Robert Whittaker nie chce walki z Kelvinem Gastelumem
Mistrz 185 funtów UFC Robert Whittaker wyjaśnia, dlaczego nie interesuje go obecnie pojedynek z Kelvinem Gastelumem i co musiałby uczynić ten ostatni, aby powalczyć o złoto.
Zasiadający na tronie kategorii średniej Robert Whittaker stawia sprawę jasno – nie interesuje go nie tylko trylogia z Yoelem Romero, którego pokonał już dwukrotnie, ale też potyczka z… Kelvinem Gastelumem.
Nowozelandczyk nie ma wątpliwości, że Amerykanin wcześniej musi potwierdzić swoją wartość i przynależność do elity. W jaki sposób? Pokonując jednego z dwóch rywali z czołówki, których nazwiska zdradził w rozmowie z BloodyElbow.com, nie ukrywając jednocześnie, że to właśnie z nimi poszedłby teraz najchętniej w oktagonowe tany.
Weidman wygląda naprawdę dobrze.
– powiedział Whittaker, zapytany o kolejnego rywala.
Uważam też, że Rockhold to byłaby naprawdę dobra opcja. Rockhold był zresztą następny w kolejce, ale wziął walkę z Romero, której brać nie musiał. A Romero przestrzelił wagę nawet bardziej niż w starciu ze mną. Rockhold nadal więc jest w grze.
Weidman również pozostaje w czubie jako potencjalny pretendent. Gastelum? Uważam, że Gastelum musi pokonać Rockholda albo Weidmana, aby naprawdę zapewnić sobie pierwszeństwo.
O ile sytuacja Luke’a Rockholda jest teraz skomplikowana, bo z uwagi na kontuzję będzie pauzował jeszcze kilka miesięcy, a zdążył już zapowiedzieć przeprowadzkę do kategorii półciężkiej, to Chris Weidman garnie się do starcia z Robertem Whittakerem jak zły, przekonując, że jego dokonania oraz zeszłoroczne zwycięstwo z Kelvinem Gastelumem są wystarczającymi argumentami na rzecz walki o pas.
Zupełnie inaczej widzi oczywiście temat rozpędzony dwoma wiktoriami – z Michaelem Bispingiem i Ronaldo Jacare Souzą – Kelvin Gastelum, który nie ma wątpliwości, że nowozelandzki mistrz po prostu go unika.
*****