Tai Tuivasa: „Nie będę ku*asem, który będzie teraz opowiadał, że jest gotowy na Stipego – ale nadchodzę”
Szykujący się do starcia z Cyrilem Askerem podczas UFC 221 w Perth Tai Tuivasa opowiada o swoim podejściu do walki i najbliższych sportowych planach.
Trenujący wspólnie z Markiem Huntem 24-letni ledwie Tai Tuivasa rozpoczął przygodę z UFC z przytupem, trzy miesiące temu demolując Rashada Coultera i tym samym odnosząc swoje premierowe zwycięstwo w oktagonie. To jednak nie wszystko, bo Bam Bam zainkasował też $50 tys. bonusu za Występ Wieczoru!
Okazuje się jednak, że po tamtym występie miał sporo problemów ze znalezieniem kolejnego rywala, bo propozycję walki z nim odrzuciło kilku innych ciężkich. Młodzian podchodzi jednak do tematu z dystansem, nie czując z tego powodu żadnej dumy.
Gówno to dla mnie znaczy. Jak jest walka, to jest walka.
– powiedział w rozmowie z Submission Radio.
Koniec końców, ktoś w końcu na kogoś trafi, więc nic to dla mnie nie znaczy. Mógłbym tam wyjść i zostać rozbitym w pył. Jeden cios może zmienić wszystko. W tym tkwi piękno tego sportu. Tak, jak z Francisem (Ngannou). Gdy wygrywał, wszyscy byli zachwyceni, a gdy przegrał… Tak po prostu wygląda walka. Raz wygrywasz, raz przegrywasz.
W końcu jednak matchmakerzy UFC znaleźli chętnego. W karcie głównej gali UFC 221 w Perth Australijczyk skrzyżuje pięści z przeplatającym w oktagonie zwycięstwa z porażkami Francuzem Cyrilem Askerem.
Jak dotychczas będący wyraźnym bukmacherskim faworytem potyczki z Askerem ciężkoręki i zaskakująco zwinny Tuivasa wszystkie osiem walk, jakie stoczył w karierze w formule MMA, wygrywał przed czasem. I taki ma plan i tym razem.
Zawsze wychodzę tam, żeby dać show.
– powiedział w rozmowie z MMAFighting.com.
Gdy oglądam nudne walki, zmieniam, kurwa, kanał. Próbuję zrobić z tego coś atrakcyjnego.
Kategoria ciężka nie jest szczególnie liczną w UFC. Kilka zwycięstw może zaprowadzić Tuivasę nie tylko do pierwszej piętnastki, ale wręcz do czołówki 265 funtów. Australijczyk póki co nie ma jednak żadnych większych oczekiwań względem stawianych przed nim rywali.
Chciałbym oczywiście czołową dziesiątkę, ale nie mam żadnych nazwisk na oku..
– powiedział.
Nie będę wybrzydzającym kutasem. „Ooo, z tym nie chcę walczyć!”. Chce się bić, zarabiać. Tak zarabiam na chleb.
Tai stąpa po ziemi twardo i wie, że na szacunek i uznanie musi jeszcze ciężko zapracować. Nie ma jednak wątpliwości, że prędzej czy później wkroczy do gry o najwyższe laury.
Nie będę kutasem, który teraz będzie opowiadał, że jestem gotowy na Stipego – ale nadchodzę.
– zapowiedział.
Pochodzę z miejsca, gdzie ludzie wmawiali ci, że będziesz nikim. Nie mieliśmy wiele. Ciągle miałem problemy. Nie czuję więc teraz presji – wszystko to motywacja. Pcha mnie do przodu i mam nadzieję, że dam radę.
*****