Roman Szymański po KSW 41: „Wiedziałem, że lubi się bić, pójdzie do przodu”
Roman Szymański skomentował swoją pierwszą w karierze porażkę pod sztandarem KSW, którą w katowickim Spodku zafundował mu Marcin Wrzosek.
Roman Szymański nie będzie najmilej wspominał konfrontacji z Marcinem Wrzoskiem podczas katowickiej gali KSW 41 w Spodku. Kostrzynianin walczył jak lew, ale nie był w stanie przeciwstawić się kapitalnie dysponowanemu Polskiemu Zombie, przegrywając w oczach sędziów każdą z trzech rund i ostatecznie doznając pierwszej porażki pod banderą polskiego giganta.
Tak, wchodziły te ciosy. Nie były to ciosy, które jakoś mnie zamroczyły, czy robiły mi jakąś krzywdę.
– powiedział po walce Szymański.
Po prostu to były ciosy. Taka jest nasza praca.
Wrzosek od początku pojedynku swoim zwyczajem narzucił mocne tempo, ochoczo atakując – zarówno w stójce, jak i w parterze, gdzie prawdopodobnie wyrządził Szymańskiemu najwięcej obrażań, choć i ten odwzajemnił mu się kilkoma efektownymi przetoczeniami.
Wiedziałem, że on lubi się bić. Pójdzie do przodu, nie będzie kalkulował.
– powiedział reprezentant Linke Gold Team.
Byłem na to gotowy i mam nadzieję, że to było chociaż widać. Nie zaskoczył mnie. Wiedzieliśmy, że tak będzie.
Pojedynek z Wrzoskiem nosił miano eliminatora do walki o pas mistrzowski kategorii piórkowej, ale wobec porażki Szymański swoje mistrzowskie aspiracje będzie musiał odłożyć w czasie.
Tu i ówdzie pojawiają się sugestie, aby jego kolejnym rywalem był również wracający po porażce – z Kleberem Koike Erbstem – Artur Sowiński. Szymański podchodzi jednak do tematu na spokojnie.
Nie mnie to oceniać. Między kim będzie walka, to włodarze zadecydują.
– powiedział.
Ja podchodzę do tego tak, że dzisiaj to był mój kolejny krok nie do tyłu, ale do przodu, do tego celu, do którego dążymy. Mam 24 lata, stoję tutaj cały i zdrowy, nic mi się nie stało. Wracamy do domu na święta, świętujemy, bawimy się z rodziną. I wracamy po świętach do pracy. Jutro, pojutrze życie się toczy i trenujemy, wzmacniamy się po to, żeby wrócić silniejsi. I tak to widzę.
Cały wywiad poniżej:
*****