„Będę pierwszym gościem, który go znokautuje” – Charles Oliveira chce walki z Conorem McGregorem
Charles Oliveira podsumował zwycięski pojedynek z Kevinem Lee, nie ukrywając, że jego celem jest mistrzostwo kategorii lekkiej.
O ile Kevin Lee stwierdził po gali UFC on ESPN+ 28 w Brasilii, że walka bez publiczności nie stanowiła dla niego najmniejszego problemu i mógłby zawsze rywalizować w takich surowych warunkach, to inaczej do tematu podszedł jego oprawca Charles Oliveira.
– Chciałem, żeby była pełna hala – przyznał w rozmowie z mediami Brazylijczyk. – Lee mówił, że uciszy tłum, więc wyobraźcie sobie, jak by to wyglądało. W Sao Paulo (w starciu z Jaredem Gordonem) nie byłem w walce wieczoru, a tak właśnie się czułem. Wszyscy wstali, kibicowali. Naprawdę chciałem, żeby były tutaj tłumy.
Nie tylko jednak puste trybuny stanowiły dla Do Bronxa problem. Po walce zdradził on bowiem, że borykał się z kontuzją prawego ramienia, która zmusiła go do ograniczenia treningów w drodze do gali. Obawiał się też ścinania wagi, przyznając, że obóz przygotowawczy rozpoczął, ważąc zbyt dużo. Ostatecznie jednak zmieścił się w ustalonym limicie – w przeciwieństwie do swojego rywala.
W pierwszych dwóch rundach obaj zawodnicy mieli swoje momenty, ale to Oliveira prezentował się lepiej – szczególnie w drugiej odsłonie, gdy mocno porozbijał Lee. Wszyscy trzej sędziowie po dwóch rundach punktowali zresztą 20-18 dla Brazylijczyka.
Początkiem końca Amerykanina w trzeciej rundzie okazało się srogie smagające kopnięcie, którym potraktował go Oliveira. Lee przechwycił je, próbując sprowadzać – wtedy jednak Do Bronx owinął ręce wokół jego szyi, zmuszając go z czasem do poddania walki.
– Mieliśmy wyprowadzać to kopnięcie – przyznał Oliveira. – Trenowaliśmy pod to. Mój trener powtarzał, że jeśli będzie chciał chwytać to kopnięcie, muszę złapać go ciasno za szyję – i tak zrobiłem. Był w takim szoku, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że odklepał.
Dla 30-letniego Brazylijczyka, który przed walką był sklasyfikowany na 13. miejscu w rankingu kategorii lekkiej, jest to już siódma z rzędu wygrana. Wszystkie z nich odniósł przed czasem. Nie ukrywa, że łypie teraz w kierunku czołówki.
– To mój czas, muszę wejść do Top 10 – powiedział. – Będę mistrzem tej dywizji. Jestem gotowy. Myślę, że jestem o jedną walkę od tego, aby zostać pretendentem. Nie zostawiam walk w rękach sędziów – nokautuję albo poddaję. To nowa historia, nowy Charles. Tylko poczekajcie. Musi być teraz ktoś z Top 5, ale to oni decydują.
Po poprzednim zwycięstwie – nokaucie na Jaredzie Gordonie – Charles Oliveira wyzwał do walki Conora McGregora. I nic się w tym względzie nie zmienia – Irlandczyk nadal okupuje pierwsze miejsce na liście życzeń Brazylijczyka.
– Wszyscy wiedzą, że pytałem o Conora McGregora, ale musimy zobaczyć, czy zostanie w 77 kilogramach, czy zejdzie do 70 – powiedział Oliveira. – Jeśli chce, będę gotowy. Będę pierwszym gościem w UFC, który go znokautuje. Bardzo chcę tej walki. Może być w 70 kilogramach lub w 77.
Prawdopodobieństwo, iż Charles Oliveira dostanie w kolejnej potyczce Conora McGregora, jest oczywiście bliskie zeru, ale warto odnotować, że trener Irlandczyka John Kavangh był pod wrażeniem jego wiktorii z Kevinem Lee.
Tak czy inaczej, zanim Do Bronx powróci do oktagonu UFC, musi zasiąść z pracodawcą do stołu…
– To była ostatnia walka w moim kontrakcie, więc odnówmy ją na dobrych warunkach – powiedział. – Mam rekord poddań. Właśnie wyrównałem rekord Cerrone pod kątem bonusów. A ja jestem nowy, podczas gdy on już kończy karierę. UFC musi mnie docenić. Oczywiście doceniają mnie, bo dali mi wielką szansę na wielką walkę – i spisałem się dobrze. Mam nowe podejście. Jestem nowym Charlesem, który chce wygrywać i pokazać, że chce być mistrzem.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****