Aaron Pico – przekłuty balon czy zagubiony geniusz?
Czy ostatnia porażka Aarona Pico stanowi dowód na to, że zgiełk medialny otaczający jego występy nie miał sportowego uzasadniania? Czy młodzian może z czasem wdrapać się na szczyt?
Powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – fani oraz eksperci więksi i mniejsi, którzy po klęsce Aarona Pico z Henrym Corralesem w co-main evencie sobotniej gali Bellator 214 w Los Angeles mniej lub bardziej triumfalnie oświadczyli, że nigdy tak naprawdę nie rozumieli, skąd wzięły się tak wielkie oczekiwania względem tego pierwszego, obnażają swoją niewiedzę – a nie dowodzą, jakoby przejrzeli młodziana na wskroś, nie dostrzegając w nim wyjątkowego talentu.
Mając bowiem świadomość, że Pico w zasadzie dzieciństwa z prawdziwego zdarzenia nie miał, od początku będąc hodowanym na klatkowego zabójcę, trzeba się porządni wysilić – ewentualnie kompletnie zignorować jego historię – aby nie dostrzec w nim materiału na przyszłego mistrza lub choćby nie zadumać się nad jego potencjałem.
Treningi zapaśnicze rozpoczął w wieku ledwie czterech lat. W pierwszej klasie szkoły średniej wygrał wszystkie 42 pojedynki na macie, potem kontynuując naukę zdalnie – wszystko po to, aby podróżować po świecie, głównie po byłych republikach radzieckich i Kubie, poznając tajniki wrestlingu w rywalizacji z najlepszymi.
W 2016 roku, mając na karku ledwie dziewiętnaście lat, był o włos od awansu do amerykańskiej kadry zapaśniczej w stylu wolnym na igrzyska w Rio de Janeiro. Zakwalifikował się do eliminacji, tam pokonując – jako 19-latek, przypominam! – trzech byłych mistrzów NCAA z dywizji I, by w kluczowym o awansie do kadry pojedynku minimalnie przegrać z Frankiem Molinaro. Gdyby wówczas wygrał, byłby pierwszym nastolatkiem w amerykańskiej kadrze olimpijskiej w zapasach od 40 lat!
Od dziesiątego roku życia Pico pochłonął się też bez reszty boksowi, zdobywając na arenie krajowej liczne młodzieżowe tytuły – w tym Złote Rękawice (Golden Gloves) w mistrzostwach kraju amatorów.
14-letni Aaron Pico na treningu bokserskim.
Umiejętności zapaśnicze i bokserskie łączył w całość, rywalizując w amatorskim MMA, czyli Pankrationie. W 2008 roku został mistrzem Stanów Zjednoczonych, a rok później wojując na Ukrainie, wywalczył złoto w Mistrzostwach Europy.
Pico zdobywał też wiele innych laurów – w zapasach, boksie i amatorskim MMA.
Mając zatem świadomość historii Aarona i jego dotychczasowych dokonań, trzeba solidnie zakrzywić rzeczywistość, aby nie mieć specjalnie dużych oczekiwań względem jego kariery MMA, określając ją wyświechtanym „wielu już miało papiery na mistrzów świata i nic z tego nie wyszło”. Otóż, takich papierów w tej młodej dyscyplinie, jaką są mieszane sztuki walki, nie miał wcześniej nikt.
Oczywiście – same li tylko papiery, nawet i potwierdzone dokonaniami młodzieżowymi i spartańskim wychowaniem absolutnie nie stanowią gwarancji sukcesów w zawodowym MMA. Tutaj w grę wchodzi wiele dodatkowych zmiennych, które mogą okazać się decydujące. Znając jednak historię Pico, nie wypatrywać jego debiutu – i kolejnych walk – z wielkim zainteresowaniem? Ignorancja. W najlepszym razie – nieświadomość.
Czy porażka z Corralesem i rekord 4-2 przekreślają status Pico jako piekielnie utalentowanego młodziana, który może zajść na sam szczyt – tj. zdobyć pas mistrzowskich największych organizacji MMA na świecie? Nic z tych rzeczy.
Conora McGregor po sześciu pierwszych występach – również mając na karku 22 lata – posiadał bilans 4-2. Mamed Khalidov przegrał dwa pierwsze pojedynki w karierze. Robert Whittaker w wieku 23 lat przegrał dwie walki z rzędu, wojując potem o pozostanie w szeregach UFC. Podobnie 22-letni Max Holloway po niepowodzeniach z Dennisem Bermudezem i Conorem McGregorem.
Innymi słowy, 4-2 w wieku 22 lat to nie wyrok – szczególnie, że Aaronowi Pico nikt rekordu MMA nie pompował. Nie rzucono oczywiście na niego od razu rzeźników – ale od początku kariery stawał naprzeciwko bijących go na głowę pod względem doświadczenia rywali. W debiucie – bezsensownie zestawionym w kategorii lekkiej – stanął w szranki z rywalem z 10 zawodowymi walkami na koncie. W 2. starciu jego rywal także miał już na koncie 10 potyczek. W 3. – 15, w 4. – 26, w 5. – 22 i wreszcie w 6. – 19.
Najważniejszym problemem młodziana na tym etapie jego kariery są mordercze żądze, których nie potrafi w klatce poskromić. Młodzieńcza fantazja. Przesadna pewność siebie. Tak bardzo zakochał się w boksie, że kompletnie zapomniał o swoich szlifach zapaśniczych, które przecież mogłyby niezwykle ułatwić mu zadanie na nogach. Naruszywszy rywali, daje się ponieść emocjom, szuka w pośpiechu skończenia, rozpuszcza bomby – a jednocześnie kompletnie się przy tym odsłania, co zaprawieni w bojach weterani – a takowym bezwzględnie jest Henry Corrales – potrafią wykorzystać.
W ostatnim starciu problemem Pico – poza morderczymi żądzami oraz wykastrowaniem zapasów ze swoich poczynań – było także umiłowanie do ciosów na korpus. Już dwie walki rozstrzygnął takimi właśnie uderzeniami – i tego samego spróbował w konfrontacji z Corralesem. Ten przyznał po walce, że odczuł ciosy bardzo mocno, ale jak na weterana przystało, wiedział doskonale, że tego rodzaju ofensywa kompletnie odsłania młodziana na atak na głowę, co skrzętnie wykorzystał.
Pojawia się wiele opinii sugerujących, że o ile Pico może i posiada umiejętności techniczne na wysokim poziomie, może i z czasem nada swoje grze więcej taktyki – ale jego problemem, który uniemożliwi mu zdobycie szczytów, zawsze pozostanie krucha szczęka.
Otóż – może tak być. Nie sposób tego wykluczyć. Jednocześnie nie sposób jednak nie odnotować, że bomba, jaką przyjął od Corralesa, prawdopodobnie ścięłaby z nóg niemal każdego piórkowego na świecie. Uderzenie było bowiem niezwykle precyzyjne, a i Pico kompletnie się go nie spodziewał, pochłonięty bez reszty bombardowaniem schabów oponenta.
🤯WOW! What a stunner!!!@HenryCorrales86 shocks everyone!!#Bellator214 pic.twitter.com/Siz1acPVKe
— Bellator MMA (@BellatorMMA) January 27, 2019
Rozrywanie klinczu zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem, o czym w przeszłości przekonywali się choćby Stipe Miocic ubity przez Daniela Cormiera czy Mauricio Shogun Rua zdemolowany przez Dana Hendersona.
Przypominam też, że w swojej dziesiątej zawodowej walce uznawany przez całą niemal karierę za tytanoszczękiego Robbie Lawler padł jak rażony gromem po krótkim ciosie niesłynącego nigdy z kowadeł w pięściach Nicka Diaza.
Innymi słowy – być może debiut Aarona Pico oraz jego ostatnie starcie to w istocie przesłanki wskazujące na to, że jego odporność nie jest duża i w przyszłości może okazać się problemem. Nie wykluczam tego. Jednocześnie jednak daleki jestem też od przesądzania, że tak jest. W starciu z Leandro Higo przyjął kilka mocnych ciosów – i nie zrobiły one na nim większego wrażenia.
Wraz z poprawą defensywy – czyli przede wszystkim utemperowaniem ciągotek do mordowania rywali wyprowadzanymi pod byle pretekstem z pełną mocą kowadłami – również i jego odporność może się poprawić.
W jaki natomiast sposób doprowadzić do tego, aby młodzian wplótł w swoje poczynania więcej taktyki – częściej korzystał z lewego prostego czy zaprzęgał od czasu do czasu do działania zapasy – nie pozwalając, aby pomroczność jasna mieszała mu w głowie? Być może remedium stanowiłaby zmiana klubu? Pico od początku kariery nie ukrywa bowiem, że jego zbójeckie ciągotki i pośpiech zdecydowanie mu nie służą – a było je widać nawet w potyczkach, które kończył z tarczą! Być może zatem rzeczywiście problem leży w sztabie trenerskim zawodnika, który nie potrafi przemówić mu do rozsądku. Może regularne sparingi bokserskie z Miguelem Cotto na tym etapie jego kariery nie są już najlepszą możliwą formą treningów?
Trenerem, który słynie z wpajania swoim zawodnikom taktycznego podejścia – czasami aż do przesady – jest z pewnością Firas Zahabi. Być może pod jego skrzydłami Aaron Pico nabrałby tak potrzebnej mu ogłady i cierpliwości.
Bez względu na ostatnią porażkę – w dużej mierze wynikającą z braku doświadczenia, bo nie zapominajmy, że kilkadziesiąt sekund wcześniej sam posłał rywala na deski – Aaron Pico pozostaje talentem czystej wody. Posiada szlify techniczne w każdej płaszczyźnie, posiada etos pracy, posiada motorykę – i na zdecydowaną większość rywali taki zestaw w pełni wystarczy. Aby jednak pokonywać tych najmocniejszych, trzeba wszystko to opakować w ramy taktyczne. Jest to do zrobienia.
*****
„Wydawało mi się, że po prostu trafię go raz jeszcze” – Aaron Pico po klęsce na gali Bellator 214
UFC stoi przed nim otworem…
Prawdziwy talent, który w wieku już 22 lat demolował każdego (i to w UFC!), a rok później niszczy Shoguna zmuszając go do klepania po ciosach to był Jones.
Może ten Pico potrzebuje trochę czasu i zmiany sztabu, no ale teraz znowu trzeba 3-4 walk na odbudowanie hajpu.
Dodałbym, że Pico niby zapowiada się ciekawie, ale jego kariera młodzieńcza budzi raczej lęk niż podziw. Pico jest już weteranem sportów walki, siedzi w tym szambie od 18 lat.
Wiadomo, ciągle się rozwija, ma potencjał, ale być może pewnego dnia przyjdzie zmęczenie materiału. W końcu jest człowiekiem.
Powiedziałbym, że przed Pico są dwie drogi i na każdej z tych dróg jest wiele przeszkód do pokonania.
Znawca ze mnie taki jak z mysiej d*py torba podróżna, ale śmiało mogę powiedzieć, że chłopak ma papiery na to by osiągnąć wiele, jednak co do nadużywanego słowa „talent” pod każdym newsem o Pico to bym nabrał delikatnego dystansu. Z tego co czytałem to on od 4 roku życia trenuje zatem ma już za sobą 18 lat trenowania, a ja osobiscie nie widzę u niego az tak wybitnych umiejetnosci czysto pięściarskich/nieskazitelnej techniki. Każdy kto interesuje się boksem wie, że Złote rękawice nie mają tak naprawde wielkiego przełożenia na zawodową karierę – oczywiście w boksie.
Talentem czystej wody możemy nazywać Ryana Garcię, który w wieku 20 lat ma na koncie 17 zawodowych zwycięstw no i ruchy czy technike, która może wprowadzić w osłupienie.
Życzę Aaronowi WIELKIEJ kariery, ale przy jego dziwnych bokserskich nawykach(Halo Freddie??????) oraz naprawde słabej odporności na ciosy może okazać sie to nie do wykonania (nie może Cie „nokautować” sprzedawca pralek, który nigdy nikogo nie znokautował jednym uderzeniem)
PS : no i te jego cieszynki troszeczkę nie pasują do 2 porażek które zaliczył (mowie o sposobie w jaki przegrywał)
Skąd w ogóle takie zainteresowanie tym Pico? Tylko ze względu na to, że w innych dyscyplinach odnosił sukcesy czy dodatkowo uprawia śmieciową gadkę?
Patrząc tylko na rekord i z kim przegrywał, to zgodzę się z komentarzami powyżej, że trudno w nim widzieć przyszłego mistrza ufc. Z drugiej strony jeśli Naiver uważa go za wielki talent, to coś w nim musi być.
@maerkx
na scenie boksu amatorskiego odniósł sporo sukcesów i jeszcze więcej w zapasach.
O śmieciowej gadce tutaj nie ma mowy jest to dobrze wychowany, grzeczny chłopak (taką ma opinie w swiecie mma i tak tez sie zachowuje poza klatką)
Jedyne o czym ciągle myśle to to dlaczego jego sztab szkoleniowy nie chce bazować na jego zapasach, które są jeszcze lepsze niz umiejetnosci stójkowe …
19-latek pokonujący trzech mistrzów NCAA Div. I i będący o włos od awansu do kadry olimpijskiej to jest jednak nie lada wyczyn – to jeśli chodzi o zapasy. Boksersko ma te złote rękawice i sporo innych mniejszych osiągnięć – no i wszystko dobrze łączył w Pankrationie, czyli amatorskim MMA.
Generalnie prawdopodobnie podobnych gości na Kaukazie – a więc chowanych od małego na zabójców – jest multum, ale tutaj wszystko odbywało się w świetle kamer i szły za tym sukcesy młodzieżowe.
Zgodzę się, że być może fakt, że tyra od 4 roku życia ma negatywny wpływ – ale trudno o tym przesądzić. Ma trening we krwi, jak cyborg. Mówi, że jak 2 tygodnie nie trenuje, to jego ciało doznaje szoku, bo od 18 lat trenuje jak zły – co uwielbia.
Oczekiwania związane z Pico były tak dużo właśnie dlatego, że zdecydował się od razu startować w MMA. Nie próbował walczyć o złoto olimpijskie w zapasach lub próbować swoich sił w boksie amatorskim, lecz od razu nastawił się na MMA i ukierunkował swój rozwój na ten sport.
W Pico najbardziej niepokojące jest to, że pomimo spędzenia wielu lat na przygotowaniu do kariery w MMA ciągle walczy w dziki sposób. Jak pokazuje doświadczenie boksu zawodowego, zawodnicy z bogatą karierą amatorską wyróżniają się (oprócz lepszej techniki) od pozostałych wyrachowaniem w ringu i umiejętnością mądrego toczenia walki. W jego porażce irytujące nie było to, że dał się złapać na rozerwaniu klinczu, ale to że był to 7 z rzędu przyjęty cios – naprawdę szedł na zbędną i głupią wymianę cios za cios.
Poczekamy i zobaczymy jak potoczy się jego kariera. Nawet jeśli nie zostanie nr 1 na świecie to z dużym prawdopodobieństwem w końcu zostanie liczącym się zawodnikiem światowej czołówki. Póki co jego rzeczywiste osiągnięcia sportowe w MMA stosunku do wieku naprawdę nie robią wielkiego wrażenia.
Michael McDonald będąc w wieku Pico walczył już o mistrzostwo UFC. Niedługo później doszło do załamania się kariery Maydaya pod wpływem kontuzji i nigdy nie zdołał wrócić na ścisły top.
Rory McDonald będąc w wieku Pico szedł jak przecinak w UFC, zachwycając tez dojrzałością i opanowaniem w walce. Ostatecznie zawsze zatrzymywał się tuż przed szczytem.
Nikita Kryłow i Kevin Lee to zawodnicy „ledwie” 4 lata starsi o Pico.
Zgadzam się, że Firas Zahabi może być odpowiednim trenerem dla Pico. Również Greg Jackson wydawałby się dobrym wyborem – potrafił wprowadzać żelazne trzymanie się gameplanu swoim zawodnikom.
Póki co styl w jakim toczy walki może spowodować, że czeka go los Ericka Silvy. On też był błyskotliwym, dynamicznym zawodnikiem, który „głupio” przegrywał walki, aż w końcu zużycie fizyczne spowodowało szybką zapaść jego potencjału.
Natomiast co do osiągnięć zapaśniczych w Pico – w MMA było już wielu zapaśników o większych od niego osiągnięciach. Nie mówię tylko o medalistach olimpijskich jak Cejudo, Romero, Vila czy Lindlandd, ale o zapaśnikach o solidnych wynikach w kadrze olimpijskiej USA lub innych zawodach o zasięgu krajowym/kontynentalnych jak np. Randy Couture czy Dan Henderson. Ci ludzie będąc w wieku 19 lat często mieli już porównywalne lub lepsze osiągnięcia w zapasach niż Pico.
Młodzieńcze osiągnięcia dziadka Hendo są już trochę zapomniane, a to przecież człowiek, który kończąc karierę juniorską w USA w jednym roku wygrał zarówno mistrzostwa USA w klasyku jak i w stylu wolnym.
Wbrew pozorom dostanie się na olimpiadę w wieku 19 lat nie jest aż tak nadzwyczajne jak by się to mogło wydawać. Dwóch największych dominatorów obecnych zapasów tj. Sadulew i Kyle Snyder to odpowiednio rówieśnik Pico i osoba o rok od niego starsza. Oni w 2016 roku nie ocierali się o kadrę zapaśniczą, ale zdobywali złoto olimpijskie. Cóż, nawet fenomeny sportowe mają swoje odrębne poziomy :)
No dokładnie dlatego nie rozumiem aż tak nadmiernego zachwycania się tym gościem. Mogłeś jeszcze przytoczyć przykład Jonesa – to jest arcywybitny przykład talentu. Pico to dla mnie póki co taki Northcutt z większym potencjałem. Niech pokaże w mma na co go stać to się nim zainteresuję, a i nie w Bellatorze tylko w UFC.
Miedziak – trafne spostrzeżenia, dobre porównania, ogólnie dobry tekst 👍
Bardzo dobry wpis, Miedziaku!
Kilka spraw. Hype wokół Pico jest w duże mierze podyktowany jego wszechstronnością. Czy Randy, Hendo czy Romero robili za dzieciaka boks? Pico POMIMO tego, że robił boks i amatorskie MMA, w wieku 19 lat był o włos od awansu do kadry olimpijskiej – a coś takiego nie zdarzyło się w zapaśniczej kadrze olimpijskiej USA od 40 lat. I to pomimo boksowania, kulania się. Nie bardzo rozumiem więc, dlaczego twierdzisz, że 19-latek z USA na olimpiadzie to nie byłby nadzwyczajny wyczyn?
Innymi słowy, to nie jest gość, który całe życie podporządkował zapasom, potem przechodząc do MMA.
W tym też kontekście porównywanie Pico do Snydera i Saduleva, którzy robią tylko zapasy, nie ma sensu. Podobnie jak porównywanie go do jakichś wybornych bokserów, którzy całe życie tylko tym się zajmowali i w wieku 20 lat wymiatali, zdobywali tytuły.
Podoba mi się porównanie z Erickiem Silvą. Może to się tak skończyć. Pico ma jednak tę przewagę, że o talencie Brazylijczyka mówiło się, gdy miał 30 lat – ukształtowany zawodnik. Pico ma 22 lata i znacznie więcej czasu na wyeliminowanie morderczych nawyków.
Plus, nie oszukujmy się, jeśli gość jest regularnym sparingpartnerem Cotto, to o boksie pojęcie mieć musi. Oczywiście pod MMA trochę się sprawa komplikuje, co widzieliśmy.
Myślę, że trochę się rozjechaliśmy w naszych spostrzeżeniach i twierdzeniach :)
Lecąc od początku – hype wokół Pico jest przede wszystkim pokłosiem jego bezprecedensowego w tym sporcie kontraktu i promocji Viacom, która upatrywała w nim kolejnej megagwiazdy sportu :)
Mój post dotyczył samego faktu, że nastolatek jest w kadrze olimpijskiej w oderwaniu od tego, że zapasy traktuje jako „dodatek”. Jeśli uwzględniamy to, że nie traktował zapasów jako „głównego” sportu to faktycznie, jest to diabelnie imponujące.
Porównanie do Snyder i Sadulewa jest sensowne w innym kontekście – znaczenia w historii danej dyscypliny oraz osiągnięć sportowych w dyscyplinie którą reprezentują.
Rozbudowując ten wątek – jeśli patrzeć na Pico jako kolejnego, utalentowanego 22 letniego zawodnika, który ma przed sobą całą karierę to nie można ignorować jego potencjału i umiejętności które już posiada.
Natomiast jeśli mamy patrzeć na przebieg jego kariery oraz rezultaty i przebieg walk w stosunku do tego jak był zapowiadany, tj. jako następna megagwiazda pokroju JJ lub GSP to wygląda to blado.
Dla sportowych gigantów wiek 22/23 lat to zazwyczaj nie początek kariery, ale wiek w którym już widocznie zaznaczają swoją pozycję na zawodowej scenie i rozpoczynają realizować mistrzowskie aspiracje.
Gdy JJ objawił się światu walką z Bonnarem wszyscy interesujący się tym sportem rozmawiali o tej walce i nikt nie miał wątpliwości, że to fenomen.
Jose Aldo będąc w wieku Pico niszczył kolejnych rywali w WEC i kwestią czasu była jego walka o pas.
GSP jako rówieśnik Pico był już po debiucie w UFC i w tym samym roku zawalczył z Mattem Hughesem, który był w czołówce ówczesnego rankingu P4P.
Jakbyś zareagował gdybyś zobaczył walki Pico bez znajomości jego historii, a następnie usłyszał, że ten 22-latek był przedstawiany jako największy talent/prospekt/potencjał w historii sportu?
Eduardo Dantas też walczył w Bellatorze w wieku Pico i udało mu się zdobyć pas po walce z bardzo mocnym Zachem Makovskym. Było to następstwo zwycięstwa w turnieju Bellatora.
Powtarzam, że w kadrze zapaśniczej USA na olimpiadę nastolatka nie było od 40 lat. W tym kontekście gdyby tam się Pico znalazł (gdyby…), byłoby to wielkie osiągnięcie – bez względu na wszystko. A mając na uwadze, że życie poświęcił też na boks i MMA – jeszcze większe.
Porównując do Snydera, można też porównać do Jordana, Maradony itd. I Kopytowskiego też :D Któremu, nawiasem mówiąc, sam wróżyłem również karierę, bo w klatce wyglądał dobrze.
Wiek 22 lat Pico ma oczywiście znaczenie, ale trzeba patrzeć na kontekst. Chłop nie szedł do MMA, bo chciał na olimpiadę w Rio. Aldo bił się od 17 czy 18 roku życia i cała reszta tych wielkich także – rozpoczynając na najniższym szczeblu.
Czy Jon Jones w wieku nawet i 22 lat nadawałby się na sparingpartnera dla czołowego boksera świata? Czy byłby w stanie w zapasach znaleźć się o włos (dosłownie, bo tam było b. blisko) od awansu na olimpiadę? Te same pytania względem GSP, Aldo. Kopytowskiego – nie! :D
Oczywiście – w MMA w tym wieku znaczyli więcej, ale też bym nie przesadzał – przynajmniej z GSP i Aldo. Kanadyjczyk miał 1 czy 2 walki w UFC, Aldo 2 w WEC.
Żeby jeszcze była jasność – nie uważam Pico za tytułowego „zagubionego geniusza” – ale z tych dwóch skrajności (balonu i geniusza) na pewno zdecydowanie bliżej jest mi do tej drugiej.
Przydałaby się opcja edycji komentarza, bo przy okazji przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz :)
Pamiętacie jak kilka lat temu na krajowym podwórku wróżono gigantyczną karierę nastoletniemu Krystianowi Kopytowskiemu? Kilka mistrzostw polski w zapasach jako junior, solidne wyniki na światowych zawodach połączone z „rekreacyjnym” wicemistrzostwem polski juniorów w boksie. Karierę zakończył walką z o wiele mniej znanym wtedy Tyburą, obecnie naszym najmocniejszym ciężkim.