Marcin Held przed UFC Gdańsk: „To nie jest walka, którą chcę wygrać, bezpiecznie dowożąc decyzję”
Walczący o pozostanie w szeregach UFC Marcin Held opowiada o kulisach zestawienia swojego pojedynku z Nasratem Haqparastem na gali UFC Fight Night 118 w Gdańsku.
Nie tak swoją przygodę z UFC z pewnością wyobrażał sobie Marcin Held. Po trzech z rzędu porażkach – w tym jednej bardzo kontrowersyjnej, a drugiej ekstremalnie pechowej – tyszanin w sobotę będzie walczył w Ergo Arenie o pozostanie na pokładzie amerykańskiego giganta.
Pierwotnie warunkiem pozostania polskiego zawodnika w UFC miało być zwycięstwo z Teemu Packalenem, z którym miał pierwotnie skrzyżować pięści w Gdańsku, ale Fin nabawił się kontuzji, będąc zmuszonym do wycofania się z walki. Jego miejsce zajął debiutant Nasrat Haqparast.
Doniesienia: Marcin Held powalczy z nadzieją niemieckiego MMA na UFC Gdańsk
Chciałem jak najlepszego zawodnika, ale wiadomo, że nie mam teraz takiej pozycji po tych trzech walkach, żebym mógł wybierać tego przeciwnika.
– powiedział o nowej walce Held w rozmowie z portalem MMANews.pl.
Jak tylko przyszła propozycja takiego zawodnika od UFC, to powiedziałem, że mogę walczyć z kimkolwiek. To nie była nawet propozycja – to była taka informacja, że będę walczył z tym i z tym. Powiedziałem, że ok, kogokolwiek dadzą, ten może być. I tak zostało.
Nie czułem się na siłach, żeby sugerować jakichś przeciwników, czegoś żądać czy oczekiwać. Na to jeszcze przyjdzie czas. Trzeba trochę powygrywać, wyrobić sobie pozycję i wtedy będę mógł może nie wybierać, ale może sugerować jakichś przeciwników.
Marcin już w ostatniej walce z Damirem Hadzovicem był piekielnie bliski zwycięstwa. Zdominowawszy dwie pierwsze rundy, na początku trzeciej spróbował swojego firmowego wkręcenia się do nogi a la Masakazu Imanari, ale tym razem skończyło się to dla niego tragicznie w skutkach – nadział się bowiem prosto na kolano rywala, padając na deski bez życia i w ten sposób doznając pierwszej w karierze porażki przez nokaut.
Może będę walczył troszkę bezpieczniej, trochę bardziej będę uważał, ale nie jest to (Imanari roll) technika, z której na zawsze zrezygnuję.
– powiedział, zapytany o rzeczoną „wkrętkę” po nogi.
Myślę, że moi fani będą jeszcze mogli zobaczyć te szalone techniki, zwariowane, nieszablonowe. To jest fajne, wychodzi, ale wiadomo, że czasami zdarzy się wpadka, ale to każdemu się zdarza.
Obóz przygotowawczy do sobotniej walki Marcin Held odbył w poznańskim Ankosie MMA, ale tu i ówdzie pojawiają się głosy, że będzie to dla niego ostatnie starcie pod przywództwem trenera Andrzeja Kościelskiego. Tyszanin przekonuje jednak, że żadna decyzja nie została jeszcze podjęta.
Takich planów jeszcze nie mam. Do tej walki przygotowałem się w Ankosie, a dalej zobaczymy.
– powiedział.
Zazwyczaj u mnie plany są do walki, więc po walce powstaną pewnie kolejne plany do kolejnej walki, a tak daleko nie sięgam.
W starciu z Nasratem Haqparastem znacznie bardziej doświadczony Polak, który – w przeciwieństwie do afgańskiego Niemca – ma też za sobą cały obóz przygotowawczy, uchodzi za wyraźnego faworyta w ocenie bukmacherów i fanów. Nasz zawodnik zdążył już prześwietlić debiutanta i nie ukrywa, że jeden element jego stylu może być odrobinę problematyczny.
Najbardziej niewygodna rzecz jest taka, że jest to zawodnik leworęczny. To zawsze trochę problemów sprawia – ale walczyłem z Diego Sanchezem dość niedawno, więc… Jestem też na to przygotowany. Jest to zawodnik trochę niższy – co jest na moją korzyść – od tego przeciwnika, który miał być wcześniej, więc myślę, że będzie dobrze.
– stwierdził Held, dając też jasno do zrozumienia, że tym razem nie zamierza zostawić wyniku walki w rękach sędziów punktowych.
To nie jest walka, w której chcę tylko po prostu wygrać. Nie będę na pewno dążył do tego, żeby bezpiecznie dowieźć zwycięstwo decyzją sędziowską, tylko będę chciał pokazać dobrą walkę, zawalczyć dobrze i zwyciężyć przed czasem.
Cały wywiad poniżej:
*****