Yoel Romero zdradza, co powiedział po walce „Judaszowi” Rockholdowi
Yoel Romero wyjaśnił, dlaczego uważa Luke’a Rockholda za Judasza i co dokładnie powiedział mu po gali UFC 221 w australijskim Perth.
Wydawało się, że ubiwszy Luke’a Rockholda w walce wieczoru gali UFC 221 w Parth, przyszpilił go do siatki, wycałował i wyściskał w ramach zakopania topora wojennego, ale okazuje się, że intencje Yoela Romero były wówczas zupełnie inne.
W programie The MMA Hour Kubańczyk wyjaśnił bowiem, że Luke Rockhold znajdował się na jego czarnej liście, obok między innymi Michaela Bispinga. Dlaczego?
Otóż, Żołnierz Boga zdradził, że zanim doświadczył problemów z Amerykańską Agencją Antydopingową (USADA) – która ostatecznie uznała, że powodem jego wpadki był zanieczyszczony suplement, za co otrzymał jedynie sześciomiesięczne zawieszenie – Amerykanin zachowywał się jak jego przyjaciel. Przy różnych okazjach okazywał mu wiele serdeczności, zapraszał na imprezy.
Później jednak – właśnie po sprawie Romero z USADA – Rockhold zmienił swoje podejście do Kubańczyka o sto osiemdziesiąt stopni, nie oszczędzając go też w mediach.
Dlatego podczas ważenia (przed UFC 221), gdy powiedział: „Jestem profesjonalistą”, odpowiedziałem: „Ja też jestem profesjonalistą. Jestem tu dla ciebie. Idę po ciebie – nie po pas. Jestem tu dla ciebie, bo to wielka okazja – mogę z tobą walczyć. Wszystko dlatego, że tak źle się o mnie wyrażałeś. Musisz za to zapłacić. Musisz zapłacić”. To wszystko.
– powiedział Yoel.
W tamtym momencie (zaraz po walce) powiedziałem: „Hey, Luke, kocham cię. Kocham cię. Pamiętasz, gdy byliśmy przyjaciółmi, wychodziliśmy razem i pytałeś: 'Czy chcesz ze mną walczyć?’ Powiedziałem: 'Pamiętasz? A widziałeś, co się stało po USADA? Pamiętasz. Jestem tutaj. Kocham cię.’. Dlatego pocałowałem go po walce – bo jest Judaszem.
Romero zapewnił też, że jego mocno okopana w walce z Rockholdem noga jest już niemal w pełni sprawna. Od UFC otrzymał gwarancję, że w swojej najbliższej walce skrzyżuje rękawice w rewanżowym starciu z mistrzem Robertem Whittakerem. Kubańczyk nie miałby nic przeciwko, aby do walki doszło w lipcu, ale nie ma to dla niego większego znaczenia – czeka po prostu, aż Nowozelandczyk będzie zdolny do walki.
*****