Oskar Piechota: „Wolałbym, aby ludzie pamiętali mnie z dobrych walk – a nie z bycia krzykaczem”
Rozpędzony dwoma zwycięstwami w UFC i niepokonany w zawodowej karierze Oskar Piechota wyjaśnia, dlaczego nieprędko zobaczymy go uskuteczniającego tzw. trashtalk.
Gdy w czerwcu zeszłego roku ekspresowo ubiwszy Jasona Radcliffe’a w walce o złoto kategorii średniej Cage Warriors, w przypływie emocji głośno krzyknął, manifestując swoją radość, szybko w wywiadzie po walce przeprosił za swoje zachowanie – choć prawdopodobnie nikt na świecie nie dostrzegł w tym nim nic negatywnego.
Gdy natomiast po swoim zwycięskim debiucie pod banderą UFC w październiku zeszłego roku podczas gali UFC Fight Night 118 w Gdańsku sędzia unosił jego rękę w górę, Oskar Piechota – bo o nim oczywiście mowa – spuścił skromnie wzrok, wbijając go w deski oktagonu.
Dwa słowa o skromności Oskara Piechoty po #UFCAustin :) pic.twitter.com/c8dtpiu2Q1
— Bartek Stachura (@Lowkingpl) February 20, 2018
Innymi słowy, nieczęsto w MMA spotyka się zawodników tak skromnych i podchodzących z tak dużym szacunkiem do rywali, fanów i całego sportu.
Ludzie lubią patrzeć na to, jak jeden z drugim na siebie krzyczy, wyzywa, podkręca atmosferę. Na pewno to się lepiej sprzedaje, ale ja na tę chwilę po prostu nie czuję tego.
– powiedział reprezentujący gdyńskie Mighty Bulls i Piranhę zawodnik, zapytany o swoje podejście do walki w programie MMANewsLive.
Ciężko byłoby mi robić coś na pokaz. Myślę, że gdybym próbował zacząć na kogoś krzyczeć, to mogłaby wyjść z tego fajna komedia. Ludzie by się z tego śmiali, pewnie byłoby widać, że jest to sztuczne.
Jeśli będzie taka sytuacja, że ktoś zacznie mnie podkręcać, to, nie wiem, może nie wytrzymam ciśnienia i też to się zmieni. Ciężko mi jednak robić coś wbrew sobie. Wiem, że teraz jest też na to moda, idą pewnie za tym może większe pieniądze, bo jeżeli jest wokół kogoś więcej szumu, staje się bardziej medialny, rozpoznawalny, to też za tym mogą iść sponsorzy i wszystko. Szczerze – ciężko byłoby mi robić coś tylko i wyłącznie pod publikę, jeśli faktycznie tego nie czuję.
Wolałbym, żeby ludzie pamiętali mnie z dobrych walk – a nie z tego, że jestem jakimś krzykaczem.
28-latek niespełna dwa tygodnie temu wygrał swoją drugą walkę pod banderą UFC, nokautując Tima Williamsa podczas gali UFC Fight Night 126 w Austin.
*****