Mark Hunt czy Francis Ngannou – Curtis Blaydes wskazuje, kto bije mocniej
Curtis Blaydes podsumował cenne zwycięstwo z Markiem Huntem podczas australijskiej gali UFC 221 w Perth.
Gdy w połowie pierwszej rundy Mark Hunt okrutnie zachwiał nim potężnym kontrującym prawym, wydawało się, że sprawa jest już przesądzona.
Jednak Curtis Blaydes przetrwał nawałnicę Samoańczyka i ostatecznie w co-main evencie gali UFC 221 w Perth wypunktował legendarnego rywala, dominując go zapaśniczko.
Gdy trafił tymi bombami, mocno mnie naruszył.
– przyznał na konferencji prasowej po gali Blaydes.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami na jakieś dwie sekundy i usłyszałem tylko narożnik krzyczący: „Obalenie!”. Wiedziałem, że muszę obalić i dlatego tak szybko wtedy wstał – nie zrobiłem tego, jak należy, ale dało mi to czas, żeby dojść do siebie. Od tego czasu już czułem dystans i wiedziałem, gdzie mam się nie zbliżać. Wiedziałem, że trzeba obalać. Wiedziałem, że to go zmęczy i pomoże mi wygrać.
Przez pierwsze kilka minut Amerykanin wymieniał się co prawda ciosami z Samoańczykiem, ale nie pozostawia wątpliwości, że plan na walkę polegał na pracy zapaśniczej.
Nie jestem głupcem. Nie miałem tam żadnych aspiracji, żeby stać z nim i próbować bić się z Markiem Huntem w stójce, żeby urwał mi głowę.
– przyznał Curtis.
Taki był plan. Jestem lepszym zapaśnikiem, więc dlaczego tego nie wykorzystać? A trenuję w Denver, milę nad poziomem morza. Tutaj w Perth jest nisko, więc wiedziałem, że będę miał lepszą kondycję. Wiedziałem, że zapasy go szybciej zmęczą niż walka w stójce w jego tempie, więc chciałem dyktować, gdzie toczy się walka.
Na nogach jest lwem, ale na ziemi to ja jestem rekinem. Chciałem zaciągnąć go na głęboką wodę. I zrobiłem to.
Spytany, jak przetrwał kanonadę Samoańczyka na początku, przypomniał, że w swoim debiucie rywalizował z Francisem Ngannou – i jego uderzenia również przetrwał, choć ostatecznie nie dopuszczono go do trzeciej rundy z powodu zapuchniętego oka.
Debiutowałem z Francisem Ngannou, który – oddam mu to – miał najcięższe ręce ze wszystkich, z którymi walczyłem.
– powiedział Amerykanin.
Uderza mocniej od Marka Hunta. Z całym szacunkiem dla Marka Hunta, bo obaj uderzają mocno, ale Ngannou uderza mocniej. Wiedziałem więc, że mam dobrą szczękę.
Pokonanie sklasyfikowanego na 5. miejscu w rankingu kategorii ciężkiej Marka Hunta powinno zapewnić okupującemu dotychczas 9. pozycję Curtisowi Blaydesowi spory awans.
Nie ukrywa, że teraz chciałby zmierzyć się z rywalem z czołowej piątki, ale też absolutnie nie zamierza rzucać nikomu wyzwania, oceniając, że nie wywalczył sobie jeszcze takiego prawa – ma dopiero 26 lat i jeszcze długa droga przed nim.
Zrobi jednak wszystko, aby wystąpić podczas zaplanowanej na 9 czerwca gali UFC 225 w swoim rodzinnym Chicago.
*****