Israel Adesanya: „Zaraz usłyszę: poczekajmy, aż zmierzy się z dobrym zapaśnikiem!”
Israel Adesanya podsumował efektowne zwycięstwo z Robem Wilkinsonem w swoim debiutanckim starciu w oktagonie podczas gali UFC 221 w Perth.
Israel Adesanya nie był w pełni zadowolony ze swojego debiutu w oktagonie UFC, w którym podczas gali UFC 221 w Perth znokautował w drugiej rundzie Roba Wilkinsona.
Pochodzący z Nigerii Nowozelandczyk długimi fragmentami pierwszej rundy nie potrafił rozpuścić rąk i nóg, będąc przyszpilonym do siatki i męczonym zapaśniczo oraz klinczersko. W drugiej odsłonie w końcu jednak złapał wiatr w żagle, metodycznie rozbijając i ubijając Australijczyka.
Zaraz po walce wymownym gestem dał jednak znać, że było jako-tako. I rzeczywiście – w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że oceniłby swój występ na C.
Gdy wszedłem do oktagonu i poczułem trochę tej energii, to było odrobinę inne uczucie, więc postanowiłem nie podkręcać tempa. Wyczuć go trochę. Moi trenerzy powiedzieli to samo: zobacz, jak będzie reagował.
– powiedział 28-latek.
Wiedziałem, że będzie chciał mnie przytulać, ale lubię się przytulać, więc wszystko grało. Pierwszą rundą przyznałbym sobie, gdybym był sędzią – i nie interesuje mnie, co ktoś inny powie. Kto zadał obrażenia? Popatrzcie na mnie. Nietknięty.
Nowozelandczyk miał w pierwszej odsłonie poważne problemy z unikaniem i zrywaniem klinczu – choć bardzo dobrze wracał na nogi za każdym razem, gdy Wilkinson był w stanie go przewrócić. Przyznał, że przełomem w tym aspekcie – tj. defensywy grapplerskiej i zapaśniczej – było dla niego starcie z maja 2016 roku z rosyjskim sambistą Muradem Kuramagomedovem.
Gdy na początku mojej kariery walka trafiała do parteru, panikowałem. I tak było do czasu, aż zmierzyłem się z tym gościem od sambo. Jakiś wielokrotny mistrz świata sambo. Rosyjski mistrz.
– wspominał Israel.
Za każdym razem gdy mnie obalał, wstawałem. Obalenie – i znów na górę. Za trzecim razem powstrzymałem jego obalenie i widziałem już panikę w jego oczach.
Drug runda stała już pod znakiem totalnej dominacji Adesanyi, który ustawiał sobie rywala na siatce, tam metodycznie go ostrzeliwując i ostatecznie odnosząc dwunaste z rzędu zwycięstwo przez nokaut.
Nigdy nie nastawiam się na nokaut.
– przyznał.
Wychodzę tam i po prostu ich dotykam. Po prostu dotykam – a gdy dotkniesz ich odpowiednio wiele razy… Nie jestem ciężkoręki, zawsze mi powtarzali w karierze, że nie mam nokautującego uderzenia – ale uderzam czysto. Nie uderzam mocno – uderzam czysto. Chcę ich po prostu dotknąć odpowiednio często i wiem, że nie wytrzymają tego i upadną.
Jak natomiast wyglądało z jego perspektywy samo zakończenie?
Miałem spojrzeć na sędziego, ale ja się tak nie bawię. Wielu zawodników rozpuszcza ręce, spogląda na sędziego: „Przerwij walkę! Przerwij walkę!”, a potem znowu rzucają szalone ciosy. Ale ja dobieram uderzenia. Selekcjonuję uderzenia. Wielu gości wpada z szalonymi cepami, ale to nie jest najwyższy poziom. Robię to od dawna – wybieram cios i strzelam.
W wywiadzie w oktagonie zaraz po walce Nowozelandczyk dał do zrozumienia, że nie jest szanowany, nie wskazując jednak, kogo konkretnie ma na myśli.
Byłem na gali UFC 209 na jakimś spotkaniu z mediami z Danem Hookerem przed jego walką.
– wyjaśnił.
Sean Shelby przyszedł, uścisnął jego rękę, a obok mnie przeszedł. Poczułem, że to niegrzeczne. To nie jest podejście biznesowe. Znasz mnie. Natomiast Mick Maynard to porządny gość, lubię go.
Ale on (Shelby) powiedział tylko (przy podpisywaniu kontraktu) „witaj w firmie, bla bla bla, jeśli czegoś potrzebujesz, daj mi znać”. Dwie sekundy.
Ale wtedy po prostu przeszedł obok mnie. I nie pierwszy raz mi się to zdarzyło. Wiele razy goście, którzy wiem, że mnie znali, przechodzili obok mnie, bujając się dumnie na lewo i prawo. Patrzę na nich i uśmiecham się, bo jestem miłym gościem, ale potem traktują mój uśmiech jako oznakę słabości. Nie bawcie się tak – bo zostaniecie rozegrani.
Słynący przede wszystkim ze znakomitych umiejętności kickbokserskich i mogący pochwalić się rekordem 75-4 w tej formule Adesanya nie ma jednak wątpliwości, jak podejdą do jego występu fani oraz jego potencjalni rywale w kategorii średniej.
Usłyszę: „Ooo, poczekajmy, aż zmierzy się z dobrym zapaśnikiem! O, poczekajmy, aż zmierzy się z czarnym pasem!”.
– ironizował.
Zapraszam. Zajmuję się tym od dawna. Czekam na krytyków. Czekam na klawiaturowych wojowników. W swoim czasie przekonacie się.
Zapytany o to, z kim chciałby się zmierzyć, nie wskazał żadnego rywala, twierdząc, że sam czeka na wyzwania z ich strony.
Kontrakt z UFC podpisał na cztery walki i w tym roku chce go wypełnić – i nie ma wątpliwości, że na początku 2019 roku albo jeszcze w końcówce obecnego będzie już gościł w czołowej dziesiątce.
*****