Daniel Cormier apeluje do Tony’ego Fergusona: „Tak nie postępują gangsterzy, brachu!”
Daniel Cormier wystosował apel do Tony’ego Fergusona, aby ten zaakceptował walkę z Khabibem Nurmagomedovem podczas grudniowej gali UFC 219.
Ledwie Khabib Nurmagomedov obwieścił światu, że otrzymał i zaakceptował propozycję walki z Tonym Fergusonem podczas zaplanowanej na 30 grudnia gali UFC 219 w Las Vegas, dając też jasno do zrozumienia, że tymczasowy mistrz nie jest nią zainteresowany, w sukurs przyszedł mu klubowy kolega z American Kickboxing Academy i jednocześnie mistrz 205 funtów, Daniel Cormier.
https://www.instagram.com/p/Bb0FcruBTtZ/
A więc wchodzę dzisiaj do klubu, a Khabib Nurmagomedov podchodzi i mówi, że UFC chce zrobić jego walkę z Tonym Fergusonem 30 grudnia. Chcą zrobić dużą kartę na koniec roku. Potem mówi mi, że Tony mówi walce „nie”. Daj spokój, Tony, tak nie postępują gangsterzy, brachu. Weź tę walkę, człowieku!!!! A nawiasem mówiąc, UFC mówi, że Tony nigdy nie będzie walczył z Conorem, więc to nie jest żadna opcja. Fani naprawdę tego chcą. Dawaj, przyjacielu, załatw go wybraniem nogi, o którym zawsze mówisz.
Po pokonaniu Kevina Lee i zdobyciu tymczasowego pasa mistrzowskiego El Cucuy wielokrotnie wyrażał gotowość do powrotu do akcji podczas gali UFC 219 w Las Vegas. Rzecz oczywiście w tym, że domagał się walki z Conorem McGregorem, którego zresztą po dziś dzień regularnie smaga w mediach społecznościowych.
Pytany o potencjalne starcie z Dagestańskim Orłem, z którym zestawiany był już trzykrotnie – dwa razy do walki nie doszło z powodu Nurmagomedova, raz z powodu Fergusona – nie wyrażał nią zainteresowania, podkreślając, że gdyby jednak miało do niej kiedyś dojść, musiały mieć zapewnione odpowiednie gwarancje – najpewniej pieniężne – na wypadek, gdyby ten znów zmuszony był wycofać się z pojedynku.
Na tę chwilę jednak cały czas aktualny jest pojedynek Khabiba Nurmagomedova z Edsonem Barbozą, którzy mają spotkać się podczas UFC 219.
*****
Khabib Nurmagomedov: „Barboza ma jedną z najlepszych obron przed obaleniami, ale…”