Bukmacher MMATechnika MMAUFCZakłady bukmacherskie MMA

Analizy UFC 202 – Nate Diaz vs. Conor McGregor II

Na gali UFC 202 Nate Diaz i Conor McGregor ponownie skrzyżują rękawice w hitowo zapowiadającym się starciu – oto obszerna analiza pojedynku.

Niezwykle radowałem się, gdy to Nate Diaz zastąpił Rafaela dos Anjosa w starciu z Conorem McGregorem na marcowej gali UFC 196. Uważałem – i nadal uważam – że było to idealne zastępstwo, choć oczywiście krótki czas przygotowań – a w zasadzie ich brak – u stocktończyka nie mógł napawać szczególnym optymizmem, dając już na starcie Irlandczykowi wyraźne fory.

Jak potoczyło się pierwsze starcie, wszyscy pamiętamy. A jeśli nie pamiętamy, to, spokojnie, zaraz sobie wszyscy przypomnimy, bo osią, wokół której poruszać będzie się niniejsza analiza, jest oczywiście pierwsza konfrontacja dublińsko-stocktońskiego duetu.

Wiadomość o rewanżu, który pierwotnie miał odbyć się na gali UFC 200, przyjąłem z bardzo mieszanymi uczuciami i krzywym uśmiechem – jak chyba większość fanów uważając, że co miało zostać wyjaśnione, zostało wyjaśnione, a teraz szykuje się odgrzewany kotlet wątpliwej jakości. Z czasem jednak, przyznaję, pogodziłem się z tym, że od kolejnej, niezwykle przecież kasowej dla UFC, konfrontacji Irlandczyka z Amerykaninem nie uciekniemy i… Naprawdę nabrałem na nią ochoty!

Od dawna powtarzałem, że McGregor i bracia Diaz mają coś wspólnego…

… i zdanie podtrzymuję! Nie myli się Dana White, przekonując, że style obu idealnie komponują się w oktagonie, gwarantując fajerwerki.

Obaj zawodnicy – Nate Diaz i Conor McGregor – gościli już na łamach Lowking.pl kilkukrotnie w tekstach poświęconych technice MMA.

Prawie cztery lata temu – tylko garstka pamięta te czasy – w trzecim odcinku cyklu Sierpem przyjrzałem się szczegółowo stójkowemu arsenałowi Diaza przygotowującego się wówczas do walki o pas mistrzowski kategorii lekkiej z Bensonem Hendersonem.

Niemal równo trzy lata temu, gdy jeszcze wyróżniał się niemal wyłącznie umiejętnościami oktagonowymi (a nie oratorskimi), pod lupę wziąłem mającego wówczas tylko jedną walkę w UFC Conora McGregora.

Przed walką Irlandczyka z Jose Aldo na gali UFC 194 poświęciłem dziesiątki godzin na absurdalnie szczegółową analizę tego hitowego pojedynku. Możecie więc wyobrazić sobie, jak przyjąłem te 13 sekund walki, których ostatecznie uświadczyliśmy…

Poddałem też analizie pojedynek Nate’a Diaza z Michaelem Johnsonem z grudnia ubiegłego roku, który ostatecznie zaprowadził go do walki z McGregorem, polecając stawianie pieniędzy na stocktończyka.

Wreszcie nie mogło obyć się bez analizy przed pierwszym starciem Diaza z McGregorem, do którego doszło na wspomnianej tu już gali UFC 196.

Po tym przydługawym wstępie przejdźmy jednak do meritum.

Style walki

Jak wspominałem, o technicznych aspektach oktagonowej gry obu bohaterów pisałem na Lowking.pl już wielokrotnie. Pozwólcie więc, że tym razem pozwolę sobie przybliżyć obie postacie w ekspresowym skrócie, jednocześnie odsyłając Was do analiz, w których szczegółowo przyjrzałem się repertuarowi technicznemu Nate’a Diaza i Conora McGregora. Wyjdzie on zresztą przy okazji analizy pierwszej walki obu dżentelmenów… Ale po kolei.

Jak walczy Nate Diaz?.

Szczegółowe omówienie stylu Nate’a Diaza znajdziecie w wspomnianej wcześniej analizie jego stójki (nie straciła na aktualności) oraz analizie przed pierwszą walką z Conorem (nagłówek: „Jak walczy Nate Diaz?”).

W skrócie zatem – Diaz to przede wszystkim lubujący się w ciosach prostych, walczący z odwrotnej pozycji bokser, którego wyróżnia kilka uzupełniających się elementów. Otóż, w oktagonie jest niezwykle aktywny, co jest możliwe dzięki kapitalnej kondycji, którą dysponuje. Posiada też niebywałą odporność na ciosy oraz piekielnie trudny do złamania charakter – a oba te czynniki przydają mu się, gdy przez jego czasami dziurawą defensywę przedzierają się jego rywale. Uwielbia kontrować prawym sierpowym, najczęściej stockton slapem, który pełni kapitalną rolę psychologiczną w grze Diaza.

Techniki nożne są u niego rzadkością, ale też niska częstotliwość zaprzęgania ich do boju powoduje, że są relatywnie skuteczne. Zaatakuje czasami wysokim kopnięciem, czasami frontalem na korpus lub – nowość – bocznym na kolano.

Jego piętą achillesową pozostają oczywiście niskie kopnięcia, a to dlatego, że stoi w typowo bokserskim ustawieniu, z wykroczną stopą zadartą do środka. Nie trzeba kopnąć go szczególnie mocno (zewnętrznym lowkingiem), aby stracił równowagę, co pokazywało w przeszłości wielu zawodników, z Bensonem Hendersonem na czele. Także jednak i w tej płaszczyźnie da się zaobserwować pewien postęp – vide potyczka z Michaelem Johnsonem, w której Diaz zdołał zablokować kilka lowkingów, a kilku uniknąć cofnięciem nogi. Jego brat Nick po starciu ze wspomnianym Johnsonem przyznał, że pracował z bratem nad poprawą ustawienia – w domyśle chodziło o to, by nie przenosić na wykroczną nogę tak często ciężaru ciała.

Diaz nie posiada dobrych zapasów – ani w defensywie, ani w ofensywie. W klinczu prezentuje się jednak całkiem przyzwoicie. Potrafi korzystać z rzutów rodem z Judo, a i nieźle kontroluje rywali pod siatką, czego najlepszym przykładem jego starcie z brylującym w tej płaszczyźnie Dong Hyun Kimem.

W parterze stocktończyk prezentuje się doskonale. Poddanie go praktycznie nie wchodzi w rachubę. Sam walczy bardzo dobrze zarówno z pleców, jak i z góry, ochoczo szukając poddań. Nie jest jednak tak, że parter z Diazem to wyrok. Bez większych problemów kontrolowali i obijali go w parterze wspomniany Henderson czy Rafael dos Anjos.

Jak walczy Conor McGregor?

O wszystkich technikach, z jakich korzysta Irlandczyk, aby ubijać swoich rywali, pisałem szeroko w tej analizie, szczegółowo je omawiając. Tam odsyłam wszystkich Czytelników zainteresowanych szczegółami na temat technicznych aspektów gry Irlandczyka – nagłówek „Jak walczy Conor McGregor?”.

W telegraficznym skrócie zatem – McGregor to walczący z odwrotnej pozycji zawodnik, który dysponuje bardzo mocnym krosem będącym jego firmową bronią. Lubi wywierać presję, walczy agresywnie, albo sam inicjując wymiany, albo prowokując do tego rywali, aby odpowiedzieć kontrą. Posiada bardzo szeroki arsenał kopnięć (okrężne na każdej wysokości, hakowe, obrotowe na korpus i na głowę, frontalne), które jednak służą mu przede wszystkim do ustawiania sobie rywali pod siatką, gdzie czai się na lewego prostego.

Jego praca na nogach jest bardzo dobra, świetnie potrafi też balansować głową, choć bywa, że ma zbyt wiele zaufania do swojej lewicy, podporządkowując całą grę temu właśnie krosowi. Atakuje też chętnie podbródkowymi, czy to w kontrze, czy w ataku.

Jego zapasy i parter to elementy, które prawdopodobnie nadal wymagają największej ilości szlifów. Jego obrona przed obaleniami jest co najwyżej przyzwoita – jego parter podobnie, choć tu i ówdzie da się zauważyć przebłyski sporego potencjału, jaki drzemie w walce na chwyty McGregora.

To typ pewnego siebie zawadiaki, który mentalnie dobiera się do rywali na długo przed walką. Jego szczęka jest twarda, kondycja – na ogół – bardzo solidna.

Conor McGregor vs. Nate Diaz I

Mając za sobą krótki rys techniczny na temat obu zawodników, przyjrzyjmy się pierwszemu pojedynkowi, jaki obaj stoczyli. Nie jest to rzecz jasna jedyna walka, na podstawie której spróbujemy przewidzieć rezultat rewanżu, ale jest ona kluczowa.

Pierwotnie chciałem przeanalizować to starcie akcja po akcji, ale obawiam się, że rozwlekłość tekstu przysłoniłaby kluczowe elementy. A zatem właśnie na tych ostatnich się skupię, wypunktowując je i omawiając. Oczywiście walka miała wiele płaszczyzn, a każdy kluczowy element obejmował szereg aspektów. Tym niemniej… zaczynajmy!

Stockton Slap > Irlandzki Kros

W ogólnym rozrachunku pojedynek w płaszczyźnie stójkowej sprowadzał się do dwóch ulubionych przez obu zawodników technik – Irlandczyk bezustannie polował na swój firmowy kros, inicjując (ważne!) nim ataki, na co Diaz odpowiadał odchylaniem się i kontrującym prawym sierpowym z otwartą dłonią, czyli Stockton Slapem. Jeśli przyjrzycie się wymianom, to większość z nich na tym właśnie polegała – McGregor rzucał prawy (najczęściej ciasny sierp), którym starał się zmylić Diaza, by potem wystrzelić lewym prostym.

Poniżej kilka przykładów z tego rodzaju wymian.

15

Zdj. 1 – Conor McGregor przygotowuje się do ataku swoją firmową lewicą.

16

Zdj. 2 – Irlandczyk wyprowadza najpierw krótki prawy (niewidoczny na obrazku), by potem wpaść z soczystym lewym – Diaz jednak odkręca zakroczną nogę, schodząc do boku. Unikając krosa McGregora, automatycznie wyprowadza prawy kontrujący plaskacz.

17

Zdj. 3 – Conor przestrzelił i znajduje się w fatalnej taktycznie pozycji, odwrócony bokiem do mającego dominującą pozycję Diaza, który trzepie go sierpem w tył/bok głowy.

Poniżej kolejna bliźniaczo podobna akcja, także z pierwszej rundy.

18 19

Zdj. 3/4 – Irlandczyk ponownie rusza do ataku lewym prostym – dynamicznie doskakuje z prawym ciasnym sierpem, próbując zbić gardę Diaza, by następnie wyprowadzić firmowy kros. Stocktończyk doskonale odchyla się i choć cios rywala dochodzi jego szczęki, jest zamortyzowany. Dodatkowo – i standardowo – Amerykanin odpowiada prawym Stockton Slapem za uchem wpadającego i oczywiście tracącego równowagę Irlandczyka.

I jeszcze jeden przykład bliźniaczej akcji:

21

Zdj. 5 – McGregor obniża pozycję, przygotowując się do doskoku i potężnego lewego, próbując uderzyć z pełną mocą. Znajduje się już jednak bardzo blisko, więc Diaz już przygotował prawicę, aby potraktować go stocktońskim liściem.

22

Zdj. 6 – Irlandczyk robi zamach, ładując moc w uderzenie i mocno obniżając pozycję, ale plaskacz odchodzącego standardowo do prawej strony Diaza jest już na jego głowie – a w zasadzie za nią.

23

Zdj. 7 – Notorious przestrzeliwuje i znajduje się znów w bardzo niedogodnej pozycji – porównajcie ze Zdj. 3. Siłą rozpędu – i dodatkowo jeszcze uderzeniem Diaza w okolice tyłu głowy – pędzi jeszcze kilka kroków przed siebie, zanim łapie znów równowagę.

I jeszcze jedna akcja w podobnym stylu:

3435

Zdj. 8/9 – McGregor tym razem inicjuje akcję prawym prostym, który nie dochodzi jednak szczęki utrzymującego dystans Diaza – ten ma już w pogotowiu prawą rękę, przewidując nadchodzący lewy przeciwnika. Conor rusza następnie z krosem, a Nate, już na odchyleniu, spokojnie unika ciosu, podczas gdy jego prawica wędruje już w stronę wpadającego w niego rywala.

3637

Zdj. 10/11 – McGregor próbuje pochylać głowę, ale jest za późno – stocktoński slap trafia go po raz kolejny, tym razem czysto w ucho. Jak widać na ostatnim obrazku, Diaz jest z siebie bardzo zadowolony po tej akcji i w najmniejszym stopniu nie przeszkadza mu, że tuż za plecami ma już siatkę.

Przyjrzyjmy się jeszcze dwóm akcjom, tym razem na gifach:

GIF 1, GIF 2

Na pierwszym gifie Conor ponownie wpada w spodziewającego się kopnięcia (uniesiona noga) Nate’a z potężnym lewym, poprzedzonym prawym, ale stocktończyk przepuszcza oba uderzenia, między nie wkładając stocktońskiego liścia. Na drugim gifie McGregor ponownie mierzy twardo trzymającego pozycję (wykroczna noga) Diaza prawym, by wystrzelić potem lewy i nawet muska szczękę rywala, ale ten świetnie kręci się z ciosem, wszystko amortyzując i standardowo odpowiadając przestrzelonym tym razem prawym. Irlandczyk próbuje potem wykorzystać swoją lepszą pracę na nogach, żeby zaatakować na koniec lewym, ale Diaz trzyma gardę.

Dlaczego wszystkie te omówione powyżej wymiany wyglądały tak, jak wyglądały? Jest kilka powodów.

Po pierwsze, czy się to nienawistnikom McGregora / fanom Diaza podoba, czy nie podoba, Irlandczyk naprawdę chciał za wszelką cenę urwać głowę stocktończykowi i skończyć go w pierwszej rundzie. Wykorzystywał do tego swoją najmocniejszą broń – czyli kros właśnie. Wyraźnie widać było jednak, że zdecydowanie za bardzo oparł się na tej jednej technice – jeśli Diaz w ciągu dziesięciu dni przed walką mógł spróbować na coś się przygotować – to musiała to być lewica McGregora. Powtarzalność tych akcji dodatkowo ułatwiała mu zadanie. A i moc, jaką wkładał w nie McGregor, nie sprzyjała szybkości ich wyprowadzania.

Po drugie – Notorious niemal za każdym razem atak krosem poprzedzał markowanym prawym. Teoretycznie czynił więc, jak Bóg przykazał, próbując zmylić przeciwnika, ale… Diaz i wszyscy inni wiedzą przecież, gdzie tkwi siła Irlandczyka – w lewicy. Tenże markowany – czy czasami faktycznie wyprowadzany, bez znaczenia – prawy pełnił dokładnie odwrotną rolę od zamierzonej: był dla stocktończyka sygnałem, że zaraz nadejdzie lewy prosty. Zdecydowanie zabrakło akcji w stylu poniższej:

GIF 3

McGregor zupełnie zostawia prawy prosty, atakując bezpośrednim lewym, który dochodzi celu. Oczywiście Diaz nieco go amortyzuje i dodatkowo oddaje slapem, ale i tak efekt jest dla Irlandczyka o wiele korzystniejszy niż spamowanie prawym dla zmyłki i lewym z pełną mocą.

Po trzecie – kros to cios, który ma najdłuższą drogę do przebycia, aby dosięgnąć szczęki rywala, a do tego – w przeciwieństwie do sierpowego – musi być bardzo precyzyjny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że McGregor nie tylko sygnalizował to uderzenie poprzedzającym prawym, nie tylko wkładał w nie masę siły, ale też wyprowadzał je ze znacznie większej odległości niż w starciach z piórkowymi, do których mógł podejść zdecydowanie bliżej niż do Diaza (zasięg stocktończyka), to trudno się dziwić, że Amerykanin był w stanie zdecydowanej większości tych uderzeń uniknąć.

Pół żartem, pół serio – poniższa reakcja McGregora na przyruch Diaza podczas ważenia przed pierwszą walką może sugerować, że miał bardzo mgliste wyobrażenie o zasięgu stocktończyka, być może go przeszacowując.

https://twitter.com/GrabakaHitman/status/705916740568551426

Po czwarte – może i Diaz czasami bywa bardzo sztywny na nogach, ale absolutnie nie można powiedzieć tego o górnej części jego ciała – od pasa w górę jest niezwykle elastyczny, „giętki”, ruchliwy i wyluzowany. Jak żaden poprzedni rywal McGregora potrafi kręcić się razem z ciosami, co oczywiście jest pochodną wielu lat treningów z bokserami z najwyższej półki. Dodatkowo, jak wspomniałem, miał sporo czasu na reakcję, bo Irlandczyk nie mógł podejść zbyt blisko.

I wreszcie po piąte – trafienie krosem w sytuacji, gdy obaj zawodnicy są ustawienie w ten sam sposób (tutaj – odwrotnie), jest bardzo skomplikowane. Droga do tego ciosu nie jest otwarta tak, jak w przypadku, gdy Conor mierzył się z walczącymi klasycznie rywalami.

Odpowiedzieliśmy sobie więc na pytanie, dlaczego ta firmowa technika Irlandczyka nie działała. Do czego natomiast prowadziła bezużyteczność lewego prostego (krosa)? Oto trzy najważniejsze konsekwencje:

  • Irlandczyk tracił wiele sił, kompletnie przestrzeliwując ciosami, a dodatkowo pogłębiając frustrację nieskutecznością swojej firmowej techniki
  • Nie do przecenienia jest rola stocktońskiego slapa, którym został obdarowywany przy każdej niemal akcji tego typu – każdy liść budował pewność siebie i luz Diaza, prowadząc jednocześnie do irytacji i coraz większej niecierpliwości McGregora – nawet jeśli rzeczone liście przyjmował z uśmiechem. Innymi słowy – mentalne konsekwencje tych akcji były nie do przecenienia.
  • Jak wspominałem, McGregor wpadał w Diaza z pełnym impetem w tychże powyżej omówionych akcjach, co prowadziło do tego, że tracił równowagę i znajdował się w pozycji, w której stocktończyk mógł łatwo złapać klincz – a więc płaszczyznę, której słabszy fizycznie Irlandczyk, raczej nie będzie preferował – vide obrazki poniżej.

67

Zdj. 12/13 – Conor atakuje obrotówką, ale przestrzeliwuje. Nadal jednak znajduje się w dogodnej pozycji w stosunku do odwróconego bokiem – ale nadal mającego rywala na oku – Diaza.

89

Zdj. 14/15 – rusza zatem z potężnym lewym poprzedzonym prawym, ale Diaz nurkuje pod nim i choć Irlandczyk stara się w ostatniej chwili zmienić trajektorię ciosu, pudłuje, wpadając w stocktończyka. Ten łapie klincz.

Poniżej jeszcze jeden przykład, gdy Diaz nie ma problemu ze złapaniem klinczu.

GIF 4

Nate obniża nisko pozycję, spodziewając się ciosów McGregora – i rzeczywiście nadchodzą. Irlandczyk sygnalizuje krosa podwójnym jabem i wpada w Diaza, który trzyma pozycję. Podchwyt z jednej strony wystarcza mu, aby przenieść walkę pod siatkę.

Innymi słowy, nieustanne korzystanie z jednej i tej samej techniki osłabiało McGregora fizycznie i rujnowało mentalnie (Stockton Slap), jednocześnie budując pewność siebie Diaza.

Nie było jednak absolutnie tak, że Irlandczyk nie notował sukcesów w tej walce – było dokładnie odwrotnie!

Kontry McGregora

Niby Irlandczyk w pierwszej rundzie zadał tylko kilka ciosów więcej, ale jeśli przyjrzymy się szczegółowo poszczególnym uderzeniom, to zobaczymy, że trafiał jednak zdecydowanie mocniej. A najwięcej sukcesów przynosiły mu absolutnie wyjątkowej urody kontry – a więc coś, o czym pod banderą UFC mocno zapomniał (o tym jeszcze później), stając się agresorem inicjującym wymiany.

Dublińczyk przez cały niemal pojedynek wybornie kontrował dwie ulubione techniki Diaza – a więc pojedynczy jab oraz kombinację 1-2. Przyjrzyjmy się obu tym technikom.

Kontry McGregora na jaba Diaza

Jak może słyszeliście, trener bokserski Nate’a Diaza, Richard Perez, w jednym z niedawnych wywiadów czuł się w obowiązku wyjaśnić, dlaczego prawy prosty (czyli jab, bo stocktończyk walczy z odwrotnej pozycji) jego podopiecznego nie działał, jak należy. W skrócie – powodem miał być brak obozu Diaza i jego nadmierne wychylanie się do przodu. Wszystko to wyglądało tak:

GIF 5, GIF 6

McGregor wywiera presję, z opuszczonymi rękami oczekując ataku ze strony Diaza – ten rusza z prawym prostym, ale Irlandczyk kapitalnie schodzi z głową do środka, przepuszczając atak i jednocześnie odpowiadając ślicznym lewym nad ręką stocktończyka. Druga akcja jest bliźniaczo podobna – McGregor najpierw unika jaba, odchylając się do zewnątrz, a potem przed kolejnym uchodzi z głową do środka, atakując lewym, który jednak tym razem tylko muska szczękę stocktończyka.

GIF 7, GIF 8

Irlandczyk potrafi też kontrować po zejściu z głową do zewnątrz – i to jak! Na pierwszym przykładzie zagonił Diaza blisko siatki i opuścił ręce, oczekując ataku – ten rusza z prawym, ale McGregor błyskawicznym ruchem głowy do zewnątrz przepuszcza atak i odpowiada ślicznym krosem. Nie inaczej ma się sprawa na kolejnym przykładzie, gdzie McGregor znów rewelacyjnie schodzi do zewnątrz przed jabem rywala, odpowiadając soczystym lewym. Nie są to może ciosy kończące pojedynek, bo – jak widać – Diaz jest bardzo rozluźniony i pomimo tego, że nie cofa prawej ręki, to potrafił w jakimś stopniu zamortyzować te kontry, ale nie jestem pewien, ile kolejnych byłby w stanie przyjąć.

GIF 9

Conor kontrował też prawe prosty podbródkowymi, a nawet – jak widać powyżej – kombinacjami. Wywiera presję, markuje atak, czekając na odpowiedź Diaza – ten wyprowadza prawy i dostaje kombinację lewego sierpa i prawego podbródkowego.

Kontry McGregora na 1-2 Diaza

47

Zdj. 16 – Diaz chwilę wcześniej prawie trafił kombinacją 1-2 i idzie za ciosem – tym razem jednak McGregor już wie, czego się spodziewać.

48

Zdj. 17 – stocktończyk chybia prawym – dublińczyk kapitalnie schodzi do środka – i szykuje się do wyprowadzenia lewego. Tymczasem lewica Conora już szykuje się do odpowiedzi.

49

Zdj. 18 – Diaz pudłuje też lewym, a w międzyczasie inkasuje potężny kontrujący lewy McGregora. To jeden z najmocniejszych – jeśli nie najmocniejszy – ciosów, jakimi Irlandczyk trafił w całej walce.

Tak wygląda natomiast w zwolnionym tempie powyższa akcja.

GIF 10

To oczywiście nie jedyna kontra, jaką McGregor trafił Diaza w odpowiedzi na próbę prawego i lewego tego ostatniego, że tak pozwolę sobie zrymować.

GIF 11, GIF 12

Powyżej bliźniaczo podobna akcja – McGregor wyczekuje na atak Diaza, a gdy ten nadchodzi, rewelacyjnie przepuszcza go zejściem do środka, jednocześnie częstując młodszego ze stocktońskich braci soczystym lewym. Zwróćcie uwagę, że tym razem o żadnej amortyzacji ze strony Nate’a nie może być mowy – wpada na cios, przyjmując cały jego impet. Bliźniaczo podobną akcję – już z drugiej rundy, gdy McGregor zaczął opadać z sił – widzimy na kolejnym przykładzie. Diaz próbuje utorować sobie drogę do 1-2 pojedynczym jabem, ale dostaje mocny lewy w odpowiedzi.

GIF 13

Również gdy Diaz spróbował kombinacji prawego sierpa i lewego prostego, zainkasował lewego na głowę. Obu tych ciosów Irlandczyk świetnie uniknął, schodząc głową do środka.

Najważniejszy wniosek z powyższych akcji – i podobnych, których tutaj nie umieściłem – jest następujący: McGregor prezentował się wybornie, gdy zamiast inicjować ataki, pozwalał wyprowadzać je (prowokował do nich) Diaza. Jego balans głową, niesamowicie szybka reakcja – potrafi schodzić zarówno do środka, jak i do zewnątrz – pozwalały mu unikać długich ciosów stocktończyka i naprowadzać go na soczyste kontry.

Bez względu na sympatie i antypatie moje i Wasze przyznać trzeba, że od strony bokserskiej (dlatego odpada Josh Thomson) w UFC jeszcze nikt nie obijał tak Diaza. Oczywiście, wiemy, że była to wersja Diaza z Cabo, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że to, jak McGregor prowokował rywala do prostych opuszczonymi rękami, jak błyskawicznie odchodził z głową, jednocześnie wyprowadzając prześliczne lewe – nikt wcześniej nie robił takich rzeczy Amerykaninowi.

Oczywiście, osobną historią jest to, że nawet pomimo tego, iż chwilami Diaz wydawał się bezradny, to ani na sekundę w jego poczynania nie wkradła się panika, ani razu nie wydawał się na chwilę choćby zbity z tropu. Jak wspominałem, uważam, że w podtrzymywaniu bojowego nastroju Diaza bardzo istotną rolę odegrały Stockton Slapy„może i mnie trafia, może kontruje, może jestem za wolny, ale strzelam mu raz za razem z liścia po pysku”.

Różnice w stylach defensywno-kontrujących

Na powyższych przykładach sposobu, w jaki obaj – Diaz i McGregor – unikają uderzeń (i kontrują), widać bardzo wyraźnie różnice między nimi. Diaz jest zdecydowanie wolniejszy, ale jego korpus pozostaje cały czas gibki, rozluźniony, buja się razem z ciosami, amortyzuje je, odpowiada plaskaczami, które budują jego pewność siebie, podkopując tę rywala.

Z kolei Irlandczyk generalnie pozostaje wyprostowany (choć nie trzyma głowy na środku prawie nigdy, co trzeba mu oddać), a obronę i kontry opiera na niesamowicie szybkich reakcjach i odchyleniach.

Innymi słowy, stocktończyk nieustannie jedzie na trójce, równym tempem, przyspieszając tylko wtedy, gdy rywal opada z sił, natomiast dublińczyk korzysta raczej z jedynki, ale potrafi w okamgnieniu przeskoczyć na piątkę – co czyni często.

Jeden i drugi styl ma swoje zalety, ale nie mamy chyba wątpliwości, który jest bardziej ekonomiczny? Który powoduje, że w baku zostaje więcej paliwa, że pociągnę dalej to porównanie do motoryzacji?

Podbródkowe i okrutny los Mystic Maca

Pamiętacie, gdy Conor McGregor przed pierwszym pojedynkiem z Natem Diazem zapowiedział, w jaki sposób go ubije? Przypomnę:

Czuję, że jego ciało zostanie rozerwane na kawałki. Miękkie ciało. Lewy podbródkowy będzie dobry. Jego długi zasięg to złudzenie. Lewy podbródkowy gwizdnie go czysto. (…) Będzie zbyt wolny. Szybkość go przytłoczy. Jego miękkie ciało i brak przygotowań… Nie będzie w stanie wytrzymać okrucieństwa. W końcówce pierwszej czuję, że zostanie sprzątnięty.

A zatem lewy podbródkowy i pierwsza runda? Otóż – było widać jak na dłoni, że do tego właśnie dąży McGregor.

W pierwszej odsłonie był bardzo agresywny, podchodząc do Nate’a Diaza jak – nie przymierzając – do Dennisa Sivera. Jako kanapowy psycholog stwierdzam, że te jego przepowiednie – zapowiadał, że ubije Chada Mendesa w dwie rundy, że ubije Jose Aldo w pierwszej – w pewien sposób odbiły mu się czkawką w pojedynku z Diazem. I nie chodzi tylko o to, że wkładał w każdy niemal cios maksimum mocy, próbując rozstrzygnąć walkę w pierwszych pięciu minutach. Rzecz w tym, że zapowiedział też wspomniany wyżej lewy podbródkowy, który… okazał się gwoździem do jego trumny.

Notorious notorycznie polował na ciosy podbródkowe, najczęściej właśnie z lewej ręki.

2728

Zdj. 19/20 – McGregor szykuje się z bezpośrednim lewym podbródkowym, co w starciu z dysponującym przewagą zasięgu Diazem wydaje się okropnym pomysłem – i takim się okazuje. Stocktończyk spokojnie unika ciosu, odpowiadając własny bitch-slapem.

Nie jest tak, że Irlandczyk nie trafił żadnym podbródkowym, bo dwa-trzy doszły celu, ale w ogólnym rozrachunku jego dążenie do wypełnienia kolejnej obietnicy zaprowadziło go do pierwszej w UFC porażki. Obok oczywiście innych czynników.

GIF 14, GIF 15

Na pierwszym przykładzie Conor – widząc trzymającego gardę i obniżającego pozycję Diaza – próbuje zaatakować bezpośrednim lewym podbródkowym – bezowocnie. Na kolejnym przykładzie próbuje tą samą techniką skontrować jaba stocktończyka – ale również nic z tego nie wychodzi, a sam inkasuje cios na twarz.

GIF 16, GIF 17

Powyższe dwa gify pochodzą z końcówki walki, gdy Nate wszedł już na wysokie obroty. Na pierwszym z nich Diaz trafia kombinacją 1-2, którą McGregor próbuje skontrować prawym podbródkowym, ale bez rezultatu. Potem inkasuje jeszcze plaskacza.

Na drugim gifie natomiast widzimy jedną z najważniejszych akcji w walce – Irlandczyk ostatkiem sił unika bardzo dobrze 1-2 Diaza, próbując odpowiadać podbródkowym i sierpowym, ale stocktończyk unosi gardę i czuje już, że ciosy rywala nie ważą tak wiele. Wypłaca McGregorowi Stockton Slapa, a następnie trafia swoim firmowym 1-2 – a to dlatego, że Conor próbuje kontrować lewym podbródkowym właśnie, całkowicie się odsłaniając. Tym lewym, którym miał ubić Diaza.

Jeśli chodzi o powyższe udane kombinacje 1-2 Diaza, zwracam Waszą uwagę na jeszcze jeden element – tym razem po stronie stocktończyka. Jeśli przyjrzycie się poprzednim akcjom tego typu Nate’a – tym skontrowanym, które omawiałem wcześniej – zobaczycie, że sam wpadał w dublińczyka, co temu ostatniemu ułatwiało sprawę. A teraz przyjrzyjcie się tym z GIFów 16 i 17 – widać różnicę? Oczywiście – Diaz nie wpadał już z uderzeniami, ale od razy cofał się po kończącym kombinację krosie. To mocno utrudniało wyprowadzanie kontr Conorowi.

Podsumowując ten element – o ile McGregor był czasami w stanie trafić podbródkowymi w kontrze albo w kombinacjach, to w ogólnym rozrachunku technika ta przyniosła mu o wiele więcej złego niż dobrego. Zwłaszcza gdy Diaz przestał wpadać w niego z ciosami, kontrujący podbródkowy Irlandczyka zupełnie nie działał, narażając go na uderzenia.

Agresja Conora McGregora

W poprzedniej analizie pisałem, że Irlandczyk walczy jak kameleon – potrafi dostosowywać się do stylu swoich rywali. Na przestrzeni swojej kariery pokazywał cztery różne podejścia do walki w oktagonie, uzależnione od tego, co do klatki wnosili jego przeciwnicy. Oto one (za poprzednią analizą):

  • Po pierwsze – i na tym zbudował swoją karierę w Cage Warriors, wywierał presję na rywalach, ale sam nie inicjował wielu ataków, czekając raczej na te wyprowadzane przez przeciwników, aby powalić ich kontrą. Presja, presja, presja, zamkniecie rywala pod siatką, uderzenia dla wywabienia ich z potrzasku, oczekiwanie i… nikt nie lubi stać plecami do siatki (poza Andersonem Silvą – ale, jak widzieliśmy, to błąd), więc w końcu jego przeciwnicy rzucali się z atakiem. Musieli, bo najczęściej boczne drogi ucieczki mieli pozamykane. Gdy atakowali – światło gasło. Conor przepuszczał cios, kontrując własnym. W UFC McGregor walczył w ten sposób przede wszystkim z Chadem Mendesem.
  • Po drugie – typowa walka z kontry. Z agresywnie walczącymi rywalami Conor nie musiał silić się na wywieranie na nich presji, aby zmusić ich do szarży – robili to sami, bo taki był ich styl, tym samym dając Irlandczykowi możliwości kontry. Taki sposób toczenia pojedynku zaprezentował fragmentami z agresywnie nastawionymi Marcusem Brimagem, Diego Brandao oraz Dustinem Poirierem.
  • Po trzecie – ostra presja i zamiast czekania na atak rywala – jak w pierwszym omówionym stylu – inicjowanie własnych ataków. Ten styl walki McGregor stosuje przede wszystkim przeciwko rywalom, których może spokojnie trzymać na dystans pięściami – a więc niskim, ze słabym zasięgiem. Przebłyski takiej taktyki widzieliśmy w starciach z Chadem Mendesem i Diego Brandao, ale najbardziej widoczna rzeczona taktyka była w konfrontacji z Dennisem Siverem. I tu jedna uwaga, która świadczy o oktagonowej inteligencji McGregora – otóż, w podobny sposób walczył też z Maxem Holloway’em, który przecież dysponuje solidnymi warunkami fizycznymi – robił tak jednak dlatego, że zdawał sobie doskonale sprawę, że walka z Hawajczykiem na środku oktagonu, pozwalanie mu na dyktowanie tempa akcji, wyprowadzanie własnej ofensywy były ryzykowne. Cofający się Błogosławiony, długimi fragmentami znajdujący się na siatce, nie mógł rozpuścić rąk ani tym bardziej kopnięć. McGregor nie miał nic przeciwko, aby wpadać w półdystans, klinczować.
  • Po czwarte – i to nowość, karatecki styl podskakiwania do przodu i do tyłu, bycia w pełnej gotowości do wyprowadzenia szybkiej szarży lub szybkiego uskoku, najczęściej z ciosami. Tylko w jednym pojedynku Irlandczyk zdecydował się do niego odwołać – przeciwko Jose Aldo. Nigdy wcześniej Notorious nie był tak ruchliwy w oktagonie, jak w tamtej walce. Przypomnijcie sobie wszystkie poprzednie, choćby same pierwsze kilkadziesiąt sekund, i nic podobnego nie znajdziecie. Skąd taka taktyka w walce z Brazylijczykiem?

    Odpowiedź jest następująca – otóż, Aldo to dobry counter-puncher. Nie można było, ot, tak, wywrzeć na nim presji, wyprowadzić jakichś ciosów, bo istniało ryzyko, że je skontruje. Ale… trzeba było jakoś zmusić go do szarży! Jak jednak zmusić zawodnika o charakterystyce Aldo do ostrej ofensywy, z której przecież nigdy nie słynął, będąc w oktagonie niezwykle wyrachowanym. Po pierwsze – przez cały ten trash talk przed walką, ale to zostawmy. Po drugie natomiast – właśnie karatecki styl doskok, odskok, doskok, odskok był na to odpowiedzią.

W którym z tych stylów McGregor walczył z Diazem? Otóż, przede wszystkim w tym trzecim – czyli wywierał ostrą presję i sam inicjował ataki. Potraktował Diaza, jak traktował Dennisa Sivera czy Chada Mendesa, zdecydowanie się przeliczając. Gdy natomiast zaprzęgał do działania styl numer dwa, czyli wywierał presję, ale czekał na Diaza, by ten wyprowadził pierwszy cios – święcił wielkie triumfy, raz za razem kontrując pojedyncze jaby i kombinacje 1-2 stocktończyka. Niestety dla siebie zdecydowanie preferował sam wyprowadzać ataki, co okazało się zgubne.

Innymi słowy, o ile we wcześniejszych pojedynkach Conor doskonale adaptował się do umiejętności swoich rywali, tak w pojedynku z Diazem po prostu wykręcił błędny numer. Nieustanna agresja, ładowania ciosów, inicjowanie wymian, wpadanie z atakami w rywala – wszystko to zaprowadziło go do klęski, bo zawiodła też jego…

Kondycja Conora McGregora

Właśnie… nie ulega najmniejszej wątpliwości, że kondycja Irlandczyka to jeden z głównych czynników decydujących o jego porażce.

Pierwsza runda należała do niego i choć raczej trudno określić ją słowem dominacja, to jego zwycięstwo w pierwszej odsłonie jest bezdyskusyjne. Zadał co prawda tylko o 5 znaczących uderzeń więcej (dane za FightMetric.com), ale jeśli przyjrzymy się temu dokładniej, to zobaczymy, że jego uderzenia były o wiele mocniejsze. Masa z tych 23, którymi w pierwszych pięciu minutach trafił Diaz, to Stockton Slapy – irytujące i mające kapitalne znaczenie mentalne (o tym dalej), ale generalnie nie wyrządzające większych szkód. Zatem, owszem Diaz zadał tylko o 5 celnych uderzeń mniej, ale przez zdecydowaną większość rundy to McGregor był znacznie lepszym zawodnikiem.

A dlaczego Irlandczyk opadł z sił? Wspominałem o tym już wcześniej, ale wypunktujmy sobie główne elementy, które zadecydowały o tym, że już na początku drugiej odsłony Irlandczyk ciężko oddychał.

Po pierwsze – sprawa mentalności. Bardzo dobrze omówił to Firas Zahabi, a za nim Georges Saint-Pierre. Notorious nastawił się na bieg na 400 metrów, w który włożył całe swoje siły – a gdy dobiegł do „mety”, okazało się, że trzeba przebiec jeszcze 2 dodatkowe kilometry. Padł mentalnie. Nie zdzierżył. Nie zdzierżył tego, że trafił Diaza swoimi najmocniejszymi ciosami, porozbijał mu twarz, a ten nawet się nie zachwiał. Ba, odpłacał się upokarzającymi liśćmi raz za razem, śmiejąc mu się prosto w twarz!

Po drugie – wspomniane wcześniej uderzenia, które miały posłać stocktończyka na deski. McGregor nie punktował – starał się urwać Diazowi głowę. To kosztuje wiele energii. Bardzo wiele.

Po trzecie – nie było tego wiele, ale kilka razy Diaz trafił McGregora solidnie na korpus, dziurawiąc jego bak z paliwem.

3233

Zdj. 21/22 – Diaz doskakuje z mocnym prawym prostym na korpus, który dochodzi celu, choć McGregor odpowiada dobrym kontrującym lewym.

Poniżej jeszcze przykłady dwóch akcji, w których Amerykanin trafił na korpus Irlandczyka.

GIF 18, GIF 19

Diaz soczystym prawym prostym dobiera się do korpusu próbującego – nieskutecznie – kontrować lewym podbródkowym (a to niespodzianka) McGregora. Na drugim przykładzie Diaz trafia frontalnie na korpus.

Do tego musimy doliczyć kolana na korpus w klinczu, jakimi w drugiej rundzie stocktończyk zdzielił dublińczyka, choć było to w momencie, gdy bak z paliwem tego ostatniego był już okrutnie podziurawiony, więc…

A zatem te trzy elementy – szok mentalny spowodowany odpornością i odpowiedziami Diaza, fizyczne zmęczenie wyprowadzanymi z najgorszymi intencjami ciosami oraz ostrzał korpusu ze strony stocktończyka – doprowadziły do zapaści kondycyjnej McGregora.

Kopnięcia Conora McGregora

W telegraficznym skrócie – nie działały, jak należy. Obrotówkami na głowę przestrzeliwał (choć chwilami było blisko) i nie był nawet w stanie zagrodzić Diazowi drogi odejścia – a to dlatego, że zmuszony był wyprowadzać je z większej odległości niż w poprzednich walkach. Tracił też na nie sporo sił.

Całkiem sprawnie chwilami pracował kopnięciem na kolano.

GIF 20

Nie wyrządził nimi Diazowi większej – żadnej? – krzywdy, ale kilka razy pozwoliły mu one dopiąć celu w tym sensie, że Amerykanin kilka razy w obawie przed tym atakiem unosił wykroczną nogę, narażając się na – i kilka razy inkasując – ciosy.

Lowkingów nie było prawie wcale, podobnie z teepami na korpus, middle-kickami czy okrężnymi na głowę. O ile obawa przed korzystaniem z kopnięć okrężnych na korpus była uzasadniona, bo Diaz mógł dzięki temu sprowadzić walkę do parteru – co zresztą uczynił pod koniec pierwszej rundy – tak pozostałe techniki mogły urozmaicić arsenał McGregora. Zamiast tego Amerykanin musiał niemal tylko myśleć o lewym prostym rywala.

Różnica w parterze

Pamiętam doskonale tę akcję…

GIF 21

… w której Conor nie zdążył zapiąć lewej nogi, w rezultacie pozwalając Chadowi Mendesowi na błyskawiczne przejście do krucyfiksa, ale… Parter Irlandczyka nie jest słaby. Nie chcę powiedzieć przez to, że stoi na wysokim poziomie, ale nie jest też tak, że parter automatycznie oznacza, iż McGregor będzie w tarapatach. W pierwszej rundzie zdołał przetoczyć Diaza – oczywiście przy biernym oporze stocktończyka, który wolał w tym momencie częstować Irlandczyka liśćmi – ale jednak! Z góry też nie dał sobie krzywdy zrobić.

W rozstrzygającej akcji Conor najpierw zrobił, co należy, próbując odkręcać się z gilotyny – sztuka ta udała mu się przeciwko Mendesowi – ale… po prostu Diaz stoi o poziom wyżej i był w stanie skontrować obronę Irlandczyka. Jeśli dodamy do tego jeszcze fakt, że Conor był nie tylko spompowany, ale też złamany mentalnie i na tym etapie już spanikowany, musiało się to skończyć tak, jak się skończyło.

Gangsterski charakter Nate’a Diaza

Nie tylko błędy Conora McGregora, ale też mentalność, nastawienie i rzecz jasna umiejętności Nate’a Diaza zadecydowały o tym, że walka potoczyła się tak, jak się potoczyła. Analizowałem już wyżej Stockton Slapy, które miały kapitalne znaczenie psychiczne w budowaniu pewności siebie Amerykanina i rujnowaniu jej u Irlandczyka. Poza nimi Diaz oczywiście pokazał zarówno tytanową szczękę, jak i niezłomny charakter, ani razu nie wymiękając – pomimo tego, że wielu innych na jego miejscu by to zrobiło.

Amerykanin kapitalnie kręcił się z ciosami, inteligentnie krążył po łuku, nie wdając się w szalone wymiany i konserwując w ten sposób energię, by podkręcić tempo wtedy, gdy przyszła na to pora.

Nate Diaz vs. Conor McGregor II

Co obaj zawodnicy mogą zmienić przed rewanżem? Czy zwycięski w pierwszej odsłonie Nate Diaz powinien w ogóle coś zmieniać? Jakie wnioski możemy wyciągnąć z wszystkich informacji docierających z obozów obu zawodników i filmików, na których widać, jak szlifują formę i sparują?

Poniżej przyjrzę się kluczowym elementom, które mogą zadecydować o przebiegu rewanżowego starcia, by na koniec przedstawić Wam moją ocenę tej batalii.

Styl Conora McGregora oparty na kontrach

Paradoksalnie – a może wcale nie paradoksalnie? – obaj zawodnicy notowali w pierwszej walce najwięcej sukcesów wtedy, gdy odpowiadali na ataki rywali. Diaz dzielił wtedy raz za razem liściem McGregora, a gdy sam atakował, inkasował soczyste kontry lewym.

Dla Irlandczyka to absolutnie kluczowa kwestia, jeśli marzy o zwycięstwie. Dysponuje dużą przewagą szybkościową, ale Diaz dysponuje przewagą zasięgu – no i sam jest mocnym bokserem. O wiele łatwiej wykorzystać swoją dynamikę, szybkość, energetyczność, kontrując stocktończyka, gdy to on inicjuje ataki, skraca dystans.

Idealnym stylem na Diaza byłby ten, na którym McGregor zbudował swoją karierę – presja, presja, markowanie ciosów, zaganianie rywala pod siatkę i gdy ten, będąc już niejako w potrzasku, spróbuje się z niego wydostać, atakując – odpowiedź kontrą. Nie wiem, czy Irlandczyk jest w stanie ubić w ten sposób tytanoszczękiego Diaza, ale właśnie w takich sytuacjach ma na to największe szanse, bo stocktończyk nie może wtedy zamortyzować uderzeń – a przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim robił to, będąc w defensywie.

Oczywiście musimy cały czas mieć na uwadze, że Diaz, z którym bił się McGregor, był Diazem z Cabo – dziesięciodniowym Diazem. Nieprzygotowanym, zerwanym z jachtu i kanapy. Pomimo tego jednak różnica w szybkości McGregora i jego technice przy wyprowadzaniu kontr była ogromna. Nikt nie bawił się tak stocktończykiem wcześniej w aspekcie bokserskim.

Czy Diaz po obozie przygotowawczym będzie w stanie od początku trafiać jabem i kombinacją 1-2? Byłym bardzo ostrożny przy udzielaniu na to pytanie odpowiedzi twierdzącej. Czy to jednak oznacza, że stocktończyk musi zrezygnować ze swoich firmowych technik? Niekoniecznie. Musi staranniej wybierać momenty ataku i nie wpadać z ciosami w McGregora.

I jeszcze jedna sprawa w kwestii stylu walki Irlandczyka. Otóż, jego trener od uderzeń Owen Roddy prowadzi własnego videobloga z przygotowań swojego podopiecznego – poszukajcie, łatwo znajdziecie na YouTube. W jednym z odcinków nagrano fragment treningu, na którym Roddy raz za razem krzyczał „Stepping off”, co najłatwiej przetłumaczyć jako „Do boku (z linii ataku)”. Może to sugerować, że w istocie styl McGregora oparty będzie na walce z kontry w poniższym stylu.

GIF 22, GIF 23

Na pierwszej animacji McGregor przepuszcza atak Ivana Buchingera, posyłając go na deski soczystym lewym, a na drugim tej samej akcji próbuje w swoim debiucie w UFC przeciwko Marcusowi Brimage’owi. Korzystał z niej czasami jeszcze w innych walkach, ale niezbyt często, bo, jak wspominałem, jego styl stał się na przestrzeni lat bardziej agresywny i to Irlandczyk dziś najczęściej sam inicjuje ataki.

Wpadanie w Conora McGregora

Wspominałem o tym wcześniej i powtórzę raz jeszcze – stocktończyk regularnie wpadał z prostymi i kombinacjami 1-2 w Diaza. To nie były charakterystyczny jaby, które dosięgają rywala na końcu pięści i po których atakujący błyskawicznie cofa się, unikając kontr. W drugiej odsłonie tamtej walki Amerykanin udowodnił jednak, że potrafi wyprowadzać proste bez wpadania w rywala, a i jego trener w jednym z ostatnich wywiadów wspominał – o czym pisałem – że jab Diaza nie pracował, jak trzeba.

Ponadto stocktończyk jest teraz mądrzejszy o wszystkie te kontry, po których inkasował ciosy. Wie, że McGregor uwielbia uchodzić z głową do środka i odpowiadać lewym. Teraz może dostosować celownik, choć oczywiście musi być bardzo uważny, bo Irlandczyk kilka razy zszedł też głową na zewnątrz, udowadniając, że i w ten sposób potrafi.

Jeśli zaś chodzi o ewentualny scenariusz, w którym to Diaz będzie agresorem? Cóż, wtedy prawdopodobnie będzie jeszcze bardziej pasował McGregorowi, choć rzecz jasna tytanowa szczęka stocktończyka może napsuć mu – Irlandczykowi – mnóstwo krwi.

Niskie kopnięcia i teepy McGregora a kopnięcia na kolano

Takich obrazków w pierwszej rundzie praktycznie nie oglądaliśmy.

40

Powtarzałem już przed pierwszą walką, że McGregor nie jest zawodnikiem, który bryluje w lowkingach, ale nie znaczy to, że nie powinien z nich korzystać. Diaz niby nieco poprawił obronę przed niskimi kopnięciami, czego dowodzi jego pojedynek z Michaelem Johnsonem, ale szanujmy się odrobinę – jeśli w walce z Diazem nie korzystasz z lowkingów, znaczy, że po prostu robisz coś źle. Charakterystyczny sposób, w jaki stoją bracia Diaz z wykroczną nogą zadartą do środka, na którą przenoszą ciężar ciała, powoduje, że z jednej strony, są mało mobilni i trudno rzeczoną nogę unieść, aby wybronić kopnięcie – a z drugiej strony, takowe kopnięcie powoduje, że bardzo łatwo tracą równowagę.

Wiem, że McGregor w aspekcie lowkingów nie jest ani Bensonem Hendersonem, ani Rafaelem dos Anjosem, ale można chyba oczekiwać, że jest Michaelem Johnsonem, który to trafiając kilka razy na początku walki, zmusił nawet stocktończyka do chwilowej zmiany pozycji na klasyczną – czyli bolało. McGregor musi korzystać z zewnętrznych kopnięć.

Kolejna rzecz, której zabrakło w pierwszej walce, a którą Irlandczyk powinien wprowadzić do drugiej to teepy na korpus czyli kopnięcia smagające. Pamiętacie, jak masakrował nimi znacznie lepszego i szybszego zapaśnika w osobie Chada Mendesa? Praktycznie ani razu nie zaatakował w ten sposób Nate’a Diaza! I nie ma tu uzasadnienia to, że takie teepy można przechwycić – bo jest to piekielnie trudne. McGregor po prostu nastawił się na urwanie głowy Diazowi… a teepem nie urwie, więc…

GIF 24

McGregor teepem dziurawi bak z paliwem Chada Mendesa.

Spodziewam się, że w rewanżu będzie odnosił się już do tej techniki, bo o ile jego kopnięcia na kolano wyglądały chwilami bardzo dobrze, to kilka razy nie trafił i przyjął kontrę.

Atak na korpus Diaza

Od dawien dawna wszyscy uparli się na tracenie sił na ubicie braci Diaz ciosami na głowę. Nie wiemy tak naprawdę, jak reagują oni na ataki na korpus. Może nie będą padali na deski jak, powiedzmy, Donald Cerrone, ale… są wysocy? Są! Są szczupli? Są! A więc?

Jeśli ktokolwiek ma w końcu wpaść na pomysł, aby uczynić z korpusu Diaza główny obiekt ataku, to może to być właśnie McGregor, który w pierwszej walce przekonał się dobitnie o bezcelowości ciągłych ataków na głowę. O tym, że faktycznie Notorious może wciąć sobie za cel schaby Diaza, świadczą też migawki z jego sparingów, chociażby z tego, na którym raz za razem uderza na korpus.

Oczywiście jest tutaj pewien problem – ataki na korpus zmuszają do odsłonięcia głowy, narażając atakującego na kontrę. Jak najbardziej zatem w wypadku ataku bokserskiego na korpus Irlandczyk może zainkasować liścia, ale w ogólnym rozrachunku jest to gra warta świeczki. Zastanówcie się, jak wiele tego typu uderzeń byłby w stanie przyjąć Diaz?

GIF 25

Kto wie, może dwadzieścia? A może pięć?

Oczywiście pisząc o atakach na korpus, mam też na uwadze wspomniane wcześniej teepy – ale na pewno nie kopnięcia okrężne – bo te skierowane na korpus łatwo przechwycić i Diaz to potrafi.

W tym wszystkim jest jednak pewien haczyk, bo Amerykanin jak na mocnego boksera przystało, potrafi bardzo ładnie chować swój korpus. Jeśli zwrócicie uwagę, zobaczycie, że bardzo często jest lekko pochylony do przodu.

diaz_pochylony

Dobranie się do korpusu tak ustawionego rywala jest bardzo trudne, zwłaszcza gdy dysponuje on przewagą zasięgu. Ale tutaj właśnie w sukurs może przyjść Conorowi jego przewaga szybkościowa. Jeśli już naprawdę nie może okiełznać swoich żądzy i musi inicjować ataki, powinien skupić się na tych na korpus – oczywiście umiejętnie je ukrywając, aby nie stać się z nimi tak przewidywalnym, jakim był z krosami na głowę w pierwszej walce.

Media

Jeszcze przed żadną poprzednią walką Nate Diaz nie musiał tak często i gęsto pojawiać się w najrozmaitszych mediach, odpowiadając na głupkowate pytania. Zabierał co prawda ze sobą trenera i trenowali w zaprzyjaźnionych klubach bokserskich, ale zdecydowanie nie pomagało to jego przygotowaniom, co pośrednio potwierdza też jeden z jego twittów, który wyjaśniał później, tłumacząc, że chciał wracać z medialnych wojażów do domu, aby spokojnie potrenować.

Nie wiadomo, czy jakkolwiek odbije się to na dyspozycji stocktończyka, ale pewnikiem jest, że przygotowań do walki – które tym razem miał, w przeciwieństwie do pierwszej potyczki – tour po mediach nie ułatwiał.

Z kolei McGregor miał pod względem medialnym o wiele więcej wolności. Nie hasał po programach telewizyjnych w takim stopniu jak Diaz. Wszystko, całą promocję zorganizował na własną rękę, kręcąc na swojej stronie TheMacLife.com nagrania z przygotowań do UFC 202 – i nie przeszkadzało to w jego treningu. Chciał swobody medialnej i, jak się wydaje, dostał ją.

Sparingpartnerzy

Przypuszczam, że McGregor mocno koloryzuje, przekonując, że przed niedoszłą walką z Rafaelem dos Anjosem w ogóle nie sparował z mańkutami, bo wiedział, że Brazylijczyk i tak wypadnie. Za to wszyscy pewnie zgodzimy się, że przed pierwszą walką z Diazem nie sparował z podobnymi do stocktończyka zawodnikami. To pewnik. Przed zbliżającym się rewanżem sparował w zasadzie tylko z takimi i, jak przekonuje, z nawet większymi.

Jeśli przyjrzycie się bliżej temu nagraniu ze sparingów, zobaczycie, że Conor Wallace, a więc irlandzki bokser, który naśladował dla McGregora styl Diaza, robi to całkiem nieźle, nie tylko raz za razem próbując odpowiadać ulubionym przez stocktończyka prawym kontrującym sierpem, ale też próbując naśladować go gestami. Sprawdźcie 1:49

A jeśli nie macie czasu, oto fotka:

mcgregor_sparing2

Zdj. 23 – widzimy McGregora tyłem z opuszczonymi rękami i Wallace’a (jak sądzę to on), który po zainkasowaniu kopnięcia, rozkłada ręce w stylu Nate’a Diaza, przekonując, że nic się nie stało.

Nie możemy też oczywiście zapominać, że tym razem McGregor nie zrezygnował z usług dietetyka George’a Lockharta na dwa tygodnie przed galą, jak – podobno – miało to miejsce przed pierwszym starciem. Tym razem też postawił na mocne szlify parterowe, ściągając na cały obóz świetnego grapplera Dillona Danisa.

Jak natomiast wygląda to po stronie Nate’a Diaza? Stocktończyk na brak sparingpartnerów raczej też nie narzekał, trenując przede wszystkim z niższymi, szybkimi bokserami. Standardowo ma też do pomocy całą ekipę Scrap Pack, choć akurat pod względem bokserskim nie do końca ma tam zawodników, którzy mogliby symulować styl McGregora. Jak jednak wspominałem – i jak zapewniał jego trener Richard Perez – ściągnięto wielu sparingpartnerów, których celem było naśladowania oktagonowych poczynań Conora McGregora.

Gameplan vs. bracia Diaz

Tak, właśnie gameplany są największym zagrożeniem dla braci Diaz. Ostatnie porażki Nate’a to wynik realizowania założeń taktycznych przez jego rywali – Josh Thomson frustrował stocktończyka mobilnością, ciągłą zmianą pozycji, ostatecznie posyłając go na deski, a Benson Henderson czy Rafael dos Anjos połączyli taktykę opartą na lowkingach z zapasami i kontrolą z góry.

Zarówno Conor McGregor, jak i jego trener John Kavanagh zapewniają, że tym razem Irlandczyk podejdzie do walki inaczej, będzie znacznie bardziej cierpliwy. Można to oczywiście odczytywać w ten sposób, że nie będzie starał się każdym ciosem urwać głowy stocktończykowi, znacznie mądrzej gospodarując swoją kondycją. A rzeczona kondycja wcale nie jest tak zła, jak próbuje przedstawić ją wielu niechętnych mu fanów. Trudno wyobrazić mi sobie zawodnika, który w okolicznościach, w jakich w pierwszej walce znalazł się McGregor (analizowałem wyżej w podpunkcie „Kondycja”), miałby w drugiej rundzie jeszcze bak pełen paliwa. Irlandczyk w starciu z Mendesem po tym, jak w końcówce drugiej rundy walka wróciła na nogi, wyglądał całkiem nieźle, pomimo że wcześniej kilka minut spędził w parterze, czyli płaszczyźnie, w której nie porusza się tak płynnie i komfortowo jak na nogach. Mamy też jako dowód solidnej kondycji jego pojedynek z Maxem Holloway’em.

Oczywiście w tyle głowy trzeba mieć zakodowane, że było to w erze, zanim do gry wkroczyła USADA (Holloway) lub dopiero raczkowała (Mendes). Nie musi to oczywiście nic znaczyć, ale warto mieć to na uwadze.

Trener Irlandczyka zapowiadał, że trening jego podopiecznego był teraz bardzo specyficzny i możemy spodziewać się kilku nowych technik w arsenale McGregora. W ogóle nie zdziwiłbym się, gdyby tymi nowymi technikami były zewnętrzne lowkingi oraz…

mcgregor_sparing3

Zdj. 24 – podczas jednego z nagrań ze sparingów przed walką Conor McGregor zaskoczył kolegę prześlicznym kontrującym prawym (!) sierpowym. Kto wie, czy nie spróbuje takich akcji z Diazem.

Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałem wspomnieć w kontekście obozu przygotowawczego Conora McGregora. Jeśli posłuchacie wypowiedzi Notoriousa i Kavanagha, usłyszycie, że tym razem wszystko było poukładane, zaplanowane, były ustalone godziny na konkretne treningi, na odpoczynek i tak dalej. Innymi słowy, McGregor zrobił w końcu obóz przygotowawczy, jaki robi 95% zawodników UFC. Wcześniej, jak przekonywał sam zainteresowany, spędzał w klubie może i więcej czasu, ale szlajając się tam i ćmurając – ot, potrenował to, potrenował tamto, potem miał ochotę na owamto. Jeśli to prawda – powtarzam: jeśli – to teraz naprawdę możemy spodziewać się błyskotliwości Irlandczyka opakowanej w ramy taktyczne niezbędne do pokonania zawodnika o charakterystyce stocktońskiego bad boy’a.

Pewność siebie Diaza

Nie żeby kiedykolwiek mu jej brakowało, bo przecież pamiętamy, że nawet w końcówce walki z Rafaelem dos Anjosem, w której dostał srogie lanie, zachęcał Brazylijczyka do mocniejszych uderzeń, krzycząc, że bije jak pizda. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że Nate od dawien dawna domagał się walki z Irlandczykiem (wierzył, że go pokona) i pomimo tego, że dostał ją, wracając z plaży Cabo, gdzie raczył się drinkami z Gilbertem Melendezem i ekipą, pokonał McGregora, to jak bardzo pewny swoich umiejętności musi być teraz, mając za sobą cały obóz przygotowawczy?

Czy istnieje jakikolwiek cios – poza nokautującym i (być może) na wątrobę – który byłby w stanie zachwiać pewnością siebie Diaza? Nawet jeśli jego twarz będzie zmasakrowana, to gdy tylko stocktończyk poczuje krew, poczuje, że rywal zwalnia, włączy piąty bieg.

Mentalność McGregora

Poruszałem ten temat wcześniej, ale powtórzę to, o czym mówiłem na łamach forum już wcześniej. Gdybym był zagorzałym fanem Irlandczyka i życzył mu zwycięstwa w rewanżu, to radowałyby moją duszę jego wypowiedzi przed UFC 202. Mówi dokładnie to, co chciałbym usłyszeć od zawodnika, który przegrał na UFC 196 z Natem Diazem i robi wszystko, aby wygrać rewanż. Oczywiście, wiadomo, że koloryzuje, zapewniając, że był o 2-3 ciosy od ubicia stocktończyka, że dominował osiem minut, ale poprawki, o jakich mówi, mogą napawać optymizmem.

Jest tutaj jeszcze jednak kwestia, której warto się przyjrzeć. Jeśli zgodzimy się, że to Irlandczyk parł do rewanżu (a nie UFC, czego nie można wykluczyć) i to on chciał, aby odbył się on vw limicie do 170 funtów, to najwyraźniej sam McGregor zdaje sobie sprawę, wierzy, że jest w stanie pokonać Diaza. Nie dążysz do walki z rywalem, w którego pokonanie nie wierzysz – nawet jeśli stoją za tym wielkie pieniądze.

Z drugiej zaś strony, Nate Diaz ma naprawdę niewiele do stracenia na tej walce. Przegra, to przegra. Swoje zarobi, a i tak w perspektywie będzie miał trylogię i kolejne wielkie pieniądze. Dla McGregora porażka będzie dramatem. Oczywiście nadal będzie gwiazdą, ale jego status ucierpi bardzo, bardzo mocno. Już na zawsze do Dany White’a będzie zwracał się per „pan”. Presja, jaka ciąży na Irlandczyku, może oczywiście zadziałaś w dwójnasób – przytłoczyć go albo zmobilizować. Biorąc jednak pod uwagę jego dotychczasowe dokonania i jego historię „wielkich walk”, trudno spodziewać się, by nagle wyszedł do walki spięty, niepewny.

Techniczne zmiany przed rewanżem

Oto elementy, które w rewanżowej walce poprawić/zmienić mogą obaj zawodnicy, aby pokonać oponenta. Potraktujcie to jako swego rodzaju krótkie podsumowanie powyższych analiz.

Conor McGregor

  • taktyka nastawiona na wywieranie presji i kontrowanie kosztem inicjowania akcji
  • mniej sił wkładanych w ciosy – oszczędzanie kondycji
  • ostrzeliwanie korpusu stocktończyka pięściami i teepami

GIF 26

  • ataki w drugim tempie – markowanie ciosów, wymuszanie reakcji Diaza i wyprowadzanie wówczas szarży
  • niesygnalizowane lewe bez poprzedzania ich prawym (przykład poniżej)

GIF 27

  • uczynienie z walki pojedynku kickbokserskiego – nie bokserskiego
  • korzystanie z jaba (najkrótszy dystans do szczęki/korpusu Diaza) i sierpowego z przedniej ręki – w pierwsze walce tego praktycznie nie było
  • ponawianie ataków po unikach mało mobilnego Diaza (przykład poniżej)

GIF 28

  • trzymanie pozycji – nie wbieganie/wpadanie w Diaza z ciosami (ryzyko kontry i klinczu)
  • znacznie większa mobilność (Josh Thomson) i ataki z bocznych kątów – nie frontalnie
  • zewnętrzne lowkingi wytrącające Diaza z równowagi
  • wykorzystywanie do ataku momentów, gdy Diaz unosi wykroczną nogę w obawie przed kopnięciami (przykład poniżej)

GIF 29

  • okrężne kopnięcia na głowę, najlepiej z wykrocznej nogi (odsłonięta lewa strona stocktończyka)
  • podnoszenie gardy raz na ruski rok chociaż – nie wszystkiego da się uniknąć balansem i pracą na nogach – przesłanki, że rzeczywiście Irlandczyk może podnieść ręce widzieliśmy w migawkach ze sparingów (poniżej)

Zdj. 25
mcgregor_sparing4

  • obalenia w końcówkach rund
  • cierpliwość

Stocktończyk również może wprowadzić pewne zmiany, choć nie jest on zawodnikiem, który dostosowywałby się szczególnie do charakterystyki rywala. Jest ukształtowany, walczy w podobny sposób od wielu, wielu lat. Tym niemniej…

Nate Diaz

  • wyższe tempo od początku – ale bez szarżowania (ryzyko kontr)
  • trzymanie pozycji po wyprowadzaniu prostych i kombinacji
  • zaciąganie walki do klinczu (w kontrach na ataki Conora), gdzie jego przewaga fizyczna powinna mieć duże znaczenie – męczenia tam McGregora, próby obaleń

GIF 30, GIF 31

  • częstsze kopnięcia frontalne na korpus, z którymi w pierwszej walce nie radził sobie McGregor
  • ataki bokserskie na korpus – warto dostać w głowę, byle dobrać się do wątroby McGregora
  • Stockto Slapy niszczące mentalnie McGregora

Typowanie zwycięzcy

Ci, którzy śledzą Lowkinga bliżej i czytali moje komentarze w wielu dyskusjach o tej walce, wiedzą, że z jednej strony o wiele bliżej mi do Nate’a Diaza jako zawodnika, który jest naturalniejszy w swojej medialnej kreacji – w moim przynajmniej odczuciu – ale z drugiej doceniam oktagonowe umiejętności McGregora – po tej ostatniej walce może nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej!

Dlatego z dużym zdziwieniem czytam wypowiedzi części fanów oraz ekspertów większych i mniejszych, którzy nie dając Irlandczykowi większych szans, swoją argumentację kończą i rozpoczynają na: „Diaz zlał go bez obozu, ma dużo lepszą kondycję i dużo lepszy parter, a teraz na dodatek ma obóz przygotowawczy”. Wszystko to prawda, ale dużym błędem jest ignorowanie tego, co Conor robił w pierwszej i fragmentach drugiej rundy. Owszem, wiele z jego ciosów nie dochodziło celu, ale te, które dochodziły, znamionowały absolutnie najwyższą światową klasę. Uważam, że cały obóz Diaza nie zniweluje tych różnic szybkościowych i technicznych.

Rzecz w tym, że Conor McGregor wpadł we własne sidła – nie tylko opowiadając o „spanikowanym zapaśniku” przed poprzednimi walkami, w którego wcielił się sam, ale też w innym aspekcie – bokserskim. Otóż, przed starciem z Jose Aldo Notorious przekonywał, że Brazylijczyk uderza siłowo, przy każdym uderzeniu jakby krzycząc „Arrghh!”, co konfrontował ze swoim lekkim, płynny stylem, w którym jest „Pyk” i światła gasną. W konfrontacji z Diazem wyglądało to dokładnie odwrotnie – Irlandczyk zdawał się krzyczeć „Arrghh!” przy każdym ciosie – a przynajmniej tych, które inicjował, natomiast Diaz sobie po prostu „pykał” w swoim tempie. McGregor musi dokonać tutaj zmiany i jego zapowiedzi bardziej wyważonej, cierpliwszej walki mogą wskazywać, że wie, co zrobić.

Kondycja będzie w tej walce rzecz jasna odgrywała ogromną rolę, ale mówiąc wprost – McGregor w pierwszym boju całkowicie zlekceważył Diaza, wystrzeliwując się potężnymi ciosami, często rzucanymi bez przygotowania. Czy jeśli przyjmie odrobinę ostrożniejszą taktykę i nie będzie wygrywał rund tak wyraźnie jak w tamtej walce, ale dzięki temu oszczędzi swoją kondycję, czy naprawdę nie jest w stanie wygrać rewanżu? Jeśli zacznie kopać lowkingi, atakować korpus, nie wkładać w każdy cios maksimum siły? Ma mobilność, ma technikę, ma szybkość. Nawet pomimo tego, że nie walczył nigdy w karierze pięciu rund, to ma narzędzia, aby spokojnie urwać Diazowi trzy i kondycję – przy odpowiednim nią zarządzaniu – aby przetrwać dwie pozostałe. Wiemy, że skupiał się teraz podczas obozu przygotowawczego mocno właśnie na aspektach kondycyjnych – czy w pięć miesięcy można ten element poprawić? Oczywiście, że tak!

Nie znaczy to jednak, że najkrótszą i najpewniejszą drogą do zwycięstwa McGregora będzie decyzja sędziowska. Pomimo tego, że nie oceniam kondycji Irlandczyka tak krytycznie jak niektórzy, to nie ulega większym wątpliwościom, że przewagę w tej materii będzie miał długodystansowiec Diaz. Tylko mocny ostrzał jego korpusu i/lub nóg może wyrównać ten pojedynek w aspekcie kondycyjnym – i nie będę zbierał szczęki z podłogi, jeśli tak w istocie się wydarzy, czyli Irlandczyk weźmie sobie na celownik schaby Amerykanina.

Pamiętajmy też, wracając na chwilę do odporności Diaza, że każda szczęka ma swoje limity. Nie twierdzę, że ta Diazowa nagle stanie się krucha – co to, to nie! – ale możemy się chyba zgodzić, że z każdą walką staje się mniej odporna niż w poprzedniej.

Warto też zdać sobie sprawę, że niby Diaz ma teraz za sobą cały obóz przygotowawczy, ale przecież od 10 lat walczy w ten sam sposób. Jeśli nagle oczekujecie nowych technik w jego arsenale, nowego podejścia, myślę, że możecie – możemy – się mocno rozczarować. To stary, twardy jak skała psychicznie i fizycznie, pies, który nowych sztuczek uczy się niechętnie. To, że czasami wplecie do arsenału jakieś kopnięcie na kolano, to zdecydowanie za mało, by powiedzieć, że nadal się rozwija. Jaki jest Nate Diaz, wszyscy wiemy – i McGregor teraz też już wie. Przekonał się na własnej skórze.

Czy to oznacza, że stocktończyk jest skazany na porażkę? Broń, Panie Boże! Jego Stockton Slapy – najbardziej charakterystyczny element jego oktagonowej gry, a zarazem najbardziej niedoceniany – są kapitalnym remedium na zawodników o charakterystyce mentalnej McGregora, którzy uważają się w oktagonie za samców alfa. Jeden plaskacz, drugi, trzeci, jedno upokorzenie, drugie, trzecie i nagle człowiek zaczyna się niecierpliwić, próbuje odegrać się, otwiera się, narażając się na kontry, wkrada się irytacja. A jeśli jeszcze przed oczami pojawia się obraz szczerzącego kły po każdym celnym liściu Diaza, który kpi z ciebie pod nosem, to naprawdę trzeba mieć nerwy ze stali, żeby nie popełnić błędu, nie wkurwić się, nie zacząć oddychać szybciej, poruszać się bardziej nerwowo.

Taka sytuacja jak ta poniżej – gdy Diaz po prostu poczuł już, że ciosy McGregora słabną i ruszył do zdecydowanej ofensywy, kontynuując ją pomimo zainkasowania kolejnych uderzeń w kontrze – może całkowicie odwrócić losy pojedynku. I może wydarzyć się w każdym niemal momencie walki.

GIF 32

Nie tylko jednak Stockton Slapami gra Diaza stoi. Ma przecież doskonały boks, rewelacyjnie kręci się z ciosami, a jeśli to nie pomoże, w sukurs idzie mu wspomniana tytanowa szczęka. Wreszcie nie zapominajmy, że będzie też najprawdopodobnie dysponował sporą przewagą siłową i wcale nie zdziwię się, jeśli raz za razem próbował będzie przenosić walkę do klinczu. Miał tam kilka naprawdę dobrych momentów w pierwszej walce, a jeśli dodatkowo przypomnicie sobie, co pod siatką w trzeciej rundzie wyczyniał z arcymistrzem klinczu Dong Hyun Kimem kilka lat temu, to nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Irlandczyk nie będzie chciał mieć do czynienia z walką na chwyty, brudnym boksem i kolanami Diaza pod ogrodzeniem.

Tak naprawdę o ile uważam, że trudno będzie stocktończykowi zajechać McGregora boksersko – zwłaszcza jeśli ten dokona zmian w swoim stylu, czego się jak najbardziej spodziewam – to minuta czy dwie klinczu czy parteru (Diaz dobrze obala z klinczu) mogą kosztować go masę energii. Niby Irlandczyk zapewnia, że nie boi się jiu-jitsu Diaza i o ile uważam, że jest w stanie przetrwać ze stocktończykiem na ziemi, to jednak nie jestem pewien, czy w czasie walki grapplerskiej nadal będzie tak dobrze zarządzał kondycją – czy nie zacznie oddychać nieco szybciej, wykonywać nerwowych ruchów, spinać mięśni… Toż to nie jego płaszczyzna!

Irlandczyk to jednak kawał kameleona. W pierwszej walce z Diazem założył najgorszy z możliwych garniturów, szukając nokautu w pierwszej rundzie i zupełnie nie doceniając odporności i bokserskich szlifów oponenta. Jak wspominałem, potraktował go jak Sivera. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym Irlandczyk będzie próbował w pierwszej rundzie urwać głowę Diazowi. Może w drugiej, może w trzeciej, ale musi poprzedzić to ostrzałem artyleryjskim z całego arsenału, jakim dysponuje. Sprawę odrobinę ułatwić może mu to…

diaz_face

Zdj. 26 – braci Diaz z każdej niemal walki wychodzą porozcinani, a Nick Diaz swego czasu zrobił sobie nawet operację, aby jego łuki brwiowe nie rozcinały się tak często. Na powyższym zdjęciu oraz kilka innych widać, że prawy łuk brwiowy Diaza (ten rozbity w pierwszej walce) jest w zasadzie o jedno dobre uderzenie od otworzenia się.

Podsumowując, nie będę ukrywał, że na pierwsze wieści o rewanżu faworyzowałem Diaza – nie jakoś bardzo wyraźnie, ale zapytany o rezultat, odpowiedziałbym bez zawahania. Śledząc na bieżąco przygotowania obu zawodników, ich wypowiedzi, całą otoczkę medialną powoli gasło moje przekonanie co do zwycięstwa stocktończyka. Teraz natomiast, gdy poświęciłem na tę analizę wiele godzin, bardzo dokładnie przyglądając się pierwszej walce obu, jestem rozdarty.

Nie mam najmniejszy problemów z wyobrażeniem sobie scenariuszów, w których albo Diaz, albo McGregor wychodzą z walki zwycięsko. Amerykanin może wygrać w dowolny sposób, jeśli nie da się ustrzelić (a o to będzie przecież Irlandczykowi trudno), a jego przewaga kondycyjna ponownie będzie wysoka. Jeśli natomiast tym razem cardio nie zawiedzie Notoriousa – a wiele przesłanek, z dostosowanym stylem na czele, może na to wskazywać – jak najbardziej może nie tylko wypunktować rywala, ale nawet go znokautować. Poza poddaniem w wykonaniu McGregora nie zdziwi mnie tutaj absolutnie żaden rezultat.

Choć najchętniej zakończyłbym analizę właśnie w tym miejscu, pozwalając Czytelnikom, by sami wybrali zwycięzcę, to wyboru dokonać trzeba. Wahając się nawet w tym momencie, w którym klecę te słowa, ostatecznie stawiam na Conora McGregora (uwierzcie, że kilkukrotnie zmieniałem tutaj nazwisko zwycięzcy i jestem pewien, że za chwilę przejdzie mi przez głowę myśl o zmianie typu…). Irlandczyk ma techniczne umiejętności, by wygrywać wymiany stójkowe, a ta walka znaczy dla niego wszystko, poświęcił jej się w całości. Jeśli nie zawiedzie go kondycja – czyli będzie walczył, oszczędzając swoją i jednocześnie próbując osłabić tę Diazową (ciosy na korpus, lowkingi) – wygra ten pojedynek. Nokaut (raczej przez rozcięcia) wchodzi w grę, ale ostatecznie bardziej skłaniam się ku decyzji sędziowskiej.

Wiem, że to niepopularny typ, biorąc pod uwagę okoliczności pierwszej walki – ale tylko wtedy, jeśli przyjrzymy jej się pobieżnie. Gdy bowiem zagłębimy się w szczegóły, co próbowałem w powyższej analizie zrobić, dostrzeżmy masę przesłanek wskazujących na to, że Irlandczyk naprawdę kompletnie zlekceważył Diaza, podchodząc do niego jak do pierwszego lepszego piórkowego.

Miejcie jednak na uwadze, że w każdej sekundzie walki Diaz będzie o jeden celny Stockton Slap od przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. I nie żartuję – złamanie mentalne Nate’a praktycznie nie wchodzi w grę, natomiast jak zareaguje na niepowodzenia McGregor? Z pewnością znacznie gorzej.

Tym niemniej…

Zwycięzca: Conor McGregor przez decyzję

Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.

Zwycięstwo Nate’a Diaza – 2.00
Zwycięstwo Conora McGregora – 1.75
Nate Diaz przez poddanie – 3.35
Conor McGregor przez nokaut – 2.20

Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.

*****

Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.

Powiązane artykuły

Back to top button