Rose Namajunas nadal nie pozbierała się po brooklyńskim ataku Conora McGregora na autobus: „Chodzę do terapeuty”
Zasiadająca na tronie kategorii do 115 funtów Rose Namajunas przyznaje, że nadal odczuwa mentalne skutki ataku Conora McGregora na autobus.
Nie jest żadnym sekretem, że zaprawiona w bojach mistrzyni kategorii słomkowej Rose Namajunas to niezwykle krucha od strony mentalnej istota, czego korzeni sama od zawsze upatrywała w swoim skomplikowanym dzieciństwie.
Nie raz, nie dwa Amerykanka opowiadała o swoich emocjonalnych problemach przed walkami – bywało, że nie chciała wychodzić do oktagonu, bywało, że płakała w wywiadach po pojedynkach – czy wręcz dziwactwach w życiu codziennym – vide chociażby pospieszne opuszczanie najróżniejszych publicznych miejsc z powodu złego przeczucia.
Trudno zatem dziwić się, że kwietniowy atak Conora McGregora na autobus w Brooklynie – w którym akurat znajdowała się też Thug Rose – odcisnął wówczas nie lada piętno na psychice Amerykanki. Wedle ówczesnych słów Dany White’a czy przebywających w autobusie obok mistrzyni Karoliny Kowalkiewicz czy Michaela Chiesy, Amerykanka – schowana pod siedzeniem przez Pata Barry’ego – była kompletnie rozbita tamtymi wydarzeniami. Ba, rozważała nawet wycofanie się z rewanżowego pojedynku z Joanną Jędrzejczyk.
Jak wówczas opowiadała, w trakcie irlandzkiego szturmu kotłowały jej się w głowie najgorsze możliwe scenariusze – z atakiem przez uzbrojonego szaleńca na czele. Przekonywała, że bała się o swoje życie.
Okazuje się jednak, że po tamtych wydarzeniach Namajunas nadal nie doszła do siebie, o czym opowiedziała w programie Ariel Helwani’s MMA Show.
Gdy wróciliśmy po wszystkim do domu, zostaliśmy na górze i zamknęliśmy się w pokoju, bo byliśmy przerażeni tym całym tygodniem.
– powiedziała zawodniczka.
To było naprawdę trudne. Nadal staram się nie wychodzić z domu zbyt często. Czasami są też te momenty, gdy po prostu uznaję, że już pora wracać do domu. Mam to dziwne przeczucie, chociaż żyję w miłym sąsiedztwie i tak naprawdę niewiele się tu dzieje.
Nadal do wszystkiego podchodzę jednak paranoicznie. Chodzę też do terapeuty.
*****
Syberyjski rzeźnik, marudny Kowboj i człowiek-chimera – pięć wniosków po UFC Singapur