Roman Szymański: „Marcin jest przekonany, że to on jest królem wojny…”
Roman Szymański opowiada o zbliżającej się wielkimi krokami konfrontacji z Marcinem Wrzoskiem, do której dojdzie podczas grudniowej gali KSW 41.
W szlagierowo zapowiadającej się potyczce w kategorii piórkowej Roman Szymański 23 grudnia w katowickim Spodku podczas gali KSW 41 skrzyżuje pięści z Marcinem Wrzoskiem, a zwycięzca najprawdopodobniej utoruje sobie drogę do walki o złoto z Kleberem Koike Erbstem lub Arturem Sowińskim – ta dwójka stanie bowiem naprzeciwko siebie tego samego wieczoru.
Szymański jest typem bardzo mobilnego zawodnika, który w swojej grze chętnie łączy wszystkie płaszczyzny walki, podczas gdy Wrzosek słynie z ostrych wymian w stójce i morderczej presji, jaką narzuca od pierwszego gongu.
Marcin jest przekonany o tym, że to on jest tym królem wojny i uwielbia się bić, jest tym zombiakiem. Jak widzimy po jego walkach, po większości walk ma rozbitą twarz i jego przeciwnicy raczej też, więc coś w tym musi być.
– powiedział Szymański w rozmowie z Ringside TV.
Ja tą stójkę też bardzo lubię. Parterowo też uważam, że nie jest najgorzej, więc zobaczymy, jak to się rozwiąże.
Przy okazji ostatniej konferencji prasowej obaj zawodnicy nie szczędzili sobie słownych uprzejmości. Zapytany, czy wynikało to z wzajemnej niechęci, czy może z chęci podkręcenia atmosfery przed walką, Roman odparł:
Nie mamy się co lubić, bo się nie znamy. Tyle co się gdzieś spotkamy, wymienimy zdanie dosłownie, przywitamy się przed konferencją czy gdzieś – poza tym nie mamy żadnych relacji, tak że tu nie ma nic do lubienia, nielubienia. Tak to wygląda.
Przez całą niemal karierę Szymański rywalizował w limicie kategorii lekkiej, w której zdobył nawet pas mistrzowski Fight Exclusive Night.
Po związaniu się z KSW przeniósł się jednak wagę niżej. O ile we wziętym na ledwie kilka dni przed galą debiucie, w którym poddał Sebastiana Romanowskiego, obowiązywał umowny limit 68 kilogramów, to już ostatnią potyczkę, zakończoną zwycięstwem na punkty z Denilsonem Nevesem, stoczył w 66 kilogramach.
W starciu z Wrzoskiem po raz drugi w karierze będzie ścinał do kategorii piórkowej.
Nie jest to mój konik, ponieważ uwielbiam jeść i to zbijanie do 66 kilogramów nie wymaga już tylko zbijania, ale wymaga też rygorystycznej diety i przygotowania tego już 2-3 miesiące przed samą walką, tak że nie jest to na pewno lżejsze, ale idzie to wszystko zgodnie z planem.
– powiedział 24-latek.
Cały wywiad poniżej:
https://www.youtube.com/watch?v=_vMW4pf5WEA
*****
Maciej Kawulski: „Freakowie są potrzebni, to dzięki nim ta dyscyplina istnieje”