Borys Mańkowski zabrał głos po nokaucie z rąk Valeriu Mircei na KSW 78! Wierzy, że do momentu nokautu rozdawał w klatce karty!
Borys Mańkowski podsumował przegrany przez nokaut pojedynek z Valeriu Mirceą na gali KSW 78 w Szczecinie.
W sobotni wieczór w Szczecinie Borys Mańkowski po raz pierwszy w zawodowej karierze doznał ciężkiego nokautu, po którym stracił na moment przytomność. Jego katem w ramach gali KSW 78 okazał się Valeriu Mircea.
Początkowo pojedynek nie układał się dla Polaka źle – obaj zawodnicy mieli swoje momenty, a stroną atakującą był poznaniak – ale jeszcze w pierwszej rundzie Mołdawianin posłał Diabła Tasmańskiego na deski latającym kolanem, dzieła zniszczenia dopełniając dwoma bombami, po których były mistrz wagi półśredniej padł znokautowany.
Po walce Borys głowy w piasek nie schował, wychodząc do dziennikarzy.
– Prowadziłem i dlatego też chciałem kontynuować taką walkę – powiedział na uwagę, że pojedynek do momentu nokautu toczył się pod jego dyktando. – Wszystkie jego kopnięcia były zblokowane. Nawet widziałem ból pojawiający się w jego nogach. Wszystkie te bomby, o których się mówiło, przyjmowałem na blok i czułem, że nie ma jakby w tym zagrożenia.
– Plus ja czysto trafiałem i nawet go raz podłączyłem na wątrobę, bo widziałem, że aż krzyknął podczas walki. Myślałem, że będę polował właśnie na tę wątrobę, aby zakończyć walkę przed czasem, aż tu nagle się obudziłem i było po.
Co przesądziło o nokaucie? Jak do niego doszło?
– Tutaj nie ma co się tłumaczyć – odparł. – Dostałem cios, padłem i walka została przerwana. Muszę w ogóle zobaczyć to z boku, bo nie wiedziałem, co się wydarzyło. To było cios, którego na pewno nie zauważyłem. Do tego czasu myślę, że walka szła na moją korzyść. Wyglądało to tak, jak chciałem, żeby wyglądało. Ale to jest MMA. Pojawił się cios, którego nie widziałem no i przegrałem.
Przegrywając w sobotę, Borys doznał trzeciej z rzędu porażki. To jednocześnie trzecia taka czarna seria w jego dotychczasowej karierze. Z poprzednich dwóch wychodził obronną ręką, nabierając później rozpędu. Poznaniak wierzy, że i tym razem może być ponownie, choć podkreśla, że potrzebuje czasu.
Nie ma teraz żadnych planów sportowych. Chce odpocząć, pozbierać myśli, dojść do siebie, przeanalizować dokładnie, co poszło nie tak.
– Na pewno potrzebuję czasu, bo czas leczy rany – powiedział. – Po tym, jak wyleczę swoje rany, które są bardziej ranami w głowie niż na ciele, to zapewne powiem to znowu (że nigdy się nie poddam). Dlaczego? Bo chciałbym być zapamiętany jako gość nie, że się nigdy nie poddaje, tylko jakom człowiek, który pokazuje, że warto się nie poddawać. Dlatego pewnie będę próbował.
– Jest, jak jest. Góra, dół, ale cały czas próbuję, cały czas daję z siebie wszystko. Możecie mi wierzyć.
Cały wywiad poniżej.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
No tak, Lazzez też do momentu poddania rozdawał karty z młodszym Bonfimem.