Georges Saint-Pierre o walce z Conorem McGregorem: „To niesamowity zawodnik i byłby to wielki zaszczyt, ale…”
Przygotowujący się do walki o złoto kategorii średniej z Michaelem Bispingiem były dominator 170 funtów Georges Saint-Pierre zabiera głos na temat potencjalnego boju z Conorem McGregorem.
Temat potencjalnej walki Georgesa Saint-Pierre’a z Conorem McGregorem przewija się w mediach od dawien dawna – a konkretnie od czasu pierwszego starcia Nate’a Diaza z Irlandczykiem w marcu ubiegłego roku.
Przebywający wtedy jeszcze na emeryturze Kanadyjczyk pojawił się wówczas w Las Vegas, zasiadając w pierwszym rzędzie podczas walki McGregora z Diazem. Ba, UFC nakręciło nawet materiały promocyjne z GSP komentującym na żywo irlandczko-amerykańskie starcie. Dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że Kanadyjczyk szykował się wówczas do walki z Notoriousem, co zresztą później przyznał nawet jego trener Firas Zahabi.
Sam Nate Diaz kilka tygodni po uduszeniu Irlandczyka nie pozostawił wątpliwości.
Wiadomo, słyszałem o tym (o planach McGregora wywołującego GSP), ale zrobiłem wielką pieprzoną dziurę w tym całym gównie.
– powiedział wówczas stocktończyk.
Co oni sobie myśleli, że jestem jakąś gierką, w którą można pograć? Nie pierdolę się, za długo siedzę w tej grze. Chcieli tego wielkiego gówna z GSP vs. McGregor, z Georgesem siedzącym w pierwszym rzędzie podczas UFC 196. Nie chcę słyszeć o tym gównie więcej. Wypierdalaj z tym, co do kurwy? Wkurwiłem Conora McGregora, wkurwiłem GSP, ale przede wszystkim wkurwiłem UFC. Ale wiecie co? LOL, skurwiele!
GSP to dwulicowiec, lubi bić słabszych, miałby walczyć z tym małym irlandzkim gościem z piórkowej? Potrzymałby go w parterze. To byłby freak show.
Dziś Georges Saint-Pierre szykuje się do starcia z Michaelem Bispingiem o pas mistrzowski kategorii średniej, do którego dojdzie 4 listopada podczas nowojorskiej gali UFC 217 – ale temat jego potencjalnej potyczki z Conorem McGregorem jest wciąż żywy.
Zapytany po wczorajszej konferencji prasowej w Las Vegas o swojej obecność na pierwszej walce Diaza z McGregorem, GSP zaprzeczył, jakoby miała ona cokolwiek wspólnego z Irlandczykiem.
To dziwne, bo wszyscy mnie o to pytają.
– stwierdził w rozmowie z ESPN.com.
Pojawiłem się na tamtej walce, bo Lorenzo Fertitta poprosił mnie, żebym przyjechał. Mój menadżer negocjował wtedy z UFC i (Lorenzo) chciał, żebym przyjechał. Nie wiem, czy sam miał wtedy jakieś plany, ale ja przyjechałem tam tylko ze względu na negocjacje. Nie miałem żadnych innych planów względem Conora McGregora. Nie walczymy w tych samych kategoriach wagowych.
W żadnej mierze nie znaczy to jednak, że takową konfrontację Kanadyjczyk wyklucza. Od dawna przekonuje co prawda, że po ewentualnym odebraniu pasa mistrzowskiego Hrabiemu jest kontraktowo zobowiązany do jego obrony, ale w ocenie wielu – między innymi samego Bispinga – walka z McGregorem nadal pozostaje głównym celem Rusha. Zwłaszcza, że GSP w przeszłości przekonywał, że może zejść do kategorii lekkiej.
Wszystko jest możliwe, ale… Wszyscy celują w starcie z Conorem McGregorem z powodu pieniędzy, bo to kasowa walka. Ja nie rzucam wyzwań gościom, którzy rywalizują w niższych kategoriach wagowych. Nie robię tego.
– powiedział St. Pierre.
Idę w górę, żeby walczyć z Michaelem Bispingiem i na tym się teraz skupiam.
To niesamowity zawodnik i byłby to wielki zaszczyt, ale… Nie wiem, nie wiem, co mam powiedzieć. Jeśli fani by tego chcieli, on by tego chciał, ktokolwiek by tego chciał, mogłoby do tego dojść. Teraz jednak myślę o Bispingu.
Sam Irlandczyk natomiast podpytany kilka dni temu o potencjalne starcie z Kanadyjczykiem, nie wykluczył takiej możliwości, zwracając jednak uwagę na jedną kluczową przeszkodę.
To byłaby kolejna kasowa walka, pomimo tego że był na emeryturze. Ale nie wiem, myślę, że dostanie po dupie od Bispinga.
Szczerze mówiąc, uważam, że popełnia błąd, przechodząc do tej wagi po tak długiej przerwie.
*****