Scott Askham o polskich kibicach, szalonym after-party i największym zwycięstwie w karierze
Scott Askham obszernie podsumował efektowne zwycięstwo z Michałem Materlą w co-main evencie gali KSW 42 w Łodzi.
Scott Askham w swoim debiutanckim boju pod banderą KSW odniósł niezwykle cenne zwycięstwo, demolując w nieco ponad minutę byłego mistrza kategorii średniej i jedną z ikon polskiego MMA Michała Materlę podczas łódzkiej gali KSW 42.
Brytyjczyk nie ukrywał po walce, że cały pobyt w Polsce był dla niego fantastycznym przeżyciem.
To inne środowisko. Nikt na mnie nie gwizdał, nie buczał. Wszyscy klaskali. Porównałbym ich do szwedzkich fanów, którzy bardzo miło cię witali.
– powiedział w rozmowie z MMANytt.com Askham.
A ceremonia otwarcia była jednym z najlepszych doświadczeń w mojej karierze sportowej. Stoisz na podium, przedstawiają wszystkich zawodników na żywo, ludzie trzymają komórki, kamery. Jak na koncercie. To było niesamowite uczucie. I wszyscy mi klaskali – nie jakoś szczególnie głośno, ale nikt nie gwizdał. A gdy przedstawiali Materlę, zrobiło się szaleństwo. Dostał największe owacje z całej karty. Zdecydowanie.
Askham zdemolował Materlę kopnięciami na korpus, po których szczeciński Berskerer nie miał sił na kontynuowanie pojedynku. Wszystko zajęło Brytyjczykowi ledwie 69 sekund.
Sądziłem, że skończę go podbródkowym, bo taki ma styl – jest agresywny, idzie do przodu. Widziałem to podobnie jak walkę z dos Santosem w Berlinie. Podobny styl.
– powiedział zwycięzca.
Po pierwszym kopnięciu wyraźnie pokazał, że jest ranny. Wiedziałem, że skończenie jest blisko, ale też wiedziałem, że jest w takich sytuacjach niebezpieczny. Nie skupia się tylko na obronie, odpowiada czymś mocnym. Gdy zranił go Khalidov, nadal próbował odpowiedzieć jakąś bombą – byłem więc tego świadomy. I tak się stało. Gdy dostał po żebrach, odpowiedział mocnym prawym overhandem. Spodziewałem się też obalenia i skontrowałem kolanem, które jednak poszło bokiem po jego głowie.
Askham nie ukrywa jednak, że nie tylko sam pojedynek i jego zwycięstwo sprawiły mu mnóstwo satysfakcji. Cały bowiem jego pobyt w Polsce stał pod znakiem „naj”.
Od strony produkcyjnej to była zdecydowanie najlepsza gala, na jakiej walczyłem.
– stwierdził.
Było to też oczywiście dla mnie największe zwycięstwo w karierze. Nawet after-party było najlepsze. Porównuję to ze szwedzkim after-party, które też było świetne, ale to polskie jest tuż obok. Mieliśmy piwa za darmo, więc siedziałem w klubie do 5 rano, a potem zataczając się, łapałem taxi. Wszystko to było niesamowite.
29-letni zawodnik, który pod banderą UFC stoczył siedem walk, zwyciężając cztery, nie ma wątpliwości, że teraz, gdy trenuje w American Top Team, najlepsze w karierze nadal przed nim. Jego celem jest pas mistrzowski kategorii średniej KSW – i zamierza go zdobyć jeszcze w tym roku. Z walki z Materlą wyszedł bez szwanku i chciałby szybko powrócić do akcji.
*****