Dana White obszernie odpowiada Markowi Huntowi: „Jak ktoś może mówić, że mam z gościem jakikolwiek problem?”
W obliczu zbliżającej się wielkimi krokami gali UFC Fight Night 121 w Sydney Dana White zdecydował się dokładnie wyjaśnić okoliczności, w jakich usunięto z karty walk Marka Hunta.
Sternik UFC Dana White postanowił w obszernym otwartym liście opublikowanym w australijskim The Daily Telegraph odnieść się do zamieszania związanego z usunięciem Marka Hunta z walki wieczoru gali UFC Fight Night 121 w Sydney, w której miał skrzyżować pięści z Marcinem Tyburą.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu organizatorzy na miejsce Samoańczyka wyszykowali dla polskiego zawodnika Fabricio Werduma, wyjaśniając, że decyzja ta jest podyktowana niepokojącymi wypowiedziami Hunta na temat swojego stanu zdrowia. Ten stwierdził bowiem w jednej z publikacji między innymi, że:
Moje ciało jest już rozpierdolone, ale głowa nadal jest na miejscu. Nadal wszystko rozumiem i wiem, co jest dobre, a co jest złe – a to najważniejsze.
Czasami nie śpię dobrze. Czasami zaczynam seplenić, jąkać się. Moja pamięć nie jest już taka dobra. Zapominam o czymś, co zrobiłem wczoraj, a pamiętam jakieś gówno sprzed lat. Taką płacę za to cenę – za bycie fighterem. Biłem się jednak z wieloma oszustami i przyjąłem od nich wiele obrażeń – a to nie jest w porządku.
Samoańczyk nie był oczywiście zadowolony, kierując pod adresem UFC i Dany White’a masę uwag natury osobistej – i nie tylko. Sternik organizacji zdążył się co prawda krótko do nich odnieść kilka dni później, ale tym razem – pomny, że cała Australia liczyła na występ swojego bożyszcze w Sydney – przyjrzał się sprawie kompleksowo.
Mark Hunt nigdy nie został „dopuszczony” do walki z Marcinem Tyburą w Sydney. Kropka. Oświadczenia, w których przekonywał, że tak było, nie są prawdziwe.
Pozwólcie, że powiem, co wiem.
Mark Hunt ostatnio napisał tekst dla australijskiej strony, w którym opisał pewne poważne symptomy. Napisał, że zaczyna bełkotać i niewyraźnie wymawiać słowa. Napisał, że nie sypia dobrze. Napisał, że nie pamięta rzeczy, jakie robił poprzedniego dnia.
To jego słowa, on je napisał, ale teraz mówi, że zostały wyciągnięte z kontekstu. Jak możesz własne słowa wyciągnąć z kontekstu? Wiecie więc, co zrobiłem? Mój zespół skontaktował się z jego menadżerami w pierwszym tygodniu, w którym dowiedzieliśmy się o tych symptomach i zaproponowaliśmy mu podróż do Las Vegas pierwszą klasą, żeby poszedł do Lou Ruvo Brain Center – która to placówka jest najlepszą na świecie, jeśli chodzi o badania mózgu – aby zrobił więcej testów. I wiecie co? Zdecydowanie odmówił.
Jak mogę dopuścić tak szybko do oktagonu bez dodatkowych badań gościa, który powiedział, że ma takie symptomy? Zdecydowanie nie miałem zamiaru tego robić. Zrobiłem więc jedyną rzecz, jaką zrobić mogłem – ściągnąłem go z gali, na której miał walczyć ledwie dziewięć tygodni po napisaniu tego wszystkiego, aby miał odpowiednio dużo czasu na udanie się do specjalisty. Przypomnę, że to gala, na którą podpisaliśmy już kontrakty i na promocję i reklamę której wydaliśmy już dużo pieniędzy – więc to była dla nas duża strata. Ale tak należało postąpić.
I jesteśmy, gdzie jesteśmy. Po wszystkim Mark mówi, że chcę się go pozbyć i że mam do niego żal o pozew sądowy. Pozwólcie, że zadam kilka pytań:
Czy dawałbym mu dwie kolejne walki, w tym jedną w charakterze walki wieczoru?
Czy zapłaciłbym mu 1.645 mln dolarów, co obejmuje też $50 tys. bonusu za walkę wieczoru i dodatkowe $25 tys. uznaniowego bonusu?A wszystko to PO jego pozwie, więc jak ktoś może mówić, że mam z gościem jakikolwiek problem?
Koniec końców, moja praca polega na tym, aby zestawiać najlepsze walki, czego częścią jest ochrona zdrowia tych gości przed nimi samymi. Rozumiem, to wojownicy, więc chcą walczyć. To jednak tak działa wyłącznie, jeśli bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu i taki zawsze miałem cel – zapewnić równe warunki gry w bezpiecznym, kontrolowanym środowisku. Robiłem to przez 20 lat i nie przestanę.
*****
Colby Show i Smok bez ognia – czyli pięć wniosków z UFC Fight Night 119