Adrian Bartosiński nie był w stanie dokończyć wywiadu, jest pierwszy komentarz Dawida Pepłowskiego po KSW 100
Adrian Bartosiński i trener Dawid Pepłowski zabrali głos po porażce tego pierwszego z Mamedem Khalidovem na KSW 100.
Trener Dawid Popławski skomentował za pośrednictwem mediów społecznościowych porażkę swojego podopiecznego Adriana Bartosińskiego z Mamedem Khalidvem podczas gali KSW 100 w Gliwicach.
Nie tak starcie to wymarzyła sobie ekipa z łódzkiego Octopusa. Co prawda Bartos w pierwszej rundzie zdominował Czeczena w parterze – przeniósłszy walkę na dół, skontrolował Khalidova, neutralizując jego próby poddań i zrzucając kilka bardzo mocnych uderzeń – ale w drugiej wszystko się zmieniło. Mamed nie dał się utrzymać na plecach, a gdy sam znalazł się na górze, znalazł w kotle drogę za plecy Adriana, ostatecznie poddając go balachą.
Dla 29-latka była to pierwsza zawodowa porażka, która zatrzymała serię jego zwycięstw na szesnastu.
– Powiedziałem, że jak przegram, to nie pojedziemy (na ryby), ale za to, że to poddanie było ładne i mnie zaskoczyło, to pojedziemy – powiedział wesoło Adrian Bartosiński w rozmowie z Mateuszem Borkiem w klatce. – Zdarzało mi się robić z mistrzami świata i Europy i nikt mnie balachami nie poddawał. Tak że po tej pierwszej rundzie zlekceważyłem Mameda. Bo się w ogóle nie ruszył z dołu! A w drugiej zaczął. I to mnie zdziwiło.
Chwilę potem Adrian ponownie zabrał głos, tym razem rozmawiając z Dominikiem Durniatem. Tym razem jednak emocje wzięły już górę…
– No zaskoczył mnie Mamed – powiedział, z trudem wypowiadając słowa. – Gdzieś go może zlekceważyłem po tej pierwszej rundzie. No i mam nauczkę. Już myślałem, że zjadłem wszystkie rozumy w parterze przez udziały w obozach, ale jak widać, w MMA można używać różnych technik niekonwencjonalnych.
– Chciałbym podziękować przede wszystkim… – w tym momencie Adrian zawiesił głos i oddał mikrofon, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Do Bartosa podbiegł Mamed, który próbował go pocieszać, przypominając, że sam przegrał kilka walk na początku kariery. Zapewnił, że Adrian wygra jeszcze wiele pojedynków.
Bartos nie zabierał już później głosu. Na Instagramie krótkie podsumowanie walki opublikował natomiast jego trener Dawid Pepłowski.
– Jestem w tym sporcie długo, dłużej niż się wszystkim wydaje i nic mnie nie zdziwi, nawet to – napisał trener Octopusa. – MMA jest popie*dolone, dużo daje, ale też dużo zabiera. Ale kochamy ten sport.
– Adrian nie wróci silniejszy, bo nigdy nie był słaby.
– Pozdrawiam prawdziwych fanów.
Nie wiadomo póki co nic o dalszych planach Adriana Bartosińskiego. Wydaje się natomiast, że powróci on do swojej dywizji, aby tam stanąć w trzeciej obronie pasa do rewanżu z Andrzejem Grzebykiem, który znokautował w Gliwicach Wiktora Zalewskiego.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Teraz będzie weryfikacja ramy i psychiki Bartosa. Do tej pory szedł jak burza, w stylu Ilii, mocne zapowiedzi, a następnie również mocne wykonanie. To musiało się podobać i budzić podziw, zarówno kibiców jak i rywali. Czy posypie się jak domek z kart czy przekłuje pierwsze duże niepowodzenie na sukces? Odpowiedź dla mnie nie jest tak oczywista, pomimo tego że Bartosiński wyglądał do dzisiejszej gali jak wyrzeźbiony mentalnie z kamienia.
Jeśli chodzi o przebieg walki, tak jak się spodziewałem była absolutna kontrola pojedynku Bartosa nad dziadkiem Mamedem. Wręcz profesura. Po czym ułamek sekundy (słynny zyg zamiast zag), a następnie sekwencja, którą fenomenalnie wykorzystał stary czeczeński lis. Po tej epickiej glorii Mameda już bym nie chciał więcej widzieć. Niech tą sztuczką zwieńczy symbolicznie swoją karierę. Wiadomo, że to się jednak nie zdarzy. Włodarze poczują jeszcze kolejne okienko do spieniężenia. I to zapewne jeszcze niejedno.
Sam pojedynek mógł niedzielnym kibicom namaścić Bartosińskiego na nowego króla KSW. Wiemy, że z rozpoznawalnością nowego pokolenia u „każuali” jest ciągle poważny problem. Zdecydowanie na czoło wyścigu wychodzi Arkadiusz Wrzosek i wydaje się, że to on będzie niedługo ciągnął za uszy całą organizację cyrkowców. Pytanie tylko jak obejść PDFa. Trzeba chyba poczekać aż jowialny poczciwy Anglik zawiesi rękawice na kołku lub doszczętnie straci motywację, by ruszać się z kanapy, skoro z taką łatwością ubija pretendentów jak wczoraj Stosicia. Oczywiście Wrzos mógłby go zabić na samym początku pojedynku, ale nie oszukujmy się, postura Arkadiusza to dla De Friesa w klinczu przerzucenie kilogramowego ketla. Byłyby podobne sceny jak z walki Adesanya vs Dricus, gdzie brutalna siła przełamywała z łatwością defensywę długich zwinnych kończyn eks kickboksera.
Sama gala fenomenalna, z punktu sportowego, widowiskowego i bukmacherskiego. Poza finałową akcją Bartosa wszystkie pojedynki potoczyły się zgodnie z tym jak miały się potoczyć. Nawet można się pokusić, że to była najlepsza gala w historii organizacji, bo jak mawiał Stirlitz: „ludzie pamiętają zawsze tylko koniec rozmowy”.