Analizy KSW 44 – Mariusz Pudzianowski vs. Karol Bedorf
Techniczna analiza i typowanie walki wieczoru gali KSW 44 pomiędzy Mariuszem Pudzianowskim i Karolem Bedorfem.
W walce wieczoru gali KSW 44, która odbędzie się w sobotę w trójmiejskiej Ergo Arenie naprzeciwko siebie staną były mistrz kategorii ciężkiej Karol Bedorf i rozpędzony trzema wiktoriami Mariusz Pudzianowski.
Kto wyjdzie zwycięsko z tej interesująco zapowiadającej się konfrontacji? Kto ma po swojej stronie – na papierze – więcej argumentów? Przeanalizujmy…
120 kg: Karol Bedorf (14-3) vs. Mariusz Pudzianowski (12-5)
Kursy bukmacherskie: Karol Bedorf vs. Mariusz Pudzianowski 1.38 – 2.85
Mówi się o Mariuszu Pudzianowskim, że jest nieobliczalny. Tak ocenia go Karol Bedorf, tak też sam o sobie wypowiada się Pudzian, twierdząc, że nigdy nie wiadomo, czy przyłoży w stójce, skopie, czy też pójdzie po obalenie, żeby ubić z góry.
Rzecz w tym, że szczecinianin oczywiście… blefuje. Gra Pudzianowskiego jest bowiem bardzo prosta i nieskomplikowana – i dostrzeże to każdy, kto weźmie w rękę notatnik, obejrzy kilka ostatnich walk Pudziana i zanotuje sobie techniki, z jakich korzysta w klatce były strongman. Nie jest tego bowiem dużo.
Ot, Mariusz w obszarze bokserskim najchętniej odwołuje się do obszernego prawego cepa, który czasami – rzadko – poprzedzi jakimś markowanym lewym. Ciosy proste, jakieś ciasne sierpy czy podbródki? Od wielkiego dzwona. Raz na ruski rok Pudzianowski wypchnie lewego, ale z klasycznym lewym prostym nie ma to jednak wiele wspólnego.
Kopnięcia? Mariuszowi oddać jak najbardziej trzeba, że ostatnimi czasy uzupełnił swoją grę o srogie lowkingi na wysokości łydki, którymi zdemolował Tyberiusza Kowalczyka. Podobnie próbował potraktować też Jaya Silvę, ale na Angolczyka jego lowkingi były najzwyczajniej w świecie niewystarczająco szybkie i zbyt sygnalizowane. Dodajmy, że Pudzian potrafi też kopnąć lowkinga po przekroku, czyli przednią nogą.
Pudzianowski kopie bardzo mocno – bo wkłada w rzeczone lowkingi całą moc, co ma też jednak pewne skutki uboczne. Przede wszystkim, widać jak na dłoni, że składa się do lowkinga, zanim go wyprowadzi, co mocno utrudnia ich stosowanie w konfrontacji z szybszymi czy bardziej doświadczonymi rywalami, którzy potrafią czytać grę. Po drugie natomiast – przy wyprowadzaniu lowkingów, ręce Mariusza wirują wokół niego, kompletnie odsłaniając go na kontrę.
Pudzianowski nie jest wielkim fanem kopnięć na wysokości korpusu czy szczególnie głowy. Są one w jego arsenale bardzo rzadkie. Już częściej korzysta z wyprowadzanych trochę w charakterze straszaka frontali na korpus.
Zdecydowanie najsłabiej wygląda jednak defensywa stójkowa byłego strongmana. Jego tułów i głowa są kompletnie nieruchome, lewa ręka wyprostowana, prawa na ogół przyklejona do głowy. W pierwszej minucie walki bojaźliwie nastawiony Kowalczyk kilka razy zdołał dosięgnąć Pudzianowskiego prostymi. Obrona oparta na kontroli dystansu – czyli pracy na nogach i wyprostowanej lewicy – w przypadku Mario po prostu nie działa najlepiej – wydaje się, że głównie z tego powodu, że nie jest on chyżonogim zawodnikiem. Dysponuje natomiast tytanową szczęką, która przychodzi mu w sukurs, gdy zawodzą pozostałe linie obrony.
Innymi słowy, Mariusz Pudzianowski nie jest stójkowiczem. Żadna to oczywiście nowość – nikt o zdrowych zmysłach nie oczekiwał, że po przejściu do MMA po karierze w strongmanach Pudzian zacznie z luzu wyprowadzać finezyjne kombinacje czy imponować koordynacją ruchową w obszarze stójkowym. Tym niemniej, jeśli nie dasz się trafić obszernym – tj. sygnalizowanym – prawym cepem lub okopać srogimi – ale również sygnalizowanymi – lowkingami na wysokości łydki, ryzyko zainkasowania innych uderzeń ze strony Pudziana jest niewielkie. I nie mam wątpliwości, że jest tego świadomy Karol Bedorf.
Szczecinianin wraz ze swoim sztabem z całą pewnością wiedzą również, że Pudzianowski – jak na zawodnika, który nie miał wcześniej nic wspólnego z rzemiosłem bokserskim – nie jest typem kontruderzacza. Nie przepuści ciosu, żeby odpowiedzieć własnym. Nie zblokuje, żeby skontrować. Gdy się broni – to się broni. Nadlatujące uderzenia rywali obciążają jego ringowy procesor tak mocno, że brak w nim mocy obliczeniowej na procesy kontrujące. Do obrony zaprzęga wszystkie moce przerobowe.
To bardzo cenna – choć nietrudna do odkrycia – wiedza. Powinna dać Bedorfowi wiele pewności siebie w wymianach stójkowych. Jeśli ruszy do ataku, obciążając procesor Pudzianowskiego, ryzyko zainkasowania kontry będzie minimalne – by nie rzec: żadne.
Nawet Tyberiusz Kowalczyk, który przecież wybitnym uderzaczem nie jest, był w stanie kilka razy tak zakiwać Mariusza Pudzianowskiego, że ten nie do końca wiedział, co zrobić, nerwowo reagując na każdą kiwkę rywala. A Bedorfowi oddać trzeba, że jak mało który zawodnik w nadwiślańskim MMA potrafi mieszać ataki technikami nożnymi na wszystkich poziomach – i z obu pozycji! Procesor Pudzianowskiego będzie miał naprawdę wiele danych do przeliczenia. Czy odpowiednio szybko zareaguje, gdy Bedorf zmieni pozycję na odwrotną? Czy odpowiednio odczyta okrężne kopnięcie, broniąc głowy/korpusu? Michał Kita swego czasu się pomylił…
Karol Bedorf na przestrzeni całej walki z Michałem Kitą pozostawał w defensywie – ale regularnie zagrażał zabrzaninowi kopnięciami z obu pozycji, na wszystkich wysokościach. I w końcu go wykiwał, zwyciężając przez nokaut.
Bedorf również oczywiście w stójce ma swoje fatalne nawyki, o których szeroko rozpisywałem się przy okazji jego ostatecznie niedoszłego rewanżu ze wspomnianym Michałem Kitą. Berserker ma bowiem tendencję do chowania się za podwójną gardą pod byle powodem – trochę jak Joe Lauzon, którego koncertowo rozbił swego czasu Al Iaquinta, wykorzystując właśnie tenże nawyk J-Lau – Ragin Al markował atak, a gdy w odpowiedzi Lauzon błyskawicznie unosił podwójną gardę, w zasadzie tracąc rywala z oczu, ostrzeliwał jego korpus, celował za gardę, między gardę.
I podobnie ma się sprawa z Karolem Bedorfem, który ma tendencję do przebywanie w trybie ultra-defensywy zbyt długo – szczególnie, o zgrozo, na siatce! Wszystko to oczywiście, jeśli nie włączy mu się tryb Dominicka Cruza jak w pamiętnej walce z Fernando Rodriguesem Jr., w której walczył z nisko opuszczonymi rękami, opierając całą swoją defensywę na unikach, balansie i pracy na nogach – z fatalnym skutkiem.
Czy jednak Pudzian jest typem zawodnika, który posiada kickbokserskie narzędzia pozwalające mu na wykorzystanie tego nawyku Berserkera? Zamarkuje ciosy, poczeka na podwójną gardę Bedorfa, by następnie rozpuścić ręce z precyzyjnymi ciosami na korpus czy omijającymi gardę? Mam wątpliwiści.
Powiedzmy sobie zatem szczerze – Pudzianowski nie będzie szukał wymian kickbokserskich. Nie może pozwolić Bedorfowi na utrzymywanie długiego dystansu, bo szczecinianin dzięki szerokiemu arsenałowi świetnie mieszanych kopnięć będzie piekielnie niebezpieczny. Lowkingi Mariusza to o wiele za mało. Zwłaszcza, że srogimi kopnięciami na nogi dysponuje też Karol.
Były strongman nie będzie też prawdopodobnie szukał wymian bokserskich, raczej starając się wykorzystać je do skrócenia dystansu i wpadnięcia w klincz. Pomimo bowiem tego, że Karol nie jest zawodnikiem, który wyróżniałby się szczególnie w obszarze pięściarskim, to i w tym elemencie powinien przeważać – jego arsenał bokserski jest znacznie bogatszy, a technika – bez porównania lepsza. Również od strony szybkościowej powinien mieć przewagę – szczególnie jeśli rzeczywiście zgubił sporo zbędnych kilogramów.
Karol Bedorf dysponuje szybkim lewym prostym, który może zdziałać cuda w konfrontacji z niewyróżniającym się defensywą Mariuszem Pudzianowskim.
Podsumowując aspekty stójkowe – zarówno w obszarze kickbokserskim, jak i bokserskim to Karol Bedorf ma do zaoferowania znacznie więcej, wobec czego Pudzian zrobi wszystko, żeby zabierać mu dystans i przestrzeń. Czy jednak szlify stójkowe szczecinianina są wystarczające, by uchronić się przed tzw. bum rushem ze strony Pudziana? Czy Mariusz jest na nogach skazany na pożarcie? W dystansie kickbokserskim – tak. W bokserskim jednak chwila nieuwagi Bedorfa może go wiele kosztować.
Mając wszystko powyższe na uwadze oraz plan na walkę, jakiego spodziewam się po Pudzianowskim – a więc przeniesienia walki do klinczu, by tam męczyć Bedorfa, obalać go – obowiązkowo odnotować trzeba jeszcze jedną lukę w grze szczecinianina. Otóż, ma on tendencje do cofania się prosto na siatkę. Owszem, gdy tam się znajdzie, na ogół włącza mu się czerwona lampka i orbituje do boku, ale i tak w starciu z agresywnie szukającym skrócenia dystansu rywalem – a takowym będzie prawdopodobnie Pudzianowski – jest to nawyk, który może zostać go wiele kosztować. Biorąc bowiem pod uwagę, że i Karol nie jest zawodnikiem, który szuka kontruderzeń, to scenariusz, w którym cofa się prosto na siatkę po jakiejś szalonej szarży Pudzianowskiego, jest realny.
Klincz
Spodziewam się, że właśnie tutaj rozstrzygnie walka – w klinczu. Jak jednak będzie układał się bój w zwarciu między oboma zawodnikami – trudno rzec. Przewaga siłowa należeć powinna do Pudzianowskiego – z oczywistych względów. W ostatniej walce Mariusza mogły też podobać się jego ataki kolanami z klinczu czy poszukiwanie łokci.
Rzecz jednak w tym, że Pudzianowski nie wydaje się łączyć całej klinczerskiej gry w spójną całość – tj. odnajdywać równowagi między atakiem i kontrolą. Gdy atakuje kolanami, łokciami czy krótkimi ciosami, na ogół traci podchwyt, potem pozycję. Był na siatce odwracany przez Jaya Silvę, oddawał podwójne podchwyty, a w kluczowym fragmencie drugiej rundy uratował się przed obaleniem poprzez przechwycenie siatki.
Oglądając klinczerskie poczynania Pudzianowskiego, mam po prostu podobne wrażenia jak przy oglądaniu jego stójki i parteru. Nie ma w jego poczynaniach automatyzmu. Czutki. Wszystko jest wypracowane ciężką pracą – ale na wszystko potrzeba czasu. A sekunda „zadumania” w klinczu nad tym, jak ustawić tego biodra, którą rękę przechwycić, oznacza oddanie podchwytu – a w drugiej już musisz bronić się przed haczeniem. Jak? Trzeba sobie przypomnieć… A na to też potrzeba czasu.
Jak jednak wspominałem, przewaga siłowa powinna należeć do Pudzianowskiego – i dzięki niej może w mniejszym lub większym stopniu zniwelować przewagę techniczną Bedorfa.
O kolanach i łokciach Mariusza już wspominałem, ale grzechem byłoby nie napisać o tajskim klinczu Karola – bo to bodaj najmocniejszy element jego klinczerskiej gry. O ściąganie karku świeżego Pudzianowskiego łatwo co prawda nie będzie, ale jeśli Bedorf zdoła go odwrócić, ustawiając plecami na siatce, Berserker prawdopodobnie wcale nie będzie musiał wracać na środek oktagonu, by tam szukać szczęścia – ma bowiem narzędzia, aby zagrozić byłemu strongmanowi w klinczu.
Obaj zawodnicy obalają zupełnie inaczej. Pudzianowski najchętniej schodzi do nóg rywali – czy to na środku klatki, czy też pod siatką – natomiast Bedorf chętnie szuka obaleń z klinczu przy wykorzystaniu haczeń. Trudno powiedzieć, czyje techniki będą działać lepiej, bo w dużej mierze zależy to także od kondycji obu. Nie ulega jednak wątpliwości, że próby obaleń zaprzęgane przez Pudzianowskiego kosztują więcej energii. Byłoby też okrutnym niedopatrzeniem, gdyby Bedorf nie szlifował podczas przygotowań do walki technik gilotynowych…
Parter
Nie mam żadnych wątpliwości, że Bedorf jest znacznie lepszym graplerem od Pudzianowskiego. Mam poważne problemy z wyobrażeniem sobie scenariusza, w którym Pudzian kończy byłego mistrza w parterze. Poddanie? Nie ma takiej opcji, bo i Pudzianowski nie ma na to techniki. Nokaut uderzeniami? Wyłącznie wówczas, jeśli Mariusz wcześniej okrutnie naruszyłby Karola w stójce.
Rzecz jednak w tym, że scenariusz, w którym Mariusz utrzymuje się na górze przez kilkadziesiąt sekund – a może nawet kilka minut? – nie wyrządzając może większej krzywdy Karolowi, ale też broniąc się przed możliwymi próbami poddań z pleców i od czasu do czasu uderzeniami na korpus czy głowę nie pozwalając sędziemu podnieść walki na nogi – otóż, taki scenariusz nie jest nierealny. Pudzianowski jest silny jak tur, a zawodnicy mocno nastawieni na defensywę w parterze są bardzo trudni do poddania z pleców – nawet jeśli nie do końca domagają pod względem umiejętności technicznych.
Jeśli natomiast na górze znajdzie się Bedorf – może wydarzyć się wszystko. Ubicie Pudzianowskiego uderzeniami czy poddanie – to realne opcje. Ba, na powrót na nogi Pudzianowski straci prawdopodobnie masę sił.
Pozostałe czynniki
Powrót Bedorfa po półtorarocznej przerwie
Nie oszukujmy się – jeśli Pudzianowski ma pokonać Bedorfa, to właśnie teraz jest najlepszy na to moment. Nie dość bowiem, że szczecinianin przegrał ostatnio przez nokaut, to wraca do akcji po półtorarocznej przerwie i ciężkiej kontuzji. Klatkowa rdza jest wysoce prawdopodobna – kto wie wobec tego, jak Karol zareaguje, jeśli Mariusz w jednej z pierwszych akcji rozpuści cepy, ruszając na niego z szarżą? Utrzyma dystans? Odejdzie do boku? Czy może wpadnie swoim zwyczajem na siatkę?
Treningi Bedorfa w Szczecinie?
Karol wyjaśnił w jednym z wywiadów, że trenuje ponownie wyłącznie w Szczecinie, bo jego syn zasługuje na to, aby ojciec spędzał z nim więcej czasu. Jednocześnie zapewnia, że na niedobór sparingpartnerów nie narzekał. Nie ukrywam, że ścierają się teraz we mnie dwa podejścia do tematu.
Z jednej strony, porzucenie treningów w Ankosie, gdzie ciężkich nie brakowało, może jednak dawać nieco do myślenia. Na pewnym poziomie zawodnik musi na ogół niestety być trochę egoistą, dbając przede wszystkim o to, aby zapewnić sobie optymalne warunki do treningu. Jak może pamiętacie, swego czasu opowiadał o tym Luke Rockhold przed konfrontacją z Chrisem Weidmanem.
Z drugiej natomiast strony – w klatce 90% zależy od głowy, a pozostałe 10% to kwestia mentalna, więc… Kto wie, czy trenując w Poznaniu, a w głowie mając tęsknotę za rodziną, Bedorf wyszedłby na tym lepiej. Absolutnie nie wykluczam, że trenując w Szczecinie – z rodziną pod ręką – czyni to znacznie efektywniej. Właśnie z uwagi na spokojną głowę.
Kondycja
41-letni Pudzianowski sam stawia sprawę jasno – jeśli w walce dochodzi do trzeciej rundy, to musi polegać na swoim sercu, charakterze, odporności. Musi skupić się na przetrwaniu.
I choć tytanem kondycji nie jest też Karol Bedorf, który na dodatek powraca po wspomnianej 1,5 rocznej przerwie, to trudno jednak wyobrazić sobie scenariusz, w którym w ewentualnej trzeciej odsłonie to Mario zachowałby w baku więcej paliwa. Pudzianowski niby walczy bowiem spokojniej niż lata temu – ale gdy rusza z szarżą, wkłada w to ogrom mocy, szybko drenując swoje zasoby kondycyjne.
Przewartościowanie wartości Bedorfa
Były mistrz wielokrotnie opowiadał już o przegranej walce z Rodriguesem Jr., przekonując, że zaniedbał wówczas treningi, próbując łączyć je z innymi rzeczami. Zapowiedział powrót do korzeni – czyli ciężkiej harówki.
Nie mam większych wątpliwości, że jeśli Bedorf podszedł do tematu uczciwie i powrócił do formy, jaką prezentował chociażby w starciach z Pawłem Nastulą czy Olim Thompsonem, wówczas Pudzianowski będzie miał przed sobą piekielnie trudne zadanie.
Typowanie
Mariusz Pudzianowski nie ma jakiegoś wielkiego talentu do MMA – ale jest tytanem pracy, ma twardy charakter, ogromne serce, odporną szczękę i niebywałą siłę fizyczną. Dzięki takiemu zestawowi cech też można wiele w kategorii ciężkiej zwojować.
Bedorf będzie jednak miał po swojej stronie doświadczenie i przewagę techniczną w każdym w zasadzie elemencie ringowego rzemiosła – od stójki przez zapasy po parter. Szczególnie w dystansie kickbokserskim dysproporcja między tym, co obaj mają do zaoferowania, będzie bardzo duża – a to z uwagi na szeroki wachlarz technik nożnych, jakie zaprzęga do działania – z obu, podkreślam, pozycji! – Karol Bedorf. Dlatego też Mariusz Pudzianowski najprawdopodobniej poszuka szybko klinczu, torując sobie doń drogę ciosami. Niewykluczone, że wcześniej spróbuje swoich firmowych lowkingów na łydkę – a jak wiadomo, już 2-3 celne mogą zaważyć na przebiegu i rezultacie walki! – ale mam wątpliwości, czy będzie w stanie dosięgnąć nimi szybszego i doświadczonego rywala.
Tak czy inaczej, Mariusz spróbuje przedrzeć się do klinczu, przyszpilić Karola do siatki. Pomóc może mu w tym nawyk cofania się Berserkera prosto na siatkę, ale warto też przy tej okazji zaznaczyć, że jeśli szczecinianin poprawi ten mankament, wówczas były strongman może mieć poważne problemy z dopadnięciem go – a to dlatego, że raczej gania on swoich rywali, zamiast zamykać im drogę odejścia.
Tym niemniej, prędzej czy później walka trafi jednak do klinczu i od tego, co tam się wydarzy, zależeć będzie wiele. Właśnie bowiem w zwarciu paski z energią obu zawodników będą maleć najszybciej. Ten, który znajdzie się na górze – jeśli walka trafi do parteru – będzie rozdawał karty, choć bez względu na pozycję to Bedorf będzie groźniejszy.
Były mistrz wraca po półtorarocznej przerwie i ciężkiej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa, co może negatywnie odbić się na jego dyspozycji – szczególnie jeśli Pudzianowski od początku ruszy ostro, próbując skończyć walkę jakimś firmowym prawym cepem.
Doświadczenie i klatkowo-ringowe obycie Bedorfa, a także jego przewaga techniczna w każdym aspekcie walki okażą się jednak decydujące. Tu i ówdzie dojdzie do ostrych spięć, ale ostatecznie walka będzie długimi fragmentami toczona w klinczu i parterze. Nieco lepszy kondycyjnie szczecinianin wygra na punkty.
Zwycięzca: Karol Bedorf przez decyzję
*****
Typowanie i analiza walki Materla vs. Zawada
Typowanie i analiza walki Erbst vs. Ziółkowski
*****
Jak być może zauważyliście, w prawej górnej kolumnie na Lowking.pl pojawiła się opcja wsparcia portalu darowizną. Jeśli podobają się Wam treści i analizy publikowane na portalu oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, będę zobowiązany za każdy datek. Szczegóły – tutaj. Dziękuję!
*****
Wszystkie analizy są dostępne w tej sekcji.
*****
Śledź autora tekstu na Twitterze.
A jednak Pudzian przegrał