Stipe Miocic: „Pokonałem gościa, którego nie miałem pokonać – fenomen, jeden na milion, bla bla bla”
Mistrz kategorii ciężkiej Stipe Miocic podsumował swoją rekordową trzecią obronę złota, w której pokonał Francisa Ngannou podczas gali UFC 220.
W walce wieczoru bostońskiej gali UFC 220 skreślany przez bukmacherów i większość fanów Stipe Miocic wykoleił – przynajmniej na jakiś czas – hype train Francisa Ngannou, dominując Kameruńczyka zapaśniczo na przestrzeni pięciu rund.
Wyniki UFC 220: rekordzista Stipe Miocic zamęczył Francisa Ngannou
W ten sposób Amerykanin został pierwszym w historii zawodnikiem, który trzy razy obronił pas mistrzowski kategorii ciężkiej UFC.
To było widowisko Stipe. Nie jego, ale moje.
– powiedział podczas konferencji prasowej Miocic.
Bo jestem mistrzem. Pobiłem rekord. Jestem najlepszy.
Jeszcze przed galą Amerykanin nie miał wątpliwości, że UFC wolałoby, aby to Predator został nowym mistrzem – bo też w jego promocję wpompowano grube pieniądze.
Po walce nie ukrywał, że cała medialno-promocyjna droga do gali i gloryfikowanie Ngannou dodały smaczku jego zwycięstwu.
(Pas) coś dla mnie teraz znaczy. Pokonałem gościa, którego miałem nie pokonać. Dzięki temu zwycięstwo jest słodsze.
– powiedział Stipe.
W końcu to fenomen. Jeden na milion. Bla bla bla. I co? Przegrał. Przegrał ze chłopakiem ze środkowego zachodu, który jest o 40 funtów lżejszy.
Jestem największym ciężkim. Obroniłem pas trzy razy. Nikt nigdy tego nie dokonał.
Amerykanin notował sporo sukcesów na nogach, ale kluczem do pokonania Ngannou okazały się zapasy i praca z góry. Długimi fragmentami Miocic kontrolował Kameruńczyka, obijając go krótkimi uderzeniami i kolanami.
Jasne. Na sto procent. Nigdy tego nie doświadczył, więc dlaczego nie?
– powiedział o zapaśniczym planie na walkę Stipe.
Trafiałem częściej na nogach. Trafił mnie kilka razy w pierwszej rundzie, ale potem odebrałem mu chęci do walki.
Mam duszę wojownika. Potrzeba o wiele więcej niż Ford Escort, żeby mnie zatrzymać. Będę napierał. To twardy koleś, bez wątpienia. Ma przed sobą wielką karierę. To mocny gość, ale mam duszę wojownika i nigdy nie przestaję. Codzienna harówa.
Predator po porażce tłumaczył, że za bardzo podpalił się w dwóch pierwszych rundach i od trzeciej zaczęło brakować mu paliwa – ale Miocic podchodzi do tego rodzaju tezy z dystansem.
Czułem, że nie może złapać oddechu już w pierwszej rundzie. Widziałem to. Jego wola walki odchodziła.
– stwierdził mistrz.
To mocny koleś, bez wątpienia. Jest bardzo dobry, ale czułem, że jego wola walki zanika. Widziałem to w jego twarzy.
Oczywiście, że jego ciosy bolały. To wielki koleś. Jak w walce Rocky’ego z Drago. Musisz dostać swoje na początku.
Nie miało jednak znaczenia, co robił. Nawet gdyby zawalczył ostrożniej, i tak bym na nim siedział, i tak bym go zmęczył.
Póki co nie widać kolejnego wyraźnego pretendenta do kolejnej walki dla Stipego Miocica, choć tu i ówdzie spekuluje się, że takowego wyłonić może rewanż Fabricio Werduma z Cainem Velasquezem.
Zapytany o potencjalnych kandydatów do walki, Stiopic postawił sprawę jasno.
Rodzi mi się córka. Gdy będzie miała jakieś 18 lat, zacznie chodzić na randki. Jeśli jakiś koleś spróbuje do niej podbić, zmiażdżę go.
Amerykanin wyjaśnił też, dlaczego po ogłoszeniu werdyktu odebrał pas mistrzowski Danie White’owi, przekazując go następnie swojemu trenerowi, aby ten założył mu go na biodra.
To mój człowiek. On mnie szanuje, ja szanuję jego. Tyle w temacie.
Cała konferencja:
*****