Khalidov vs Sakurai? Pospiskujmy!
Dzisiaj oficjalnie ogłoszono, że rywalem Mameda Khalidova będzie Ryuta Sakurai. Oficjalnie zatem przedstawiam teorię spiskową związaną z takim zestawieniem.
Nie muszę chyba wyjaśniać, z jakiego powodu włodarzom KSW odpowiada Ryuta Sakurai. Ot, niedrogi zawodnik, który już raz walczył z Mamedem Khalidovem, wobec czego łatwo ułożyć efektowną historię stojącą za tym pojedynkiem, którą to historię docelowi klienci Konfrontacji – czyli ludzie interesujący się KSW, a nie MMA – kupią.
Dlaczego jednak Mamed nalegał publicznie na to, by to będący na ostatniej prostej – ale stromej – swojej kariery Japończyk został jego rywalem? Najprostsza odpowiedź, jaka musi nasuwać się na myśl każdemu Czytelnikowi, jest pewnie taka, że, ot, Czeczen nie ma już ambicji sportowych i chce, żeby było mu lekko i przyjemnie już do końca jego sportowych dni. Z dużym prawdopodobieństwem właśnie tak jest, ale czy to oznacza, że przy tej niecodziennej okazji nie możemy popuścić trochę wodzy fantazji i spróbować poszukać drugiego dna tych wszystkich „oczywistości”? Pewnie, że możemy! A zatem…
Khalidov vs Sakurai 2
Najbardziej znany polski zawodnik MMA i od niedawna celebryta – do czego, nawiasem mówiąc, absolutnie się nie przyczepiam – Mamed Khalidov w ciemię bity nie jest. Czy polski Czeczen naprawdę nie był świadom, jakim oddźwiękiem w środowisku konserwatywnych fanów tego sportu odbije się jego planowane starcie z emerytem? Czy też może – zdając sobie sprawę z tego, że rzeczone środowisko osiąga w porywach liczebność stu osób – mógł sobie pozwolić na zignorowanie fanów MMA, bo wiedział, że ci od KSW i tak będą zadowoleni? Rzec trudno. Uważam jednak – i tu rozpoczynamy snucie teorii prawdopodobnych mniej niż bardziej – że za wyborem Sakuraia przez Mameda mogą stać inne pobudki.
Zwróćmy bowiem uwagę, UFC kontraktuje coraz to nowych polskich zawodników, Piotr Hallmann zgarnia bonus za poddanie wieczoru, wielkimi krokami zbliża się też gala UFC w Polsce, na potrzeby której amerykański gigant zwerbuje jeszcze 2-3 Polaków. Mający świadomość swoje klasy sportowej, Khalidov patrzy na to z boku z uczuciami, określmy je, mieszanymi – z jednej bowiem strony w Polsce ma ciepłą, sowitą i bezpieczną posadę, prażąc się w blasku fleszy Vivy, z drugiej natomiast w UFC mogłyby czekać go uznanie i sława na całym świecie oraz nie mniejsze zarobki – tyle, że wszystko to obarczone byłoby sporym ryzykiem, bo któż zagwarantuje Mamedowi, że w Lidze Mistrzów MMA rzeczywiście mu się powiedzie? Nikt. „Cóż zatem czynić?” – myśli Czeczen, mając pełną świadomość tego, że o angażu w UFC nie decyduje klasa pokonywanych rywali, a długa seria zwycięstw.
Khalidov, uzbrojony w tą cenną wiedzę, wybiera sobie zatem rywala (a może jest on podrzucony przez duet Kawulski & Lewandowski, którym Sakurai bardzo pasuje do folwarczno-sportowej układanki, a Czeczen ochoczo na to przystaje; mogło i tak być, choć to nic nie zmienia), który z wysokim prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nie będzie stanowił dlań najmniejszego zagrożenia w białym ringu. Przeciwnika, przed walką z którym może sobie śmiało dopisać kolejne zwycięstwo do efektownego rekordu. Rozwiązanie takie jest krótkofalowo korzystne dla KSW (storyline), ale też długofalowo dla Khalidova – w obliczu bowiem będącego u polskich bram UFC jeszcze bardziej wzmocni rychła wygrana jego pozycję negocjacyjną. Czy bowiem UFC chciałoby mieć Czeczena u siebie na gali w Polsce? Nie ma wątpliwości, że tak! Czy on sam chciałbym wystąpić w UFC na gali w Polsce? Nie ma wątpli… Wróć! Tutaj właśnie robi się ciekawie.
Jeśli jakieś działania przynoszą korzyści, to najprostszym sposobem ich pomnożenia jest wspomnianych działań powielanie. Khalidov flirtował już z UFC, w efekcie czego nie zdecydował się co prawda zasilić organizacji Dany White’a, ale w konsekwencji czego podbił zdecydowanie ofertę KSW, dołączając tym samym do nielicznego stadka zawodników wyśmiewanych na każdym kroku przez hardkorowych fanów MMA znad Wisły. Po pokonaniu Sakuraia będzie miał okazję do powtórki z rozrywki! Za pierwszym razem UFC nie było wystarczająco zdeterminowane, by „umierać” za Khalidova. Ale teraz, w kontekście gali, która ma się odbyć w Polsce, czy nie będą gotowi wyłożyć na stół ofertę godną naszego czołowego zawodnika? Któż to raczy wiedzieć?
Drugi flirt z UFC oznaczać będzie sytuację win-win dla Mameda. Jeśli oferta UFC okaże się na tyle atrakcyjna, by porzucił ciepłą synekurkę w KSW, będzie miał potężne narzędzie w dłoni, by po raz kolejny usiąść do stołu z Kawulskim i Lewandowskim, domagając się renegocjacji jego kontraktu z Konfrontacją. Jeśli się to nie uda, żegnaj, piękna kraino! Ale czy naprawdę może się to nie udać? Mając dwie oferty i możliwość niewielkiej choćby negocjacji, można ugrać naprawdę dużo.
Czy zatem Sakurai jest pierwszym etapem długofalowego planu Mameda Khalidova polegającego, w uproszczeniu, na kolejnej przymiarce do UFC, w konsekwencji czego jego płaca w KSW wzrośnie jeszcze bardziej?
Nie stwierdzam tego, jeno snuję teorię. Wszak jest jeden bardzo poważny znak zapytania, który należy postawić w kwestii aktualnego kontraktu Czeczena z KSW. Kawulski i Lewandowski może i na MMA się nie znają, ale na biznesie jak najbardziej. Czy podpisując nowy kontrakt z Mamedem – który był rezultatem pierwszej oferty możnych z UFC – zrobili wszystko, by uchronić się przed podobnym „szantażem” w przyszłości? Czy wprowadzili zapisy, które spowodują, że choćby i Dana White oferował złote góry Czeczenowi, to i tak nie zdoła wyciągnąć go z objęć KSW? Ja bym tak niewątpliwie uczynił…
Naturalnie, wszystkie te powyższe dywagacje mogę legnąć w gruzach na skutek różnych „nieprzewidzianych historii”, z których porażka Khalidova – jakkolwiek mało prawdopodobna – znajduje się na ich czele. Zdaję sobie, rzecz jasna, doskonale sprawę z tego, że równie dobrze pobudki, którymi kierowało się trio Khalidov & Lewandowski & Kawulski przy wyborze Ryuty Sakuraia, mogą być znacznie mniej skomplikowane i przyziemne, aniżeli może się to piewcom teorii spiskowych wydawać. Tym niemniej, zaletą tych ostatnich jest to, że czasami coś wyjaśniają. Czy i tym razem tak będzie? Czas pokaże.
Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
A co jeśli Mamed dostał podwyżkę od KSW i w kontrakcie nie ma już opcji przejścia do UFC. Nowa stawka =nowe warunki.
Jakby to rzec… Drugi akapit od dołu.
dobra i wyszło szydło z worka – wstyd się przyznać ale nie doczytałem do końca :( Albo to moje lenistwo albo wpis zaczął przynudzać ;)
Możliwe, ale widać nie na tyle, żeby nie wrzucić komentarza ;)
Krakowskim targiem ustalmy że to też wina Mameda i KSW ;) człowiek zamiast radować się polskim mma to musi do zażygania czytać o kolejnych niespełniających oczekiwań fana mma przeciwnikach dla najlepszego polskiego zawodnika mma.
Oj, nie zdziwie się, jeśli jest w tej teorii kilka solidnych ziaren prawdy :D
Chciałbym wierzyć, że ta teoria okaże się prawdziwa i jest to masterplan Mameda, żeby dostać się do UFC i być główną gwiazdą na ich galach w Polsce. Jednocześnie nie zamknęłoby mu to drogi, żeby po zwolnieniu z UFC zawalczyć jeszcze parę razy na KSW i zakończyć karierę jako supergwiazda sportu w Polsce, propagator mma i spełniony sportowiec.
Ale to raczej marzenia…
Dobry tekst, ale opiera się na błędnej tezie. Mameda „spryt” kończy się na wyjściu z Polską flagą do ringu, obawiam się tak skompliowane i długofalowe plany są poza jego możliwościami.
Maras, może źle to przedstawiłem, ale moja teoria jest taka, że jest to masterplan do otrzymania podwyżki w KSW, a nie do dostania się do UFC ;)
Perfumiarz, zaraz, przecież byłeś pierwszym, który wątpił w to, że Mamed rzeczywiście chce do UFC. A skoro wątpiłeś, słusznie, to jakiś cel tamtejsze deklaracje Czeczena musiały mieć – czyli podbicie stawki z KSW. Teraz można zrobić to samo, jeśli aktualny kontrakt tego nie wyklucza.
Mamed potrzebuje K&L tak samo, jak oni potrzebują jego. Wydaję mi się, że w zapisach kontraktu może nie być nic o UFC. Wyobraźmy sobie taką sytuację: Mamed dostaje do podpisania kontrakt, w którym istnieje klauzula o zakazie występu poza KSW na całym świecie przed wygaśnięciem kontraktu. Stwierdza, że on takiego kontraktu nie podpiszę, pomimo satysfakcjonującej go kwoty, gdyż nigdy nie wiadomo jak się życie ułoży. Co wtedy zrobiłby nasz duecik? No pewnie po twardych negocjacjach by zmiękli, wiedzą dobrze, że Pudzian to marketingowo wypompowany balon i jak stracą Chalidowa to nie mają za 3-4 gale gwiazdy pociągowej. Zdają sobie również sprawę, że na horyzoncie nie ma żadnych nazwisk, które można by wypromować do poziomu w którym znajduje się Czeczen. Cipek otwarcie myśli o UFC, a Janek jest niestety ale zbyt mało medialny i efektowny.
K&L są skazani na Mameda, więc na mój gust jedyne co mogli zrobić to zaproponować niebotyczne pieniądze trzymające Mameda w Polsce. Każdy „szantaż” mógłby się skończyć ucieczką Czeczena i dużym bólem głowy o własną kieszeń.
Oczywiście wszystko jest też kwestią, czy Czeczen chociaż przez chwilę rozważał przejście do UFC. Mogło być tak, że był to tylko i wyłącznie chwyt i po wywalczeniu dużych pieniędzy podpisał wszystko co mu K&L podsunęli. Tego się nie dowiemy. Jednak jedyne co na koniec mogę powiedzieć to: do boju Sakurai !:)
Orestos, trochę się pogubiłem… :) To znaczy, że uważasz, że istnieje opcja, którą opisałem, czyli „przez Sakuraia i drugi flirt z UFC do kolejnej podwyżki w KSW” czy też nie?
Już tłumaczę jeśli napisałem to nie jasno – mea culpa.
Chodzi mi głównie o to, że nie wiemy czy Mamed rzeczywiście mówiąc, że chce do UFC chciał do UFC. Jeśli nie – to zapewne ma w kontrakcie odpowiednią klauzulę.
Jeżeli jednak jakimś cudem po głowie przebijała mu się myśl, że do UFC może kiedyś trafić – bo chętnie by się spróbował, ale dostał podwyżkę i na razie z tych planów zrezygnował, to pomimo, że może to być K&L nie na rękę, to kontrakt Czeczena może nie zawierać takiej klauzuli. Gdyż jak wiemy Mamed ma KSW w szachu. Dlatego to co napisałeś może być prawdą i kto wie co po głowie Czeczena chodzi. Aczkolwiek podobnie jak Perv mam wątpliwości, czy nie przeceniamy błyskotliwości naszej gwiazdy ;).
W sumie jak poczytałem twittera to wszyscy piszemy to samo, czyli się zgadzamy. :)
Przepraszam, że odejdę od tematu, ale nurtuję mnie jedna kwestia. Nie wiem czy pamiętasz Naiver naszą ostatnią dyskusję o Werdumie i Velasquezie. Jak obecnie poprzez pryzmat ostatnich występów Brazylijczyka i Meksykańskiej maszyny zapatrujesz się na ich starcie? Szanse Werduma zmalały czy wzrosły? Wiem, że jeszcze przyjdzie czas na taką dyskusję, ale jestem ciekawe Twoje zdania w miarę na świeżo ;).
Orestos, mam takie zdanie jak po walce Werduma z Nogueirą – czyli inne niż wcześniej :) Nie daję Brazylijczykowi większych szans, choć wydaje mi się, że w wymianach kickbokserskich Cain nie będzie w stanie ubić Fabrycego. Jestem też ciekaw nastawienia mistrza w tej walce – czy równie agresywnie będzie szedł na Brazylijczyka, ignorując ryzyko sprowadzenia? Niby Werdum to żaden zapaśnik, żeby sprowadzić Velasqueza, ale też Cain nigdy nie walczył z tej klasy grapplerem. Tym najlepszym, z jakim się mierzył, był Nogueira, którego w parterze sponiewierał Werdum (i nie chodzi tylko o samo poddanie, bo również w pozostałych fragmentach walki na dole robił z Big Nogiem, co chciał!). Pamiętajmy, że przeciwko doskonałym parterowcom trochę trudniej tak otwarcie szarżować, jak to ma w zwyczaju Cain.
Prędzej spodziewam się, że mistrz będzie kontrolował pretendenta w klinczu lewą łapą i głową – i tam go zamęczał. Całkiem nieźle robił to przecież nawet Nogueira, a Velasquez to co najmniej klasa wyżej w tym względzie. Na miejscu Werduma właśnie takie sytuacje bym trenował najczęściej – co zrobić, gdy doskonały zapaśnik wciska cię w siatkę, nie daje się ruszyć i obija? Jak się z tego uwolnić? Jak zejść po nogi, jak wkręcić się do nóg Caina z tak niedogodnej pozycji? Niby dawno temu Cheick Kongo chyba nawet dwa razy obalił Amerykanina, ale nie sądzę, żeby był to w stanie uczynić Werdum.
Podsumowując 80/20 dla Velasqueza.
Dobry artykuł!
Nie wierzę już jednak w Mameda w UFC. A Sakurai to splunięcie w twarz kibicom i być może najgorsze zestawienie KSW w tym roku. Liczyłem na więcej i zawiodłem się po raz kolejny, chociaż powinienem już się przyzwyczaić, że poziom sportowy walk to dla KSW sprawa drugorzędna.
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/1012575,wspolwlasciciel-ksw-wroclawianin-mamed-khalidov-nam-zaufal-i-nie-stracil-rozmowa,id,t.html?cookie=1
„Kto jest lepiej opłacany – Khalidov czy Pudzianowski?
To się rozkłada mniej więcej po równo.”
Jeżeli Martin w tym wywiadzie powiedział prawde to jaka oferta finansowa z UFC by interesowała Mameda? Już bardziej uwierze w to, że od sponsorów i reklamodawców dostaje dużo kasy i w przypadku przegranej może to się szybko zmienić.
50k/50k?
Dobry artykuł.
Autor powinien skonsultować się w tej srpawie z zespołem Macierewicza. Po przeczytaniu zdania „Kawulski i Lewandowski może i na MMA się nie znają, ale na biznesie jak najbardziej” dałem sobie spokój z czytaniem tych bredni.
Cześć, mam nadzieję, że jednak jeszcze tu kiedyś zajrzysz :)
ciągle tu zaglądam bo to bardzo dobra strona o MMA. Jest na niej wiele kapitalnych tekstów jak np. te w której analizujesz konkretnych zawodników, kontretne walki. Jednak kiedy zaczynam czytać twoje teksty odnośnie KSW dostaje białej gorączki.
Myślałem, że jesteś przypadkowym trolem tylko, stąd mój komentarz… No, ale nic, ja swoje zdanie o duecie K&L podtrzymuję, dopóki ktoś mnie nie przekona, że jest inaczej.
Trochę sie jednak na tym całym mma znają, co by nie mówić Naiver…
No, nie twierdzę przecież, że to laiki kompletne :) Ale różnimy się pewnie w definicji sformułowania „znają na mma”.
A ja wg Ciebie , znam sie na mma, czy podobnie jak na biznesie – nie? :-)
Nie wiem, Kaczko :)
Liczyłem na inna odpowiedź . Miałem przygotowane 2 opcje na tzw. kopiuj – wklej, ale „nie wiem” – tego nie przewidziałem ;-)
A tak na powaznie. Wydaje mi się ,ze cos tam na mma się znam jako tako, więc stwierdzenie „Kawulski i Lewandowski może i na MMA się nie znają (…)” jest błędne. Aczkolwiek wiem, że trochę piszesz ironicznie oraz , że KSW Ci nie płaci ;-) więc poniekad mogę zrozuieć Twój pokrętny tok myślenia :-)