Piotr Strus wolnym zawodnikiem: „Spłynęło dużo ofert”
Kontrakt świetnie prezentującego się w ostatnich pojedynkach Piotra Strusa z organizacją Absolute Championship Berkut dobiegł końca.
Wraz z nieprawdopodobnym zwycięstwem z Nikolą Dipchikovem, którego podczas wiedeńskiej gali ACB 74 po przegraniu dwóch pierwszych rund zdemolował i ostatecznie poddał w ostatniej sekundzie trzeciej, kontrakt Piotra Strusem z czeczeńską organizacją dobiegł końca, a on sam, jak się okazuje, stał się łakomym kąskiem na rynku MMA.
Po samej walce od razu spłynęło dużo ofert, bo te informacje odnośnie kontraktu już wcześniej powiedziałem – że mam trzy walki, plus Tsarev był pierwszym-niekontraktowym pojedynkiem, więc już niektóre federacje się odezwały.
– powiedział Strus w programie MMANews Live #36.
Niektórymi jesteśmy bardzo zaskoczeni, że aż tak fajnie, ale oczywiście cały czas podkreślam to, że mnie w ACB jest bardzo dobrze i jeżeli otrzymamy kontrakt, który nas zadowoli, to z miłą chęcią zostanę tutaj, bo bardzo mi się podoba i motto, i sposób, w jaki oni prowadzą swoje gale. Mniej show 0 a więcej walk. I da się to odczuć. Tam nie ma takiej napinki na tych walkach i ja chyba ewidentnie się lepiej odnajduję w takiej sytuacji niż celebrycka gdzieś na salonach i żeby zdjęcia robić tylko, promować się. Lepiej chyba w ciszy i spokoju. Zawsze wyznawałem zasadę, że krowa, która dużo muczy, mało mleka daje. Lepiej mi jest z tym mniejszym muczeniem, dając lepsze walki. I widzę, że to też się ludziom podoba, więc jest mi też niezmiernie miło.
Pod banderą ACB warszawiak zadebiutował w lutym tego roku, powracając do akcji po ponad 2-letniej przerwie i biorąc walkę w zastępstwie z faworyzowanym Mikhailem Tsarevem. Ryzyko się opłaciło, bo pomimo początkowych problemów polski zawodnik okrutnie porozbijał Rosjanina, który nie wyszedł do trzeciej rundy.
W rezultacie Strus związał się z organizacją 3-walkowym kontraktem, z którego tylko pierwsze starcie nie do końca poszło po jego myśli. Przegrał je bowiem niejednogłośną decyzją z Mikhailem Kolobegovem, ale jego odwołanie przyniosło powodzenie i ostatecznie wynik starcia zmieniono na no-contest.
W kolejnej potyczce Strus pewnie poddał Andy’ego DeVenta, a w sobotę dopisał do swojego rekordu drugie z rzędu zwycięstwo, poddając wspomnianego Nikolę Dipchikova.
Nie mogę zdradzić.
– powiedział 29-latek, zapytany o organizacje, które wyraziły teraz zainteresowanie jego usługami.
Dlaczego? Bo też jakby zostałem przez swojego menadżera uprzedzony, żeby na razie się wstrzymać z tym wszystkim – też z szacunku do ACB. Musimy najpierw z nimi załatwić, oni mają pierwszeństwo we wszystkim, ponieważ są aktualną federacją i pomimo, że mi się skończył kontrakt, to cały czas uważam, że do tej federacji należę. Dzięki nim dzisiaj rozmawiamy, o czym rozmawiamy. Dzięki tej federacji jestem w miejscu, w którym jestem. Dzięki tej federacji ten Strus v. 2.0 pokazał się. Nie chciałbym więc czegokolwiek spalić. Jedyne mogę powiedzieć tyle, że ja jestem zaskoczony, że takie federacje się spytały o nasze stanowisko. Jest więc fajnie.
Za czasów swoich bojów pod banderą KSW Piotr Strus nie uchodził za szczególnie efektownie walczącego zawodnika. Wiele z jego walk kończyło się decyzjami sędziowskimi, a dwie z nich – z Jay’em Silvą i Abu Azaitarem – nawet remisami.
Tymczasem w klatce czeczeńskiej organizacji występy reprezentanta WCA Fight Team to gwarancja fajerwerków. Skąd taka zmiana?
To nie jest tak, że przeszedłem jakąś transformację i nagle zmieniłem swoje nastawienie. Na pewno dojrzałem trochę, jeżeli chodzi o moją głowę, ale zwróćcie też uwagę, jak ACB zestawia zawodników. Zestawili strikera ze strikerem. Nikola Dipchikov to jest naprawdę dobry striker – podłączył Butorina, Maciek Różański, który jest parterowcem, nie poddał go. Naprawdę z wielu opresji wychodził, a sam naruszył Maćka dosyć mocno. W każdej walce, w której walczył, mocno zachwiał swoim oponentem.
– powiedział Strus.
Uważam, że KSW aż tak dobrze nie dobierało tych zawodników. Zestawili mnie z Jay’em Silvą, który pajacował. Zestawili mnie z Azaitarem i też ta walka była tam sklinczowana. I ok, ja może nie parłem mocno do przodu, ale oni też nie pozwalali mi się otworzyć na tyle.
Ciężko więc mówić, że tam byłem innym Strusem, a tu jestem innym Strusem. Na pewno idąc na fali tych zwycięstw po Tsarevie, gdzie bardziej uwierzyłem w swoje umiejętności, dojrzałem głową – na pewno to wszystko ma wpływ. Ale żeby to była wersja 2.0? Nie. To jest ten sam Piotrek, co był. Po prostu troszeczkę inaczej ta kariera się potoczyła – i to jest tylko tego zasługa.
Pełen wywiad poniżej:
*****
Paweł Derlacz o porażce Joanny Jędrzejczyk: „Moim zdaniem zabrakło…”