Analizy UFC FN 94 – Dustin Poirier vs. Michael Johnson
Czy Dustin Poirier w walce wieczoru gali UFC Fight Night 94 dopisze do rekordu piąte zwycięstwo, czy może Michael Johnson podniesie się po dwóch kolejnych porażkach? Analiza techniczna walki Dustin Poirier vs. Michael Johnson.
W walce wieczoru gali UFC Fight Night 94, która odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę w Hidalgo, rozpędzony serią czterech kolejnych wiktorii Dustin Poirier (20-4) skrzyżuje rękawice z próbującym powrócić na drogę zwycięstw po dwóch porażkach Michaelem Johnsonem (16-10).
Przyjrzyjmy się bliżej tej walce…
155 lbs: Dustin Poirier (20-4) vs. Michael Johnson (16-10)
Kursy UNIBET: Dustin Poirier vs. Michael Johnson 1.57 – 2.45
Biorąc pod uwagę solidne, ale nie elitarne zapasy Poiriera, oraz dobre defensywne zapasy wsparte sporą mobilnością Johnsona, wydaje się, że pojedynek toczony będzie przede wszystkim w płaszczyźnie kickbokserskiej. Obaj zawodnicy walczą z odwrotnych pozycji, co samo w sobie jest rzadkim zjawiskiem.
Jak obaj prezentują się zatem na nogach?
Poirier przeżywa prawdziwy renesans formy od czasu, gdy po porażce z Conorem McGregorem przeniósł się do kategorii lekkiej. Odniósł już cztery zwycięstwa w nowej dla siebie dywizji, prezentując bardzo dobrą formę w każdym z nich. Jakich jednak faktycznie zmian w swoim stylu walki dokonał Poirier?
Otóż, nie chodzi nawet o arsenał technik, jakie zaprzęga do boju, bo generalnie zdecydowaną większość z tych, do których odnosi się obecnie, stosował jeszcze w czasach swoich bojów w kategorii piórkowej. Chodzi natomiast o trzy inne elementy.
Po pierwsze – wydaje się, że mniejsze ścinanie pomogło Luizjańczykowi w dwóch istotnych elementach – uderza jeszcze mocniej niż w kategorii piórkowej, a jego szczęka zdaje się lepiej znosić uderzenia. Naruszył go co prawda Joe Duffy, ale poza tym w kategorii lekkiej Poirier pod względem odporności prezentuje się bardzo dobrze – a swoje przyjął (o czym za chwilę), więc materiał dowodowy potwierdzający tę tezę (mniejsze ścinanie, odporniejsza szczęka) jest solidny.
Po drugie – Diament zawsze cierpiał na nieumiarkowanie w agresji i niezdolność do powściągnięcia emocji, co czasami prowadziło go na manowce. Prawie ubili go tak przeciętni zawodnicy jak Jonathan Brookins czy Akira Corassani. Po przejściu do kategorii lekkiej zapowiadał, że nie walczy już emocjonalnie, ale… nie do końca potwierdziły to jego dwa pierwsze zwycięstwa w 155 funtach, bo w rozstrzygających szarżach przeciwko Carlosowi Diego Ferreirze i Yancy’emu Medeirosowi zainkasował sporo ciosów w kontrze – ale w sukurs przyszła mu wówczas wspomniana utwardzona szczęka. Sęk jednak w tym, że w ostatniej konfrontacji – zwycięstwie z Bobbym Greenem – w końcu pokazał, co zapowiadał. Po naruszeniu rywala nie rzucił się na niego w linii prostej z sierpami, jak to miewał w zwyczaju – zamiast tego skończył go w nowy dla siebie sposób – cierpliwie, metodycznie i jednocześnie brutalnie, atakując z bocznych katów i nie w każde uderzenia wkładając maksimum sił. Nie podpalił się – nawet pomimo tego, że Green starał się go prowokować przez całą walkę. Dojrzał.
Po trzecie wreszcie – zahaczyłem o to powyżej, ale powtórzę: praca na nogach Poiriera jest znacznie, znacznie lepsza. Teraz naprawdę porusza się też do boków, skracając dystans i wywierając presję, a nie tak, jak bywało to onegdaj, gdy ruszał przed siebie z pięściami, najczęściej inkasując ciosy w kontrze.
Przyjrzyjmy się końcówce jego walki z Greenem, aby zobaczyć w praktyce punkty dwa i trzy.
Green jest już mocno naruszony. Poirier rusza na niego, atakując pojedynczym jabem, który dochodzi szczęki rywala. Kilka lat temu widzielibyśmy tu sierpa.
Poirier ponawia raz jeszcze prawego prostego i wie już, że Green za chwilę wystrzeli z kontrą. Przygotował już nogi do odskoczenia do boku. Green odpala prawicę w kontrze, ale Poirier jest już z boku, zajmując dominującą pozycję.
Zwrócony bokiem do rywala Green próbuje ratować się, obniżając pozycję i unika w ten sposób kolejnego (trzeciego z rzędu!) prawego prostego Poiriera, ale ten wykorzystuje swoje doskonałe położenie i nie pozwala rywalowi zresetować stóp. Rusza z potężnym lewym prostym – to jego firmowe uderzenie – po którym nogi uginają się pod Greenem.
Problemem Poiriera nadal jednak jest nieruchoma głowa – coś, co cechuje go od wielu, wielu lat. Amerykanin walczy bowiem na ogół w wyprostowanej sylwetce, rzadko balansując tułowiem. Odrobinę jednak pomagają mu załatać tę dziurę w defensywie wspomniane wyżej dwa elementy, czyli zwiększona mobilność oraz twarda szczęka.
Problemem Diamonda od zawsze jest statyczna głowa. Regularnie karcił go za ten nawyk jeszcze w kategorii piórkowej Akira Corassani, a w lekkiej Carlos Diego Ferreira.
Daleki jestem od lekceważenia w tym pojedynku Michaela Johnsona, bo pomimo tego, że nadal uważam go za zapaśnika, który uczy się stójki – przede wszystkim boksu – mając w tej płaszczyźnie jeszcze wiele luk, to nie zapominajmy, że dwie walki temu Menace uchodził za jednego z głównych kandydatów do walki o pas! Jego porażka z Beneilem Dariushem była bardzo kontrowersyjna, a i starcie z będącym w życiowej formie Natem Diazem piekielnie wyrównane. Decydująca o wyniku tamtej walki trzecia runda – pierwszą wygrał Johnson, drugą Diaz – była niezwykle bliska – i niech nie zmyli Was liczba celnych uderzeń, które wyraźnie przemawiały na korzyść stocktończyka, bo obaj zawodnicy mieli w niej swoje momenty.
Johnson jest jeszcze mobilniejszym zawodnikiem od Poiriera i szczególnie w pierwszych rundach może mieć przewagę szybkościową. Nie sądzę, aby był w stanie znokautować rywala, bo mimo wszystko jego ręce nie ważą szczególnie dużo, ale na pewno może sprawić Luizjańczykowi sporo problemów. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę, że Poirier w odpowiedzi na agresję miewa tendencję do hiperagresji, kto wie, może jednak Johnson będzie miał okazję na rozstrzygnięcie walki w pierwszej/drugiej rundzie, kontrując jakąś szarżę Dustina, jeśli ten znów się zapomni?
Tym niemniej, ciemnoskóry Amerykanin posiada poważne braki w defensywie – rzadko trzyma gardę, opierając obronę niemal wyłącznie na pracy na nogach. Samo w sobie nie jest to może najgorsze, ale sęk w tym, że Johnson nie zawsze potrafi też wyczuć dystans, a to w połączeniu z trzymaniem rąk nisko nic dobrego mu nie wróży.
Johnson miewa problemy, gdy jest naciskany i musi walczyć z wstecznego – pierwszy przykład pochodzi z walki z Joe Lauzonem – co nie wróży mu najlepiej, bo Poirier to jeden z zawodników, którzy najlepiej w dywizji lekkiej wywierają presję. Z kolei konfrontacja Johnsona z Beneilem Dariushem (drugi gif) pokazała – nie pierwszy raz – że kondycja nie jest najmocniejszą stroną Menace’a, a gdy nieco się zmęczy (nie tylko zresztą wtedy) prezentuje się nieporadnie i ociężale.
Oczywiście w konfrontacji z Dariushem Johnson nieustannie obawiał się obalenia, co na pewno miało wpływ na jego dyspozycję, ale dawał się mocno trafiać niemal każdemu rywalowi, z którym walczył w oktagonie. Rzecz jednak w tym, że nie można mu odmówić odporności – jego szczęka jak dotychczas spisuje się bardzo solidnie, nawet pomimo pojedynczych knockdownów, które mu fundowano.
Johnson będzie miał po swojej stronie niewielką przewagę zasięgu, wobec czego tu i ówdzie ocenia się, że na dystansie kickbokserskim powinien rozdawać kart. Nie mogę się z tym jednak pod żadnym pozorem zgodzić, bo…
… Johnson bije ciosy proste – a szczególnie krosa – w okropnym stylu, zupełnie nie wykorzystując swojego zasięgu. Wystarczy popatrzeć na trajektorię lotu jego lewicy – to poziom Valmira Lazaro.
I nie jest tak, że tylko w starciu z Dariushem Johnson boksował w tym stylu, bo to głęboko zakorzeniony nawyk, który objawia się w jego grze nawet wówczas, gdy ma jeszcze sporo sił. W niemal każdej z jego walk znajdziemy kilka co najmniej uderzeń tzw. patelnią i aż dziw bierze, że trener Henri Hooft nie zwalcza tej maniery swojego podopiecznego. Jego ciosy byłyby wówczas dłuższe i mocniejsze, a on sam byłby trudniejszy do trafienia, gdyby wyprowadzał i kończył atak, jak Pan Bóg przykazał.
Innymi słowy, spodziewam się, że to ciosy Poiriera (może i z nieruchomą głową, ale bite z odpowiednią trajektorią i wychyleniem) będą sięgały dalej i to Johnson będzie musiał nieustannie mieć się na baczności w dystansie.
Tym niemniej, jak wspominałem, Poirier mistrzem balansu głową nie jest, a Johnson powinien mieć przewagę szybkościową i mobilnościową, co powoduje, że nie sposób skreślać go w pierwszych rundach.
Pomimo tego, że Johnson sam lubi wywierać presję i inicjować ataki, a walcząc na wstecznym nie czuje się dobrze, to dysponuje niezłymi kontrami, na które Poirier będzie musiał uważać, jeśli włączy mu się zbyt ofensywny tryb walki. Powyżej Beneil Dariush próbuje skracać dystans z jabem, ale zostaje on sparowany, a Johnson jednocześnie schodzi głową do zewnątrz.
By następnie przenieść ciężar ciała na nogę wykroczną i poczęstować Dariusha mocnym krosem między jego gardą, posyłając go na deski.
Poniżej jeszcze jeden przykład świetnej kontry w wykonaniu Menace’a.
Przyszpilony do sitki Dariush próbuje utorować sobie drogę z potrzasku lewym sierpowym, ale nie jest to najlepszy pomysł w starciu przeciwko szybszemu rywalowi – zwłaszcza, że jest to też uderzenie najwolniejsze, wymagające pokonania największego dystansu, by sięgnąć szczęki rywala. Johnson już zaczyna się odchylać, a jego prawica jest gotowa do odpowiedzi.
Michael kręci się razem z ciosem, całkowicie go amortyzując, a jednocześnie kontrując soczystym prawym, który trafia idealnie. Chwilę potem dorzuca jeszcze krosa.
Jednym z elementów, który może mieć też wpływ na boje stójkowe, będą zapasy Poiriera – nie sądzę co prawda, aby był w stanie obalać rywala, ale jeśli kilka razy spróbuje, może mocno ograniczyć gotowość do wyprowadzania ofensywy w wykonaniu Johnsona. Klincz w wykonaniu reprezentanta American Kickboxing Academy również jest jedną z opcji, której może spróbować, jeśli w szermierce na pięści i kopnięcia walka nie będzie toczyła się pod jego dyktando.
Rzecz jednak w tym, że scenariusz, w którym Johnson nokautuje Poiriera (o poddaniu w ogóle mowy być nie może) nie jest szczególnie realny. Nie twierdzę, że niemożliwy – co to, to nie! – ale Menace nie jest żadnym artystą nokautu, dodatkowo cierpiąc na bolączki techniczne w obszarze bokserskim, a Poirier przez nokaut przegrał tylko raz – w kategorii piórkowej (większe ścinanie) przeciwko Conorowi McGregorowi, a więc zawodnikowi bijącemu nieporównanie mocniej od Johnsona. Jeśli zatem Johnson nie wygra w pierwszej lub drugiej rundzie – a wtedy szanse na ubicie Poiriera będą największe – wejdziemy w trzecią rundę, czwartą, może piątą. To będzie oznaczać dla reprezentanta Blackzilians nie lada kłopoty, bo jego kondycja nigdy nie należała do najlepszych. W trzecich rundach mocno już zwalnia – i niech Was nie zmyli walka z Edsonem Barbozą, bo stylistycznie było to zupełnie inne zestawienie (Johnson ciągle szedł do przodu, Brazylijczyk do tyłu, Amerykanin nie musiał w ogóle obawiać się obaleń, a Edson na wstecznym radził sobie wtedy jeszcze bardzo przeciętnie). Poirier w ostatnich latach tylko raz bił się pełne trzy rundy, ale starcie z Josephem Duffym – bo o tym właśnie mowa – pokazało, że pomimo morderczego boju i ogromnych kłopotów w pierwszej rundzie (Diamond był mocno naruszony, a jego nos został połamany) wytrzymał tempo pojedynku, pewnie zwyciężając na kartach sędziowskich. Nie mam powodu, by oceniać, że w konfrontacji z Johnsonem jego kondycja będzie gorsza – zwłaszcza, że Menace to gorszy bokser od Duffy’ego, który co prawda ma lepszą obronę przed obaleniami, ale słabszą kondycję.
Nie zapominajmy też, że Johnson swoją ostatnią walkę stoczył w grudniu zeszłego roku, a to oznacza dziesięć miesięcy przerwy. W międzyczasie miał walczyć na gali UFC 196 z Tonym Fergusonem, ale nabawił się kontuzji ramienia, które wymagało operacji – to kolejny czynnik, który może wpłynąć na jego dyspozycję, w tym kondycję.
Również w wywiadach przed walką Poirier daje do zrozumienia, że śpieszyć się w tej potyczce nie zamierza, co odczytuję jako pozytyw. Najprawdopodobniej zdaje sobie sprawę, że przewaga kondycji należeć będzie do niego i nie ma większego sensu podejmowanie nadmiernego ryzyka, póki Johnson będzie jeszcze w pełni sił.
Warto też pamiętać, w jakich punktach kariery znajdują się obaj – rozpędzony serią czterech wiktorii Poirier spogląda w kierunku pasa, podczas gdy Johnson znajduje się pod ścianą. Nie twierdzę, że musi to automatycznie dawać przewagę temu pierwszemu (od niedawna jest ojcem – kto wie, ile sypia w nocy?), ale trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie Poirier wygląda ostatnio jak nowo narodzony, podczas gdy Johnson traci grunt pod nogami.
Typ
Nie zdziwi mnie szczególnie wygrana Johnsona, bo to nadal mocny zawodnik. Jak najbardziej może wykorzystać wyłomy w defensywie Poiriera i skończyć go ciosami, choć taki scenariusz nie jest szczególnie prawdopodobny. Znacznie bardziej wszechstronny reprezentant ATT – w razie problemów na nogach może szukać klinczu, parteru, a w obu tych płaszczyznach powinien mieć przewagę – znajduje się jednak ostatnio w doskonałej formie, a i jego głowa wydaje się w końcu być w odpowiednim miejscu. W wymianach kickbokserskich Poirier musi być uważny, ale jego nokautujący cios oraz mimo wszystko zapasy mogą tonować ofensywę rywala, pozwalając mu na wywieranie presji, którą tak uwielbia, a która jeszcze bardziej ograniczy wachlarz ataków ze strony Johnsona. Ostatecznie jednak spodziewam się, że o wyniku zadecyduje przewaga kondycyjna Dustina – jeśli nawet przegra pierwszą czy drugą rundę, otrząśnie się w kolejnych i najprawdopodobniej skończy ciosami lub podda zmęczonego rywala.
Zwycięzca: Dustin Poirier przez (T)KO
Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.
Zwycięstwo Dustina Poiriera – 1.57
Zwycięstwo Michaela Johnsona – 2.45
Dustin Poirier przed czasem – 2.10
Michael Johnson przed czasem – 4.25
Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.
*****
Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.
Komentarze: 3