Alexander Gustafsson: „Nie lubię Jona Jonesa”
Mauler podsumowuje kapitalną wiktorię z Gloverem Teixeirą podczas UFC Fight Night 109, opowiada o przyjaźni z Jimim Manuwą i wyjaśnia, dlaczego Jon Jones jest jego największym wrogiem.
Alaxander Gustafsson w swojej powrotnej walce w Sztokholmie – po pamiętnym nokaucie, jaki ponad dwa lata temu zafundował mu Anthony Johnson – zaprezentował rewelacyjną formę, rozbijając i ostatecznie w piątej rundzie nokautując piekielnie walecznego Glovera Teixeirę podczas gali UFC Fight Night 109.
Strategią była szybkość i precyzja. Wiedziałem, że nie będę miał łatwo z Gloverem w wymianach cios za cios, stojąc przed nim. To silny, twardy gość. Wielkie serce, wola walki.
– powiedział podczas konferencji prasowej po gali Mauler.
Wiedziałem, że muszę się poruszać, muszę być rozważny, nie spieszyć się. Mógłbym zrobić dziesięć rund. Nie mam problemu z kondycją. Widziałem, jak powoli słabnie w czasie walki. Kontrolowałem całą walkę. Trafił kilkoma dobrymi ciosami, ale ani razu nie byłem w niebezpieczeństwie. Czułem się dobrze.
Szacunek dla Glovera. To był zaszczyt, móc zmierzyć się z nim w moim rodzinnymi mieście przed moimi fanami.
Na przestrzeni niespełna pięciu rund Szwed prezentował dużą mobilność, świetnie kontrolując dystans i skracając go tylko na swoich warunkach – najczęściej z szybkimi kombinacjami. Kilka razy jednak pod ostrą presją Teixeiry zmuszony był po prostu odwrócić się do niego tyłem i salwować się sprintem, co tu i ówdzie wywołało krytyczne komentarze.
To walka i to element mojej strategii. Zgadza się? Wiedziałem, że Glover to silny gość z ciężkimi pięściami. Nokautuje gości. Ma 20 skończeń.
– odniósł się Gutafsson do sugestii, jakoby sędzia nie powinien był pozwalać na takie ucieczki.
Nie będę stał przed nim i się z nim prał. To walka, MMA, mieszane sztuki walki – musisz wykorzystywać to, co posiadasz. I najwyraźniej moja strategia dzisiaj zadziałała.
Efektownym zwycięstwem Szwed z miejsca powrócił do rozgrywki o najwyższe cele w dywizji, stając się głównym – obok Jimiego Manuwy – kandydatem do walki o złoto ze zwycięzcą lipcowej konfrontacji Daniela Cormiera z Jonem Jonesem podczas UFC 214 w Anaheim. Rzecz jednak w tym, że Poster Boy to jego serdeczny druh, podczas gdy obaj marzą o pojedynku o pas.
Po pierwsze i najważniejsze – nigdy nie będę walczył z Jimim Manuwą. Jesteśmy przyjaciółmi, klubowymi kolegami, rozwijamy się razem, razem to osiągnęliśmy.
– stwierdził Gustafsson, zapytany, jak zamierza podejść do swojej rywalizacji o prawo do walki o tytuł z Manuwą.
Będziemy musieli porozmawiać, zobaczyć, kto wygra sparing. Żartuję oczywiście. Zobaczymy, jak to się potoczy. Bez względu na wszystko, doszliśmy tutaj razem.
Pomimo tego Szwed zapowiedział, że może być jak najbardziej gotowy na galę UFC 214, aby zastąpić któregoś z zawodników, jeśli z jakiegoś powodu Manuwa – któremu Dana White obiecał rolę rezerwowego dla Cormiera / Jonesa – nie będzie mógł walczyć.
Zapytany natomiast o swoje słowa na temat Jonesa, którego w materiałach promocyjnych przed galą w Sztokholmie określił mianem „największego wroga”, Gustafsson wyjaśnił:
Cóż, jest największym wrogiem. Nie lubię go.
Oddam mu, że jest najlepszym zawodnikiem w historii, jest najlepszym zawodnikiem P4P. Wszyscy o tym wiedzą, nigdy nie przegrał, zdemolował wszystkich, z którymi walczył. Ale jako osoba, jako mistrz? W moich oczach nie jest mistrzem. W moich oczach nie jest dobrym człowiekiem. Mam nadzieję, że DC wygra, bo lubię gościa. To zasłużony mistrz. To miałem na myśli, mówiąc to – to największy wróg w historii.
*****