UFC 165 – co zapamiętamy?
Szalenie emocjonująca gala UFC 165 przeszła do historii. Którzy zawodnicy zadecydowali o jej wyjątkowości?
Nie ulega najmniejszym wątpliwościom, że dla wielu polskich fanów ledwie gala się rozpoczęła, a już się w radosnych okolicznościach skończyła, a to za sprawą Daniela Omielańczuka, który w trzeciej rundzie znokautował Nandora Guelmino, pieczętując zwycięstwem swój debiut w Ultimate Fighting Championship. Poza pierwszą walką gali odbyło się jeszcze dwanaście innych pojedynków – których zawodników i dlaczego zapamiętamy szczególnie?
Wojna
Przed walką wieczoru gali UFC 165 absolutnie nikt nie dawał najmniejszych szans Alexandrowi Gustafssonowi na pokonanie dominatora wagi półciężkiej, Jona Jonesa, a od czci i wiary tu i ówdzie odsądzano nawet tych, którzy przewidywali, że Szwed jakimś cudem dotrwa do końca tego pojedynku. Tymczasem Mauler pokazał się z kapitalnej strony, przegrywając w kontrowersyjnych okolicznościach na kartach sędziowskich. Szwed lepiej pracował boksersko, zaprezentował rewelacyjne defensywne zapasy, sam dwukrotnie obalając Jonesa – i tym samym udowadniając, że podpieranie się liczbami z Fightmetricsa czasami pozbawione jest wszelkich podstaw, o czym, nawiasem mówiąc, wspominałem, analizując starcie Phila Davisa z Lyoto Machidą.
Nietuzinkowe ataki mistrza stanowiły największe zagrożenie dla pretendenta – kopnięcia na kolano (zwłaszcza w pierwszej rundzie), ataki łokciami oraz highkicki. Szwed popisał się jednak nieprawdopodobną odpornością na ciosy, dla wielu stając się po tym pojedynku zawodnikiem z najtwardszą szczęką… w historii MMA! O ile na pierwszy rzut oka takie stwierdzenie może wydawać się niedorzeczne, to po głębszym zastanowieniu, kto wie, kto wie… Szwed zademonstrował też niebywałe serce do walki, gdy w trzeciej rundzie po obrotowym łokciu mistrza niemal odeszły od niego wszelkie zmysły. Jak sam przyznał po walce Dana White, notowania Maulera po tym boju wzrosły niebotycznie.
Nie można jednak zapominać o drugim bohaterze tego pojedynku – Jonie Jonesie. Farsą możemy nazwać wygwizdanie go po walce, bo o ile tak naprawdę pod względem czysto technicznym Amerykanin zaprezentował się in minus w stosunku do oczekiwań wobec niego, to zademonstrował coś, czego wcześniej w takim stopniu nie znaliśmy i co bardzo, bardzo słusznie podkreślił w wywiadzie zaraz po walce – siłę charakteru, twardą szczękę i ogromne serce do walki. Przetrwał piekło i według wielu zasłużenie wygrał prawdziwą wojnę, udowadniając, że mentalnie i fizycznie jest archetypem mistrza. Nie mam wątpliwości, że przetrwanie i wyjście z tarczą z tak piekielnie morderczego i wycieńczającego pojedynku wpłynie tylko pozytywnie na mistrza. Może i został odarty z boskich atrybutów, które cały świat wcześniej mu przypisywał, może i pokazał nieznaną wcześniej ludzką twarz, ale… cóż to była za „twarz”!
Co teraz dla bohaterów walki wieczoru? O ile wcześniej niechętnie patrzyłem na perspektywę walki Glovera Teixeiry z Bonesem, tak teraz… patrzę na to cholernie niechętnie. Tylko rewanż Jones vs Gustafsson!
Orzeł jest orłem
Wielu było wątpiących w hype, którym otoczony był od jakiegoś czasu Khabib Nurmagomedov – ba, sam byłem jednym z nich, mając – jak sądzę, uzasadnione – wątpliwości co do wielkiej przyszłości, którą wróżono Rosjaninowi i zaznaczając, że dopiero Pat Healy może zweryfikować, czy wszystko to naprawdę, czy 20-0 i cała otoczka to nie wymysł poszukujących the next big thing desperatów.
Nurmagomedov okazał się bezwzględny dla niedowiarków, karcąc wszystkich wątpiących i demonstrując rewelacyjną formę. Jasne, zaraz odezwą się zapewne głosy, że Pat Healy to, Pat Healy tamto, że Rosjanin wyprowadzał ciosy z dołu, technicznie nie wyglądał zachwycająco, w trzeciej rundzie szukał już obalenia – i tak dalej, i tak dalej. Ja natomiast nie mam już wątpliwości, Orzeł skutecznie wybił mi je z głowy. Khabib przetrwał natarcia i ciągłą, nieustającą presję ze strony znacznie większego i dysponującego szczęką z tytanu oraz żelazną kondycją Pata Healy’ego. Tak, to z całą pewnością był prawdziwy test dla Nurmagomedova, nie tyle z racji jakichś szczególnie wysokich umiejętności Amerykanina (chociaż i im wiele zarzucić nie można), ale przede wszystkim dlatego, że był w stanie poradzić sobie z ciągłym atakiem, prącym do przodu jak taran rywalem, który przyjmował na szczękę wszystko, co do zaoferowania miał Rosjanin, nie zwalniając tempa nawet na sekundę. Khabib był lepszy w każdej płaszczyźnie, umiejętnie unikając ciosów rywala, samemu trafiając go raz po raz. W trudnych sytuacjach klinczował lub przenosił w doskonałym stylu walkę do parteru. Z góry był przeciwieństwem tego, co określamy mianem lay and pray – w trzeciej rundzie, będąc już z całą pewnością bardzo wymęczonym presją ze strony nieustępliwego Pata (Velasquez vs JDS 2???), po obaleniu rywala był w stanie wykrzesać z sobie na tyle dużo sił, by zasypać go gradem ciosów.
Podobnie jak w przypadku bohaterów wali wieczoru, tak i w przypadku Rosjanina uważam, że ta walka wiele go nauczy. Co dalej? Pojedynek mistrzowski, jak chciałby sam zainteresowany? Nie, jeszcze nie teraz, ale eliminator z Rafaelem dos Anjosem? Biorę z pocałowaniem ręki! Najpierw Josh Thomson, potem – jeśli zdrowie pozwoli – TJ Grant i na końcu wygrany Nurmagomedov vs RDA.
Przebłyski
Czy Francis Carmont może stać się GSP dywizji średniej – przed walką prawdopodobieństwo takiego scenariusza oceniałem na 5%. Teraz na 25%. Francuz zaprezentował się bardzo dobrze przeciwko Costasowi Philippou, który dotychczas demonstrował doskonałą obronę przed obaleniami. Warunki fizyczne, siła i zapasy „weterana KSW” mogą przynieść mu nie lada sukcesy, choć, jasne, pamiętam jego poprzednie walki, pamiętam…
Stephen Thompson powrócił! Co prawda przeciwko strikerowi i to wcale nie najwyższych lotów, ale zaprezentował się naprawdę dobrze, wplatając do swojej gry elementy zapaśnicze i kończąc pojedynek rewelacyjną akcją – zwracam przy tej okazji uwagę na kopnięcie lewą nogą, do którego już, już się przymierzał, ale – tak to sobie poukładałem w głowie – odpuścił, widząc półprzytomnego Chrisa Clementsa, i decydując się na skończenie ciosami.
Alex Caceres to cholernie zdolny zawodnik, co powtarzam od dawna. Jeśli tylko zdoła wplatać odrobinę więcej taktyki do swoich pojedynków, może być z niego materiał na czołową dziesiątkę albo i piątkę swojej dywizji. Stójka Bruce’a Lee jest szalenie kreatywna, podobnie parter, do tego dysponuje dobrą kondycją i świetnymi warunkami fizycznymi. Poza tym ma ledwie 25 lat. Wszystko przed nim.
fot. Esther Lin / MMAFighting.com
Mam tyle wniosków, przypuszczeń i nasuwających się pytań po tej gali, że potrzebowałbym osobny temat do rozpisania tego wszystkiego.
1.Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, jakoby wynik tej walki był kontrowersyjny. Bones był zawodnikiem lepszym i mimo sporych problemów wypunktował w stójce najlepszego kickboksera w wadze półciężkiej, co jest kolejnym dowodem na to jak fenomenalnym jest zawodnikiem. Po 3 rundach punktowałem remis. 1 runda Mauler, 2 runda Jones, 3 runda remis. Wg mnie decydowały dwie ostatnie rundy, a ostatnie 10 minut walki to był czas lepiej wykorzystany przez obecnego mistrza. Powtórzę się – kontrowersji tam nie było. Można było punktować najniżej 48-47 dla Jonesa, 3 rundy dla Gustafssona byłyby kradzieżą.
2.To jak zaprezentował się Gustafsson było całkowicie nieprzewidywalne. Jego obrona przed obaleniami – szok. Jego umiejętności stójkowe – podziw. Jako jeden z pierwszych uważałem Gustafssona za czarnego konia tej dywizji, ale w życiu bym nie powiedział, że to zawodnik, który będzie walczył z Bonesem jak równy z równym. Wielkie brawa.
3.Jon Jones zaprezentował coś czego nie da nauczyć się na treningu – serce do walki wielkie jak dzwon. Można go nie lubić, można mu wytykać różne negatywne cechy, ale nie można od dzisiaj zarzucić mu braku charakteru. Po za tym tak wszechstronna stójka jaką zaprezentował w tej walce, jest kolejnym dowodem jego wyjątkowości. Obrotowe łokcie, wysokie kopnięcia. Nie mam pojęcia jakim cudem Mauler to wszystko ustał. Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby ktoś przyjął tyle kopnięć na głowę podczas jednej walki. Takich bitw się nie zapomina.
3.Zgadzam się z tym, że rewanż jest konieczny. Teixeira może poczekać, zawalczyć z Philem Davisem. Szwed zasługuję na rewanż, a podejrzewam, że to byłby tak kasowy pojedynek, iż Dana White już wie, która walka będzie walką wieczoru w weekend finału superbowl w lutym.
4.Khabib Nurmagomedov vs Dos Anjos to świetne zestawienie, chociaż kto wie czy nie dadzą mu Bensona Hendersona? Czas na większą walkę dla orła.
5.Carmont kapitalna dyspozycja, trzeba jednak stwierdzić fakt, że Phillipou był przed tym pojedynkiem przereklamowanym zawodnikiem. Francuz to kolos jak na wagę średnią i jeszcze niejednemu kozakowi może napsuć sporo krwi.
6.Ja na pewno zapamiętam po tej gali walkę Gagnona z Kimurą. Świetne starcie po którym liczę na to, że Mitch przebije się kiedyś do TOP 10 tej dywizji.
Ekipa Betting Club rządzi w ten weekend :)
Co do decyzji w walce wieczoru, to także nie widzę kontrowersji. Szwed potrafi przyjąć naprawdę wiele, ale jednak przyjmował.
Co do Khabiba, to mam już prawie ukończony materiał o nim. Muszę go w sumie tylko uzupełnić o walkę z Bam Bamem.
Costa mnie zawiódł. Był odrobinę przereklamowany, jednak gołym okiem widać spadek formy. Powinien chyba wrócić do teamu Serra&Longo, bo od Chrisa może się jeszcze bardzo wiele nauczyć, a takich sparingpartnerów w nowym gymie na pewno nie ma.
A co Wy na to:
http://images61.fotosik.pl/199/59be2dbcadea2f49.jpg
Ktoś liczyć nie potrafi?
Wszystkie te statystyki ciosów trzeba brać zawsze z przymrużeniem oka, tak samo jak traktowanie ich jako kluczowego argumentu we wszelkiego rodzaju dyskusjach. A już rozróżnienie między „znaczącymi uderzeniami” a tymi normalnymi jest funta kłaków warte, o czym przekonują chociażby statystyki Fighmetricsowe z Jones vs Gustafsson –> http://blog.fightmetric.com/2013/09/jones-vs-gustafsson-official-ufc.html
Ja bym narobił więcej smaku na rewanż i przy okazji wyeliminował Teixeire z grona kandydatów do TS (ktoś naprawdę chce go oglądać w walce o pas ? )
Gustafsson vs Teixeira ( o TS)
Bones vs Davis (też ciekawie, biorąc pod uwagę warunki fizyczne Davisa)
Biję się w piersi! Mea culpa ;) myliłem się co do Nurmy. Choć nie jest to (jeszcze) materiał na mistrza, ani na pretendenta (chyba, że puszczą go gdzieś bocznymi torami) to na pewno ma przeogromny potencjał i kapitalny background w postaci swoich zapasów. A i jego stójka sroce z pod ogonu nie wypadła :) Z wielką ciekawością będę go obserwował. Co do kolejnego przeciwnika to ciekawymi opcjami są Dos Anjos i – z bardziej wymagających – zwycięzca walki Maynard vs Diaz.
Wydaje mi się, że na tym etapie kariery to jednak dos Anjos jest odrobinę bardziej wymagającym zawodnikiem niż Nate Diaz i dużo bardziej wymagającym niż przerdzewiały Gray Maynard, któremu chyba brakuje już powoli motywacji.
Jeszcze ciekawostka z wywiadu Healy’ego dla Sherdoga – wspomniał tam, że w klinczu jeszcze nigdy nie mocował się z tak silnym zawodnikiem jak Nurmagomedov. Dodał też, że nie walczył też z takim, który w tej płaszczyźnie (klincz) nieustannie atakuje, zmienia pozycję, nie przestaje pracować nad poprawieniem swojej pozycji nawet na moment – a takim był Rosjanin.
Gruuuba gala! :-)
Jones propsy. Szwed także! Bąs się lekko zdziwił, gdy Szweda nie dał rady obalić ;-) Raz nawet meeega szybko wszedł w nogi i co…? Dupa, nie dał rady również :-) Gdy obalił Szweda, to zbyt łatwo dał mu wstać – za to spory minus ( oraz plus dla Szweda). Schab mnie pozytywnie zaskoczył. Gdyby tą szczenę miał mocniejszą jeszcze…. Polak musi zrzucic troche z bebzuna i popracować nad kondycją, bo mocniejszy rywal go rozniesie (Duffy np.). Brawa za wysokie kopnięcia, ale musi uważać przy tym ciosie. Czujny rywal to wykorzysta, gdyż raz, że wolne, dwa przewidywalne.
Podpisuję się pod tym co napisał Slipmych o walce wieczoru. Tylko i wyłącznie rewanż Jonesa ze Szwedem! Kontrowersji nie było żadnych, ale walka była niesamowicie wyrównana (wbrew przewidywaniom), więc moim zdaniem Gustafsson zasłużył na natychmiastowy rewanż.
„Gdy obalił Szweda, to zbyt łatwo dał mu wstać – za to spory minus ( oraz plus dla Szweda).”
Akurat tutaj bym nie minusował Bonesa, Alex w poprzednich walkach także bardzo szybko podnosił się po obaleniu, czego się często nie zauważa/nie docenia.
Defensywne zapasy Maulera były mocno niedoceniane po jego porażce z Davisem, a fakt jest taki, że przed walką z Jonesem (i po niej tym bardziej) Szwed miał lepsze statystyki wybronionych obaleń niż Sonnen, Machida, Jackson, Evans, Belfort i Rua – a więc poprzedni rywale Amerykanina.
Mój człowiek Glover Teixeira dostał TS :) Szczerze powiedziawszy jest to dla mnie satysfakcjonujące, bo stałem za nim murem od początku jego pobytu w UFC i teraz wiem, że się nie myliłem :)
Po ogromnej eksplozji, która miała miejsce na UFC 165 uniosły się tumany kurzu, które przysłoniły w dużym stopniu widoczność i zdezorientowały niejednego widza. Kurz opadł i widzę więcej. Myślę, że Jones vs Teixeira to dobra decyzja. Gustafsson miał swoją szansę i przegrał. Kontrowersji tam nie było, bo Jones wyraźnie wygrał 3 rundy i nikt obiektywny nie napiszę, że było inaczej. Czas zatem na kolejnego pretendenta, a Mauler jeśli będzie najlepszy, to dostanie szansę walki z Bonesem raz jeszcze.
Waga półciężka błyszczy jak chyba nigdy wcześniej. Był moment, w którym mogło się wydawać, że to nudna dywizja. Jest Jon Jones, a później długo długo nic. Gustafsson zmienił nieco obraz dywizji półciężkiej i są podstawy do optymizmu. Pojawiły się również nowe możliwe zestawienia, które mogą być znakomite:
-Gustafsson vs Chael Sonnen (niezależnie od wyniku jego walki z Rashadem)
-Phil Davis vs Daniel Cormier
-Rashad Evans vs Shogun Rua (jeśli Shogun wygra z Te Huną, wynik walki Rashada bez znaczenia)
Po pokonaniu Glovera, Jones chce drugiej walki z Alexem.
Gustaffson dostanie teraz main event w Szwecji.
Absolutnie nie widzę Chaela Sonnena w jakichkolwiek rozważaniach o tytule, a jego starcie z Gustafssonem w takich trzeba by rozpatrywać. Zresztą, już jego walka z Rashadem może być, niestety, wstępem… W każdym razie Gustafssona ze zwycięzcą Rashad vs Chael jeszcze bym przeżył. Wygrany tego starcia albo od razu titleshot albo eliminator ze zwycięzcą Davis vs Cormier, która to walka mi pasuje – uważam, że Daniel powinien coś wygrać, zanim dostanie titleshota.
Dla Shoguna lub Te Huny zwycięzca Thiago Silva vs Matt Hamill. Shogun chyba zresztą był kiedyś zestawiany z Thiago. Z tej czwórki można powoli kogoś (od)budować. Jest jeszcze Nogueira, którego można wkręcić do walki z czołówką. Mousasi do średniej.
„Shogun chyba zresztą był kiedyś zestawiany z Thiago”
A czy przypadkiem obaj nie wspominali, że raczej nie będą ze sobą walczyć przez wspólne trenowaniew Chute Boxe?
Myślę, że Gustafsson szybko dostanie rewanż, za dużo ludzi czeka na tę walkę. Myślę, że wystarczy jedno zwycięstwo „na odbudowanie”, tak jak to było np. w odysei Cain/dos Santos; wskazuje na to też fakt, że Alexander ma zawalczyć w Szwecji. A więc przeciwnik musi być w miarę bezpieczny, ale jednak na tyle dobry i wysoko notowany, by ten main event miał jakiś prestiż. Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna opcja to Rogerio: był już przymierzany do walki z Gustafssonem w Szwecji, po pokonaniu Evansa jest wysoko w rankingach, a jednocześnie stanowi minimalne zagrożenie dla Szweda. Wspomniany przez Slipmycha Sonnen też by pasował, ale myślę, że UFC będzie go inaczej prowadzić, stawiam na gwarantujące medialny hałas walki z Brazylijczykami – w razie porażki z Rashadem pewnie W. Silva, jeśli wygra – może Machida?
Wracając do Gustafssona – jeśli (w co wątpię) Joe Silva chciałby się trzymać zasady „przegrani z przegranymi”, najbardziej rozsądnym kandydatem do rzucenia na pożarcie w Skandynawii wydaje się Ryan Bader.
Co do potencjalnej walki Davis-Cormier – moim zdaniem zależy to od stanu planów UFC na przenosiny Bonesa do ciężkiej. Jako, że po wyrównanym boju z Maulerem raczej się one oddaliły niż przybliżyły, wydaje mi się, iż Dana i Joe Silva nie będą chcieli eliminować jednego z dwóch topowych pretendentów i poprowadzą ich oddzielnymi torami, a więc tej walki nie zobaczymy.