larkinem, jeśli ten przegra. Rockhold rewanż z Jacare lub wspomnianym Romero.
Davis z przegranym Hendo/Cormier lub Bader/Cavalante. Dla Rumbla wygrany z drugiej pary.
Gus odbiera pas Jonesowi, a Tex dostaje przegranego Hendo/Cormie lub Bader Cavalante.
Dana zapowiedział, że nie zwolni po tej gali nikogo. Szkoda, walkom kobiet mówię nie ;) Gomi z Isaaciem fajna walka, ale były lepsze, obaj powinni dostać po jakimś nołnejmie teraz.
Dosyć udana gala.
Gala bardzo dobra! Rzadko zdarza się, żeby podczas jednej znalazły się po dwie poważne kandydatury do nokautu roku i poddania roku. Szkoda, że kolano Beala pewnie zostanie szybko zapomniane z uwagi na wagę walki.
Stawiam na Gusa w walce Jonesem, a jeśli jeszcze miałoby to być w Szwecji to jeszcze na Szweda postawię :)
Nie wiedziałem, że White zapowiedział brak zwolnień – w sumie dobrze, bo Medeirosa chciałbym jeszcze zobaczyć, a i Boetscha dalsze występy przeboleję.
Mi sie tam osobiscie wydawało, ze Glover odrobine zagrazał Jonesowi tymi swoimi łapami :D Osobiscie spodziewałem sie szybkiego wpierdolu, wiec Teixeira pozytywnie mnie zaskoczył, ze przetrwal a nawet oddawał :)
Fili napisał na twitterze, że po ostatnim ciosie na korpus ledwo był w stanie ustać pod siatką, więc powiedziałbym, że to właśnie Holloway zadał bardziej dewastujące uderzenia na przestrzeni całego pojedynku (w drugiej rundzie popisał się też ładną obrotówką, która wyraźnie odebrała młodemu Amerykaninowi oddech na kilka sekund). Moim zdaniem obaj dali bardzo fajną walkę, ale sprawdziło się to, o czym pisałeś, naiver – przegrywający wymiany stójkowe Fili w pewnym momencie zaczął spamować obaleniami i o mały włos nie przyniosłoby mu to zwycięstwa.
Co do walki Jonesa – generalnie bardzo dobry występ mistrza, ale nie przesadzałbym ze stwierdzeniem, że oglądaliśmy jakiś pogrom. Glover miał swoje momenty i wbrew moim oczekiwaniom nie ograniczał się jedynie do kontrowania jabów, ale często atakował też tułów przeciwnika, pod siatką odpowiadał zaś nieźle ciosami podbródkowymi. Nie było też jakiejś wielkiej dominacji w płaszczyźnie zapaśniczej, a przecież przed walką wielu przepowiadało, że to właśnie na ziemi Jon Jones dopełni dzieła zniszczenia.
Osobiście nie podzielam też zachwytów nad defensywą Amerykanina. Ustawiczne wpychanie palców do oczu czy niemal rozkładanie całej dłoni na twarzy pretendenta miejscami wyglądało wręcz kuriozalnie i dziwię się, że nie spotkało się z odjęciem punktu przez sędziego ringowego. Rozumiem kontrolę dystansu, ale trzeba znać pewne granice…
Oczywiście w ogólnym rozrachunku to Jones zadał zdecydowanie więcej ciosów od Teixeiry (pokazując przy tym kilka naprawdę świetnych wariacji kopnięć i łokci), dlatego pojedynek wygrał pewnie i zasłużenie, ale w moim skromnym odczuciu pacyfikacji nie było.
Apropo tej defensywy Jonesa
http://fat.gfycat.com/SlipperyDependableGermanshorthairedpointer.gif
Zgadzam się z tymi paluchami w oko, sędziowie powinni zacząć odbierać punkty za coś takiego – inaczej nigdy się nie nauczą. Podobnie powinno być z łapaniem się siatki. Lubię Jonesa i rozumiem, że to walka, ale jak widziałem już drugi raz palca w oku Texeiry to aż mną zatrzęsło.
W sumie też się tego spodziewałem (tzn. szybkiego skończenia w wykonaniu Bonesa) i nawet na to kasę postawiłem, a jednak Glover dał radę przetrwać. Co nie zmienia faktu, że uważam jego taktykę za nietrafioną – mając ogromny deficyt zasięgu ramion, praktycznie tylko uderzał rękami… Do tego miałem wrażenie, że Jones walczył trochę na pół gwizdka, bardziej poszukując jakichś popisów niż skończenie tej walki jak najszybciej – tak, jakby jego celem było nie ubicie a ośmieszenie rywala. Być może też twarda szczęka Amerykanina powodowała, że te udane akcje Teixeiry wyglądały na mniej groźne, niż były w rzeczywistości.
Zgoda odnośnie zapasów, bo Glover od tej strony pokazał się całkiem nieźle – drugi raz z kolei Jones miał ogromne problemy z kładzeniem/utrzymaniem rywala na deskach.
Jeśli chodzi o tę rękę wyprostowaną, Jones i Jackson to inteligentne bestie – w końcu nic takiego nie jest zabronione (podeszwa dłoni na czole przeciwnika), a jakże skutecznie ogranicza to wszelkie zapędy ofensywne rywala. Owszem, jak Jones rozkłada paluchy na wysokości oczu, to nie zyska sobie tym uznania w oczach kibiców, ale jak najbardziej utrudni zadanie przeciwnikowi. Ryzykuje oczywiście, że wsadzi palec w oko i zostanie mu odjęty jeden punkt, ale wcale nie musi dojść aż do tego, by uprzykrzyć życie rywalowi – co skrzętnie wykorzystuje.
Próba dźwignia na rękę Teixeiry w stójce (po której podobno coś tam chrupnęło), łokcie z dołu a la Anderson, uderzenia ramieniem w klinczu – Jones to cwana bestia. Nie zamyka się w utartych schematach, ciągle poszukując czegoś nowego (axe kicki tym razem).
Co do Filiego, tak, kojarzę, że chyba w drugiej rundzie przyjął to uderzenie pod siatką, ale poza obniżeniem łokcia na kilka milisekund zachował twarz pokerzysty, choć widać było, że weszło jak w masło. W sumie więc rzeczywiście mocniejsze ciosy DOSZŁY ze strony Holloway’a ;)
À propos odporności Bonesa – po przyjęciu mocnego prawego overhanda od Evansa, kontrującej lewej Machidy, bokserskich kombinacji Gustafssona i kilku petard Teixeiry trzeba chyba w końcu otwarcie powiedzieć, że Amerykanin dysponuje solidną szczęką. Przez lata spekulowano na temat tego, co się stanie, kiedy Jones zbierze na twarz bomby od zawodnika określanego mianem „knockout artist” – wczorajszy występ przyniósł nam chyba jednoznaczną odpowiedź, że pogłoski o „szklance” i słabej psychice można włożyć między bajki.
Wracając do wystawiania ręki przed twarz przeciwnika – masz rację, dopóki będzie istniała luka w przepisach, dopóty Jon Jones będzie mógł bezkarnie ograniczać ofensywne zapędy swoich rywali. Zawodnicy dysponujący mniejszym zasięgiem nigdy nie zdecydują się na szarżę w stronę mistrza właśnie ze względu na ryzyko oberwania po oczach palcami, co z kolei sprowadza nas do punktu wyjścia – Gustafsson to na chwilę obecną jedyna osoba ze ścisłej czołówki, która będzie w stanie nawiązać walkę z obecnym posiadaczem pasa.
Niektórzy wskażą może jeszcze Daniela Cormiera, ale osobiście nie sądzę, aby amerykański Fedor dysponował odpowiednią ilością narzędzi – zapaśniczo pewnie żaden z obu panów nie potrafiłby przytrzymać rywala dłużej na ziemi, więc walka przez większość czasu toczyłaby się w stójce, a tam wraca argument zasięgu i – jak pokazał pojedynek z Teixeirą – zupełnie przyzwoity klincz Jonesa.
Czekam na na to, jak w rewanżu zaprezentuje się Wiking. :)
Aha, żeby nie było, że czepiam się tylko podopiecznego Jacksona – to ciągłe wypluwanie ochraniacza przez Glovera też nie powinno mieć miejsca. Było kilka takich momentów, kiedy Brazylijczyk ewidentnie grał na czas, a Miragliotta pozostawał niewzruszony. Ogólnie sędziowie powinni być bardziej stanowczy w ringu i egzekwować przepisy, nawet jeśli miałoby się to spotkać z dezaprobatą publiczności. Trudno, zasady są po to, by je przestrzegać.
Silas
Z wyciągniętą rękom nie chodzi o wkładanie palców w oko lecz ograniczanie widoczności dzięki temu bons mu gnie postrzeżenie częstować go kopnięciami bądź szybko skracać dystans i wprowadzać łokcie do gry
zauważyłem dziwne zjawisko, ze jon jones (którego osobiście nie lubię ale tu jestem po jego stronie) ma po każdej gali dłuższą listę kolejnych obron pasa, podczas gdy taki cain velasquez od lat bił się tylko z juniorem dos santosem (trzecia walka zupełnie niepotrzebna), teraz jest podobno kontuzjowany i najbliższa walkę stoczy z werdumem (który na swoją szansę czekał rekordowo długo – osobna historia)w 2015, a do tego czasu jon jones jak tak dalej pójdzie będzie miał ze 4 kolejne obrony pasa.
coś tu jest nie tak. w półciężkiej nie ma prawdziwych eliminatorów, ok. gustafsson zawalczył super ale po tym miał tylko jedną walkę, cormier pierwszą poważna walkę w tej kategorii ma w eliminatorze do pasa (jeśli dana white dotrzyma słowa)podczas gdy w ciężkiej pokonał samych zawodników z top10 a szansy nie dostał. henderson walczy w eliminatorze mimo trzech porażek i jednego zwycięstwa z wprawdzie 30 letnim ale emerytem podczas gdy sam powinien już dawno być na emeryturze. davis miał być kolejnym pretendentem a teraz jest nim johnson. mogliby lepiej dobierać walki tak by kandydaci do walki o tytuł w półciężkiej jednak walczyli ze sobą. jeszcze kilka lat temu davis, evans, machida i henderson powybijali się między sobą a walkę o pas dostał tylko evans.
odwrotnie w ciężkiej gdzie moim zdaniem jeśli przerwa caina potrwa rok to prosi się o walkę o pas interim, tylko z kim ma w tej sytuacji walczyć werdum skoro wszystkich pretendentów poubijali ze sobą? chyba tylko ze zwycięzcą jds – miosic.
osobny temat khabib nurmagomedov zamiast walki o pas będzie się chyba musiał zmierzyć ze wszystkimi zawodnikami z miejsc 2-30 by wreszcie zawalczyć o pas w main cardzie nie w prelimsach.
coraz mniej mi się to wszystko podoba.
no i szczyt szczytów na ufc 172 – wymazanie z historii 16 zwycięstw tito ortiza.
Cormier po swoich zwycięstwach miałby w ciężkiej dawno titleshota zapewnionego, gdyby mistrzem nie był jego przyjaciel Cain, przecież głównie właśnie dlatego Daniel zszedł do półciężkiej, także ten argument nietrafiony. To, że po prawdopodobnej wygranej z Hendersonem zawalczy od razu z Jonesem też nie wydaje mi się niesprawiedliwe, liczy się jego streak zwycięstw nad zawodnikami z top10 z wagi wyżej.
Co do Khabiba – zgadzam się, że dziwne było umieszczenie jego walki z RDA na karcie wstępnej, ale przecież walczył już też na głównej (na pewno z Healy’m, nie pamiętam, jak było z Trujillo i Tavaresem, ale chyba też na MC). Natomiast co do długości jego drogi do titleshota – rekord ma imponujący, ale RDA to dla niego dopiero pierwszy skalp ze ścisłej czołówki…
nie wiem czy Cormier miałby zapewniony bo Werdum miał równie imponującą serie i dopiero teraz ma eliminatora. nie ogarniam sytuacji velasquez – cormier jak i khalidov – materla. rozumiem, że w boksie bracia kliczko się ze sobą nie biją, ale co do tych przyjaźni to jest sport i w sytuacji gdy w grę wchodzi pas nie można się zasłaniać przyjaźnią, no chyba że łączy ich coś więcej. w kazdym razie cormier ma jaja zejść do niższej kategorii, a mamed woli bić się o nim w byle jakiej ksw.
wydaje mi się ze khabib nieraz walczył już w prelimsach, poza tym po pokonaniu dos anjosa powinien dostać walkę z kimś wyżej w rankingach, moim zdaniem pora już na eliminator a tymczasem mówi się o walce z millerem.
* woli bić się o nic
Sytuacja w LHW jest teraz niezwykle ciekawa, ale warto tu na chwilę przystanąć i zastanowić się, czy naprawdę jest aż tyle opcji na sensowne ułożenie tej drabinki?
Kolejny jest Szwed, to jest jasne. Zakładajmy, że Jones wszystkich odprawi, chociaż akurat Aleksowi daje naprawdę spore szanse na detronizację Bonesa. Załóżmy jednak na potrzeby ewentualnego super-fightu z Cainem, że JJ wygrywa wszystko jak leci – końcówka roku odprawia Gustafssona. Co dalej? Evans? Cormier (zakładam, że wygra z Hendo)? Johnson, mały Nog? Pretendentów jest sporo, jeśli każdy z nich pójdzie osobnym torem, to znów, jak słusznie zauważył Piknik, ktoś dostanie TS bez walki ze ścisłą czołówką – czyli w zasadzie w prezencie.
Pretendentów trzeba koniecznie zdarzać, bo inaczej Jones nie zrealizuje swoich planów przejścia do HW przez kolejne 2 lata, a Cain po ewentualnej wygranej z Werdumem zostanie w zasadzie w smutnej jak pi… ciężkiej i czeka go kolejny pojedynek z JDS.
Evans nie zawalczy z Johnsonem z wiadomych względów. Jestem zwolennikiem powrotu do zestawienia Evans vs Cormier, również z tego względu, że Evans wyraźnie przegrał z Jonesem i nie zrobił wystarczająco dużo, żeby dostać TS. Musi zrobić coś spektakularnego – potencjalna wygrana z Danielem z pewnością na takie miano może zasłużyć.
Johnsona zestawiłbym z Minotoro i w ten sposób mamy wyłonionych dwóch naprawdę solidnych pretendentów do pasa. Tu już patrząc na ramy czasowe można sobie pozwolić na granie tą dwójką – w razie potrzeby zestawić ich, lub puścić osobno, dając temu, który będzie czekał dłużej jeszcze jedną walkę na przedłużenie zwycięskiej passy przed walką z mistrzem.
Mam szczerą nadzieję, że jeśli nikt nie zdetronizuje Jonesa, to ten najpóźniej w 2016 stanie w szranki z Velasquezem.
Oczywiście wszystko to wygląda nieco mętnie, bo przynajmniej w moim przekonaniu, jest co najmniej dwóch zawodników gotowych mocno zagrozić JJ – mowa o Cormieru i Gustafssonie. Pożyjemy, zobaczymy.
PS naiver, pomysł zestawienia Rockholda z Romero uważam za wyborny. W razie zwycięstwa Amerykanina, można mu z czystym sumieniem umówić spotkanie z jużnieTRT-rexem.
Jones powiedział przed ostatnią walką, że już nie chce iść do HW
Argumentował to ilością kandydatów i możliwości w LHW, które się niedawno otworzyły. Nie powiedział, że definitywnie i bezwarunkowo rezygnuje z tego pomysłu. Jeśli wyczyści ponownie dywizję, to z pewnością będzie szukał nowych wyzwań.
Mimo wszystko nie wydaje mi się, żebyśmy tam Jonesa na stałe zobaczyli. Zawsze się znajdzie ktoś w LHW. Zawsze. No, chyba, że zostanie pokonany, ale wtedy tym bardziej pozostanie w LHW.
Odnośnie palców w oczy i przytrzymywania się siatki – uważam, że bezwzględnie powinno przyjąć się zasadę: wyraźne ostrzeżenie za pierwszy raz, każdy kolejny = minus 1 punkt. Kilka gal temu Yamasaki raz za razem karał za to (siatka) Taisumova w walce z Prazeresem i o ile wydawało mi się to przesadą wówczas, to z perspektywy czasu oceniam, że to było dobre posunięcie – z drobnym zastrzeżeniem: o ile pamiętam, tam nie było ostrzeżenia, tylko od razu minus 1 punkt.
Co do LHW, to przed chwilą Dan Henderson u Helwaniego potwierdził, że prawdopodobnie dostanie walkę o pas, jeśli wygra z Cormierem. Domyślam się więc, że w drugą stronę też to działa. Nie będę miał z tym większego problemu (w końcu Hendo przegrał z Machidą i Belfortem, którzy są teraz w MW, więc „liczy się” tylko porażka z Evansem), ale wolałbym, żeby zwycięzca zmierzył się jednak z Anthonym Johnsonem, który ubił czwartego zawodnika z rankingu i to w bardzo dobrym stylu.
Tym bardziej, że przecież Cormier z Hendersonem walczą już za nieco ponad trzy tygodnie, a walka Jones vs Gustafsson pewnie nie prędzej niż w październiku, potem jeden z nich minimum (!) 4 miesiące przerwy i w rezultacie Cormier/Henderson pozostaną bez walki przez prawie rok. Daniel powiedział co prawda przed chwilą u Helwaniego, że chętnie poczeka, ale o wiele bardziej wolę, żeby zwycięzca zmierzył się w eliminatorze z Rumblem. Evans jest wysoko, ale kontuzja wyeliminowała go na kilka dobrych miesięcy, więc wypada.
Wygrany Bader vs Cavalcante będzie następny w kolejce do walki ze ścisłą czołówką. Mam nadzieję, że wygra Cavalcante, bo Bader już dawno udowodnił, że pewnego poziomu nie przekroczy – porażki z Jonesem, Teixeirą i Machidą powodują, że w ogóle nie przemawia do mnie jako kandydat do walki o najwyższe cele.
Ehhh, rzeczywiście są na Ciebie i twój portal uczuleni :-/
http://cohones.mmarocks.pl/topic/w-skorze-joe-silvy-ufc-172
Twój
To było jakoś tak:
Najpierw będą udawać, że nie istniejesz (cenzura).
Potem będą cię wyśmiewać (jak nie będzie już się dało udawać, że cię nie ma).
Potem będą się ciebie bać czy tam z tobą walczyć (gdy zaczniesz im zagrażać).
;D
Tak, jak pisałem, cenzurę rocksów traktuję jako wyraz uznania. Gdyby na Lowkingu był szajs, nie byłoby żadnej cenzury.
Dobra, zostawmy to. Pozdro
„Johnsona zestawiłbym z Minotoro i w ten sposób mamy wyłonionych dwóch naprawdę solidnych pretendentów do pasa. Tu już patrząc na ramy czasowe można sobie pozwolić na granie tą dwójką – w razie potrzeby zestawić ich, lub puścić osobno, dając temu, który będzie czekał dłużej jeszcze jedną walkę na przedłużenie zwycięskiej passy przed walką z mistrzem.”
No i jest. UFC potwierdziło moje zestawienie ;). Joe EM.
Dobry typ!
Chociaż z młodszym Nogueirą wiążę oczekiwania niewiele wyższe niż ze starszym.
Też nie widzę Nogueiry w tej walce, ale trzeba przyznać, że z rankingowo-drabinkowego punktu widzenia ma naprawdę sporo sensu. Zresztą z Evansem też nie dawałem Minotoro żadnych szans, a wyszło, jak wyszło.